Myśląc o wolności w nauczaniu Jana Pawła II, dostrzegam, jak bardzo i jak mądrze Karol Wojtyła w swoim życiu był człowiekiem wolnym.
Istota wolności tkwi we wnętrzu człowieka, należy do natury osoby ludzkiej i jest jej znakiem rozpoznawczym. Wolność osoby ma rzeczywiście swój fundament w transcendentnej godności człowieka: w godności danej mu przez Boga, jego Stwórcę, która go ku Bogu kieruje. Człowiek, będąc stworzony na obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1, 27), jest nierozerwalnie związany z tą wolnością, której żadna siła ani przymus zewnętrzny nie jest w stanie go pozbawić i która stanowi podstawowe prawo człowieka jako jednostki i jako członka społeczeństwa.
Człowiek jest wolny, ponieważ posiada zdolność opowiedzenia się po stronie prawdy i dobra. Jest wolny, ponieważ ma zdolność wyboru, będąc „od wewnątrz poruszony i naprowadzony, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub zgoła przymusu zewnętrznego” (Konstytucja „Gaudium et spes”, 17). Być wolnym to móc i chcieć wybierać; to żyć zgodnie ze swym sumieniem.
Jan Paweł II, Orędzie na XIV Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 1981 r.
Urodziłem się w roku, w którym postawiono mur berliński. Dość długo byłem przekonany, że ten mur oddzielający namacalnie nas, mieszkańców bloku wschodniego, od wolnego świata będzie stał już do końca mojego życia. Wolny świat był tam.
Dlatego tak bardzo odpowiadała mi papieska definicja wolności, którą poznałem jako początkujący student. „Być wolnym to móc i chcieć wybierać” – przeczytałem u Jana Pawła II i stwierdziłem „to jest to”. Wolność kojarzyła mi się wówczas przede wszystkim z brakiem jakiegokolwiek zewnętrznego przymusu. Co prawda, wewnętrznie czuliśmy się wtedy w Polsce wolni – trwał bowiem akurat karnawał „Solidarności”, ale i tak było jasne, że Polska „Solidarności” nie była w pełni wolna. Wolności wewnętrznej nie towarzyszyła bowiem zewnętrzna. Prawdziwa wolność była za „żelazną kurtyną” – w świecie, w którym można do woli „móc i chcieć wybierać”.
Jan Paweł II nie narzucał, lecz proponował. Wielokrotnie mówił, że Bożą propozycję człowiek może odrzucić – ale w imię czego?
Dopiero później stopniowo odkrywałem, że – i w nauczaniu Jana Pawła II, i w jego życiu, i w naszym życiu – wolność od zewnętrznych nacisków to zaledwie pierwszy krok do właściwej realizacji swojej wolności. „Móc i chcieć wybierać” to dopiero początek procesu, którego istotą jest: odpowiednio „umieć wybierać”. A zdanie, które niby tak dobrze zapamiętałem, ma, jak się okazuje, także drugą część: być wolnym „to żyć zgodnie ze swym sumieniem”.
Żyjąc zgodnie z sumieniem, można być człowiekiem wolnym także w warunkach skrajnego ograniczenia wolności zewnętrznej. Trzej dawni ukraińscy dysydenci z czasów sowieckich – wśród nich mój przyjaciel, Myrosław Marynowycz, obecnie wicerektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie – wydali książkę zatytułowaną „Listy z wolności” [Зиновій Антонюк, Семен Глузман, Мирослав Маринович, Листи з волі, Київ 1999]. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że książka składa się z tekstów, które powstały, gdy autorzy przebywali w łagrach bądź na zesłaniu. Cóż za paradoks – pisali listy z wolności, będąc pozbawionymi wolności.
„Móc wybierać” to sytuacja dostępna zatem także w sytuacji zniewolenia czy zewnętrznej opresji. Trzeba tylko „chcieć wybierać”, choćby pomiędzy konformizmem a represjami. Najważniejsze jednak w wolności jest, by odpowiednio „umieć wybierać”. A ta umiejętność jest niezależna od ustrojów politycznych. Można być wyzwolonym od zewnętrznych więzów, ale nie umieć być wolnym. Wolność wybierania to minimum. Chodzi o umiejętność mądrego kierowania własną wolnością i wybierania dobra.
