Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Pożyteczni też chcą być

Widok z tarasu klubokawiarni Pożyteczna w Warszawie. Fot. Michał Czarnocki

Klubokawiarnie, w których pracują osoby z niepełnosprawnością, to miejsca stworzone przede wszystkim dla nich. Bardzo potrzebne są one jednak również nam, intelektualnie sprawnym, ale także obarczonym jakąś niepełnosprawnością, która czasem sprzyja wykluczaniu lub krzywdzeniu innych.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” nr 3/2016.

– Nawet niektórzy goście przychodzący tutaj niczego nie spostrzegają, dopóki im tego nie powiemy. Klubokawiarnia Pożyteczna – i równocześnie zawsze gościnna dla wszystkich – to miejsce, gdzie łączą się dwie rzeczywistości. Ludzi wykształconych, znających języki, z ogromną wiedzą, którzy podróżowali po świecie i uczestniczyli w wielu wydarzeniach, mają mnóstwo kontaktów, oraz ludzi, którzy z powodu dysfunkcji własnych lub swoich bliskich często żyją w lęku i czują się przez to ograniczeni. We wspólnej pracy i byciu razem okazuje się, że te niedomagania schodzą na dalszy plan, a nawet bywają niezauważone – wyjaśnia Blanka Barkan-Popowska, prezes Fundacji Też Chcemy Być, w klubokawiarni odpowiedzialna za kuchnię, marketing i PR.

Załoga Pożytecznej, znajdującej się na pierwszym piętrze budynku Fundacji Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Nowy Świat 58), musiała pokonać całkiem pokaźną liczbę schodów, by dziś uśmiechem witać swoich gości. Uroczyste otwarcie z przecięciem wstęgi odbyło się w kwietniu bieżącego roku i było powodem do świętowania kilkuletniej pracy Fundacji Też Chcemy Być, której klubokawiarnia jest jednym z głównych filarów.

Powstałą w 2011 roku organizację założyły trzy małżeństwa: Blanka i Sławomir Popowscy, Ewa i Tadeusz Późniakowie oraz Anna i Andrzej Czarnoccy – rodzice nastolatków z orzeczeniami określonymi jako niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym lub lekkim. Brak możliwości dalszej edukacji po ukończeniu szkoły zawodowej ich dzieci, a także ofert na rynku pracy dla osób z takimi dysfunkcjami – przy ogromnym pragnieniu, by nadal się uczyć i móc rozpocząć pracę – były głównym impulsem do podjęcia tych działań.

Za nimi poszły kolejne kroki, min.: wystawa fotograficzna ojca i syna – Tadeusza i Maćka Późniaków – pt. „Portret w kapeluszu i bez”, ogólnopolska kampania społeczna z hasłem: „Niepełnosprawność intelektualna nie wyklucza z życia” oraz pozytywny utwór „Też chcemy być – też chcemy żyć”, który na YouTube ma już blisko 6 tys. wyświetleń.

Informatyka i tango

W ramach Fundacji Też Chcemy Być jesienią 2012 roku powstała Akademia Umiejętności. Spiritus movens przedsięwzięcia była nauczycielka Beata Kowalczyk – ona podsunęła rodzicom myśl, utworzyła stronę www i rozpoczęła lekcje informatyki. Akademia działa od września do czerwca w budynku Zespołu Szkół Specjalnych (ZSS) nr 105 w Warszawie przy ul. Długiej, a także w Centrum Prasowym przy Nowym Świecie. Jest pomysłem na kształcenie ustawiczne podopiecznych, gdzie każdy z nich traktowany jest jak osoba dorosła i pełnoprawny student.

– Nie ma Pawełka i Zuzi, są pani Zuzanna i pan Paweł, tak jak na wyższej uczelni – mówi Sławomir Popowski, dziennikarz i publicysta, który w Akademii prowadzi zajęcia z odbioru mediów.

– Grupa moich studentów, osób z orzeczeniem o niepełnosprawności, nieraz całkowicie mnie zaskakuje. Staram się stwarzać im przestrzeń do wypowiadania się, nie narzucam interpretacji, nie steruję tokiem myślenia. Podczas jednych z ostatnich zajęć wśród tekstów źródłowych znalazł się wiersz Bolesława Leśmiana „W malinowym chruśniaku”. Wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca erotyzmu i sposobów przedstawiania go w literaturze oraz środkach masowego przekazu – opowiada.

W Akademii Umiejętności z grona założycieli Fundacji wykłada również Tadeusz Późniak, wieloletni fotoreporter tygodnika „Polityka”.

