Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bp Zadarko: Potrzeba humanitarnego i ewangelicznego podejścia do migrantów i uchodźców

Bp Krzysztof Zadarko. Fot. KEP

Bez globalnego podejścia do tego, jak pomagać migrantom i uchodźcom, będziemy skazani na różnego rodzaju populistyczne pomysły i podsycanie napięcia – mówi w rozmowie z KAI bp Krzysztof Zadarko, delegat episkopatu ds. imigracji.

Dorota Abdelmoula (KAI): Księże Biskupie, jak należy odczytywać „Dwadzieścia punktów działalności ws. migrantów i uchodźców”, opracowanych przez watykańską Dykasterię ds. Integralnego Rozwoju Człowieka? Dlaczego Kościół przygotował tak szczegółowe wytyczne?

Bp Krzysztof Zadarko: Ten dokument wpisuje się w szersze działania społeczności międzynarodowej, podejmowane wobec zjawiska migracji, które osiągnęło gigantyczne rozmiary. Nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach miało ono słabnąć – głównie z powodu ludzi, którzy, na skutek zmian klimatycznych, powtarzających się katastrof naturalnych, a także m.in. przeludnienia w Afryce, uciekają przed śmiercią w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia.

Organizacja Narodów Zjednoczonych wykazuje wolę opanowania tego zjawiska, tzn. zarządzania nim tak, jak tylko jest to możliwe, aby nie odpowiadać na nie jedynie w doraźny sposób. Dlatego od 2016 r. przygotowuje międzynarodowe porozumienie (ang. Global Compacts) na rzecz migrantów i uchodźców, które zostanie sfinalizowane jesienią tego roku w formie rezolucji, czy też konwencji.

Stolica Apostolska, która nie jest członkiem ONZ, ale ma status obserwatora, włącza się tę trwającą dyskusję i za pomocą wspomnianego dokumentu, chce budować świadomość, opartą na Katolickiej Nauce Społecznej.

Mówiąc o migracji, należy bowiem dostrzegać nie tylko zjawisko, ale przede wszystkim konkretną osobę w potrzebie. To bardzo ważne! Potrzeba humanitarnego i ewangelicznego podejścia do osoby migranta i uchodźcy. To właśnie zostało sformułowane w formie dwudziestu punktów.

Te punkty są omówieniem czterech postaw, o których często mówi papież Franciszek w kontekście migrantów: przyjmowania, chronienia, promowania i integrowania.

– Te postawy powinny charakteryzować zarówno tych, którzy będą zmuszeni do opuszczenia miejsca swojego życia, jak i tych, do których będą oni docierać. Chodzi o budowanie pewnej mentalności i wypracowania postaw, które zapobiegną ksenofobii, nienawiści i konfliktom. To zjawiska, które możemy obserwować w społeczeństwie nieprzygotowanym do spotkania z migrantami, w którym pojawia się lęk. I trzeba podkreślić, że, w przypadku zderzenia z osobami, których kultury i religii nie znamy, te obawy są całkowicie uzasadnione!

Zatem postawa otwarcia, to szukanie sposobów na to, jak należy organizować pomoc migrantom i uchodźcom. Sugestią Kościoła jest to, aby owe ruchy migracyjne kanalizować, sterować nimi. A więc: wypracowywać zasady przemieszczania się ludzi, np. na podstawie różnego rodzaju wiz i w ramach korytarzy humanitarnych. Dokument przypomina też o tym, że w obecnej formie zjawisko migracji nieuchronnie wiąże się też z handlem ludźmi.

Fragment papieskiego przemówienia, którym ten dokument się rozpoczyna, sugeruje wręcz, że obok imigrantów i uchodźców, ofiary handlu są trzecią, odrębną grupą osób próbującą przedostać się dziś do Europy.

– Tak, widać to m.in. na przykładzie migracji nie tyle z Bliskiego Wschodu ile z Afryki. Wśród osób napływających do Europy przez włoską Lampedusę, czy Hiszpanię, skala przemytu jest ogromna, zarówno jeśli brać pod uwagę liczbę ofiar, jak i gigantyczny zarobek przemytników. W związku z tym, lepiej jest opanować trasy ewentualnego przemytu, niż pozwolić, by ten gigantyczny proceder i straszna patologia nadal się rozwijały.

Ponadto, watykański dokument pokazuje zarówno obowiązki państw, z których ludzie uciekają, bądź też z których są wypędzeni, jak też tych, do których docierają. To bardzo ważne np. z naszego doświadczenia migracyjnego. Mamy świadomość, że ok. 2-3 mln Polaków wyjechały w ostatnich latach z Polski. Pytanie, czy umiemy wyciągnąć wnioski z tej sytuacji? Czy potrafimy przygotować osoby planujące wyjazd do tego, że znajdą się w krajach post-chrześcijańskich, bo tak możemy określić dziś część Europy Zachodniej? Czy jako kapłani wystarczająco dbamy o formację duszpasterską osób, o których wiemy, że przygotowują się do wyjazdu, a także ich rodzin? Czy pomagamy im np. uzyskać informację, gdzie będą mogli uczestniczyć we Mszy świętej?

Mówiąc o migracji, należy dostrzegać nie tylko zjawisko, ale przede wszystkim konkretną osobę w potrzebie

Uważam, że takie przygotowanie jest potrzebne, aby przygotować te osoby na zderzenie z warunkami, w których nie będzie im łatwo praktykować wiarę, choćby dlatego, że znajdą się w zupełnie obcym kulturowo i religijnie społeczeństwie, a odległość do kościoła będzie wielka.