Myśląc dzisiaj o wolności w nauczaniu Jana Pawła II, dostrzegam też, jak bardzo i jak mądrze Karol Wojtyła w swoim życiu był człowiekiem wolnym. Był wolny wewnętrznie w kraju pozbawionym wolności politycznej. Był wolny w wyborze drogi życiowej – poszukiwał, szedł za swymi zainteresowaniami, studiował polonistykę, zajmował się teatrem, przyjaźnił się z wieloma kobietami. Kapłaństwo było dlań zarówno własnym niezawisłym wyborem, jak i odczytaniem powołania, jakie ma dla niego Bóg. Suwerenna wola osoby zlała się tu z Bożym planem.
Chciał i umiał dobrze wybierać także jako ksiądz. Jego styl duszpasterski był wolny od związania konwenansami kulturowymi i obyczajowymi. Raził wielu swoją otwartością, odprawianiem Mszy na kajaku albo górskim kamieniu, snuciem się z młodzieżą po górach zamiast kolacji w dostojnym kapłańskim towarzystwie, tym, że mówiono do niego „Wujku”. Wspierał niekonwencjonalne inicjatywy duszpasterskie, ze szczególnym uwzględnieniem ruchu oazowego, na który w PRL podejrzliwie patrzyła nie tylko Służba Bezpieczeństwa, ale i większość episkopatu. Był wolny od ludzkich opinii, żył i duszpasterzował zgodnie z własnym sumieniem, w sposób, który uważał za słuszny i potrzebny.
Będąc księdzem, Karol Wojtyła przyjaźnił się z wieloma kobietami. Jako duszpasterz i filozof zainteresował się m.in. erotycznym wymiarem miłości. Po jego wyborze na biskupa Rzymu francuski lewicowy dziennik „Libération” napisał, że papieżem został „filozof orgazmu”
Ks. Wojtyła był wolny także w wyborze celibatu. To piękny przykład, jak to, co dla innych bywa tylko przykrym obowiązkiem, może być pięknie przeżywane, gdy jest świadomie wybrane. Będąc księdzem, nadal przyjaźnił się z młodymi ludźmi, także z wieloma kobietami. Jako duszpasterz i filozof zainteresował się tematyką małżeńską, w tym erotycznym wymiarem miłości. Prawie dziesięć lat przed rewolucją seksualną roku 1968 ks. Wojtyła uczył i pisał o „rozkoszy seksualnej, jaką niesie z sobą współżycie małżeńskie. Radość tę Stwórca zamierzył i związał z miłością mężczyzny i kobiety” [„Miłość i odpowiedzialność”, Lublin 1982, s. 59-60]. Wieść o tym rozniosła się zresztą szybko po świecie – po jego wyborze na Stolicę Piotrową francuski lewicowy dziennik „Libération” napisał, że papieżem został „filozof orgazmu” [M. Storti, Jean-Paul II, un philosophe de l’orgasme, „Libération”, 18.10.1978, cyt. za: Paweł Sękowski, „Prasa francuska wobec wyboru kard. Wojtyły na papieża”, w: „Więź” 2009 nr 10, s. 107]…
Karol Wojtyła pozostał człowiekiem wolnym także jako papież. Rezygnował ze zbędnych zewnętrznych oznak i atrybutów władzy papieskiej. Nie nosił na głowie tiary i nie noszono go na lektyce. Nie mówił o sobie w liczbie mnogiej – „my, papież”. Przełamywał dystans i w sposobie bycia, i w języku. Bardziej niż poprzednicy podkreślał fakt, że wraz z nami jest uczniem Chrystusa. Nie musiał mówić, że jest z tego powodu szczęśliwy – bo było to w oczywisty sposób widoczne.
Dlatego też mógł jako papież wiarygodnie głosić wymagającą Ewangelię wolności, uczyć innych bycia wolnymi. Do wolności trzeba bowiem wychowywać. Ona jest naprawdę trudna, nie można jej „tylko posiadać, trzeba ją stale zdobywać” [podczas audiencji papieskiej dla pielgrzymów z Białorusi, 17 października 1998 r.]. Jan Paweł II bronił ścisłej więzi między wolnością a prawdą i dobrem. Nade wszystko chciał, żeby ludzie umieli wybierać dobro, ale jeszcze bardziej zdawał sobie sprawę, że do dobra człowiek może dążyć tylko w sposób wolny. Dlatego z jednej strony jasno mówił o wolności jako zobowiązaniu i odpowiedzialności, przekonując, że „wolność jest dla miłości” [„Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci”, Kraków 2005, s. 47], bo „spełnieniem wolności jest miłość” [z homilii podczas Mszy kanonizacyjnej bł. Królowej Jadwigi, Kraków-Błonia, 8 czerwca 1997 r., w: „Pielgrzymki do Ojczyzny 1979-1983-1987-1991-1995-1997-1999. Przemówienia, homilie”, Kraków 1999, s. 973]; z drugiej zaś – w ewangelicznym stylu Jezusa – powtarzał: „Jeśli chcesz…”.