– Moje zajęcia są raczej akcją niż konwersacją. To tak jak w filmach amerykańskich – najwięcej dzieje się wtedy, gdy z ekranu nie padają słowa. Fotografię traktujemy tu jako pretekst do tworzenia akcji, której celem jest realizacja algorytmu „widzę – rejestruję – przekazuję” – wyjaśnia.

Potrzebę zajęć ruchowych podkreśla Agnieszka Malczyk, w Akademii prowadząca warsztaty taneczne, w klubokawiarni – menedżerka miejsca.

W Akademii Umiejętności nie ma Pawełka i Zuzi, są pani Zuzanna i pan Paweł, tak jak na wyższej uczelni

– Zaczynamy od prostych ćwiczeń rytmicznych, a dochodzimy do kilkuminutowych układów tanga czy walca. Niektórzy rodzice nie wierzą, że tak tańczą ich własne dzieci – mówi z dumą instruktorka.

Wszystkie zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku i zajmują w sumie po pięć-sześć godzin dziennie. Studenci oprócz tańca towarzyskiego i fotografii uczą się języka polskiego i angielskiego, matematyki, mają też zajęcia teatralne, z rękodzieła, wychowanie fizyczne, informatykę. W ramach Akademii odbywają się wyjścia do muzeów, lekcje historii połączone ze spacerami po ważnych miejscach.

– To jest bardzo istotne, aby osoby z niepełnosprawnością były nieustannie aktywizowane. Gdy planowaliśmy działalność Fundacji, zależało nam na tym, by nasi podopieczni jako dorośli już ludzie mogli zarówno kształcić się, jak i pracować. Trzecim pomysłem, wciąż jeszcze przed nami, jest stworzenie im domu, gdzie mogliby wspólnie mieszkać i czuć się u siebie, kiedy nas zabraknie – wyjaśnia Blanka Barkan-Popowska.

Tę konieczność nieustannej aktywizacji osób z niepełnosprawnością podkreśla również Agnieszka Frankowska, wiceprezes, założonej w 2014 roku w Poznaniu Dobrej Spółdzielni Socjalnej, której jedną z inicjatyw jest działająca już dwa lata również w Poznaniu Dobra Kawiarnia.

– Wiele osób z niepełnosprawnością, w tym intelektualną, nierzadko nie ma nawet szansy, by uczestniczyć w zajęciach warsztatów terapii zajęciowej (WTZ). A jeśli już tam trafiają, zostają dłużej niż zalecane trzy lata, bo najzwyczajniej nie mają dokąd iść. Terapeuci też nie chcą odsyłać ich donikąd, czyli w praktyce – do domu. Często osamotnieni uczestnicy WTZ popadają we frustrację, zmagają się ze stanami depresyjnymi, wykazują zachowania autoagresywne czy chorują psychosomatycznie. Wszystko to z braku perspektywy rozwoju i nadziei na szanse zawodowe i produktywne życie – mówi wiceprezeska.

Niestety, wciąż bardzo często brak w tej materii wiedzy i zrozumienia.

– Gdy zaczynaliśmy działalność jako Dobra Spółdzielnia Socjalna, nie odczuliśmy wsparcia ze strony władz miasta. Odnieśliśmy raczej wrażenie, że świadomość tego, jak wyglądają realia osób z niepełnosprawnością, jest bardzo mała. To smutne, gdy ktoś ma narzędzia, by wesprzeć nową inicjatywę, ale ich nie używa. Tym bardziej jeśli działalność łączy się z obszarem, za który samorząd powinien wziąć odpowiedzialność – dodaje Agnieszka Frankowska.

Zupełnie od początku

Ania, eteryczna blondynka, w skupieniu splata ze sobą nitki. Podała zamówione przez niedawno przybyłych gości kawy i lody, przyjęła płatność, wydała resztę. Każdy ruch był płynny i dokładny, twarz pełna skupienia. Ania nie inicjowała rozmowy, pozostawała jakby w oddzielnym, własnym świecie. Teraz ma chwilę oddechu, bo akurat gości jest niewielu, i nie traci jej bezproduktywnie.

Pożyteczna dysponuje nie tylko przestrzenią stricte kawiarnianą, gdzie nastrój sprzyja rozmowie, spotkaniom, ale też pracy czy czytaniu w bookcrossingowym kąciku. Znajduje się tu również sala, w której odbywają się wydarzenia kulturalno-artystyczne, wernisaże, koncerty, a nawet przygotowania do sesji fotograficznych czy kobiece popołudnia z konsultacjami stylistki, wizażystki i fryzjerki. Miłośnicy przesiadywania na zewnątrz w pogodne i mniej pogodne dni mają do dyspozycji balkon z widokiem na Nowy Świat. Przed deszczem chronią kolorowe parasolki zawieszone wysoko nad stolikami, przyciągające uwagę niemalże każdego przechodnia.

