Coraz częściej słychać głosy zawodu: w sytuacji pogłębiającego się konfliktu, rozdzierającego Polaków na dwa wrogie plemiona, Kościół niemal całkowicie milczy.
Drastyczne podziały, które dotknęły polskie społeczeństwo, znajdują odzwierciedlenie również w Kościele katolickim. Można je zauważyć wśród wiernych świeckich i duchownych. Z tego powodu Kościół nie może się podjąć misji arbitrażu lub mediacji między stronami zaostrzającego się sporu, który ma podłoże nie tylko polityczne. Nie oznacza to jednak, że Kościół – jako wspólnota ludzi połączonych wiarą i jako instytucja zajmująca znaczące miejsce w życiu społecznym – musi stać z boku i milcząco obserwować tok zdarzeń.
Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik przypomniał niedawno, że Kościół, choć jest apartyjny, to jednak nie jest aspołeczny. Szanuje władze wybierane w demokratycznych wyborach, lecz także jest zaangażowany i popiera inicjatywy, które mają na celu poszanowanie godności człowieka, troskę o rodziny oraz pomoc ubogim. W tym kontekście przypomniał słowa metropolity krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza: „Nie mamy politycznych ambicji, bo mamy większe ambicje. Pragniemy już tu na ziemi, w naszych sercach, w naszych rodzinach, w naszych wspólnotach i środowiskach budować Boże królestwo miłości i solidarności, przebaczenia, pojednania i pokoju”.
Kościół jest apartyjny, jednak nie aspołeczny
To pragnienie realizowane jest przez katolików między innymi w społeczeństwie i w państwie. Czy w związku z powyższym Kościół może zabierać głos w kwestiach życia społecznego, a nawet w sprawach bezpośrednio należących do sfery polityki? Bezsprzecznie tak. Nie tylko może, ale powinien się wypowiadać, nie unikając wydawania opinii wartościujących.
Katechizm Kościoła Katolickiego, odwołując się do soborowej konstytucji „Gaudium et spes”, mówi, że do zadań Kościoła należy wydawanie „oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz, stosując wszystkie i wyłącznie te środki, które zgodne są z Ewangelią i dobrem powszechnym według różnorodności czasu i warunków”.
W Polsce w przeszłości Kościół wielokrotnie pokazywał, że zdaje sobie sprawę z tego aspektu swej misji i publicznie, stanowczo zabierał głos w sytuacjach, w których dobro wspólne i godność człowieka były zagrożone. Dbając o to, by nie zostać sprowadzanym do wspólnoty politycznej, był zdecydowanym znakiem, a zarazem stróżem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. Przypominał elementarne zasady, które powinny obowiązywać wszystkich uczestników życia społecznego, wskazując przede wszystkim na to, co jednoczy, a nie to, co dzieli.
Coraz częściej słychać głosy zawodu, że w sytuacji pogłębiającego się konfliktu rozdzierającego polskie społeczeństwo na dwa wrogie plemiona Kościół niemal całkowicie milczy. Rozczarowanie jest tym silniejsze, że toczy się w tej chwili bez wątpienia batalia o ustrojowy kształt państwa, zmaganie o to, na jakim systemie wartości będzie ono oparte, a także, jaka wizja człowieka znajdzie się u podstaw wdrażanego w życie sposobu myślenia o państwie i społeczeństwie.
Jan Paweł II, przemawiając w czerwcu 1999 roku w polskim Sejmie, wskazywał na poważne zagrożenie, jakim jest sprzymierzenie się demokracji z relatywizmem etycznym, pozbawiającym życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia. To „przymierze” w sposób radykalny pozbawia społeczeństwo zdolności rozpoznawania prawdy. A jeśli „nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”.
Ta przestroga – zawarta przez Jana Pawła II w encyklice „Veritatis splendor” – nie bez powodu została przez niego powtórzona z sejmowej mównicy w jego własnej Ojczyźnie.
W tym samym wystąpieniu papież jasno i zdecydowanie powiedział, że „Kościół w Polsce, który na przestrzeni całego powojennego okresu panowania totalitarnego systemu wielokrotnie stawał w obronie praw człowieka i praw narodu, także i teraz, w warunkach demokracji, pragnie sprzyjać budowaniu życia społecznego, w tym również regulującego je porządku prawnego, na mocnych podstawach etycznych. Temu celowi służy przede wszystkim wychowywanie do odpowiedzialnego korzystania z wolności zarówno w jej wymiarze indywidualnym, jak społecznym, a także – jeśli zachodzi taka potrzeba – przestrzeganie przed zagrożeniami, jakie mogą wynikać z redukcyjnych wizji istoty i powołania człowieka i jego godności. Należy to do ewangelicznej misji Kościoła, który w ten sposób wnosi swój specyficzny wkład w dzieło ochrony demokracji u samych jej źródeł”.
Jednoznaczny głos Kościoła potrzebny jest również w sytuacji, gdy jego milczenie może być przez znaczną część społeczeństwa i wiernych interpretowane jako poparcie dla jednej opcji politycznej, identyfikowanie się z konkretną partią, połączone z oczekiwaniami czy nawet próbami odniesienia z niego jakichś korzyści.
Papież Franciszek podczas tegorocznej wizyty w Meksyku przestrzegał tamtejszych biskupów: „Uważajcie, aby wasze spojrzenia nie pokrywały się półcieniami mroków światowości, nie dajcie się zepsuć trywialnym materializmem ani kuszącymi złudzeniami porozumień zawieranych pod stołem, nie pokładajcie zaufania w «rydwanach i koniach» dzisiejszych faraonów, gdyż naszą siłą jest «słup ognia», który rozdziela na dwoje wielkie fale morskie, nie czyniąc wielkiego zgiełku”.
To słowa, których nie powinien bagatelizować Kościół katolicki w żadnym kraju na świecie.
Nadszedł już czas, aby Kościół, który od 1050 lat współtworzy historię Polski, wskazując nie konkretne rozwiązania, lecz głosząc fundamentalne zasady, także w obecnej sytuacji zabrał głos w sposób przede wszystkim jednoczący, przypominając niezmienne i niezbywalne wartości. W trosce o dobro wspólne wszystkich mieszkańców naszej Ojczyzny.