Jagiellońskie rozumienie pluralizmu tym różni się od „posttożsamościowego”, że specyficzne dla niego jest połączenie dwóch elementów: mocnej własnej tożsamości z szeroką otwartością.
Historycznie polskość ma za sobą bardzo ciekawą ewolucję. Takiej ewolucji nie przeszła prawdopodobnie żadna inna narodowość w Europie. Naprzód, w okresie zrastania się plemion Polan, Wiślan i innych, to polskość piastowska była elementem jednoczącym: rzec by można, była to polskość „czysta”. Potem przez pięć wieków była to polskość epoki jagiellońskiej: pozwoliła ona na utworzenie Rzeczypospolitej wielu narodów, wielu kultur, wielu religii. Wszyscy Polacy nosili w sobie tę religijną i narodową różnorodność. […]
Niezmiernie ważnym czynnikiem etnicznym w Polsce była także obecność Żydów. Pamiętam, iż co najmniej jedna trzecia moich kolegów z klasy w szkole powszechnej w Wadowicach to byli Żydzi. W gimnazjum było ich trochę mniej. Z niektórymi się przyjaźniłem. A to, co u niektórych z nich mnie uderzało, to był ich polski patriotyzm.
A więc polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie. Wydaje się jednak, że ten „jagielloński” wymiar polskości, o którym wspomniałem, przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym.
Jan Paweł II, „Pamięć i tożsamość”, 2005
Dla Jana Pawła II naród to pojęcie bardzo ważne. Według niego, naród to wspólnota nie tyle etniczna, ile kulturowa. Naród jest bowiem zbiorowym wyrazicielem wartości. To podstawowe stwierdzenie ułatwia zrozumienie wypowiedzi papieża o ojczyźnie, teologii narodu czy o prawach narodów, pozwala też odrzucać wszelkie interpretacje zawężające ich sens i przesłanie.
W PRL idee „jagiellońskie” zostały wyklęte. W wolnej Polsce wiele środowisk próbuje je wskrzeszać. Trafnie jednak diagnozował Jan Paweł II, że jagielloński wymiar polskości „przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym”
Ostatnia książka Jana Pawła II, „Pamięć i tożsamość”, to w dużej mierze refleksja nad polskością, nad dziejami naszej ojczyzny i nad patriotyzmem. Książka ta została wydana w wielu językach świata, można więc powiedzieć, że żadna inna publikacja o polskości nie była tak powszechnie jak ona czytana na świecie.
W książce tej, w cytowanym wyżej fragmencie, papież zwraca uwagę na charakterystyczny dla naszego narodu proces kształtowania się świadomości narodowej. Przedstawia dwie tradycje rozumienia polskości i opowiada się zdecydowanie za jedną z nich. W papieskim rozumieniu nieusuwalnym elementem polskości jest różnorodność. Papież jednoznacznie utożsamia się z interpretacją jagiellońską, odnosząc się polemicznie do interpretacji piastowskiej, która opiera się na wspólnocie „czystej” etnicznie. Staje po stronie otwartej i gościnnej, wielokulturowej, wielonarodowej i wieloreligijnej Rzeczypospolitej. Jej symbolem może być Lublin – z przepiękną gotycką kaplicą zamkową ozdobioną bizantyjskimi freskami i z tradycją Unii Lubelskiej…
Tamtej Polski nie mogłem doświadczyć osobiście. Za późno się urodziłem. Musiałem dopiero mozolnie w swojej młodości odkrywać, że w polskiej historii normą była wielość i różnorodność, a wyjątek stanowi monolit narodowościowy i wyznaniowy, który powstał po 1945 roku. Dopiero bowiem po II wojnie światowej – na skutek zagłady Żydów, zmiany granic, przesiedleń ludności oraz jej migracji – Polska stała się krajem etnicznie niemal jednolitym i prawie homogenicznym religijnie.