W grudniu 2013 roku Krajowa Rada Spółdzielcza zarejestrowała Spółdzielnię Socjalną Pożyteczni, która jako podmiot prawny mogła rozpocząć działalność gospodarczą właśnie w postaci klubokawiarni Pożyteczna. W ten sposób powstało miejsce pracy dla piętnastu podopiecznych, którzy łączą dyżury w lokalu ze studiami w Akademii Umiejętności.

– Gdy plan spółdzielni socjalnej zaczynał nabierać realnych kształtów, zwróciliśmy się do rodziców osób, które uczęszczały na zajęcia Akademii, by włączyli się w ten projekt. Plan jest taki, by nad zarządem i strukturami spółdzielni czuwały też nasze starsze dzieci, by cała inicjatywa zachowała się i nie podlegała jakimś degeneracjom za sprawą zewnętrznych czynników – wyjaśnia Blanka Barkan-Popowska.

Zanim otworzyli klubokawiarnię, w 2012 r. odbyli roczne szkolenie w Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych (FISE), musieli też przygotować biznesplan swojego pomysłu. Zyskał aprobatę – otrzymali dotację w wysokości 118 tys. zł na pierwszy rok działalności. Po dwóch latach poszukiwań i dzięki współpracy z Fundacją Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej znaleźli lokum. Lokal wymagał generalnego remontu i adaptacji. Wszyscy zaangażowali się w te działania, a nad całością czuwał Andrzej Czarnocki. Dziś również, dzięki swoim umiejętnościom i sile spokoju, jest kawiarnianą złotą rączką.

Przedsiębiorstwo społeczno-artystyczne

 Jako spółdzielnia socjalna prowadząca działalność gospodarczą Pożyteczni angażują się w wydarzenia związane z ekonomią społeczną, współpracują z wieloma fundacjami i organizacjami pozarządowymi. Obsługiwali recepcyjnie kilka konferencji FISE, w tym ogólnopolską, na którą przybyło około trzystu osób.

Nadal przyjmują zlecenia i są otwarci na propozycje twórczej współpracy. A Pożyteczna jest gościnna zarówno dla osób chcących zorganizować imprezę okolicznościową, jak i poszukujących wiedzy o tworzeniu takiego przedsięwzięcia zupełnie od początku.

– Mamy kontakt z wieloma artystami, zgłaszają się gotowi do zaprezentowania tego, co tworzą. Cieszy mnie to, bo chcę Pożyteczną jeszcze bardziej w ten sposób wypromować, zróżnicować pokoleniowo, zwiększyć liczbę imprez, spotkań i rozmów – podkreśla menedżerka Agnieszka Malczyk.

Wielu znajduje to miejsce samodzielnie, jak. np. zespół Muzyczni Czarodzieje, złożony z wychowawców i mieszkańców Środowiskowego Domu Samopomocy „Na Targówku”. Swój spektakl wystawił także dosyć znany już Teatr 21, złożony z osób z zespołem Downa i autystów. Inni artyści trafiają tu dzięki rekomendacjom.

– Cieszę się, że jest to miejsce, bo oprócz tego, że mogę tu pracować, mam przestrzeń, by pokazać szerszej publiczności obrazy z puzzli, które samodzielnie wykonuję. Zawsze też jest szansa, że kogoś zainteresuje ich zakup – mówi Klaudia Rynkun-Werner, jedna z pracownic klubokawiarni. Mówi i porusza się bardzo ekspresyjnie. Łatwo nawiązuje kontakt z gośćmi, jej praca jest dynamiczna. Obserwując ją, można odnieść wrażenie, że niepełnosprawność intelektualna nierzadko łączy się z odwagą wychodzenia naprzeciw zadaniom do wykonania. Wbrew pozorom, raczej otwiera, niż blokuje.

Do działalności artystyczno-społecznej należą też spotkania z kuchnią i kulturami świata, jak warsztaty lepienia pielmieni, oraz międzypokoleniowe wieczory muzyczne, z karaoke i czytaniem poezji.

Niepełnosprawność intelektualna nierzadko łączy się z odwagą wychodzenia naprzeciw zadaniom do wykonania. Wbrew pozorom, raczej otwiera, niż blokuje

– Na razie jesteśmy jak lekko kołysząca się huśtawka. Ci, którzy na niej siedzą, mogą to odczuć, choć chcieliby więcej. Ale ona się jeszcze rozbuja, potrzeba czasu, minęło dopiero kilka miesięcy, jeszcze nie pora na podsumowania – przekonuje Blanka Barkan-Popowska.

