Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Jan Paweł II: Galileusz wiele wycierpiał od ludzi i instytucji Kościoła

Papież Jan Paweł II podczas spotkania w Częstochowie z Radą Naukową Episkopatu Polski w Kaplicy Różańcowej 5 czerwca 1979 r. Fot. Lech Zielaskowski / Archiwum Fotograficzne Lecha Zielaskowskiego / NAC

Nauka jest dobrem powszechnym, które każdy naród powinien móc uprawiać w wolności od wszelkiej formy służebności międzynarodowej i umysłowego kolonializmu – mówił papież do członków Papieskiej Akademii Nauk w 1979 roku.

W 1981 roku Jan Paweł II powołał specjalną komisję do zbadania procesu prowadzonego przeciwko Galileuszowi. Wcześniej, w 1979 roku, papież wygłosił przemówienie do Papieskiej Akademii Nauk. Jego treść publikujemy poniżej. 31 października 1992 roku, w 350. rocznicę śmierci astronoma, Papieska Akademia Nauk oficjalnie ogłosiła rehabilitację uczonego z Pizy.

Przemówienie Jana Pawła II w Papieskiej Akademii Nauk:

Czcigodni Bracia, Ekscelencjo, Panie, Panowie!

Bardzo dziękuję Panu, Panie Przewodniczący, za gorące i serdeczne słowa, które zechciał Pan skierować do mnie na początku swego prze­mówienia. Wraz z Panem i z dwoma znakomitymi uczonymi, członkami Papieskiej Akademii Nauk, p. Dirakiem i p. Weisskopfem, odczuwam radość z powodu uroczystego wspomnienia Alberta Einsteina w stulecie jego urodzin.

Stolica Apostolska również chce złożyć hołd należny Albertowi Ein­steinowi za szczególnie wspaniały wkład w postęp nauki, czyli w pozna­nie prawdy obecnej w tajemnicy Wszechświata. Jestem w pełni soli­darny z moim poprzednikiem Piusem XI i z wszystkimi jego następcami na Stolicy Apostolskiej, którzy wzywali członków Papieskiej Akademii Nauk i wraz z nimi wszystkich uczonych, „nie żądając od nich niczego więcej, jak tylko coraz szlachetniejszego i coraz bardziej intensywnego rozwoju nauk. Na tym bowiem wspaniałym i szlachetnym wysiłku po­lega misja służenia prawdzie, misja, którą obarczamy uczonych (…)” (Pius XI: Motu proprio „In multis solaciis” z 28.X.1936 o Papieskiej Akademii Nauk. AAS, tom XXVIII, s. 424).

Poszukiwanie prawdy jest podstawowym zadaniem nauki. Badacz poruszający się po stromym zboczu nauki odczuwa cały urok słów św. Augustyna „Intellectum valde arna” (Epist. 120, 3, 13 – PL 33, 459). Kochaj mocno rozum i właściwą mu funkcję poznawania prawdy. Czysta nauka jest dobrem godnym wielkiej miłości, ponieważ daje poznanie, a więc doskonali umysł człowieka. Winno się ją wysoko cenić dla niej samej, jako integralną część kultury, jeszcze przed zastosowaniem w technice. Nauka jest dobrem powszechnym, które każdy naród powinien móc uprawiać w pełnej wolności od wszelkiej formy służebności międzynarodowej i umysłowego kolonializmu.

Badania podstawowe winny być niezależne od władzy politycznej i ekonomicznej, które powinny przyczyniać się do ich rozwoju nie krępując ich twórczości i nie wprzęgając w realizację swoich własnych celów. Prawda naukowa, jak każda inna prawda, jest odpowiedzialna tylko przed samą sobą i przed najwyższą prawdą, którą jest Bóg, Stwórca człowieka i wszystkich rzeczy.

Badania winny być niezależne od władzy politycznej i ekonomicznej

Z drugiej strony nauka zwraca się do zastosowań praktycznych, znajdujących pełny rozwój w różnych technologiach. Nauka w formie konkretnych realizacji jest potrzebna ludzkości dla zaspokojenia spra­wiedliwych wymogów życia i dla przezwyciężenia różnych rodzajów zła, które jej zagrażają. Niewątpliwie nauka stosowana oddała i odda w przyszłości ogromne usługi człowiekowi, jeżeli tylko będzie ożywiana miłością, unormowana mądrością, związana z odwagą, która ją obroni przed niewłaściwą ingerencją wszelkiej tyrańskiej władzy. Nauka stosowana winna sprzymierzyć się z sumieniem, tak aby trójmian nauka – technologia – sumienie służył sprawie prawdziwego dobra człowieka.

