Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nie w moim imieniu

Zbigniew Nosowski. Fot. Więź

Nie w moim imieniu policja mojego państwa zatrzymała wczoraj i przesłuchiwała Elżbietę Podleśną podejrzaną o sprofanowanie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. I nie w moim imieniu Leszek Jażdżewski ogłaszał trzy dni wcześniej, że w Kościele katolickim w naszym kraju nie da się znaleźć duchowej strawy.

O dzisiejszym odejściu największego żyjącego współczesnego proroka chrześcijaństwa, jakim był dla mnie Jean Vanier, nie mam niestety czasu napisać obszernego tekstu, na jaki on niewątpliwie zasługuje. Napisałem: „był”, ale przecież powinienem pisać: „jest”, bo śmierć nic tu nie zmieni. Niezmienne pozostanie przecież przesłanie Vaniera – że bliskość z Jezusem to bliskość z ubogimi, że miłość nie polega na czynieniu rzeczy niezwykłych, lecz dokonywaniu rzeczy małych z niezwykłą czułością…

Tyle się dzieje, że właściwie każdego dnia należałoby wyrazić oburzenie, coś istotnego sprostować, czemuś głupiemu zaprzeczyć. I można by właściwie całe dnie spędzać na takich połajankach. A że czasu na bieżącą publicystykę ostatnio praktycznie nie mam, to i niektóre rzeczy bardzo istotne uciekają mi bez komentarza.

Nie mogę jednak – choćby w kilku zdaniach – nie napisać o dwóch sprawach. Muszę bowiem powiedzieć publicznie, że nie w moim imieniu policja mojego państwa zatrzymała wczoraj i przesłuchiwała Elżbietę Podleśną podejrzaną o sprofanowanie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej. I nie w moim imieniu Leszek Jażdżewski ogłaszał trzy dni wcześniej, że w Kościele katolickim w naszym kraju nie da się znaleźć duchowej strawy.

Rezygnować z przywilejów

Rzecz jasna, działania wobec Podleśnej podejmowało państwo, a nie Kościół, sęk jednak w tym, że państwo działało niejako w imieniu oburzonych katolików. Sytuacja ta wymaga więc, moim zdaniem, przywołania bardzo ważnego zalecenia obecnego w dokumentach II Soboru Watykańskiego. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym formułuje zasadę, że Kościół „nie pokłada swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa, albo że nowe warunki życia domagają się innego układu stosunków” (KDK 76).

W sytuacji kulturowej Polski A.D. 2019 oznacza to, że Kościół katolicki powinien jak ognia unikać jakichkolwiek skojarzeń ze środkami przymusu. Polemika i apologetyka są potrzebne, ale roztropnie i z umiarem. Nie można bowiem zapominać o innej soborowej zasadzie: że „prawda nie inaczej się narzuca jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie” (DWR 2).

Pasterze Kościoła powinni umieć wyjaśnić, że nie życzymy sobie zatrudniania aparatu przymusu państwowego i przeprowadzania rewizji o szóstej rano w imię obrony symboli wiary

Czy graficzne przedstawienie aureoli w kolorach tęczy na reprodukcji obrazu Maryi jest profanacją? Dla mnie – jasno deklaruję – nie jest. Jest wykorzystaniem znanego wszystkim wizerunku w celach społecznej perswazji, co wielokrotnie jest czynione także przez innych w innych celach. Ale nawet jeśli inne osoby wierzące są dotknięte taką grafiką, to pasterze Kościoła powinni umieć im wyjaśnić, że nie życzymy sobie zatrudniania aparatu przymusu państwowego i przeprowadzania rewizji o szóstej rano w imię obrony symboli wiary. Zgodnie z soborowym zaleceniem, należałoby wyrzec się korzystania z tych przywilejów, rodzi to bowiem podejrzenia o posługiwanie się przez Kościół aparatem państwowej przemocy i tym samym podważa „szczerość świadectwa” naszej wspólnoty wiary.

W „trosce”, z jaką prezes Jarosław Kaczyński i minister Joachim Brudziński zabiegają o ochronę obrazu jasnogórskiego przed niewłaściwym kolorem aureoli, wyraźnie bardziej chodzi o politykę niż o wiarę, raczej o punkty poparcia wyborczego niż o przyrost dobra duchowego. A już tragedią jest fakt, że ofiarą tych działań padła osoba, która niedawno publicznie zadeklarowała (w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach) dokonanie apostazji. Wobec takich życiowych wyborów raczej cisza jest potrzebna niż potwierdzanie stereotypów potężnego Kościoła, który jest z władzą za pan brat.