– Funkcjonowanie tego typu klubokawiarni jest tym samym co prowadzenie biznesu na wolnym rynku, ze wszystkimi trudnościami i konsekwencjami. Z rozmów z pracownikami zaprzyjaźnionych gastronomii wiemy, że rentowność takiego miejsca można ocenić minimum po półtora roku funkcjonowania, a pierwsze trzy lata są decydującym czasem, czy ono przetrwa. Dobra Kawiarnia jest w połowie tego okresu i nie da się ukryć, że doświadczamy czasem trudnych chwil. Z perspektywy dwóch lat działania widzimy, że każdy obszar pracy jest ważny: finanse, księgowość, gastronomia. Do tego dochodzą kwestie współpracy w grupie. Większość naszych pracowników trzeba mobilizować do samodzielności, podejmowania decyzji, wspierać w odzyskiwaniu poczucia sprawstwa. Robimy zebrania i szkolenia integracyjne. Dużą rolę pełnią rodzice i opiekunowie. Korzystamy również z pomocy poznańskiej Agencji Zatrudnienia Wspomaganego Bizon, działającej przy Stowarzyszeniu Na Tak. Bez niej projekt kawiarni na pewno nie zamieniłby się w rzeczywistość. Nasza ekipa miała tu od początku swoich trenerów pracy, którzy wprowadzali we wszystkie zadania i obowiązki, potem stopniowo się wycofując. Nadal mamy możliwość konsultacji, jeśli potrzebujemy wsparcia – opowiada Agnieszka Frankowska.

W poznańskiej Dobrej Kawiarni pracuje obecnie siedem osób z niepełnosprawnością: sześć na ½ etatu i jedna na ¾, poza tym zatrudnieni są także Dominik Marszałek, prezes Dobrej Spółdzielni Socjalnej, i Dominika Kaczmarek, menedżerka miejsca, podczas porannych zmian wspierająca cały zespół. Jest jeszcze jedna osoba, która pomaga przy pieczeniu chleba i innych kuchennych zadaniach. Agnieszka Frankowska pełni w klubokawiarni funkcję asystenta pracy.

– Naszą jedyną „dotacją” są przychodzący goście. Do tego zmagamy się z wieloma mitami – sporo osób uważa, że skoro podmiotem gospodarczym jest spółdzielnia socjalna i pracują tu osoby z niepełnosprawnością, zapewne mamy zewnętrzne wsparcie w postaci finansowania i nie musimy sami na siebie zarabiać. Oczywiście, jako spółdzielnia mamy różne ulgi czy preferencje, jednak nasze koszty utrzymania są wyższe niż w wielu innych miejscach, pod tym względem nie możemy z nimi konkurować – wyjaśnia Agnieszka Frankowska.

W Pożytecznej podczas jednej zmiany pracują: jeden podopieczny, czyli spółdzielca, i jego opiekun. Poza tym codziennie dyżury ma również menedżerka.

– Tu się toczy normalne życie, takie jak w każdej grupie. Ze swoją dynamiką, stanami od furii do zakochania. Czasem jest rywalizacja, a czasem pełne wsparcie i współpraca – mówi Sławomir Popowski.

Wyjątkowo wrażliwi

Przy ulicy Grójeckiej, jednej z głównych na warszawskiej Ochocie, na dwóch leżakach odpoczywają, rozmawiając przy butelce wina i zielonym koktajlu dwie młode kobiety. Naprzeciwko jeden stopień, który trzeba pokonać, by znaleźć się wewnątrz klubokawiarni Życie jest fajne, oznaczonej niebieskim logo – symbolizującym autyzm. Po wejściu do środka już tylko decyzja, którą z wygodnych kanap zająć, chyba że przychodzimy popracować przy stoliku. Zgodnie z założeniem klubokawiarnię współprowadzą dwudziesto-, trzydziestoletnie osoby ze spektrum autyzmu, a ona sama jest dla nich miejscem terapii i treningu społecznego funkcjonowania poprzez pracę, ale również przestrzenią do prezentacji talentów i zainteresowań. Można więc poczytać ich wiersze i obejrzeć zdjęcia – ściany pokrywa galeria fotografii.

– Autyzm jest rodzajem specyficznej, wyjątkowej wrażliwości, którą nie każdy zna i rozumie. Często wzbudza ona lęk. Sam autysta nie potrafi ze swoim przekazem w jasny sposób dotrzeć do odbiorcy – mówi Aleksandra Ciechomska-Smereczyńska, inicjatorka powstania klubokawiarni i prezeska Fundacji Ergo Sum.

