Jesień 2024, nr 3

Zamów

Zawrotna kariera „ulicy i zagranicy”

Jarosław Kaczyński (w środku) w Sejmie 6 marca 2018 r. Fot. Krzysztof Białoskórski / Kancelaria Sejmu

Slogan wymyślony przez czołowego komunistycznego ideologa po pół wieku posłużył propagandzie antykomunistycznego rządu, a następnie przedostał się na biskupie ambony.

Propagandowe określenie „ulica i zagranica”, które od niedawna znów słyszymy w dyskursie publicznym, robi ostatnio kolosalną karierę. Już inni (a jako pierwszy Tomasz Fiałkowski) opisywali niektóre etapy tej historii, ale warto pokazać ją w całości w jednym miejscu. Żeby nie być gołosłownym, przedstawię przede wszystkim przydługi (choć i tak niepełny) wypis cytatów, które ukazują współczesną reaktywację peerelowskiego hasła sprzed 50 lat.

Kwiecień 1968 r.
Zenon Kliszko (formalnie tylko wicemarszałek Sejmu PRL, faktycznie: druga osoba w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej po Władysławie Gomułce) odpowiada w sejmie na interpelację posłów Koła Znak w sprawie represji stosowanych przez władze wobec protestujących studentów: „Do kogo posłowie «Znaku» kierowali swą interpelację? Czy do rządu? Nie! Do ulicy i do zagranicy. Jej tekst natychmiast kolportowano po Warszawie. Przekazano go do «Wolnej Europy», przez którą był wielokrotnie nadawany. […] Wiece i incydenty studenckie były wynikiem wykorzystania łatwowierności młodzieży przez elementy prowokacyjne. Ale posłowie z Koła „Znak” nie są niedoświadczonymi młodzieńcami. Trzeba nazwać rzecz po imieniu. Skorzystali oni z istniejącej sytuacji, aby próbować upiec na ruszcie niedawnych wydarzeń własną reakcyjną pieczeń”.

Kliszko zarzucił posłom „Znaku”, że „lubią stroić się w togi odpowiedzialnej opozycji”, tymczasem poprzez swoją interpelację „postawili się naprzeciw powszechnej opinii narodu”. W jego opinii „Koło to, odchodząc coraz dalej od polskiej racji stanu, faktycznie stanęło po stronie tych elementów syjonistycznych i rewizjonistycznych, które inspirowały i zorganizowały prowokację wymierzoną w spokój ojczyzny, w jej żywotne interesy” (cyt. za: Andrzej Friszke, „Koło posłów «Znak» w Sejmie PRL 1957-1976”, Warszawa 2002, s. 89-90).

Marzec 2016 r.
W tygodniku diecezji warszawsko-praskiej „Idziemy” europoseł Marek Jurek komentuje zarzuty Komisji Weneckiej wobec Polski: „Strategia opozycji streszcza się w krótkim haśle: ulica i zagranica. Tu nie chodzi o rozwiązanie konfliktu, […], ale o przedłużanie i eskalację konfliktu” (skądinąd druga część tego felietonu jest krytyczna wobec działań PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego).

Styczeń 2017 r.
3 stycznia minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak komentuje w TVP Info sytuację po sylwestrowej awanturze w barze z kebabem w Ełku, w wyniku której z rąk Tunezyjczyka zginął 21-letni Daniel: „Środowiska lewackie próbują zaognić sytuację w Ełku. […] Czemu ma służyć działanie środowisk lewackich? To ma służyć zagranicy. Najpierw ulica, potem zagranica”.

Kilkanaście dni później na łamach tygodnika „Do Rzeczy” publicysta Rafał Ziemkiewicz komentuje działania opozycji: „strategia opozycji totalnej mieści się w dwóch słowach: ulica i zagranica”.

Pierwotnie słowa te zostały użyte przeciwko posłom koła „Znak”, a dzisiaj pojawiają się w ustach polskich biskupów. Jest w tym coś obraźliwego wobec pamięci o tamtych ludziach

Luty 2017 r.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński, mówi na konferencji prasowej: „Hasło «ulica i zagranica» to, można powiedzieć, połączenie wszystkiego, co najgorsze, bo z jednej strony chodzi o użycie siły, a z drugiej strony chodzi o interwencję zewnętrzną, czyli działania, które mają pozbawić Polskę suwerenności”.