Szukam i znajduję

Do tego zbratania Kościoła z władzą państwową odwoływał się także Leszek Jażdżewski w swoim wystąpieniu na Uniwersytecie Warszawskim, przed mową Donalda Tuska. Tym, co mnie najbardziej zdumiało i osobiście dotknęło w słowach redaktora naczelnego „Liberté!”, była nie krytyka politycznego zaangażowania duchowieństwa, nie butne wartościujące oceny, nawet nie ostry język. Skoro Jażdżewski sam chce się w ten sposób przyczyniać do podsycania kolejnych polskich wojen – zamiast, jak kilka miesięcy temu, po zabójstwie Pawła Adamowicza, wzywać do pojednania i radykalnego przebaczenia – trudno, jego sprawa. Przynajmniej wiem, że nie ma już powodu, by wspólnie z nim w przyszłości tego typu apele podpisywać. 

Jażdżewski sam chce się przyczyniać do podsycania kolejnych polskich wojen – choć kilka miesięcy temu, po zabójstwie Pawła Adamowicza, wzywał do pojednania i radykalnego przebaczenia

Wesprzyj Więź

Zdumiało mnie jednak, że człowiek o ambicjach intelektualnych gotów jest tak ochoczo w celach politycznych posługiwać się wielkimi kwantyfikatorami. Dla Jażdżewskiego skompromitowali się nie liderzy episkopatu, lecz „Kościół”. Czyli także wszyscy ludzie, którzy do tej wspólnoty należą. Mało tego, jego zdaniem, „ten, kto szuka transcendencji i absolutu w Kościele, będzie zawiedziony. Ten, kto szuka moralności w Kościele, nie znajdzie jej. Ten, kto szuka strawy duchowej w Kościele, wyjdzie głodny”.

Nie wiem, czy Leszek Jażdżewski kiedykolwiek – a zwłaszcza ostatnio – rzetelnie szukał w Kościele transcendencji, absolutu, moralności i strawy duchowej. Wiem, że ja szukałem, szukam i będę szukał. I wiem, że wszystkie te wartości w Kościele znajdywałem, znajduję i będę znajdywał. I wiem, że nie tylko ja. Bo znam ludzi, z którymi się wspólnie modlę, i wiem, że są oni w Kościele nie z tradycji, nie z przypadku, nie z powodów ideologicznych. Szukają Boga i Go znajdują. Szukają sakramentalnych znaków i je znajdują.

Lepiej więc, żeby Jażdżewski – jeśli poważnie myśli o karierze politycznej u boku Donalda Tuska – przeprosił tych współobywateli, których świadomie werbalnie sponiewierał (jego tekst był przecież precyzyjnie napisany, a nie spontanicznie wygłoszony). Lepiej, żeby zdecydowanie szerzej szukał sojuszników, bo inaczej skończy tak, jak inne przedsięwzięcie wspierane kilka lat temu przez jego redakcję – think tank Twojego Ruchu Janusza Palikota: w politycznym niebycie.

Podziel się

Wiadomość

A czemu Jażdżewski ma przepraszać, a Podleśna nie musi? Przecież to mniej-więcej to samo, tylko on werbalnie, a ona graficznie. Wsadzanie jej do paki za profanację jest przesadą, ale intencje, którymi się kierowała, są jasne. Skierowała ku nam taką samą wiadomość, co Jażdżewski.

Ja wiem, że PiS zawłaszcza Kościół niczym dawni cesarze, ale – na Boga – wyrzeknijcie się nadziei, że z laicką lewicą liberalną (a do takowej należy teraz PO etc.) cokolwiek dobrego ugracie. Oni widzą Was… przepraszam, nas – jedynie na śmietniku historii.

Trudno nie zgodzić się z Panem, ale parę ważnych moim zdaniem uwag. Nie wiem co konkretnie miał na myśli P. Jażdżewski mówiąc „Kościół”, faktem jest, że to określenie jest bardzo nieprecyzyjnie używane w dyskursie publicystycznym. Jego teologiczne rozumienie, że Kościół to wspólnota wszystkich wierzących, jest najczęściej rozumiane jako hierarchia wraz z podległym mu duchowieństwem. W pierwszym wypadku oczywiście P. Jażdżewski nie miał racji i jego stwierdzenie obraża Kościół czyli nas wszystkich wierzących. Jeżeli użył słowa „Kościół” w tym drugim znaczeniu, no cóż można się zadumać. Ja jako osoba wierząca mogę rozróżniać biskupów, którzy swoją posługę duszpasterską spełniają godnie i na takich, którzy sieją zgorszenie, dotyczy to tak samo reszty duchowieństwa. Dla osoby, która nie identyfikuje się z wiarą katolicką może to nie mieć znaczenia. On mówi po prostu Kościół i tyle. I co gorsze dla nas ma w tym pewną rację. Fakt, że grzech każdego z nas niszczy nie tylko mnie, ale niszczy też całą wspólnotę jest katechizmową oczywistością. To jest ta tragiczna konsekwencja osobistego zła. Co do Kościoła rozumianego jako hierarchia to on się nie zmieni. Pewne sprawy już dawno im się pomyliły, o pewnych zapomnieli a o innych choćby przytoczonych przez Pana ustaleniach soborowych, udają, że nie wiedzą.Oni i to jest grzech , jeśli tak można powiedzieć, założycielski, stracili kontakt z otaczająca ich rzeczywistością. O tym, aby zaczęli zgodnie z sugestią kochanego Franciszka, pachnieć stadem, któremu jakoby przewodzą, można tylko pomarzyć. Paradoksalnie nawet ich jakoś rozumiem, to są ludzie przeszłości, mało prawdopodobne aby urodzili się na nowo. Smuci i to bardzo milczenie tych nielicznych, którzy z pewnością odczytują znaki czasu, ale z sobie tylko wiadomych przyczyn, nie zabierają głosu i w ten sposób znowu „Kościół” milczy. Błędne koło.

