Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Losy Polski piszemy sami, ale… Refleksje w stulecie niepodległości

Obchody rocznicy wyzwolenia Krakowa spod władzy zaborczej 31 października 1918 roku. Fot. Ilustrowany Kurier Codzienny / NAC

W listopadzie 1918 r. Polska odzyskała niepodległość. Odzyskała czy uzyskała? Różnica między tymi pojęciami ma znaczenie.

Gdy Rzeczpospolita przestawała ostatecznie istnieć w 1795 r., znikało z mapy Europy państwo do niedawna ogromne, rozciągające się od Gdańska do Kijowa, od przedmieść Rygi do Tatr. Rzeczpospolita była jednak państwem nie tylko Polaków, współtworzyło ją autonomiczne Wielkie Księstwo Litewskie. Ogromną część Korony tworzyły województwa z dominacją języka ruskiego i prawosławia. Tak zróżnicowane państwo łączyła świadomość wspólnoty właściwa szlachcie, tworzącej kilka procent społeczeństwa. Naród szlachecki – jak nieraz mówiono – był suwerenem.

Upadek

Potężna kiedyś Rzeczpospolita, zwłaszcza od czasu wojny północnej i bitwy pod Połtawą (1709), popadła w zależność od Moskwy, a rosyjskie wojska stale odtąd będą rezydowały nad Wisłą, ograniczając suwerenność państwa. Epoka saska – ze swym upadkiem życia umysłowego i obyczajów, słabością władzy królewskiej, oligarchizacją elity szlacheckiej – powodowała rozkład wewnętrzny państwa. Narzucony de facto przez rosyjską protekcję Stanisław August spotkał się z buntem patriotów, którzy jednak – pragnąc utrzymać stare obyczaje i przywileje – sprzeciwiali się reformom, które miały wzmocnić państwo.

Bunt zwany konfederacją barską doprowadził do pierwszego rozbioru. Król próbował ratować kraj przez dźwignięcie go pod względem kultury. Otworzył Rzeczpospolitą na idące z Zachodu wpływy Oświecenia i nowoczesnej myśli państwowej, co stworzyło nowoczesną, wąską elitę i ostatecznie umożliwiło dzieło Sejmu Czteroletniego i Konstytucję 3 Maja. Odzyskanie przez Rzeczpospolitą sprawności nie było jednak pożądane przez sąsiednie mocarstwa ani przez obrońców szlacheckiej republiki i zachowania zdegenerowanych przywilejów.

Dla wielu wspomnienie dawnej Rzeczypospolitej było przeżyciem odświętnym, szlachetnym, łzawym, ale dalekim od problemów i doświadczeń codzienności. Polska stawała się snem, marzeniem, ale nie bytem realnym

Zewnętrzna interwencja i wewnętrzny bunt przeciw modernizacji zakończyły się drugim, a potem trzecim rozbiorem. Nie pomogła insurekcja kościuszkowska, która jednak dała na pokolenia pamięć o sprzeciwie wobec likwidacji kraju – natchnienie do walki o niepodległość.

Takie były najistotniejsze nauki o upadku Pierwszej Rzeczypospolitej, aktualne także w dalszych rozważaniach polskiej myśli politycznej o przyczynach katastrofy, a więc i możliwych drogach do odrodzenia państwa.

Marzenie i bunt

Pokolenia Polaków w XIX wieku drążyły te doświadczenia, szukając identyfikacji ideowej i marząc o przyszłym odrodzeniu, które – wobec siły Rosji i pozostałych zaborców – nie nadchodziło, a kolejne powstania, jak też podejmowane pomiędzy nimi próby pozytywistyczne i ugodowe, nie przybliżały realizacji tych marzeń. Przeciwnie, wiele kosztowały i gruntowały w polskiej kulturze mity męczeństwa, koniecznej ofiary, także mity mesjanistyczne – Polski cierpiącej, lecz będącej natchnieniem dla innych. Zarazem dla bardzo wielu wspomnienie dawnej Rzeczypospolitej było przeżyciem odświętnym, szlachetnym, łzawym, ale dalekim od problemów i doświadczeń codzienności, wymagań bieżącego życia, pracy, kariery, które trzeba było realizować w realiach mocarstw zaborczych. Polska stawała się snem, marzeniem, ale nie bytem realnym.