W PRL idee „jagiellońskie” zostały wyklęte, gdyż Kresy Wschodnie stały się częścią imperium sowieckiego i nie należało podkreślać ich związków z polskością. Promowano natomiast wówczas – co doskonale pamiętam ze szkoły – tradycje „piastowskie”, w których ideologię komunistyczną łączono z hasłami endeckimi (pozbawionymi odwołań do katolicyzmu i antyrosyjskości).
W wolnej Polsce od dwudziestu lat wiele środowisk próbuje wskrzeszać dawne tradycje, mozolnie odbudowywać, na ile się da, Polskę jagiellońską. Trafnie jednak diagnozował papież, że jagielloński wymiar polskości „przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym”. Zagrażają mu dzisiaj dwa silne prądy ideowe.
Z jednej strony jest to odradzający się nacjonalizm, zwłaszcza w wersji narodowo-religijnej, mieszającej polskość i katolicyzm w stop deklaratywnie nierozerwalny. Faktycznie chodzi tu jednak o wykorzystywanie religii w celach ideologicznych. Bóg w tej wizji nie stoi ponad narodem, lecz ma służyć narodowi.
Jak pisał Jacek Borkowicz: „Kiedy nacjonalizm mówi o Bogu, czyni to wyłącznie po to, by absolutyzować naród. Tym samym stawia go na miejscu przynależnym tylko Istocie Najwyższej. «Degradując» zaś Boga do funkcji podpory i uzasadnienia istnienia narodu – w istocie czyni to pojęcie pustym. Pozbawiając je najgłębszej treści poprzez ogołocenie z duchowego wymiaru, nacjonalizm z konieczności buduje system fałszywych wartości, opartych nie na miłości, lecz na negacji i wykluczeniu”. W tej wizji krzyż staje się nie zobowiązaniem do pogłębiania rozumienia polskości, lecz znakiem plemiennym, pod którym gromadzą się sami swoi.
Jednym z czołowych architektów australijskiej polityki wielokulturowości jest kolega szkolny Karola Wojtyły, socjolog Jerzy Zubrzycki. To on zaproponował władzom Australii zastąpienie polityki asymilacji polityką wielokulturowości (podkreślając jagiellońskie rozumienie polskości, w którym się wychował)
Z drugiej strony zagrożenie dla jagiellońskiej różnorodności stanowi nowoczesne rozumienie pluralizmu, w którym staje się on wartością sam dla siebie. W społeczeństwie pluralistycznym współistnieją różnorodne światopoglądy, kultury i style życia. Zakłada się więc, że jak ognia trzeba w tej sytuacji wystrzegać się prób uprzywilejowania jednego lub jednej z nich. Kłopot jednak w tym, że w labiryncie pluralizmu coraz więcej ludzi plącze się bez celu, gubi własną tożsamość, traci świadomość, kim są. Niektórzy zaczynają nawet wyznawać pluralizm, podczas gdy pierwotnie był on (bardzo ważną, ale tylko) metodą współżycia, sposobem współistnienia różnych wartości. W swojej książce Jan Paweł II trafnie nazywa tę wizję „posttożsamościowym” etapem rozwoju społeczeństw zachodnich. Znamienny zresztą dla tego etapu rozwoju społeczeństw jest coraz bardziej postępujący zanik kategorii narodu.
Jagiellońskie rozumienie pluralizmu tym różni się od „posttożsamościowego”, że specyficzne dla niego jest połączenie dwóch elementów: mocnej własnej tożsamości z szeroką otwartością; świadomości roli chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu, dla narodu polskiego z gotowością spotkań i otwartością na inne religie, kultury, narodowości. Innymi słowy, chodzi tu o połączenie pluralizmu i katolicyzmu – pluralizmu jako metody życia społecznego z silną pozycją katolicyzmu jako dominującej tożsamości kulturowej. Pluralizm, aby nie stał się siłą odśrodkową, potrzebuje bowiem czynnika spajającego.
