Czy sierpniowa „chodnikowa” konferencja prasowa, jaką przed siedzibą Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski przeprowadziła przedstawicielka amerykańskiego ruchu ofiar księży pedofilów (SNAP), zapowiada nowy etap w dyskusji na temat wykorzystywania nieletnich w naszym kraju?
Jesteśmy lepsi od innych?
Barbara Blaine przyjechała do Warszawy, żeby zapowiedzieć tworzenie polskiej gałęzi swojej organizacji i planowane na jesień wydarzenia publiczne. Zaprosiła dziennikarzy, podając jako miejsce konferencji Sekretariat Episkopatu Polski. Tłumaczyła później, że stoi na chodniku, bo nie wpuszczono jej do budynku. Ale wystarczy zajrzeć na amerykańską stronę internetową SNAP, by dowiedzieć się, że od początku jako miejsce spotkania z prasą planowano chodnik przed budynkiem polskiego episkopatu.
Można się więc słusznie zżymać na metody działania przewodniczącej SNAP. Nie można jednak lekceważyć problemu, który porusza. Blaine ma bowiem rację, gdy mówi: „Byłoby naiwnością sądzić, że w Polsce nie dochodzi do molestowania seksualnego, że dotyczy to tylko Irlandii i USA. Wiemy, że są takie przypadki. Ci ludzie wstydzą się i cierpią”.
Do tej pory szczęśliwie nie mieliśmy w Polsce wielkich skandali dotyczących nadużyć seksualnych ze strony duchownych. Ten fakt nie może jednak prowadzić do przekonania, że to nie nasz problem, że jesteśmy lepsi od innych. Podobnie bowiem myślano przez kilka lat w Niemczech, aż nagle rok 2010 całkowicie zmienił sytuację, ujawniło się bowiem bardzo wiele ofiar.
Dobro Kościoła, czyli…?
Wykorzystywanie seksualne zdarza się wśród przedstawicieli różnych grup społecznych – rzecz jasna, nie tylko księży, ale też psychologów czy pedagogów, a najczęściej, niestety, w domu. Molestowanie pozostawia bolesne ślady w psychice ofiar właściwie na całe życie.
Gdy jednak dochodzi do seksualnego wykorzystania nieletnich we wspólnocie wiary, mamy do czynienia ze złem podwójnym. Przecież to Kościół ma być domem i szkołą komunii, przecież to duchowny ma być przewodnikiem w drodze do Boga. Krzywda dotyka wówczas nie tylko ciała i psychiki, ale też duszy.
Jeszcze gorzej dzieje się, gdy kościelni przełożeni – w imię fałszywie pojętej obrony Kościoła – ukrywają fakty, osłaniając sprawcę, a ignorując cierpienie ofiar, gdy utożsamiają dobro Kościoła z dobrą opinią o duchownych i dlatego wolą sprawę wyciszyć. W znanych publicznie przypadkach w Polsce bywało pod tym względem różnie. Czy obecnie, przygotowując nowe wytyczne do postępowania w tego typu sprawach – o co zaapelowała Stolica Apostolska – polscy biskupi będą potrafili skorzystać z dobrych (i złych) doświadczeń w innych krajach?
W Irlandii systemowe osłanianie sprawców przez biskupów doprowadziło do głębokiego kryzysu Kościoła. Obecny arcybiskup Dublina, Diarmuid Martin, mówi: „Takie próby unikania skandalu doprowadziły Kościół do jednego z największych skandali w historii” (zob. tekst w najnowszej WIĘZI – nr 8-9/2011). Dużo czasu zajęło, nim pojęto tam, że dobro Kościoła to dobro najsłabszych. Czy w Polsce uda się to zrozumieć, nie czekając na skandale?
Komentarz opublikowany w poznańskim „Przewodniku Katolickim”