Ponadto należy pamiętać, by w kontekście krajów przyjmujących nie mówić tylko o uchodźcach, ale też o migrantach zarobkowych, których z polskiego doświadczenia znamy bardzo wielu!

Czy wobec tego na polskim gruncie ten dokument powinniśmy odczytywać też jako wezwanie do troski o mieszkańców krajów Europy Wschodniej – zwłaszcza Ukrainy – którzy licznie przyjeżdżają do Polski na zarobek?

– Tak. To jest wielkie wyzwanie i ten dokument powinien być dla nas inspiracją, tym bardziej, że według mnie przypływ osób z Ukrainy prędko się nie skończy. Skala tego zjawiska jest bardzo duża i należy zainteresować się tym, jak te osoby odnajdują się w Polsce. Bardzo łatwo jest spojrzeć powierzchownie i powiedzieć, że ci ludzie są zadowoleni, bo znajdują u nas pracę i mają możliwość wspierania materialnego swoich bliskich. Ale przecież oni nie są „maszynami do zarabiania”! Ci ludzie stają tu wobec konkretnych codziennych wyzwań: np. przepisów, z którymi wcześniej nie mieli do czynienia, chorób czy szeroko pojętego odnalezienia się nie tylko w Polsce, ale też w Unii Europejskiej.

Potrzeba zorganizowanego podejścia, aby nie zostawić ich samymi sobie. Aby oni, nie mając wsparcia ze strony społeczeństwa przyjmującego, nie ulegali pokusie zamykania się we własnym kręgu językowym i etnicznym i tworzenia różnego rodzaju gett, dających im poczucie bezpieczeństwa.

Watykański dokument określa pewne ramy, w jakich powinniśmy widzieć szerokie zjawisko migracji. Zwraca też uwagę na zjawiska z pozoru niewidoczne dla naszego społeczeństwa, jak np. handel dziećmi. W części poświęconej promocji mówi też o wydobyciu na światło dzienne wszystkich praw, które przysługują migrantom, a których oni nie zawsze są świadomi.

Są to nie tylko przysługujące im prawa, ale też warunki, które oni muszą spełnić?

– Oczywiście. W tym dokumencie jest jasno napisane, że konkretne obowiązki muszą spełnić nie tylko przyjmujący, ale też ludność napływająca. Powinny zostać stworzone mechanizmy formułowania oczekiwań względem migrantów i uchodźców, egzekwowania ich, a także odmawiania przyjęcia tych osób, które nie spełniają tych warunków.

Trzeba to podkreślać: mamy prawo nie przyjąć ludzi, którzy nie akceptują naszej kultury. To jest bardzo wyraźnie zaznaczone w dokumentach Kościoła: społeczność ma wręcz obowiązek powiedzenia niektórym osobom „do widzenia”, bez dyskomfortu moralnego, czy oskarżenia o niechęć. Watykański dokument mówi jasno, że poczucie bezpieczeństwa migranta, czy uchodźcy ma być wyważone z poczuciem bezpieczeństwa narodu.

Dokument ten dociera do wszystkich krajów i Kościołów na świecie i sygnalizuje wiele punktów, w oparciu o które należy wypracować podejście do człowieka, który jest zmuszony do ucieczki przed śmiercią, albo poszukiwania lepszego życia.

Czy ten dokument uzupełnia refleksję o tym, jak pomagać potencjalnym migrantom na miejscu, np. w Syrii, Iraku, na Ukrainie, czy też stoi w opozycji do takich działań?

– Dokument wyraźnie podkreśla potrzebę pomocy na miejscu państwom, które nie radzą sobie z masami uciekających ludzi. W pierwszej części mocno zachęca do wsparcia tych krajów, aby pomagając mieszkańcom, maksymalnie zmniejszyć przyczyny ucieczki, takie jak zniszczenia wojenne, czy katastrofy naturalne – jak np. susza, z którą niektóre afrykańskie państwa nie mogą sobie poradzić i wpadają w spiralę zadłużenia, by wykarmić obywateli. Nie mając odpowiedniej infrastruktury, edukacji a nawet dostępu do wody, te kraje nie poradzą sobie same, a mieszkańcy nie będą mieli mają szansy rozwoju. Dlatego wielu z nich decyduje się na desperacki krok zadłużenia całej rodziny, czy klanu, byle tylko zdobyć środki na przedostanie się do miejsca, w którym nie tylko samemu można lepiej żyć, ale też pomóc bliskim.

Wesprzyj Więź

Bez globalnego podejścia do tego, jak zapobiegać falom migracyjnym i uchodźczym, jak pomagać tym, którzy są w drodze, by uniknąć gigantycznego nieszczęścia handlu ludźmi i jak przyjmować tych ludzi z uszanowaniem ich godności – będziemy skazani na różnego rodzaju populistyczne pomysły i podsycanie napięcia.

Dlatego ten watykański dokument jest dziś bardzo potrzebny, nie dla pojedynczego kraju, czy kontynentu, ale dla poszukiwania globalnych rozwiązań. Jest wkładem Kościoła, który przypomina swoją naukę w kontekście nowej skali zjawisk, z którymi mamy dziś do czynienia.

Źródło: KAI

Podziel się

Wiadomość