Ciekawostką może być fakt, że z podobną wizją kształtowania świadomości narodowej mamy współcześnie do czynienia w wieloetnicznej Australii. Trzeba jednak wiedzieć, że jednym z czołowych architektów australijskiej polityki wielokulturowości jest rówieśnik i kolega szkolny Karola Wojtyły, socjolog Jerzy Zubrzycki. To on zaproponował władzom Australii zastąpienie polityki asymilacji (imigranci mieli przyjmować kulturę anglosaską) właśnie polityką wielokulturowości (różne kultury winny pokojowo współistnieć obok siebie). Nie zmieniło to dominującego statusu kultury anglosaskiej, która pozostaje czynnikiem integrującym całe społeczeństwo. Sam Zubrzycki podkreślał, że jego wizja wielokulturowości wiele zawdzięcza jagiellońskiemu rozumieniu polskości, w którym się wychował i które przywiózł do Australii.
„Polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie” – przypomina Jan Paweł II. Taką polskość chcę urzeczywistniać. A to znaczy: podtrzymywać pamięć o Rzeczypospolitej wielu narodów, ocalać wszelkie ślady tamtego dziejowego bogactwa, wspierać różne grupy narodowościowe i wyznaniowe w procesie odkrywania i odbudowywania duchowych korzeni ich tożsamości. I być samemu świadomym, kim jestem i kim mam być.
PYTANIA
Jak rozumiem polskość: etnicznie czy kulturowo, po piastowsku czy jagiellońsku? Czy polskość w moim ujęciu nie jest skażona ciasnotą i zamknięciem, przed którymi przestrzegał Jan Paweł II?
Czym jest dla mnie związek między polskością a katolicyzmem? Jak pojmuję sens słów: „Polski nie można zrozumieć bez Chrystusa”? Czy nie odmawiam osobom innej religii lub czy innego wyznania prawa do bycia Polakami?
Czy jestem Polakiem „przeciwko” Rosjanom albo Niemcom? Albo „przeciw” Żydom? Czy potrafię być Polakiem „za”, a nie „przeciw” komukolwiek?
Czy moje miejsce zamieszkania było w przeszłości ojczyzną także dla ludzi innych narodowości, kultur, religii i wyznań? Co wiem na ten temat? Czy interesuję się przeszłością mojej ojczyzny?
Czy dopuszczam wielość interpretacji polskiego patriotyzmu? Czy nie oskarżam inaczej myślących rodaków o to, że są zdrajcami narodu?
PROPOZYCJE
Wybierzcie się wspólnie do muzeum czy lokalnej izby pamięci. Poszukajcie publikacji o przeszłości swojego miejsca zamieszkania.
Zorientujcie się, w jakim stanie znajdują się miejsca pamięci narodowej w Waszej okolicy. Jeśli któreś z nich wymaga sprzątnięcia czy renowacji, skontaktujcie się z władzami samorządowymi i zaproponujcie swoją pomoc.
Być może w Waszej miejscowości osiedlają się obecnie imigranci, którzy trafili do Polski. Czy są przyjmowani zgodnie z polską tradycją – gościnnie i z tolerancją? Jeśli nie, to zastanówcie się, jak możecie pomóc w rozwiązaniu problemów i napięć.
Porozmawiajcie w Waszej wspólnocie o patriotyzmie dawnym i współczesnym. Gdzie w sporze pomiędzy polskimi romantykami a pozytywistami umieścilibyście Karola Wojtyłę? Jakie wzorce patriotyzmu są dzisiaj, Waszym zdaniem, najbardziej potrzebne? Zastanówcie się nad tym, w jaki sposób oraz w jakich działaniach i formach aktywności ma się wyrażać patriotyzm (poza dopingiem dla sportowców reprezentujących nasz kraj na międzynarodowych zawodach).
Tekst pochodzi z książki Zbigniewa Nosowskiego „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II” wydanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (Warszawa 2010)