Niestety – jak już mówiłem w mojej encyklice „Redemptor hominis” – „wydaje się, że człowiek dzisiejszy zdaje się być stale zagro­żony przez to, co jest jego własnym wytworem (…) Na tym zdaje się polegać główny rozdział dramatu współczesnej ludzkiej egzystencji” (nr 15). Człowiek powinien wyjść zwycięsko z tego dramatu, który grozi wrodzeniem się w tragedię. Człowiek musi odnaleźć swoje autentyczne królowanie nad światem i pełne panowanie nad rzeczami, które wytwa­rza. Otóż – jak pisałem w tejże encyklice – „istotny sens tej «królewskości», tego «panowania» człowieka w świecie widzialnym, zadanym mu przez samego Stwórcę, leży w pierwszeństwie etyki przed techniką, leży w prymacie osoby w stosunku do rzeczy, leży w pierwszeństwie ducha wobec materii” (nr 16). Ta potrójna wyższość utrzymuje się wtedy, gdy zachowuje się poczucie transcendencji człowieka wobec świata i Boga wobec człowieka. Kościół, wykonując swoją misję strażnika i ob­rońcy dwóch tych transcendencji, pomaga nauce zachować idealną czystość w badaniach podstawowych i służyć człowiekowi w jej zastosowaniach praktycznych.

Z drugiej strony Kościół chętnie przyznaje, że korzystał z dobro­dziejstw nauki, której – między innymi – trzeba przypisać to, co Sobór mówi na temat pewnych aspektów współczesnej kultury: „Wreszcie nowe warunki wywierają swój wpływ i na samo życie religijne. Zdolność krytyczniejszego osądu oczyszcza je z magicznego pojmowania świata i błą­kających się jeszcze zabobonów oraz wymaga coraz bardziej osobowego i czynnego przylgnięcia do wiary, dzięki czemu wielu dochodzi do żyw­szego poczucia Boga” („Gaudium et spes”, nr 7).

Współpraca religii z nauką daje korzyść jednej i drugiej, nie gwałcąc w żaden sposób wzajemnej autonomii. Tak jak Kościół domaga się wolności religijnej, tak nauka słusznie żąda wolności badań.

Sobór Watykański II, potwierdzając za Soborem Watykańskim I słuszną wolność sztuk i nauk humanistycznych, działających według własnych zasad i własnymi metodami, uroczyście uznaje prawowitą autonomię kultury, a zwłaszcza nauk („Gaudiuim et spes”, nr 59). Z okazji tego uroczystego uczczenia pamięci Einsteina chcę potwierdzić te orzeczenia Soboru na temat autonomii nauki w jej funkcji poszukiwania prawdy, wpisanej w stworzenie przez Boga. Pełen podziwu dla geniuszu wielkiego uczonego, w którym ujawnia się piętno Ducha stworzyciela, Kościół – w żaden sposób nie narzucając sądów, które nie do niego należą, na temat doktryny dotyczącej wielkich systemów wszechświata – poleca jednak tę doktrynę refleksji teologów dla odkrycia harmonii, która istnieje między prawdą naukową i prawdą objawioną.

Poszukiwanie prawdy jest podstawowym zadaniem nauki

Panie Przewodniczący! W swoim przemówieniu słusznie powiedział Pan, że Galileusz i Einstein charakteryzowali epokę. Wszystkim znana jest wielkość Galileusza i wielkość Einsteina. Jednakże w przeciwieństwie do tego, którego dziś czcimy w obecności Kolegium Kardynalskiego w na­szym pałacu apostolskim, ten pierwszy wiele wycierpiał – nie możemy tego ukryć – od ludzi i instytucji Kościoła. Sobór Watykański II z ubo­lewaniem uznał pewne interwencje za niesłuszne: „Niechaj wolna będzie wyrazić ubolewanie nad niektórymi postawami umysłowymi, jakich dawniej, na skutek nie dość jasno zrozumianej słusznej autonomii nauk, nie brakowało także między samymi chrześcijanami, a które wywoław­szy waśnie i spory doprowadziły umysły wielu do przeciwstawienia wiary i wiedzy” („Gaudiuim et spes”, nr 36). Odniesienie tego do Galileusza jest jasno wyrażone w odsyłaczu, który cytuje książkę „Życie i dzieło Gali­leusza” mons. Pio Paschiniego, wydanej przez Papieską Akademię Nauk.

