Posiadanie rozpoznania psychiatrycznego, ze statystycznego punktu widzenia, zmniejsza ryzyko dokonania czynu zabronionego – mówi prof. Agata Szulc, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Z prof. Agatą Szulc rozmawiała Klara Klinger. Wywiad ukazał się 22 stycznia w dzienniku „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Prof. Szulc wyjaśniała, dlaczego Polskie Towarzystwo Psychiatryczne zdecydowało się wydać specjalne oświadczenie po śmierci Pawła Adamowicza. „Od lat walczymy o to, żeby inaczej postrzegać choroby psychiczne. Chodzi głównie o to, żeby nie łączyć automatycznie zaburzeń psychicznych z różnego rodzaju zbrodniami. Takie stawianie równości między zbrodnią a chorobą jest niebezpieczne i dyskryminujące” – mówiła.
Tłumaczyła, że „tego typu czynu może dokonać osoba chora psychicznie, ale także zdrowa”. „Ważne, żeby nie utrwalać absolutnie nieprawdziwego i stygmatyzującego stereotypu, że nasi pacjenci, czyli osoby, które leczą się psychiatrycznie, stanowią zagrożenie i że sam fakt choroby może albo wręcz musi świadczyć o tym, że taka osoba zdolna do wszystkiego” – dodała.
„Posiadanie rozpoznania psychiatrycznego, ze statystycznego punktu widzenia, zmniejsza ryzyko dokonania czynu zabronionego. Nie, nie jest tak, że w grupie takich osób chorych jest więcej osób niebezpiecznych. Często pada takie sformułowanie – tylko chory psychicznie mógłby coś takiego zrobić” – powiedziała. „Nic bardziej mylnego: zapomina się o istnieniu zła jako takiego. Ludzie bywają po prostu źli. I tacy, którzy popełniają potworne czyny. To jest praca dla etyków, dla służb chroniących społeczeństwo, ale nie dla psychiatrów. My leczymy osoby z problemami psychicznymi. I można powiedzieć, że częściej w tej grupie osób dochodzi do agresji – ale skierowanej przeciwko sobie” – wyjaśniała.
Zdaniem prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego czynnikiem, który ma przeważający wpływ na możliwość dokonania zabójstwa jest uzależnienie od jakichkolwiek substancji psychoaktywnych – alkoholu, narkotyków, dopalaczy. „To używki, o których można z pewnością powiedzieć, że prowadzą do przemocy. I tu pojawia się pewien kłopot – tak jak na leczenie alkoholizmu jesteśmy przygotowani, mamy już doświadczenie, tak uzależnienie od nowych substancji psychoaktywnych powoduje, że musimy zmienić myślenie i postępowanie. Nowe narkotyki mogą powodować bardzo szybko zmiany w mózgu i wywoływać bardzo dziwne stany” – zaznaczyła prof. Szulc.
DJ