absolutnie się zgadzam z Panem. Dla osoby skazanej na życie w Polsce u boku Katolików, nie jest dla mnie istotne wewnętrzne zróżnicowanie organizacyjne Kościoła. Dla mnie to wszystko to jedna masa. Nie zastanawiam się, czy morze to zbiór kropli wody czy fal – morze to morze i basta.

Pani Podleśna te obrazki Maryi z tęczą przylepiała do toalet, śmietników itd. no tak. zero czegoś złego i jak katolik może być tym poruszony, prawda? Mnie to ruszyło, bo gdybym nie sprawdziła, w jakich akcjach brała udział, jak jest i werbalnie, i fizycznie agresywna (do tego to psycholog, terapeutka!!).
Do tego jej córka, Marta Puczyńska chwali się na TT z akacji „Chryja pod Radiem Maryja”: „Rok temu zrobiłyśmy Chryję, a w tym roku Rydzyk z Sobecką się zesrali.
Dziewczyny mamy moc skoro ojca dyrektora zapiekła pupcia „. I takich akcji było więcej, teraz to się nakręca.
A do tego: https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/597294,wizerunek-aureola-matka-boza-czestochowska-profanacja.html

I wpis na TT ks.Wojciecha Węgrzyniaka, którego wypowiedzi bardzo cenię: „Nie da się obronić Matki Bożej z tęczową aureolą. I żadne pseudointelektualne wywody tego nie zmienią. Tak się po prostu nie robi. A jak ktoś tego nie rozumie, to albo ma mega zryty mózg albo kieruje się perfidną złośliwością.”- widać, jak bardzo go to ruszyło, a to spokojny z reguły duchowny.

Szanowny Panie Redaktorze!
Swoim oświadczeniem o osobistym znajdywaniu w Kościele strawy duchowej sfalsyfikował Pan kategoryczną tezę p. Jażdżewskiego i słusznie wytknął mu Pan brak intelektualnej precyzji.
Ale czy rzeczywiście czuje się Pan „sponiewierany werbalnie” ? Czy p. Jażdżewski przypisał Panu jakąś złą cechę albo zły czyn za co należy domagać się przeprosin?
Osobiście dodałbym, że wystąpienie p. Jażdżewskiego było nie na temat. Trochę jakby na konferencji kynologicznej mówić o kanarkach (z góry przepraszam „sponiewieranych werbalnie” tym porównaniem).

A ja się z panem nie zgadzam i oczekuję, że w moim imieniu policja będzie interweniować w każdym przypadku profanacji i obrazy uczuć religijnych. Wiem, że redakcji „Więzi” do gender jest bardzo blisko (podobnie jak „Znakowi” i „Tygodnikowi Powszechnemu”) i ją to nie razi. Dla mnie tęcza (6-cio kolorowa symbol LGBT+) jest czystą profanacją. I niech pan nie udaje, że tego nie rozumie, no chyba, że ma pan taki mały rozumek jak pewien miś z bajki. Życzę rozwoju wrażliwości religijnej, a nie tylko zapatrzenia we własne widzimisię.

O naklejaniu wizerunku Matki Boskiej na śmietnikach i ubikacjach pan Nosowski nie wspomina, bo to nie pasuje do jego narracji i jest FAKTEM udowadniającym, że Podleśnej ewidentnie chodziło o profanację.

A co ma raca do religii? ONR jest organizacją legalną, nie jestem ich fanem, ale dopóki szanują prawo dlaczego im zabraniać? Burdy na Jasnej Górze próbowali wzniecić Obywatele RP, a to zupełnie inna formacja.

Proszę aby Ludzie związani z Więzią nie wypowiadali się w domyśle jako wszyscy Katolicy.
Ja czuję się obrażony i wiemy wszyscy doskonale że zamiarem było obrażanie takich jak ja. Nie można obrażać muzułmanów, żydów i zboczeńców a dlaczego mnie można?