Organizacja powstała w maju 2013 roku w celu pomagania osobom z niepełnosprawnością, wykluczonym społecznie oraz by wspierać rozwój swoich podopiecznych przez sztukę. Jednym z jej priorytetów jest utworzenie domu dla autystów tzw. niskofunkcyjnych, którzy nie są w stanie podjąć pracy zawodowej. Drugi realizowany obecnie projekt to właśnie Życie jest fajne. Każda z osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie od momentu zaistnienia pomysłu w lipcu 2015 roku ma tutaj swoją rolę. To miejsce tworzone wspólnymi siłami – przez członków Fundacji, autystów, osoby z niepełnosprawnością, grono terapeutów, asystentów i wolontariuszy oraz wszystkich, którzy śledzili nagłośnioną medialnie inicjatywę od pierwszych kroków po uroczyste otwarcie 21 marca 2016 roku i odpowiadali na apele i prośby o pomoc.

– Wciąż szukamy dróg i sposobów, aby to miejsce rozkręcić, by zaczęło samo na siebie zarabiać. Próbujemy, eksperymentujemy, bo panuje u nas pełna różnorodność. Część wydarzeń sami inicjujemy, ale równie wiele osób zgłasza się do nas z konkretnymi propozycjami – mówi Piotr Kęcik, wolontariusz Fundacji zaangażowany w sprawy klubokawiarni.

Sam lokal udało się wynająć od miasta, a pieniądze potrzebne na remont zbierano za pośrednictwem crowdfundingowego serwisu wspieram.to. Resztę niezbędną do uruchomienia inicjatywy zapewniły kredyty z zabezpieczeniem indywidualnym na łączną kwotę 130 tys. złotych. O wszystkich krokach poprzedzających działalność klubokawiarni, jak i jej bieżących sprawach można dowiedzieć się, czytając zamieszczane codziennie wpisy na facebookowym fanpage’u. Prowadzony jak skrupulatny dziennik jest również źródłem wiedzy o sytuacji osób z niepełnosprawnością, które chcą zapewnić sobie miejsce na rynku pracy

Inni i jeszcze inni

„Zespół klubokawiarni jest efektem przeprowadzonej rekrutacji, podczas której kierowaliśmy się możliwościami i charakterem autystów, a nie dofinansowaniem z PFRON, jakie moglibyśmy otrzymać. Dlatego też przyjęliśmy również osoby z lekką niepełnosprawnością” – pisze Maciej Udziela, pracownik z zespołem Aspergera, w jednej z relacji po kilku miesiącach od otwarcia Życie jest fajne.

Wraz z początkiem roku do pracy przygotowywało się dziewięć osób, w większości tzw. wysoko funkcjonujących młodych ludzi z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, piątka ich asystentów i dwóch terapeutów. Następnie dołączyły również osoby z niepełnosprawnością intelektualną. W styczniu odbywały się warsztaty integracyjne i szkolenia.

– Co ważne, obok umiejętności związanych z serwisem proklienckim ćwiczyliśmy także komunikację, asertywność, mieliśmy szansę przyjrzenia się naszym słabym i mocnym stronom – opowiada Maciej Udziela.

– Tworząc klubokawiarnię, ustaliliśmy pewne kryteria rekrutacji pracowników. Okazuje się, że z wieloma zadaniami dobrze sobie radzą, czego się absolutnie nie spodziewaliśmy. Może potrzebują nieco więcej czasu, ale ostatecznie wynik jest pozytywny. Takie obserwacje zmieniają również nasze podejście. Dochodzimy do wniosku, że warto dać szansę także osobom, o których wcześniej nawet nie myśleliśmy – mówi Aleksandra Ciechomska-Smereczyńska.

Robimy wszystko, by panowała u nas pogoda ducha. Staramy się witać gości radośnie i tak też ich obsługiwać, choć codzienność i zmagania z rzeczywistością nie zawsze temu sprzyjają. Ale nie zapominamy, po co tu jesteśmy. Istotą sprawy jest, by podopieczni zyskiwali jak najwięcej, a ci, którzy potrzebują miejsca do zaprezentowania swoich talentów, czuli się u nas jak w domu – opowiada Dariusz Osowski, menedżer klubokawiarni.

