Swoimi działaniami zawiodłem zaufanie samych ofiar duchownych, które zwróciły się do mnie o pomoc, jak i osób działających w Zarządzie i Radzie Fundacji – pisze Marek Lisiński w oświadczeniu. To efekt opublikowanego dziś w „Gazecie Wyborczej” reportażu, w którym ofiara księdza zarzuca mu wyłudzenie pieniędzy.
Dziś w „Dużym Formacie” ukazał się reportaż Katarzyny Włodkowskiej i Katarzyny Surmiak-Domańskiej – efekt kilkumiesięcznego dziennikarskiego śledztwa dotyczącego działań Marka Lisińskiego, dotychczasowego szefa Fundacji „Nie lękajcie się”. Jego fundacja pomaga ofiarom wykorzystywania seksualnego w Kościele.
Autorki zarzucają Lisińskiemu wyłudzenie 30 tys. zł od Katarzyny, ofiary księdza Romana B., która wygrała z chrystusowcami proces o milionowe odszkodowanie. Mężczyzna przekonał ją, że potrzebuje środków na operację raka trzustki. „Niech to zostanie między nami. Mogłoby to zaszkodzić mojej reputacji” – prosił.
Kiedy po kilku miesiącach ona z kolei poprosiła go o dokumentację choroby, działacz przesłał jej trzy zdjęcia przedstawiające kawałek ciała i cztery plamki oraz zalecił, by poczytała „o metodzie NanoKnife” (niszczenie komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu). – Po tej dziwacznej wiadomości nabrałam już pewności, że mnie oszukał. Wiedział, że żyję w czterech ścianach, nie mam z nikim kontaktu i nigdy go nie sprawdzę – mówi kobieta dziennikarkom „Wyborczej”.
Autorki reportażu ustaliły także, że Lisiński nie wystąpił w dokumencie „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich, bo zażądał od nich pieniędzy za występ przed kamerami: 25 tys. zł dla fundacji i 25 tys. zł dla siebie, a twórcy filmu odmówili.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, wczoraj rada Fundacji „Nie lękajcie się” przejęła fundusze, którymi dotąd zarządzał prezes jednoosobowo. Lisiński po południu pojawił się na posiedzeniu rady. Nie odpowiedział jednak na wszystkie pytania. Zrezygnował z funkcji prezesa i wydał upublicznione dziś oświadczenie. „Niestety swoimi działaniami zawiodłem zaufanie samych ofiar duchownych, które zwróciły się do mnie o pomoc, jak i osób działających w Zarządzie i Radzie Fundacji, które nie wiedziały o moich działaniach narażających na szwank dobre imię i wiarygodność Fundacji” – przyznaje w nim.
„Bardzo proszę o niełączenie moich działań z działalnością Fundacji Nie Lękajcie Się. Wszystko, co robiłem, robiłem tylko i wyłącznie we własnym imieniu. Jednocześnie informuję, że w żadnym momencie nie naruszyłem środków finansowych zgromadzonych na koncie Fundacji na żadne cele prywatne oraz niezgodne ze statutem Fundacji” – czytamy.
DJ
Nie znoszę Gazety Wyborczej, uważam, że jej ogromny wkład w budowę Polski po 1989 jest jednak mniejszy od szkód, które wyrządziła. Myślę, że IV RP byłaby mniej toksyczna, a może w ogóle by jej nie było gdyby Gazeta potrafiła zachować umiar w czasach swojej potęgi. Ale ten przypadek ujawnienia nadużyć w fundacji powinien być potraktowany jako ustanowienie wzoru dla wszystkich, w tym niestety dla biskupów, jak oczyszczać się z upadków swojego środowiska lub bliskich osób. Nadużycia prezesa fundacji mogą być okazją do dezawuowania zarzutów o nadużycia w Kościele, a mimo to piszą o nich. Zdali egzamin z wymagań, które stawiają innym. Tym bardziej przykro, że nam, jako katolikom nie dostało do tego poziomu.