Marzec 2017 r.
Prezes Jarosław Kaczyński komentuje w TVP Info kandydaturę Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Zarzuca kandydatowi, że: „popierał i popiera opozycję, która wzywa aparat państwowy do nieposłuszeństwa, która mówi o sobie, że jest totalna i że przejmie władzę przy pomocy ulicy i zagranicy”.

Czerwiec 2017 r.
Prorządowy portal wPolityce.pl komentuje reakcje oburzenia na słowa premier Beaty Szydło w Auschwitz: „Można powiedzieć, że to taka wersja 2.0 strategii «Ulica i Zagranica» przyjętej przez totalną opozycję”.

Minister Mariusz Błaszczak zaprzecza tezie o wzroście w Polsce liczby incydentów z nienawiścią rasową w tle: „Nie. Oczywiście Polska jest dużym krajem, zdarzają się marginalne przypadki, ale one są uwypuklane przez media w myśl zasady, o której mówi totalna opozycja: że będą walczyć z Polską poprzez ulicę i zagranicę”.

Lipiec 2017 r.
Prezes Jarosław Kaczyński komentuje na konferencji prasowej manifestacje w obronie niezależności sądów: „Mówi się, że to jest zamach stanu. Czy nie jest przypadkiem zamachem stanu grożenie «ulicą i zagranicą», mówienie, że «my tu załatwimy w Polsce sprawę władzy poprzez ulicę i zagranicę»? Przecież to jest czysty zamach stanu, to jest czysta zdrada stanu. Jak dotąd wymiar sprawiedliwości się tym nie zajął, nie wiem dlaczego”.

W wywiadzie dla portalu wPolityce.pl szefowa gabinetu premier Szydło, Elżbieta Witek, komentuje działania opozycji: „Ulica i zagranica to metody walki z rządem, o których totalna opozycja mówi od początku. Ale to nie są demokratyczne metody prowadzenia sporu politycznego”.

Premier Beata Szydło w orędziu telewizyjnym komentuje weto prezydenta Dudy do ustaw sądowych: „Dzisiejsza decyzja prezydenta mogła być niezrozumiała dla tych, którzy czekają na dobrą zmianę. Dlatego tym bardziej jesteśmy winni być dzisiaj jednością. Nie możemy ulegać naciskom ulicy i zagranicy”. 

Wrzesień 2017 r.
Redaktor naczelny tygodnik „Do Rzeczy” Paweł Lisicki na łamach swojego pisma pisze: „Od października 2015 r. opozycja na przemian posługiwała się bronią, którą ktoś kiedyś trafnie nazwał «ulica plus zagranica»”. Jednak, jego zdaniem, oba elementy tej strategii zawiodły i w efekcie „zarówno głos ulicy, jak i zagranicy pospołu wyniosły PiS na szczyty popularności”.

Październik 2017 r.
Portal TVP Info komentuje wyrzucenie z PiS posła Łukasza Rzepeckiego. Tytuł komentarza: „ Sejm, kamienica, ulica i zagranica”.

Minister Mariusz Błaszczak komentuje w RMF FM akt samospalenia Piotra Szczęsnego: „To jest ofiara tej propagandy totalnej opozycji, która ma miejsce w Polsce. Tej opozycji, która walczy z rządem przez ulicę i zagranicę”.

Listopad 2017 r.
Wicepremier Piotr Gliński komentuje działania lidera PO, Grzegorza Schetyny: „Myślę, że ta strategia «ulica i zagranica» zaprowadziła go w kozi róg i teraz ma duże kłopoty”.

Niedawny kandydat PiS na miejsce przewodniczącego Rady Europejskiej, Jacek Saryusz-Wolski, komentuje w TVN24 działania pełniącego tę funkcję Donalda Tuska: „strategia «ulica i zagranica» miała poparcie Tuska, o ile nie nazwać tego sprawczym kierownictwem […] już w pierwszej kadencji sterował opozycją i strategią «ulica i zagranica»”.

Grudzień 2017 r.
Minister Mariusz Błaszczak komentuje decyzję Komisji Europejskiej o uruchomieniu wobec Polski art. 7.1 traktatu unijnego: „Totalna opozycja, która walczy z rządem przez ulicę, okazało się to nieskuteczne; teraz walczy przez zagranicę – ale to też okaże się nieskuteczne”.

