Zima 2025, nr 4

Zamów

Pokutować oznacza zmienić kierunek

Thomas Keating podczas wizyty Dalajlamy w Bostonie w październiku 2012 roku. Fot. Wikimedia Commons

Jezus zachęca nas do porzucenia silnej identyfikacji z grupą, abyśmy w wolności podążali za wartościami Ewangelii oraz naszego własnego sumienia.

Fragment książki „Oto Bóg”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Pogłębiarka.

Fałszywe ja opiera się na dwóch podstawowych fundamentach: jednym jest energia, którą wkładamy w realizację swoich urojeń dotyczących szczęścia, a drugim przesadne utożsamianie się z konkretną grupą, z której się wywodzimy lub do której przynależymy. Przez wieki istniał w społeczeństwie pewien podział na warstwy. Należało dostosować się do wartości narzucanych przez rodzinę, kulturę czy większą wspólnotę. Każdy, kto się z tego wyłamywał, był odrzucany. Jezus zaprasza nas do zerwania kulturowego kaftana bezpieczeństwa, przesadnego utożsamiania się z naszą konkretną grupą, tymi słowami:

Jeśli ktoś przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, a nawet swego życia, nie może być moim uczniem (Łk 14,26).

To zdanie pokazuje ważny aspekt Jezusowego nauczania o pokutowaniu. Pokutować oznacza zmienić kierunek, z którego wyglądamy nadejścia szczęścia. Jezus zachęca nas do porzucenia silnej identyfikacji z grupą, abyśmy w wolności podążali za wartościami Ewangelii oraz naszego własnego sumienia i nie lękali się destabilizacji tej grupy poprzez kwestionowanie czy przeciwstawianie się jej wartościom.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Poluzowując pewne więzy łączące nas z rodziną, rolami, karierą, interesami czy grupą społeczną, musimy pozbyć się utożsamiania z tym, za kogo się uważamy. Nie jest to łatwe zwłaszcza dla piastujących konkretne role – rodziców, ministrów, polityków albo królów i szlachciców, którzy całkowicie utożsamiali się ze swoimi rolami zapewniającymi im prestiż, władzę i bogactwa. Jak widzimy, Jezus w przypowieści kwestionuje istnienie warstw społecznych swoich czasów i niesprawiedliwe wartości, na których się opierają. Z Jezusowych przypowieści płynie wezwanie do obalenia wszelkich barier i umożliwienia ludziom doświadczenia jedności jako członków jednej rodziny ludzkiej, nie zaś tylko swojej własnej rodziny, grupy etnicznej, narodu, grupy rówieśniczej czy religijnej. Jak zauważa św. Paweł:

Nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety; wszyscy bowiem jedno jesteście w Chrystusie Jezusie (Gal 3,28).

W pewnym momencie życia przechodzimy tzw. „kryzys wieku średniego”. To czas, w którym wyolbrzymione ambicje na sukces, sławę czy szczęście sczezły. Wszelkie kulturowe symbole, które przemawiały do nas do tej pory jako idealne zaspokojenie naszych urojeń dotyczących szczęścia, rozpadły się w pył. Po tragicznych wydarzeniach z 11 września 2001 roku i ataku na World Trade Center i Pentagon wiele osób myślało: „Po co chodzę do pracy? Po co zadaję sobie taki trud, aby osiągnąć wyższy status społeczny czy ekonomiczny? Po co ta orka, skoro i tak wszędzie jest niebezpiecznie, a przyszłość jest tak niepewna?”. Stare systemy bezpieczeństwa, jak i fakt, że od 1812 roku u wybrzeży USA nie zawitała żadna wroga flota, dały Amerykanom przesadne poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza jeśli chodzi o atak z zewnątrz.

Kiedy pojawia się kryzys wieku średniego, sytuacja rodzinna zazwyczaj także staje się niestabilna. Dzieci wyniosły się z domu, a para znowu jest sama. To okres, w którym wiele osób się rozwodzi, wchodzi na drogę nowej kariery albo zaczyna poważnie kwestionować sens życia. Innymi słowy, przychodzi rozczarowanie, że ludzie nie znaleźli tego, na co mieli nadzieję i czego oczekiwali od swoich urojeń na temat szczęścia wyrażonych kulturowymi symbolami.

„Oto Bóg”
Thomas Keating OCSO, „Oto Bóg”, Wydawnictwo Pogłębiarka, Warszawa 2025

W tym czasie ten, kto może sobie na to pozwolić, decyduje się na psychoterapię albo zaczyna brać leki nowej generacji, które mają pomóc odzyskać jako taką równowagę. Dopóki jednak nie staniemy twarzą w twarz z tym, co naprawdę nas nurtuje, nie mamy szans na trwałą równowagę wewnętrzną.

Celem podawania medykamentów (terapii farmakologicznej), jak przynajmniej do tej pory wierzono, jest przywrócenie zestresowanego pacjenta do normalnego stanu psychicznego, aby następnie poprzez jakąś formę psychoterapii był w stanie zająć się kwestiami emocjonalnymi, które są przyczyną jego cierpienia. W niektórych przypadkach występuje zaburzenie równowagi chemicznej organizmu, które może wymagać stałego leczenia – tak jak niedoczynność tarczycy wymaga u pacjenta terapii zastępczej przez całe życie po to, aby mógł normalnie funkcjonować.

