Co jest ważniejsze: dobro jednego skrzywdzonego dziecka czy dobro Kościoła? To jest pytanie graniczne. Powinien je sobie zdać każdy ksiądz i każdy biskup – mówił prof. Tadeusz Gadacz w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Z filozofem prof. Tadeuszem Gadaczem rozmawiała Małgorzata Skowrońska. Wywiad ukazał się 2 listopada w krakowskiej „Gazecie Wyborczej”.
Rozmowa dotyczyła wykorzystywania seksualnego nieletnich w Kościele. Profesor określił je „raną, która cały czas pozostaje otwarta”. Tymczasem – jak zauważył – z ust niektórych biskupów „padają słowa, że dziecko jest winne, bo lgnie do księdza”. „To prawda, że dzieci, które dobra w domu nie zaznały, szukają go. I mają prawo ufać, że w takiej instytucji i wspólnocie, jaką jest Kościół, zaznają go bezwarunkowo” – mówił.
Według prof. Gadacza kościelne wypowiedzi bagatelizujące przestępstwa seksualne w Kościele „to nie jest język, który można zaakceptować”. „Tym bardziej że takie słowa padają z ust ludzi, którzy mówią o Ewangelii i odwołują się do ośmiu błogosławieństw. To napięcie pomiędzy głęboko raniącym językiem pogardy a wartościami, jakimi duchowni powinni żyć, rodzi dysonans. Przecież księża powinni być pierwszymi osobami, które w sytuacji seksualnego wykorzystania dziecka przez kapłana wyrażają skruchę, żal, smutek. Tu tego nie ma, jest buta” – zauważył filozof.
„Każde pokrzywdzone dziecko to nie część statystyki, ale człowiek, który ma imię i nazwisko. I tak do pedofilii trzeba podchodzić, a nie mówić, że w każdym gronie zdarzają się czarne owce, i niewiele da się z tym zrobić” – podkreślił.
Zdaniem prof. Gadacza ujawnienie statystyk pedofilii przez pojedynczych biskupów niewiele zmienia. „Gdy trzeba zająć stanowisko, wystawia się kilku liberalnych hierarchów, żeby zamknąć usta krytykom. Ale to tylko ochłap, który de facto ma wykazać, że pedofilia wśród księży to sprawa marginalna” – powiedział . „O radykalnej zmianie nastawienia moglibyśmy mówić, gdyby Episkopat zgodził się na powstanie świeckiej komisji, która miałaby dostęp do kościelnych dokumentów, dogłębnie zbadała sprawę, a potem opublikowała raport” – dodał.
Filozof zauważył, że źródłem tuszowania przestępstw seksualnych w Kościele jest „zmowa korporacyjna” oraz klerykalizm. „Dla Ludu Bożego kapłan to wciąż święty człowiek i wcielenie Chrystusa. Żeby to zmienić, potrzebne jest trzęsienie ziemi w polskim Kościele” – mówił. „Co jest ważniejsze? Dobro jednego skrzywdzonego dziecka czy dobro Kościoła? To jest pytanie graniczne. Powinien je sobie zdać każdy ksiądz i każdy biskup” – stwierdził.
Ujawnianie skandali pedofilskich może spowodować falę odejść od Kościoła? – pytała redaktorka „Gazety Wyborczej”. „Gdyby nie moja silna wiara, sam bym już dawno Kościół opuścił. Jednak na pewno wielu wierzących zacznie się zastanawiać, czy dalej posyłać dzieci na religię, czy zgadzać się na wakacyjne wyjazdy z duchownymi. To odbije się też na społecznej działalności wielu instytucji kościelnych. Także tych, które świetnie działają. Ludzie dziesięć razy pomyślą, zanim zgodzą się na to, by ich dziecko zostało ministrantem” – odpowiadał prof. Gadacz. „I dobrze, bo trzeba skończyć z tym kompletnie bezkrytycznym podejściem do księży” – dodał.
DJ
Szanuję zdanie Profesora, ale przyznaję, że nawet dla mnie świeckiego ciężko przyjąć, gdy On – eks-ksiądz pouczającym tonem wypowiada się w Gazecie Wyborczej, bo jednak była okazja własnym życiem zawalczyć o piękne i wierne kapłaństwo…. Nie osądzam, ale oczekiwałbym innego tonu. Nadto niezbędne jest wywrócenie pytania: czy Wyborczej chodzi w tej debacie aby na pewno o dobro dzieci czy o strzały w Kościół? Proszę porównać ile dedykuje się treści profilaktyce i prewencji, a ile tematykę podejmuje jako przedmiot ataku Kościoła