Boże Narodzenie 2017 r.
Metropolita gdański, abp Sławoj Leszek Głódź, wydaje specjalne orędzie świąteczne, którego istotne fragmenty wygłasza również w homilii podczas pasterki. Media zarówno kościelne, jak i świeckie eksponują słowa: „Polskich spraw nie rozstrzygnie ani ulica, ani zagranica. Ani ręka podniesiona w Brukseli za rozporządzeniami wymierzonymi w Polskę. Ani poklask dla decyzji, które negują suwerenność naszego ustawodawstwa”.

Wielki Piątek 2018 r.
Metropolita krakowski, abp Marek Jędraszewski, wygłasza kazanie po „Dekrecie Piłata” podczas wielkopiątkowych Dróżek w Kalwarii Zebrzydowskiej. Mówi o presji wywieranej na Piłata z dwóch stron: „Zastosowano wobec niego te mechanizmy, które i wtedy i dzisiaj są nam bardzo dobrze znane, a które językiem współczesnym można nazwać najpierw ulicą. Podburzyć tłum, wzbudzić wśród ludzi tak wielkie emocje, by krzyczeli tylko jedno: «Ukrzyżuj Go, na krzyż z Nim!». […] Więc ulica, ale także zagranica. Odwołanie do ówczesnego głównego ośrodka życia politycznego, administracyjnego, militarnego, do Rzymu, do cesarza i presja polegająca na tym, że jeżeli Piłat będzie dalej bronił Chrystusa to znaczy, że jest wrogiem cesarza. […] I ta presja ze strony zagranicy miała znowu bardzo znane nam i dzisiaj mechanizmy. Najpierw pieniądze. Płacenie podatków. Sugerowanie tego, że jeśli Chrystus jest królem, to do Rzymu, do stolicy cesarstwa nie popłyną podatki w zamierzonej wcześniej sumie. […] A potem drugi argument, odwołujący się do ludzkiej pychy, do tego, kto naprawdę sprawuje władzę nad światem. Św. Jan pisze: «Żydzi zawołali, jeśli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cezara. Każdy kto się czyni królem, sprzeciwia się cezarowi». I wobec tej presji ulicy i zagranicy Piłat okazuje uległość”.

*

A teraz dosłownie kilka słów komentarza. Mamy oto wyraźne trzy etapy kariery „ulicy i zagranicy”: od antydemokratycznej propagandy PZPR przez współczesną reaktywację polityczną w postaci antyopozycyjnej propagandy PiS po wejście do języka kościelnego i reinterpretację teologiczną w homilii abp. Jędraszewskiego.

Zenon Kliszko triumfuje zza grobu. Poręczny slogan wymyślony przez czołowego komunistycznego ideologa do walki z wrogami klasowymi po pół wieku posłużył propagandzie (powołującego się na swój antykomunizm) obozu rządzącego w walce z dzisiejszą opozycją, a następnie przedostał się na biskupie ambony. Kariera iście zawrotna!

Wesprzyj Więź

Sprawa była już opisywana, przypominano źródło tego hasła, ale wciąż chyba nikt z posługujących się nim nie czuje zażenowania, że wpisuje się w ten sam tok myślenia co komunistyczni propagandziści. Mentalna i językowa komuna ma się wciąż dobrze.

Jest to tym bardziej bolesne, że pierwotnie słowa te zostały użyte przeciwko posłom Koła „Znak”, a dzisiaj pojawiają się w ustach polskich biskupów. Jest w tym coś obraźliwego wobec pamięci o tamtych ludziach.

Zanim się wezwie do dekomunizacji, dobrze byłoby najpierw zdekomunizować własny język. Apel ten kieruję nie tylko do polityków, lecz także – niestety – do hierarchów kościelnych. By znów przywołać metaforę Zenona Kliszki: Nie pieczmy już żadnych pieczeni na tym reakcyjnym ruszcie!

Podziel się

1
Wiadomość

Można ubolewać nad rodowodem tego sloganu, a można też się zastanowić czy ten mechanizm faktycznie ma miejsce ?
Szukanie u obcych rozwiązania wewnętrznych problemów w polskie historii bardzo źle się kojarzy. Prowokacje na 'ulicy’ również nie kończą się niczym dobrym..