Jeśli kryzys wieku średniego nie okaże się skutecznym narzędziem rozwiązania problemów, których przyczyną jest przesadne utożsamianie się z naszymi grupami przynależnościowymi, natura dysponuje innymi środkami na wyplątanie nas z nadmiernych zobowiązań i ról, które odgrywaliśmy, żeby zrealizować nasze urojenia dotyczące szczęścia. Jednym z nich jest zaawansowany wiek, w którym zaczynamy być słabi i może trochę zniedołężniali. Coraz mniej osób zależy od nas, a kończy się na tym, że to dzieci przejmują nad nami opiekę i to czasami do tego stopnia, jakbyśmy sami byli dziećmi. Następuje kolejny kryzys związany z przeprowadzką do domu starców czy opieki społecznej.

Tak czy siak, jeśli nie puścimy dobrowolnie naszych dotychczasowych ról, zostaną nam one wydarte wskutek bezlitosnego procesu starzenia. Pojawia się pytanie: czemu by nie oderwać się wcześniej od naszych programów lojalnościowych, aby móc nacieszyć się wolnością wyboru, w jakim stopniu chcemy przynależeć do danej grupy czy wycofać się, jeśli jej wartości są niezgodne z naszym sumieniem? Oto ewangeliczne wezwanie do pójścia za Chrystusem i rozpoczęcia drogi duchowej.

Jeśli odłożymy na później zalecane przez Jezusa stawanie się mniejszymi, szansą na przemianę może okazać się proces umierania. Śmierć mózgu to koniec fałszywego ja i wszystkiego, na czym się wspiera. Nie wiemy za wiele na temat umierania – na przykład, kiedy następuje śmierć, jak długo nasza dusza pozostaje opodal ciała. To dalej tajemnica. Zgodnie z ostatnimi badaniami istnieje mnóstwo możliwości. Czymkolwiek nie jest śmierć, może to być naprawdę pierwszy moment w życiu, w którym dokonamy w pełni wolnego wyboru. Kiedy mózg umiera, nic nie ma już na nas wpływu, a przynajmniej nie do takiego stopnia, jak to bywa w życiu doczesnym; żadne urojenia dotyczące szczęścia, zależność od grupy czy ról, z którymi utożsamialiśmy się przesadnie przez całe życie.

Jezus mówi: „Jeśli chcesz zachować swoje życie (czyli swoje fałszywe ja), stracisz je”. Fałszywe ja nie ma przyszłości

Thomas Keating OCSO

Udostępnij tekst

Z tego miejsca patrząc, choroby, tragedie naturalne czy nawet spowodowane przez człowieka katastrofy, nie są bezgranicznym złem. Dla wielu osób jest to jedyna droga, aby zakwestionować, przewartościować czy wyrzucić na śmietnik fałszywe wartości, którymi nasiąknęły w dzieciństwie. Nie chodzi mi o to, że odgrywanie różnych ludzkich ról nie ma wartości, a raczej o nadmierne utożsamianie się z nimi, co sprawia, że wypełnianie ich okazuje się trudne lub niemożliwe. Może jedynym sposobem na stanie się dobrym rodzicem to nie chcieć nim być. Trzeba pozwolić dorosłym dzieciom stać się tym, kim chcą, bez spełniania naszych własnych oczekiwań. Ten sam proces puszczania jest potrzebny w odniesieniu do każdej roli.

Mówiąc o zaparciu się rodziny, majątku i samego siebie Jezus chce nam pokazać fałszywe ja z całą konstrukcją wsporczą, bo to iluzja, która nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość. Zapaskudza naszą relację z Bogiem, innymi i nami samymi.

Wraz z zaproszeniem do pokuty – zmiany kierunku, z którego wypatrujemy szczęścia – przychodzi od Jezusa także zaproszenie do poddania się Bożej Terapii. „Jeśli chcesz się uwolnić”, mówi Jezus, „i uzdrowić relację z Bogiem, innymi i z samym sobą, wejdź do swojego pokoju wewnętrznego – gabinetu, w którym dokonuje się Boża Terapia. Zamknij drzwi, żeby nie uciec. Wycisz swój wewnętrzny dialog, abyś mógł usłyszeć, co mówi do ciebie Duch”.

Celem Bożej Terapii jest umożliwienie nam stania się prawdziwymi nami. Może boimy się prawdziwych siebie. Jezus mówi o tym tak: „Jeśli chcesz zachować swoje życie (czyli swoje fałszywe ja), stracisz je”. Fałszywe ja nie ma przyszłości.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

W drugiej części mówi: „Kto traci życie z mojego powodu, odkrywa, kim jest” (Mt 10,39). Źródłowe ja jest nieograniczone w swojej duchowej mocy. Zredukować się do co-nieco, czyli do czegoś, co nie jest niczym konkretnym, to puścić przesadną identyfikację z własnym ciałem, uczuciami, myślami, najintymniejszym ja, przyjaciółmi, bliskimi, posiadłościami i rolami. Oznacza to także wyważenie przesadnych pragnień realizowania urojeń dotyczących szczęścia.

Terapia Boża została uszyta na miarę naszych uwarunkowań genetycznych, temperamentu, osobowości i okoliczności naszego życia. Wielka Inteligencja prowadzi człowieka w tym procesie z bezwarunkową miłością, zamierzając go uzdrowić, bez względu na koszty, które sama ponosi.

Przeczytaj też: Spotkanie z Bogiem czy z sobą samym? Dyskutują Marek Kita, Monika Myszka-Wieczerzak, Piotr Jan Panasiuk oraz Zbigniew Nosowski

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.