Pożyteczna dysponuje nie tylko przestrzenią stricte kawiarnianą, gdzie nastrój sprzyja rozmowie, spotkaniom, ale też pracy czy czytaniu w bookcrossingowym kąciku

Ponieważ teraz uwaga skupiona jest na rozwoju miejsca i uzyskaniu stabilności finansowej, wspólnie szukają pomysłów na zwiększenie obrotów. W działalności kawiarnianej oferują organizację wydarzeń okolicznościowych i wsparcie cateringowe. Nie ukrywają, że najbardziej potrzebne i odczuwalne są duże zlecenia. Wątek finansowy nie zmienia jednak faktu, że Życie jest fajne powstało przede wszystkim jako miejsce z misją. Wyróżnia się wyjątkową gościnnością wobec osób narażonych na wszelkie formy wykluczenia i wrażliwością na tematy z tym związane. Stąd np. spotkania z Olgą Ślepowrońską prowadzącą projekt „CzujCzuj”, poświęcony edukacji emocjonalnej dzieci małych narodów, takich jak Kurdowie, Romowie, Łemkowie, Czeczeni i inni, czy cykliczne lekcje języka migowego zatytułowane „Aaaby się dogadać”.

W jaki sposób inność może stać się mocną, atrakcyjną stroną, pokazuje Mahfirat Мulachunowa, absolwentka Biszkekskiego Humanistycznego Uniwersytetu Pedagogicznego, uchodźczyni z Kirgistanu, która pracowała jako redaktor prowadząca serwisy informacyjne, a w publicznej telewizji była dziennikarką redakcji międzynarodowej. Od kilku lat mieszka w Polsce, dzieląc się swoją kulinarną pasją i wprowadzając w świat rodzimych smaków. Do ekipy Życie jest fajne dołączyła w lutym, dziś pracownicy klubokawiarni nie wyobrażają sobie na stanowisku szefa kuchni nikogo lepszego od – jak ją nazywają – „Mai”.

Czym jest życie i jak się zmienia

Klubokawiarnie współprowadzone przez osoby z niepełnosprawnością to miejsca, w których dostrzec można ogromną solidarność organizacji pozarządowych, wzajemnie się wspierających, dzielących wiedzą i, jeśli to możliwe, szkolących wzajemnie. 21 kwietnia Maciej Udziela napisał na fanpage’u: „Dziś odwiedziła nas między innymi fajna ekipa z Fundacji «Oczami Brata» z Częstochowy, która zakłada spółdzielnię socjalną osób prawnych w celu założenia podobnej klubokawiarni w swoim mieście”. Podobnych spotkań w ciągu niecałego roku działalności odbyło się już wiele. Zarówno Życie jest fajne, Pożyteczna, jak i Dobra Kawiarnia pokazują, że między grupami działającymi w tej samej branży może istnieć także kooperatywa.

– Takie inicjatywy powinny powstawać, bo osób z niepełnosprawnością jest całe mnóstwo. Siedzą w domach i tracą czas, bo nie ma dla nich ofert pracy, a gdy już jakąś zdobędą, szybko ją tracą, ciężko to znoszą i nie próbują ponownie. Inni dali sobie wmówić, że do niczego się nie nadają i niczego się nie nauczą. A to bzdura! Zamykanie się w sobie i swoim pokoju to nie jest życie – przekonuje Blanka Barkan-Popowska.

Klubokawiarnie współprowadzone przez osoby z niepełnosprawnością to miejsca, w których dostrzec można ogromną solidarność organizacji pozarządowych

O tym, czym ono jest i jak się zmienia w związku z aktywnością w miejscach otwartych na inność, której się nie wybrało, mówią sami autyści:

– Dzięki tej pracy powoli usamodzielniam się finansowo, poznaję nowe osoby, mogę się angażować w przygotowania wydarzeń. Podczas dyżurów obsługuję ekspres, kasę fiskalną dostosowaną do naszych potrzeb, odbieram telefony, przyjmuję rezerwacje. Przy okazji spotkań z terapeutką omawiam tematy związane ze swoją przyszłością, rozwojem – o tym wszystkim również myślę – podkreśla Bartosz Jakubowski pracujący w Życie jest fajne.

– Mam tutaj kontakt z ludźmi, których nie znam, staję się przez to bardziej otwarty i komunikatywny. Ponieważ moim zadaniem jest obsługa gości, uczę się, jak być uprzejmym, a to przekłada się także na moje codzienne życie poza pracą. Zacząłem też dbać o siebie i porządek wokół. Cieszy mnie poznawanie artystycznie uzdolnionych osób, poza tym bardzo lubię gry planszowe, a dzięki organizowanym tu wieczorom mogę te zainteresowania rozwijać i dzielić z innymi – mówi Robert Kucharski, również pracownik klubokawiarni na Ochocie.