Na tyle często piszę tu komentarze po części krytyczne, że sam się zastanawiam, czy to nie jest jakieś „pieniactwo”, no ale nie chcę sobie pójść, bo Więź jest mi bliska, przynajmniej większą część diagnoz podzielam, nawet jeżeli wyciągam różne wnioski. I dlatego ten artykuł też skomentuję dwojako. Zacznę od zgody w najważniejszej kwestii, bo jak wierzę, Kościół, a nie polityka jest dla nas ważniejszy. Jest całkowicie złowróżbnym dla Kościoła znakiem programowanie umysłów niektórych biskupów przez polityków. Wtórność ich kazań jest oczywista i dałaby się prześledzić także na podstawie innych wątków od wielu lat. Niech zajmują się także w stosownej proporcji polityką, skoro lud Boży polityką też żyje, ale niech to będzie coś, czego od nikogo więcej, zwłaszcza polityków nie usłyszymy. Po co ludziom Kościół, który powtarza to, co świat mówi? Taki jest tylko solą zwietrzałą, nie pełni swojej misji, albo co gorzej, ludzie bez niego też będą jakoś żyli i nie odczują braku, gdyby go zabrakło, jak to już się w wielu krajach Zachodu (abp abp Głodź i Jędraszewski zdziwiliby się gdyby im powiedzieć, że jeśli chodzi o pozycję społeczną popychają Kościół polski w stronę francuskiego i innych, ale to właśnie robią opierając się o sukcesy lub porażki bliskich sobie polityków, jak to we Francji drzewiej bywało).

Trudno mi się zgodzić z Autorem w aspekcie politycznym artykułu. Jednak kontekst wypowiedzi Kliszki i obecnych polityków prawicy czyni różnicę i jest niewłaściwe w mojej opinii czynienie tego porównania (owszem, dopuszczalnego w dyskusji publicznej) bez przywołania relatywizujących tamte i współczesne okoliczności, w których padają słowa „ulica i zagranica”. Pomijam inny mandat Z.Kliszki i J.Kaczyńskiego do zabierania głosu w debacie publicznej. Otóż by odwoływanie się do instytucji europejskich przez opozycję było akceptowalne, opozycja musiałaby dowieść, że sama wartości europejskich od siebie wymagała, zwłaszcza gdy rządziła, że nie traktuje ich instrumentalnie. Poniżej dowód

W 2013 roku zarówno prezydent Komorowski, jak i premier Tusk zachęcali obywateli do bojkotu referendum odwoławczego Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie. Tymczasem Kodeks Dobrych Praktyk Referendalnych Komisji Weneckiej Rady Europy (nie wiem, czy wszyscy wiedzą, ale analogiczny Kodeks Dobrych Praktyk Wyborczych jest źródłem naszego prawa wyborczego i chyba wszystkich, z wyjątkiem brytyjskiego systemów wyborczych cywilizowanych krajów naszego kontynentu) zakazuje zajmowania stanowiska przez władze centralne w sprawie referendów lokalnych. Czy kogoś to oburzało? Czy wysoka Komisja wydała pomruk niezadowolenia, nawet jeśli nie cała, to jakiś jej „podzespół” zajmujący się głosowaniami powszechnymi? Nic, cisza. Podniosłem ten argument w artykule dla Rzeczpospolitej. Znany konstytucjonalista, ekspert komisji parlamentarnej opracowującej obecną konstytucję, którego nazwiska nie wymienię bo niestety już nie żyje, poświęcił jeden akapit podniesionemu przeze mnie argumentowi, który da się streścić w jednym zdaniu „phi, a cóż to jest Komisja Wenecka? jaka jest ranga jej rekomendacji?”. Cztery lata później cały establishment prawniczy rozdzierał szaty: „Ooo! Komisja Weenecka potępiła PiS. Co za kompromitacja dla Polski!” Ktoś mógłby powiedzieć, że sprawa miała charakter incydentalny. No to szerszy argument – otóż polskie ustawodawstwo dotyczące referendów od początku, czyli blisko 20 lat w poważny sposób narusza ustalenia Komisji Weneckiej ws. referendów. Czy rząd PO/PSL przejął się tym, że Polska została wymieniona przy przeglądzie prawodawstwa jako niespełniająca norm Rady Europy? Psa z kulawą nogą to nie obeszło, „prorządowe” by posłużyć się terminologią Autora, media nie biły na alarm. A precedens był poważny, bowiem w ustawie tak doprecyzowano „szczegóły”, że w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców z powodu wyśrubowanych wymagań formalnych nigdy nie odbyło się referendum merytoryczne (nie mylić z odwoławczym) z inicjatywy obywateli. Innymi słowy, ustawą zmieniliście Konstytucję, szanowni obrońcy państwa prawa. I mam podstawy by sądzić, że zrobiliście to świadomie. PiS tylko rozwinął wasze standardy.

