Przez lata coraz bardziej odkrywam, jak ważne i kluczowe jest słowo WIĘŹ, będące tytułem naszego pisma i hasłem wywoławczym naszego środowiska. Pisywałem już na ten temat w miesięczniku, niekiedy nawet bawiąc się nieco rozmaitymi znaczeniami tego mądrego słowa.
Podczas rodzinno-przyjacielskich ferii nieoczekiwanie odkryliśmy, grając po nartach w scrabble, że znaczenie słowa WIĘŹ jest bardzo wymierne i przeliczalne: Filipowi i Marcinowi udało się za ułożenie tych czterech liter uzyskać aż 32 punkty! Polecam naśladownictwo 🙂
A teraz na poważnie, ale też o bezcennym znaczeniu więzi. Studentka UW, p. Iza Brzeska, przesłała do naszej redakcji fragment książki amerykańskiego psychiatry Irvina D. Yaloma, „Religia i psychiatria” (przeł. Anna Tanalska-Dulęba, Wydawnictwo Paradygmat, Warszawa 2009). Jest to tekst wykładu Yaloma na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego po tym, jak został przez nie uhonorowany nagrodą Oscara Pfistera. Yalom określa się jako „praktykujący ateista”. Oto co pisze (rzecz jasna, nie używając wersalików do wyróżnienia interesującego nas słowa):
„Pociecha religijna i psychoterapia – każda na swój sposób – znalazły metody tłumienia dysforii związanej z różnymi formami izolacji. Oxfordzki słownik języka angielskiego informuje nas, że jednym ze źródeł słowa «religia» jest re-ligare – wiązać lub łączyć. Rzymianie używali terminu religare w odniesieniu do rozmaitych więzi: rodzinnych, z przodkami, z państwem. Znaczenie to – wiązanie, łączenie czy, jak moglibyśmy powiedzieć, WIĘŹ – wyraźnie ukazuje podobieństwo misji psychoterapii i religii. WIĘŹ to dobry wspólny mianownik wszystkich współczesnych form poszukiwań duchowych”.
Yalom kontynuuje dalej:
„W każdym omówieniu religii i psychiatrii termin «WIĘŹ» ma wielką wartość. Dla terapeutów nie ma celu ważniejszego od zbudowania możliwie najgłębszej i najautentyczniejszej WIĘZI z pacjentem. Literatura zawodowa dotycząca relacji między terapeutą a pacjentem jest pełna omówień spotkania, autentyczności, trafnej empatii, bezwarunkowej akceptacji, «spotkania Ja–Ty». Terapeuci grupowi za priorytet uznają zbudowanie spójności grupy. W spójnej grupie każdy z jej członków jest bardziej gotów badać i wzmacniać swoje relacje z innymi uczestnikami. W obliczu śmierci uczestnicy moich grup dla pacjentów chorych na raka często mówili o wielkim ukojeniu, jakie czerpali z bycia z innymi ludźmi, którzy, na mocy tego tylko, że byli w takiej samej sytuacji, dostarczali poczucia głębokiej WIĘZI. Jeden z tych pacjentów dał nam cudowny opis WIĘZI: Wiem, że każdy z nas jest okrętem w ciemności i każdy jest okrętem samotnym, ale to wielka ulga widzieć migające światła okrętów, które przepływają w pobliżu”.
„Religia dostarcza rozmaitych form niezwykle silnych WIĘZI. Osobie religijnej oferuje pociechę płynącą od osobowej, wiecznie obserwującej istoty boskiej, która nie tylko jest świadoma istnienia człowieka, lecz obiecuje mu też ostateczne połączenie – z utraconymi ukochanymi, z Bogiem, z uniwersalną siłą życiową. I oczywiście widać wyraźnie, że zorganizowana religia dostarcza WIĘZI ze społecznością: Kościół tworzy stabilne parafie podobnie myślących jednostek, sponsoruje olbrzymią liczbę małych grup, włącznie z grupami towarzyskimi, grupami zainteresowań, studiów biblijnych, grupami czytelniczymi, spotkań małżeńskich, grupami dla osób samotnych”.
Wielkie podziękowania dla pani Izy za odnalezienie tego fragmentu. Bardzo to trafny opis zadań dla Laboratorium WIĘZI…