Wiek XIX naznaczył nas także kontynuacją konfliktu między szlachtą, czyli elitą, a ludem, czyli chłopami. Chłopom potrafiła ulżyć władza zaborcza, np. w Galicji już po I zaborze, a w 1848 r., znosząc pańszczyznę i dając osobistą wolność. Do najtragiczniejszych kart XIX w. należy rabacja galicyjska 1846 r. – straszna rzeź szykującej się do powstania szlachty dokonana przez zbuntowanych chłopów. Tragiczne były też doświadczenia powstańców styczniowych, opisane w literaturze m. in. przez Stefana Żeromskiego. Ale też wolność chłopom dał rosyjski car, nie Polska. Nie mniej dramatyczny konflikt między dworem a wsią toczył się na Kresach, gdzie nakładał się na odmienność języka i wiary.

Kiedy idea niepodległościowa odradzała się w latach 90. XIX wieku w najmłodszym pokoleniu, była nadal marzeniem, ale i buntem przeciw rzeczywistości, konformizmowi, bezradności. Przez pierwszych dziesięć lat idee te wyznawała garstka inteligenckiej młodzieży skupionej głównie w Polskiej Partii Socjalistycznej i w Lidze Narodowej. Piłsudski i Dmowski nadali tym dwu ruchom kształt, dynamizm, myśl polityczną. Choć myśl to była różna, także pod względem formy.

w 1870 r. świadomość narodowej jedności miało 30 proc. mówiących po polsku mieszkańców Kongresówki

Dmowski w obszernych pracach próbował definiować naród i jego pożądaną politykę, traktując naród jako podmiot polityki. Piłsudski – w mniej teoretycznych, a bardziej agitacyjnych czy eseistycznych artykułach kierowanych do młodej inteligencji i robotników – wzywał do samoorganizacji i do buntu, zapowiadał rewolucję i dowodził potrzeby rozbicia Rosji po szwach narodowych (koncepcje te odtworzył Grzegorz Nowik w wydanej właśnie monografii „Odrodzenie Rzeczypospolitej w myśli politycznej Józefa Piłsudskiego”). Obaj, gdy mówili o Polsce, myśleli o dawnym kształcie Rzeczypospolitej, choć realne działania można było podejmować tylko w Kongresówce, a więc na ziemiach między Kaliszem a Bugiem, ale tak naprawdę w Warszawie, Łodzi, Lublinie i Zagłębiu Dąbrowskim. No i w Galicji, gdzie uzyskana w latach 60. autonomia dawała wielkie możliwości dla działalności oświatowej, wydawniczej, organizacyjnej, a tamtejszym Polakom także prawo głosowania i stawania do wyborów samorządowych i parlamentarnych.

Podmiotem nowoczesnej polityki miał być naród. Czym jednak był wówczas naród? Wybitny historyk Roman Wapiński oceniał, że w 1870 r. świadomość narodowej jedności miało 30 proc. mówiących po polsku mieszkańców Kongresówki. Pozostali definiowali się przez przynależność religijną, poczucie regionalne, chłopi najczęściej przez poddaństwo carowi lub cesarzowi, no i katolicką religię. Poszerzanie poczucia wspólnoty narodowej następowało stopniowo – przez oświatę, aktywność polityczną konspiratorów wydających różne druki – ale do I wojny światowej postąpiło wyraźnie jedynie w galicyjskiej autonomii (dzięki aktywności założycieli Polskiego Stronnictwa Ludowego) i w zaborze pruskim, chyba zwłaszcza pod wpływem germanizacyjnego ucisku.

Wesprzyj Więź

Gdy Polska odzyskała niepodległość, proces budowania świadomości narodowej Polaków był w toku. Ogromnie posunął się w czasie 20 lat trwania państwa, a kończył się chyba w czasie II wojny światowej. Tak uważają wnikliwi historycy.

Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, zima 2018.

KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!

Więź, zima 2018

Podziel się

Wiadomość