W 2014 roku na spotkaniu w Fundacji Batorego podniosłem ten argument stawiając zarzut, że elity traktują wartości europejskie jak pałkę na krnąbrny lud, ale gdy wartości te stawiają wymagania elicie/establishmentowi, są ignorowane. Obecni byli m.in. były prezes TK J.Stępień, senator M.Borowski, red.J.Żakowski i wiele innych sław dziś broniących państwa prawa i wartości europejskich – żaden nie zniżył się do ustosunkowania do postawionego przez „śmieciową” organizację pozarządową problemu, chociaż państwo obywatelskie nie schodzi im z ust. I jak tu mamy nie mieć złośliwej satysfakcji, że PiS ich zmusił do zajęcia się dołami społecznymi realnie? A dziś mam za autentyczne uznać odwoływanie się do zagranicy przez opozycję? Owszem, to nie ta skala co destrukcja Trybunału Konstytucyjnego, ale gdy dzisiejsza opozycja w czerwcu 2015 majstrowała przy Trybunale, co na to powiedziały instytucje europejskie? Przyznały rację półgębkiem dopiero, jak PiS w obronie własnej to podniósł w 2016/7 roku. Nie przyjmuję więc do wiadomości, że negatywną ocenę sloganu „ulica i zagranica” należy przenosić z 1968 roku, bowiem posłowie koła Znak mimo kompromisów, które doprowadziły ich do koncesjonowanych ław poselskich chcieli żyć wartościami, o których pytali w interpelacji, i za to płacili wysoką, osobistą cenę, a tego o obecnej opozycji nie da się powiedzieć. W konsekwencji, negatywna ocena hasła w ustach polityków prawicy (ale tylko w zakresie „zagranicy”, bo jeśli chodzi o „ulicę”, to w obronie prawa do zgromadzeń przed dezawuującymi atakami polityków trzeba być stanowczym) nie może być zrównania etycznie z wypowiedzią Z.Kliszki, a to implicite wynika z artykułu.

Żyjemy w kiepskich czasach, więc muszę niestety wyjaśnić swoje intencje by odeprzeć zarzut „on tak pisze tylko z powodów taktycznych, z pewnością jest krypto-PiSowcem”. Więc dla równowagi by uspokoić podjerzliwość niektórych oskarżę tu PiS o nie dotrzymanie (prawdopodobnie świadome), by trzymać się tematyki referendalnej, zobowiązania wyborczego, w zakresie poszerzenia demokracji bezpośredniej. Pamiętacie państwo kampanię wyborczą do samorządu w 2014 r.? Każdy kandydat PiS musiał podpisać deklarację, gdzie m.in. zobowiązywano się do poszerzania demokracji bezpośredniej. Na inauguracji kampanii w Łodzi na scenie stało kilkuset kandydatów i powiewało kartką z deklaracją do kamer. W programie PiS liberalizacja referendów nadal jest zapisana. Nic nie stało na przeszkodzie by PiS coś zrobił w tej materii. Jak każda partia władzy PiS nie chce referendów gdy zaczyna rządzić, bo to byłoby dzieleniem się władzą. I nie jest tu jaskółką referendum konstytucyjne, którego chce prezydent Duda. Zrób coś prezydencie dla liberalizacji referendów lokalnych, z czego nie będziesz miał osobistego pożytku, a uwierzę w Twoje intencje. Bo referenda krajowe bardzo często mają na celu wyłudzenie poparcia skołowanych, niedojrzałych jeszcze przy podejmowaniu lokalnych decyzji obywateli w jakichś innych rozgrywkach, w tym przypadku jak podejrzewam w rozgrywce z J.Kaczyńskim. Mnie to nie interesuje. I jedyne, co łagodzi moją ocenę prezydenta Dudy, to że daleko mu w tym instrumentalnym traktowaniu wartości obywatelskich do tego, co zrobił prezydent Komorowski z referendum ogłoszonym między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich. Zapraszanie tego polityka do mediów by bronił państwa obywatelskiego jest dla mnie potwierdzeniem niskich standardów mediów, by znowu posłużyć się terminologią Autora, „antyrządowych” (ale jego ocena też nie jest czarno-biała; ja pamiętam mu to, że to on wymusił na rządzie PO/PSL kilka regulacji prorodzinnych, zwłaszcza na rzecz rodzin wielodzietnych – PiS zrobił tu 10 kroków do przodu, ale na niewielką skalę zaczęło się wcześniej dzięki prezydentowi Komorowskiemu, trochę min.Kosiniak-Kamyszowi).

