Dla Jana Pawła II świeckość była nie tylko kategorią socjologiczną, lecz także, a nawet przede wszystkim, teologiczną.
…świeccy „żyją […] w świecie, to znaczy pośród wszystkich razem i poszczególnych spraw i obowiązków świata, i w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i społecznego, z których niejako utkana jest ich egzystencja”. W tym świecie prowadzą też normalne życie, uczą się, pracują, utrzymują ze sobą różnorakie kontakty: przyjacielskie, społeczne, zawodowe, kulturalne itd. Sobór traktuje ich stan nie jako zwykły fakt, zewnętrzny i środowiskowy, ale jako rzeczywistość, która osiąga swój pełny sens w Jezusie Chrystusie. […]
W ten oto sposób „świat” staje się polem i narzędziem ludzi świeckich w realizacji ich chrześcijańskiego powołania. […] Chrzest bowiem nie odrywa świeckich od świata, lecz powierza im powołanie, które właśnie w świecie, wewnątrz świata winno się urzeczywistniać. […]
Fakt bycia i działania w świecie posiada dla świeckich znaczenie nie tylko antropologiczne i socjologiczne, ale także ściśle teologiczne i kościelne. Oni bowiem, żyjąc wewnątrz świata, słyszą głos Boga, który objawia im swój plan i oznajmia szczególne powołanie do tego, by „szukali Królestwa Bożego, zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej”. […] Kościelny status świeckich zostaje w sposób radykalny określony poprzez chrześcijańską nowość i jego cechą wyróżniającą jest charakter świecki.
Jan Paweł II, adhortacja „Christifideles laici”, 1988
W ostatniej książce Jana Pawła II „Pamięć i tożsamość” przykuła moją uwagę odpowiedź papieża na pytanie „Jakie są […] najważniejsze zadania Kościoła w obecnym świecie?”. Była ona jednoznaczna: „Potrzebne jest zwłaszcza apostolstwo świeckich, to, o którym mówi II Sobór Watykański”.
Papież i w tej dziedzinie miał duże doświadczenie. Już jako duszpasterz, a później metropolita krakowski przywiązywał do spraw świeckich wielką wagę. Świeccy byli jednak nie tylko wśród znajomych i przyjaciół młodego Karola Wojtyły. Jednego z nich – świeckiego apostoła młodzieży Jana Tyranowskiego – można bez wahania nazwać duchowym nauczycielem przyszłego papieża. Sam Jan Paweł II pisał w książce „Dar i tajemnica”, że wielu świeckich stało się dla niego szczególnym darem, za który nie przestaje dziękować Opatrzności.
Po II Soborze Watykańskim, w 1966 roku, Episkopat Polski powołał Komisję ds. Apostolstwa Świeckich. Jej przewodniczącym został abp Karol Wojtyła, który pełnił tę funkcję aż do wyboru na Stolicę Piotrową. A ponieważ apostolstwo wymaga odpowiedniego przygotowania teoretycznego – nadał on działaniom komisji taki kierunek, by zaowocowały one wypracowaniem nowej teologii i duchowości świeckich chrześcijan. Gdy niektórzy jej członkowie narzekali na zbyt teoretyczny charakter rozważań, kard. Wojtyła mawiał: „Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria”. Praktycznym doświadczeniem odpowiedzialności za Kościół dla wielu świeckich stał się zainicjowany przez metropolitę krakowskiego synod archidiecezjalny. W odróżnieniu od innych podobnych przedsięwzięć – synod ten nie działał tylko formalnie, lecz autentycznie ożywił setki „zespołów studyjnych” w wielu polskich parafiach.
Jan Paweł II podkreślał często, że to II Sobór Watykański, który odszedł od definicji świeckich jako „nie-duchownych”, otworzył go również na pozytywne rozumienie samego pojęcia „świat”
Na papieskie nauczanie o świeckich duży wpływ miały osobiste przeżycia Karola Wojtyły – ukształtowały one jego podejście do małżeństwa i rodziny (przyjaźń z Jerzym Ciesielskim i wieloma innymi młodymi ludźmi świadomie odkrywającymi swoje powołanie do małżeństwa), jego stosunek do pracy (doświadczenia wyniesione z pracy w Zakładach Chemicznych „Solvay”), a także głębokie rozumienie kultury (działalność artystyczna w Teatrze Rapsodycznym). Wszystkie te dziedziny życia Jan Paweł II ukazywał jako przestrzeń realizacji powołania chrześcijańskiego. W adhortacji „Christfideles laici” możemy przeczytać: „świat staje się polem i narzędziem ludzi świeckich w realizacji ich chrześcijańskiego powołania”.
Dla papieża – jak sam napisał – świeckość była nie tylko kategorią socjologiczną, lecz także, a nawet przede wszystkim, teologiczną. Jan Paweł II uważał, że „nadzieja chrześcijańska nie zakłada ucieczki od świata ani rezygnacji z pełnej realizacji ziemskiej egzystencji, lecz jej otwarcie na transcendentny wymiar życia wiecznego”. Symbolem tego może być rozesłanie na zakończenie Mszy św. – można je odbierać jako posłanie w świat, do codziennych zadań i obowiązków: małżeńskich, rodzinnych, zawodowych, w sferze kultury. Fundament takiego myślenia papież widział w teologii Wcielenia: „Kto żyje w świetle wiary, jak świeccy chrześcijanie, wie, że tajemnica Wcielenia przenika również działalność doczesną, wnosząc w nią zaczyn łaski”. Tajemnica Wcielenia Syna Bożego jest tu analogią dla powołania świeckich chrześcijan, których misją staje się wcielenie chrześcijaństwa w świat.