Niezmiernie rzadko zgadzam się z P. Piotrem Ciompą, ale tym razem z pewną cichą złośliwością wobec nieprzychylnych komentarzy pod tekstem P. Nosowskiego, pozwalam sobie powtórzyć : ja też popieram w jego stanowisku każdy przecinek i kropkę.

Nie mamy dobrych argumentów. Nas boli, że wobec kogoś stosowana jest przemoc tak samo jak kogoś innego boli, że wobec niego stosuje się jakiś rodzaj przemocy symbolicznej. Uważamy się za lepszych, bo naszym zdaniem ważniejsze jest to co dzieje się między ludźmi, a nie to co dzieje się w świecie materialnym z rzeczami, obrazami, słowami, ale sami identyfikujemy się ze słowami tak jak inni z obrazami. Może my po prostu zawężamy rzeczywistość moralną i sakralną i skupiamy energię i uwagę w innych obszarach? Chciałbym znaleźć jakieś dobre argumenty, ale jak ktoś mi mówi, że z powodu tej tęczy cierpi, to trudno na to cokolwiek odpowiedzieć.

Jazdzewski powienien uzyc okreslenia kler a nie kosciol, poza tym pelna zgoda z jego postulatami. W poczynaniach hierarchii nie ma sladu nauk Jezusa, przypuszczam ze wiekszosc episkopatu po prostu nie wierzy w Boga, to cyniczni cwaniacy ktory znalezli sposob na dostatnie zycie. Niestety rzadzi za to w najlepsze 7 grzechow glownych. Spedzilem wiele lat zagranca, uczestniczac w praktykach tamtejszych kosciolow katolickich, po powrocie do Polski poczulem sie jak w jakims skansenie, nauki Soboru Watykanskiego II sa praktycznie nie stosowane i nieznane w Polsce.
Co do dzialan dlugofalowych, jesli nie przyjdzie opamietanie to PKK skonczy jak bratnie koscioly wspierajace ustaszow lub franco.
Jesli kogos „obraza” tecza niech zastanowi sie nad swoja wiara – bo prawdopodobnie jest bardzo watla…

Okazuje się, że jej ekipa zaatakowała wtedy też grób pański i kapłana wewnątrz kościoła, czekam na refleksję wszystkich zgorszonych działaniami policji pięknoduchów, którzy bili brawo policji ścigającej wandalizm antyżydowski i antymuzułmański.

Tęcza używana przez środowiska LGBT+ jest symbolem afirmacji nie tylko innej jak heteroseksualna orientacji, ale i afirmacją takich stosunków. Marsze „równości” to tak naprawdę na zachodzie marsze „dumy gejowskiej” (gay pride)). W niektórych komentarzach liberalnych katolików pada teza, że tęczowa aureola służy zwróceniu uwagi na trudną sytuację osób LGBT+ w kraju katolickim. Nie zgadzam się z tym, okoliczności jasno wskazują, że chodziło o danie po uszach katolickim świętością w sposób balansujący gdzieś na granicy prawa, równie dobrze mogły to być genitalia na krzyżu (była już taka sprawa) albo NMP na szubienicy czy cokolwiek w podobnym tonie.

Trafnie i dobrze napisane, jak najbardziej w moim także imieniu. Pozdrawiam serdecznie! I dziękuję tym, którzy się nie zgadzają autorem – a piszą o tym spokojnie i rozumnie. Agnieszka Kosowicz

-decyzja o przyznaniu koncesji na wydawanie czasopisma Więź zapadła na posiedzeniu Biura Politycznego PZPR w dniu 28 VI 1957 r – organ komunistycznej partii żywy do dzisiaj.

Nie mam pojęcia co się należy Pani, która rozlepia sprofanowany wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej na śmietnikach i wszędzie gdzie indziej. Nie znam się na prawie karnym. Tak samo nie wiedziałem co należy czynić, gdy jakiś facet, podobno artysta, drze na estradzie Pismo Święte. Czuje się bezradny.

A co do pana Jażdżewskiego, to – co tu komentować? Niech sobie gada, co chce. A że firmuje to jakaś partia? A że w ten sposób świętują 3 Maja? Mają prawo. Tak samo pani prezydent Gdańska ma prawo słuchać p. Jażdżewskiego i p. Tuska z nabożeństwem, miast z mieszkańcami miasta, którzy ją wybrali na prezydenta, świętować święto.

p. Nosowski ma całkowitą rację. Przemówienie Jażdżewskiego było nie tylko nietaktem wobec D. Tuska, było mściwe i nietaktowne wobec polskiego Kościoła. Można w tej dziedzinie snuć różne supozycje, ale nie wypada tego robić.
Podobnie z rzekomą profanacją wizerunku Matki Boskiej i mniej niż wątpliwą polityką uprawianą przez nasze władze …