Dla Klaudii Rynkun-Werner i jej chłopaka Dariusza Burakowskiego Pożyteczna to już drugie lub kolejne miejsce pracy. Jednak właśnie tutaj czują, że ich dysfunkcje nie zamykają im drogi do normalnego życia zawodowego. Oboje mają nadzieję, że zostaną tu już na dobre.

– Jestem z wykształcenia glazurnikiem, potrafię położyć płytki, podczas tegorocznych wakacji pracowałem nad remontem klatek schodowych. Dzięki Pożytecznej uczę się nowych rzeczy: obsługi gości, przygotowywania zamówień. Pomagam też w sprzątaniu po wydarzeniach. Całość mojej pracy nadzorują pani Blanka, pani Agnieszka i moja dziewczyna Klaudia. Często udzielają mi wskazówek lub zwracają na coś uwagę. Słucham ich i staram się działać jeszcze lepiej – mówi pracownik Pożytecznej. To staranie widać szczególnie podczas większych wydarzeń. Dariusz uwija się jak w ukropie, odnosi do kuchni naczynia, dostawia stoliki i krzesła, gdy pojawiają się nowi goście.

– Jedna z naszych podopiecznych na początku pracy w Dobrej Kawiarni miała sporo problemów ze zdrowiem. Po pewnym czasie doszła do równowagi psychicznej, a także jej stan fizyczny uległ poprawie – opowiada Agnieszka Frankowska.

– Ponieważ jestem przyjacielem Fundacji Też Chcemy Być, w ocenie Pożytecznej nie będę obiektywny. Realizuję projekt w okolicy Nowego Światu, a do klubokawiarni wpadam codziennie na kawę. Obserwuję tam spory progres, cieszy mnie, że dzieciaki się rozwijają, promienieją, widząc wchodzących gości. Zawsze jestem zbudowany tym, jak zespół podchodzi do pracy, jak serwuje kawę, podaje zamówienie. Przecież oni wykonują czynności, o których wcześniej nie mieli pojęcia. Taki trening sprzyja ich zdolnościom manualnym, ale też społecznym, nawiązywaniu kontaktu z ludźmi. Dzięki temu wdrażają się w rzeczywistość, która po odejściu ich rodziców, opiekunów umożliwi im codzienne i zawodowe funkcjonowanie. Jestem człowiekiem dobrze po siedemdziesiątce, a przy nich czuję się wciąż młody, odpoczywam i ładuję baterie – mówi Jerzy Roniker, architekt.

Życie naprawdę jest fajne

Skąd czerpać siłę i wiarę w to, że się uda?

– Z pracy w grupie i bycia razem. Nie da się niczego zrobić bez drugiego człowieka, w samotności do niczego się nie dojdzie, a już na pewno nie zrealizuje się celu, który przekracza nasze możliwości. To drugi człowiek jest najlepszym motywatorem – przekonuje prezeska Pożytecznej.

– Znam historie kobiet, które zostały same, po tym jak urodziły dziecko z niepełnosprawnością, ale u mnie, u nas – rodziców zaangażowanych w rozwój Życie jest fajne – jest zupełnie odwrotnie. Świadomość, że teraz mamy czas, by działać i zapewnić dzieciom coś, co umożliwi im samodzielne funkcjonowanie, gdy nas zabraknie, daje motywację i siłę do działania, każdego dnia – przekonuje Janusz Udziela, ojciec Macieja.

– Sama, pracując przez osiemnaście lat jako terapeutka w warsztatach terapii zajęciowej, zaczęłam odczuwać wypalenie zawodowe. Mnie i kilku innym osobom zależało na dalszej pracy z osobami z niepełnosprawnością, ale chcieliśmy coś zmienić w swoim życiu. Decydując się na stworzenie spółdzielni i Dobrej Kawiarni, mieliśmy poczucie, że robimy to także dla własnego zdrowia i rozwoju – opowiada Agnieszka Frankowska

Poznańską Dobrą Kawiarnię odwiedza liczne grono osób wrażliwych, rozumiejących jej ideę i wspierających to miejsce swoją obecnością. Klubokawiarnia organizuje wydarzenia artystyczne, by kolejne osoby dowiadywały się o niej. Prowadzone są tu również warsztaty dla dzieci, jest kącik zabaw, wszędzie można wjechać z wózkiem. Goście Dobrej Kawiarni to także ludzie, którzy mają w rodzinie lub wśród bliskich znajomych kogoś z niepełnosprawnością. Dla nich to miejsce jest światełkiem w tunelu, daje nadzieję na znalezienie przez każdego na rynku pracy czegoś dla siebie. Częstymi gośćmi są również rodzice wraz ze swoimi dziećmi z zespołem Downa, nie mają oporów, jak gdzie indziej, by tu przychodzić, ćwiczyć, uczyć się, wymieniać doświadczeniami i po prostu spędzać czas.