Nie narzucał, lecz proponował. W encyklice „Redemptoris missio” (7-8) pisał, że „wiara w Chrystusa jest propozycją skierowaną do wolności człowieka”. Wielokrotnie mówił, że Bożą propozycję człowiek może odrzucić – ale w imię czego?
Papież wiedział jak mało kto, że człowiek bywa słaby, że trzeba ludziom pomagać w byciu wolnymi. Ale uznawał, że znaczy to: wspomagać ten proces wyzwalania się ze słabości i ograniczeń przede wszystkim od wewnątrz. Inaczej poprawialibyśmy Stwórcę. Jak napisał Jan Paweł II w książce „Przekroczyć próg nadziei”, „Bóg jest «bezradny» wobec ludzkiej wolności. Rzec można, iż Bóg płaci za ten wielki dar, jakim obdarzył tę istotę, którą stworzył «na swój obraz i podobieństwo»” [Lublin 1994, s. 65].
PYTANIA
Kim jest dla mnie Bóg? Nadzorcą, który nakazuje mi żyć wedle ustalonych przez siebie samego reguł albo niewidzialnym policjantem, który wszystko widzi i wie, choć jego samego nie widać? Czy potrafię w Nim dostrzec miłującego Stworzyciela, który zaryzykował i dał mi wolność wyboru?
Czy mogę i chcę wybierać? A może boję się wolności? Może próbuję uciekać od niej, od związanego z nią ryzyka, od pluralizmu, od trudu wybierania między różnymi możliwościami – na przykład w złudną krainę „naszości”, gdzie są sami swoi, gdzie przekonywać można tylko już przekonanych?
Czy umiem wybierać? Czym kieruję się, podejmując decyzje w trudnych sytuacjach? Czy potrafię, gdy trzeba, przedłożyć nakaz sumienia ponad to, co o mnie pomyślą inni? Czy nie uchylam się od odpowiedzialności za moje działania, a także zaniechania? Czy analizuję owoce swoich decyzji?
Czy, będąc młodym człowiekiem, nie uciekam od wolności (tu: dorosłości) w przedłużającą się bez końca niesamodzielność? Czy nie przerzucam odpowiedzialności za swoje życie na rodziców?
W jaki sposób, będąc księdzem czy osobą zakonną, przeżywam celibat? Czy potrafię utrzymywać przyjazne relacje ze świeckimi? A może wolę zamykać się we własnym gronie „wybranych”?
PROPOZYCJE
Porozmawiajcie w swojej wspólnocie o wolności. Czym ona dla Was jest? Nie tylko rozmawiajcie, także podyskutujcie. Nie bójcie się różnicy zdań.
Jak odnosicie się do ludzi, którzy w swojej wolności wybrali inaczej? Czy nie rodzi się w Was pokusa, by poprawiać Boga: bo, co prawda, On dał nam ryzyko wolności, ale czyż nie byłoby roztropniej tę wolność ludziom ograniczać?
Porozmawiajcie o Bogu i wolności z ludźmi spoza swojej wspólnoty. Jeśli to osoby niewierzące, dowiedzcie się, jaki jest obraz Boga, w którego nie wierzą. Może okaże się, że my też w takiego Boga nie wierzymy, że nasz Bóg jest inny niż się to wydaje wielu ludziom, którzy Go odrzucają?
Jeśli jesteście we wspólnocie angażującej się w ewangelizację, zastanówcie się, czym ma się wyróżniać Wasze głoszenie Chrystusa? Jak proponować, a nie narzucać? Jak szanować wolność innych, dzieląc się swoją wiarą? Jak głosić Ewangelię wolności?
Tekst pochodzi z książki Zbigniewa Nosowskiego „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II” wydanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (Warszawa 2010)