Może pomogłaby międzyreligijna i wieloświatopoglądowa Koalicja Wzajemnego Szacunku? Chodzi o to, aby walczyć z nienawiścią wspólnie. Bo obecnie każde środowisko ideowe ma „swoją” nienawiść, której ofiarą się czuje.
Ten numer kwartalnika „Więź” czytają Państwo już ponad dwa miesiące po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Tyle wydarzyło się później… Coraz bardziej zapominamy o tym strasznym niedzielnym styczniowym wieczorze. Czy jest więc sens, by wciąż do niego wracać myślami?
Odpowiedź jest dla mnie jasna: właśnie dlatego musimy przypominać mord na Adamowiczu, żeby nie pozwolić na traktowanie tej tragedii jako jednego z wielu zdarzeń w najnowszej historii Polski. Bo jest to wydarzenie szczególne – a za ewentualne zlekceważenie wniosków, jakie trzeba zeń wyciągnąć, będziemy się wstydzić przed następnymi pokoleniami rodaków.
(…)
Potrzeba nowej polityki
Po zabójstwie Adamowicza ton swoich wypowiedzi publicznych wyraźnie złagodził prezydent Andrzej Duda. Poza tym nie widać jednak znaczących śladów krytycznej autorefleksji w kręgach związanych z Prawem i Sprawiedliwością. A, jak wiadomo, prezydent nie odgrywa w tym obozie politycznym kluczowej roli. Pierwsze sygnały płynące z PiS w rozpoczynającej się kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wskazują, że będzie ona w wykonaniu partii rządzącej ostra i bezlitosna dla przeciwników politycznych.
Nie widać też śladów krytycznej refleksji w obozie bliższym Adamowiczowi. Lider Platformy Obywatelskiej umiejętnie nawet pośmiertnie ponownie „zapisał” prezydenta Gdańska do swojej partii, choć w niedawnej kampanii samorządowej mocno się od niego dystansował. Przede wszystkim jednak Grzegorz Schetyna wykazał się zupełnym brakiem wrażliwości moralnej, gdy bezpośrednio po pogrzebie Pawła Adamowicza stwierdził, iż słowa ojca Ludwika Wiśniewskiego – wygłoszone w bazylice mariackiej, wzywające do zerwania z nienawistnym językiem, pogardą i bezpodstawnym oskarżaniem innych – nie były adresowane do niego. Nienawiść to inni, nienawiść to oni… Ja jestem czysty, we mnie nie ma pogardy… Ta deklaracja pokazuje, jak bardzo Schetyna nie dorasta do roli poważnego lidera opozycji w kraju, w którym władza dokonuje ustrojowej demolki.
Narastająca polaryzacja coraz wyraźniej jawi mi się jako zdegenerowany wyraz tęsknoty za wspólnotą
Obecny kształt polskiej polityki musi ulec głębokiemu przeobrażeniu. Potrzeba nowego zdefiniowania polityki, różnic ideowych i różnic interesów. Aktualni liderzy głównych ugrupowań są, moim zdaniem, nieuleczalnie ukształtowani do modelu polityki opartej na konflikcie, na dezawuowaniu przeciwnika, na dehumanizacji oponenta, na delegitymizowaniu odmiennych punktów widzenia. Co gorsze, wychowali oni zastępy swoich wiernych giermków, którzy naprawdę uwierzyli, że wyniszczający konflikt jest siłą napędową demokracji.
A to nieprawda! Siłą napędową demokracji jest szukanie dobra wspólnego, pomimo istniejących różnic i napięć. Konflikt niszczy zaś demokrację od środka. Jeśli Wysokie Zwalczające Się Strony nie chcą i nie potrafią przyjąć do wiadomości, że inni też mają prawo do życia i obywatelskiej aktywności we wspólnym państwie – to nie ma już dobra wspólnego; jest tylko walka o to, kto kogo wykluczy.
Paradoksalnie jednak, narastająca polaryzacja coraz wyraźniej jawi mi się jako zdegenerowany wyraz tęsknoty za wspólnotą. Coraz mniej merytoryczna debata polityczna tylko pogłębia pragnienie innej polityki. Może jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tym roku, ale spełni się wreszcie marzenie, o którym pisze obok Aleksander Hall, żeby możliwa była inna polityka. A jednym z patronów tej innej, lepszej, mądrzejszej, roztropniejszej i „wspólniejszej” polityki powinien być w przyszłości śp. Paweł Adamowicz.
Koalicja Wzajemnego Szacunku
Jak jednak oddolnie wymusić na politykach przestrzeganie wyższych standardów? Może pomogłaby w tym pewna niepolityczna inicjatywa – roboczo nazywam ją Koalicją Wzajemnego Szacunku. Chodzi w tym pomyśle o to, aby różne środowiska ideowe podpisały międzyreligijną i wieloświatopoglądową wspólną deklaracją, a następnie powołały pozarządowy watchdog, który miałby monitorować realizację zawartych w niej postulatów i skutecznie podwyższać wymagania moralne wobec aktorów życia publicznego.
Innymi słowy, chodzi o to, aby walczyć z nienawiścią wspólnie. Bo obecnie każde środowisko ideowe ma „swoją” nienawiść, którą zwalcza i której ofiarą się czuje. I nie chodzi tu tylko o nienawiść polityczną, lecz o różne jej przejawy w życiu publicznym. W 2011 r. wskazywałem choćby na zbieżność czasową profanacji pomnika ofiar zbrodni w Jedwabnem i dyskusji o darciu Biblii przez Nergala – uznając, że są to różne twarze tej samej nienawiści.
Może właśnie z „drugiej stolicy Polski” powinna wyjść inicjatywa takiej Koalicji Wzajemnego Szacunku? Czy miejscem jej ogłoszenia nie mogłoby być Europejskie Centrum Solidarności?
Gdzie indziej mogłaby się taka koalicja zrodzić, jeśli nie w mieście wolności i solidarności? To w Gdańsku w 1980 r. wezwano Polaków do walki bez przemocy z potężnym reżimem, to tu praktykowano i przedstawiono etykę solidarności (nie ma wolności bez solidarności). To w Gdańsku w 2000 r. sformułowano arcyważną a zapomnianą Kartę Powinności Człowieka (nie ma wolności bez odpowiedzialności), którą prezydent Adamowicz postanowił przypomnieć w sierpniu 2018 r. przez jej odczytanie publiczne.
To w tym mieście powstały – z wielkim udziałem Pawła Adamowicza – dwie wspaniałe instytucje: Europejskie Centrum Solidarności i Muzeum II Wojny Światowej, pomyślane jako lekcje historii i przestrogi dla przyszłych pokoleń Polaków i Europejczyków. Tu wreszcie w styczniu 2019 r. żałobne tłumy okazały się nie tłumem, lecz wspólnotą dobra, która deklarowała, że nie ma dojrzałej wolności bez wyrzeczenia się przemocy.
Wszyscy słyszeliśmy to wołanie. Nie możemy pozostać na nie głusi. Polska i bez Adamowicza, i bez zmian byłaby bez sensu. Do tego dopuścić nie możemy.
Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2019