– Problemy, jakie wynikały z dysfunkcji Macieja, nie zniknęły, natomiast praca i spotkania z ludźmi bardzo wzmocniły jego samoocenę. Poczuł się wartościowy przez to, że może coś z siebie dać innym, że radzi sobie z obowiązkami podczas dyżuru. Obserwuję przez ten czas, jak wielkie jest zapotrzebowanie na bycie użytecznym wśród tych osób, jak bardzo nie chcą być ciężarem dla swoich rodzin, jak tęsknią za przyjaźnią i miłością, rozpaczliwie bronią się przed izolacją społeczną i pragną akceptacji. Chcą się rozwijać, marzą o lepszej przyszłości i godnym życiu. Praca w klubokawiarni wzmacnia ich i daje im nadzieję na samodzielne funkcjonowanie. Ich poczucie obowiązku, sumienność i zaangażowanie budzą uznanie – mówi Janusz Udziela, obserwujący pracę swojego syna w Życie jest fajne.

– Pracownicy tego miejsca swoim zachowaniem i sposobem bycia udowadniają, że życie naprawdę jest fajne. Dziś mnóstwo młodych osób użala się nad sobą, narzeka na pracę, związki, codzienność, brak perspektyw lub wszystkie inne czynniki, które ich zdaniem blokują im drogę do szczęścia i spełnienia. Autyści w klubokawiarni wraz ze wszystkimi zaangażowanymi w ten projekt osobami stworzyli oazę odpoczynku, przestrzeń inspiracji i rozrywki. To miejsce, w którym mogą wykonywać pracę na miarę swojego potencjału, a tym samym dać nam wiele do myślenia, zmotywować do działania – twierdzi Celina Chełkowska, blogerka społeczna.

– Odwiedzam Życie jest fajne z przyjemnością. Dzięki miłej i przyjaznej atmosferze, możliwości rozmów z osobami, które tu pracują i działają, chce się spędzać w klubokawiarni dużo czasu, zarówno podczas wydarzeń artystycznych, jak i na co dzień, aby odpocząć – zapewnia Krzysztof Łączak, student aktorstwa.

Wesprzyj Więź

– W projekcie klubokawiarni Pożyteczna zachwyciło mnie to, że przy całej naszej biurokracji, koszmarnych procedurach i regulacjach tym ludziom chciało i udało się podjąć działanie i stworzyć od początku coś, co ma służyć nie tylko ich dzieciom, ale również zupełnie obcym osobom. Mimo czasem niesprzyjających okoliczności idą do przodu. Ich determinacja jest godna podziwu i naśladowania. Staram się mówić wszystkim, że jest takie miejsce, że nasza w nim obecność daje mu wsparcie. Ponieważ bywam na wydarzeniach organizowanych w Pożytecznej, często widzę wszystkich pracowników razem. Jacy są ładni, weseli, cieszący się życiem, tak po prostu! Witają, obsługują gościa z atencją, starannością. Patrzę na nich, wzruszam się i często myślę, że oni niczym się od nas nie różnią. Ta niepełnosprawność wychodzi dopiero przy jakimś bardziej bezpośrednim kontakcie, ale zupełnie nie ma wpływu na nasze wzajemne relacje – twierdzi Krystyna Lipińska, emerytka, bywalczyni Pożytecznej.

Oczywiste jest, że klubokawiarnie, w których pracują osoby z niepełnosprawnością, to miejsca stworzone przede wszystkim dla nich. Okazuje się jednak, że bardzo potrzebne są one również nam, intelektualnie sprawnym, ale przecież także obarczonym jakąś niepełnosprawnością, która coś nam w życiu utrudnia, uniemożliwia, a czasem sprzyja wykluczaniu lub nawet krzywdzeniu innych. Te miejsca udowadniają, że inności nie trzeba się obawiać, że tkwi w niej twórczy potencjał. Bo, jak napisali na swojej stronie twórcy Dobrej Kawiarni: „Dobra Kawiarnia to miejsce, które tworzymy razem z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Dla nas są specjalistami od spraw dobrych i prostych – dostrzegamy ich potencjał i czystość intencji. W Dobrej chcemy podzielić się z Wami energią, wiedzą i nakarmić Was marzeniami. Nasze logo to dmuchawiec, czyli źródło pokarmu, marzeń i dobrej energii”.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” nr 3/2016.

Podziel się

1
Wiadomość