Przepraszam za dłuższy komentarz niż artykuł, ale przy dzisiejszym stopniu nieufności bez poczynienia dygresji i zastrzeżeń istnieje obawa przed byciem zapisanym do jakiejś partii. A tu jeszcze jedna dygresja polityczna. O ile żadna ze stron nie odniesie miażdżącej przewagi, wcześniej czy później ktoś będzie musiał posklejać to rozbite naczynie. Będzie musiało tu być minimum dobrej woli obu stron, ale bez katalizatora się nie obejdzie – tak jak przy Okrągłym Stole był nim Kościół. Jedna strona będzie żądać przywrócenia państwa prawa, druga zażąda gwarancji, że państwo prawa nie może być przykrywką do powrotu ancien régime. Biskupi, których Autor wymienił nie będą bez naprawienia błędów wiarygodni. Mam wątpliwości, czy Kościół w obecnym kształcie będzie jako taki patron porozumienia wiarygodny dla szerokiej opozycji, bowiem należy się spodziewać dużego stopnia antyklerykalizmu tej strony. Warunki dialogu mogłyby być wypracowywane i dalej dojrzewać w Kościele otwartym by być potem ofiarowane społeczeństwu i obu stronom. Ale warunkiem zaistnienia takich warunków jest wstrzemięźliwość w ocenach i ważenie różnych racji, nie deklarowanie się ostateczne po żaden ze stron, a przynajmniej unikanie ocen etycznych. Ten artykuł nie spełnia tego kryterium. Rozumiem, że dla Autora działania PiS tak bardzo naruszyły zasady współżycia społecznego, które znał z przed 2015 roku, że powstrzymanie się od ocen etycznych byłoby uwikłaniem w kłamstwo. Mam inne zdanie, bo stare zasady, a przynajmniej ich praktykowanie dla mnie były nieetyczne. Ale brak mi argumentów, by być tu „ostatecznie” przekonującym, bo to wynika z naszych osobistych uwarunkowań. I pozostaje tylko westchnąć i pozostać w szacunku dla drugiej strony, jej i moich ograniczeń. Ale w końcu w najważniejszym punkcie, jakim jest zmartwienie o programowanie kazań przez polityków to się zgadzamy. No i w obronie praw „ulicy”, nawet do występowania w niekoniecznie słusznej sprawie.

Przepraszam, sytuacja rodzinna zupełnie nie pozwala mi pisać długich odpowiedzi. Sygnalizuję zatem, że:
1. Pański komentarz przeczytałem,
2. zaskoczył mnie on, gdyż ja ani słowem nie wypowiadałem się na temat politycznej zasadności odwoływania się do „zagranicy”; pisałem wyłącznie o zawrotnej karierze sloganu propagandowego.

Nie oczekiwałem odpowiedzi, proszę nigdy nie czuć się zobowiązanym moimi komentarzami. Ja jednak nadal widzę aspekt polityczny Pana wpisu, bo przecież nie jest to materiał dla studentów wydziału dziennikarstwa na ćwiczenia warsztatowe. Ale to nie jest zarzut sam w sobie – aspekt polityczny, który dostrzegam (chociażby przez wymienienie nazwisk czynnych polityków) jest w tym przypadku uprawniony. Doceniam ważenie przez Pana racji w tym, że na marginesie oddał Pan honor krytycznie przywołanemu Markowi Jurkowi zaznaczając, że wystąpił w obronie TK. To rzadkie w dzisiejszej debacie publicznej, by pozytywnie napisać o osobie, z którą ktoś zasadniczo się różni.