Takie myślenie wymagało nowego rozumienia świata. Jan Paweł II podkreślał często, że to II Sobór Watykański, który odszedł od definicji świeckich jako „nie-duchownych”, otworzył go również na pozytywne rozumienie samego pojęcia „świat”. W Piśmie Świętym ma ono podwójne znaczenie. Czasem oznacza wszystko to, co odwodzi człowieka od Boga. „Jednak to negatywne znaczenie świata jest w Piśmie Świętym zrekompensowane znaczeniem pozytywnym: świata jako dzieła Bożego, świata jako zespołu dóbr, które zostały człowiekowi dane i zadane przez Stwórcę, aby świadomie i odpowiedzialnie włączał się w jego tworzenie” – pisał papież w książce „Pamięć i tożsamość”. Dlatego nieustannie wzywał świeckich chrześcijan do aktywnego i twórczego udziału w kształtowaniu dziejów świata.
Dzisiejsi krytycy postawy przyjętej przez Kościół na II Soborze Watykańskim często używają argumentu, że w soborowych dokumentach bagatelizowane są złe strony świata, a naiwnie wyolbrzymiane dobre. Przejawem tego błędnego, ich zdaniem, podejścia ma być m.in. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym (współtworzona skądinąd przez abp. Wojtyłę i wielokrotnie przezeń cytowana, również po objęciu Stolicy Piotrowej), która w swych pierwszych programowych słowach – „Gaudium et spes” – akcentuje radość i nadzieję. Ilekroć stykam się z takim argumentem, myślę, że świadczy on nie o naiwności ojców Soboru, lecz o stanie wiedzy wysuwającej go osoby. Wystarczy bowiem przeczytać „Gaudium et spes”, by przekonać się, że nie tylko w pierwszym zdaniu soborowej konstytucji zaraz po słowach „radość i nadzieja” następują „smutek i trwoga”, lecz że cały dokument przenika napięcie wywoływane przez ścieranie się w świecie dobra ze złem.
II Sobór Watykański nie miał naiwnego, cukierkowego wyobrażenia świata. Zdecydowanie odrzucił też jego katastroficzną wizję. Widząc w świecie przemieszanie dobra ze złem, świadomie stanął po stronie dialogu i nadziei: postanowił przede wszystkim szukać dobra, a dopiero potem polemizować ze złem. Trafnie wyraził to wybitny czeski teolog, ks. Tomáš Halík: „Sobór Watykański II w konstytucji «Gaudium et spes» powiedział, że musimy być solidarni ze współczesnym człowiekiem”. Słynne pierwsze zdanie konstytucji – „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych” – zdaniem ks. Halíka brzmi niczym przysięga małżeńska, w której „Kościół przysiągł współczesnemu światu miłość, wierność i uczciwość oraz to, że nie opuści go aż do końca [jego istnienia]” .
W bardzo trafny sposób wyrazili podobną myśl polscy biskupi w swym (niestety, zapomnianym, także przez samych autorów) orędziu o potrzebie dialogu i tolerancji w warunkach budowy demokracji (1995). Czytamy w nim, że ból świata, ból społeczeństwa pluralistycznego pozostaje również bólem Kościoła. Chrześcijanie mają zatem być solidarni ze światem. Gdy zaś go krytykują, powinni czynić to jako ci, którzy cierpią wraz z nim, nie zaś jako obserwatorzy, którzy go potępiają. Nasze uwagi krytyczne – jeśli mają je usłyszeć i zrozumieć inni – powinny wypływać z samego świata, a nie „spoza” niego, jakby z zewnątrz. Musi być jasne, że krytykujemy nasz świat, a nie świat nam obcy.
PYTANIA
W jakim sensie używam słowa „świat”? Czy nie uważam świata za wyłączne siedlisko Złego? Czy czuję się częścią tego świata, czy też jestem z niego wyobcowany?
Czy wypełnianie świeckich obowiązków jest dla mnie realizowaniem powołania chrześcijańskiego i wykonywaniem zadań apostolskich? Czy potrafię w codzienności szukać i znajdować Boga?
Czy nie ulegam klerykalizmowi, sprowadzającemu życie chrześcijańskie do modlitwy i działań podejmowanych jedynie na terenie świątyni?
Czy ból tego świata jest również moim bólem?
PROPOZYCJE
Porozmawiajcie we wspólnocie o Waszych codziennych obowiązkach. Jakie są relacje między Waszym zaangażowaniem w życie wspólnoty a życiem osobistym, rodzinnym, zawodowym, społecznym? Zastanówcie się, czym jest dla Was wspólnota religijna: przystanią na wzburzonym morzu, oazą na pustyni, ucieczką od okrutnego świata czy źródłem siły duchowej?
Zaproście na swoje spotkanie teologa, by porozmawiać o tajemnicy Wcielenia. Zastanówcie się, do czego zachęca nas Wcielenie Syna Bożego, a także nad tym, czym może być nasze wcielenie w świeckość.
Jakie konsekwencje powinny płynąć dla Waszej wspólnoty (tworzonej przecież w większości przez osoby świeckie) z uznania, że świeckość jest kategorią teologiczną, a nie tylko socjologiczną?
Tekst pochodzi z książki Zbigniewa Nosowskiego „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II” wydanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (Warszawa 2010)