Dla dalszego rozwoju tej postawy przyjętej przez Sobór chciałbym, aby teologowie, uczeni i historycy, ożywieni duchem szczerej współpracy, pogłębili badania sprawy Galileusza i lojalnie uznając błędy, z której­kolwiek strony pochodzące, doprowadzili do usunięcia nieufności między wiarą i nauką, między Kościołem i światem. Dla tego zadania, które będzie mogło przynieść zaszczyt prawdzie wiary i nauki oraz otworzyć drzwi do przyszłej współpracy, obiecuję moje pełne poparcie.

Niech mi będzie wolno, Panowie, przedstawić naszej rozwadze i refleksji pewne punkty, jakie wydają mi się ważne dla umieszczenia sprawy Galileusza w prawdziwym świetle, które ukaże, że zgodność między religią i nauką jest większa i przede wszystkim ważniejsza niż nieporozumienia, które spowodowały ostry i bolesny konflikt trwający przez następne stulecia.

Ten, którego słusznie nazywa się twórcą współczesnej fizyki, wyraźnie oświadczył, że dwie prawdy: prawda wiary i prawda nauki nie mogą nigdy być ze sobą sprzeczne, „ponieważ Pismo Święte i natura na równi pochodzą ze Słowa Bożego. Pismo Święte jest podyktowane przez Ducha Świętego, natura zaś jest bardzo starannym wykonawcą Bożych rozkazów”.

Współpraca religii i nauki przynosi korzyść jednej i drugiej

Tak pisał w liście do ojca Benedetto Castelli, 21 grudnia 1613 roku (Wydanie Narodowe Dzieł Galileusza, tom V, ss. 283-1285). Nie inaczej, a nawet używając podobnych słów, naucza Sobór Watykański II: „(…) ba­dania metodyczne we wszystkich dyscyplinach naukowych, jeżeli tylko prowadzi się je w sposób prawdziwie naukowy i z poszanowaniem norm moralnych, naprawdę nigdy nie będą się sprzeciwiać wierze, sprawy bo­wiem świeckie i sprawy wiary wywodzą swój początek od Boga” (,;Gaudium et spes”, nr 36).

Galileusz w swych badaniach naukowych czuje obecność Stwórcy, który go pobudza, który uprzedza i wspomaga jego przeczucia, działające w głę­bi jego ducha. W związku z wynalazkiem lunety pisze na początku „Siderus Nuotius”, wspominając pewne swoje odkrycia astronomiczne: „Quae omnia ope Perspicilli a me exeogitati divina prius illuminante gratia, paucis abhinc diebus reperta, atąue observata fuerunt. Wszystko to zo­stało odkryte i zaobserwowane w ostatnich dniach przez «teleskop» wynaleziony przeze mnie, uprzednio oświeconego łaską Bożą” („Siderus Nuntius”, Veneitiis,, apud Thomas Baglionium, MCD, t. 4).

Galileuszowe wyznanie o boskim oświeceniu umysłu uczonego znajduje echo w cytowanej już soborowej Konstytucji o Kościele w świecie współ­czesnym: „Kto pokornie i wytrwale usiłuje zbadać tajniki rzeczy, prowa­dzony jest niejako, choć nieświadomie, ręką Boga” (loc. cif.). Pokora, do której wzywa tekst soborowy, jest cnotą ducha konieczną zarówno w ba­daniach naukowych, jak i w wierze. Pokora stwarza klimat sprzyjający dialogowi między wierzącym i uczonym oraz sprowadza oświecenie przez Boga już znanego i jeszcze nie poznanego, jednakże – zarówno w pierw­szym, jak w drugim przypadku – kochanego przez pokornych poszu­kiwaczy prawdy.

Galileusz ogłosił ważne normy o charakterze epistemologicznym, niezbędne dla uzgadniania Pisma Świętego z nauką. W liście do Krystyny Lotaryńskiej, wielkiej księżny-matki w Toskanii, Galileusz potwierdza prawdę Pisma. „Pismo Święte nigdy nie może kłamać, pod warunkiem, że dotrze się do jego prawdziwego sensu, który – czemu, jak sądzę, nie można zaprzeczyć – często jest ukryty i bardzo różny od tego, który wynika z prostego znaczenia słów (Wydanie Narodowe Dzieł Galileusza, t. V, s. 315). Galileusz wprowadza interpretację świętych ksiąg, wykraczającą poza ich literalny sens, lecz zgodną z intencją i typem przedstawienia właściwym dla każdej z nich. Stwierdza, że konieczne jest, „aby uczeni objaśniający je ukazywali ich właściwy sens”.

Magisterium Kościoła zezwala na wielość reguł interpretacji Pisma Świętego, o czym wyraźnie naucza w encyklice „Divino afflante Spiritu” Piusa XII, gdzie stwierdza się obecność wielu gatunków literackich w księgach świętych i konieczność interpretacji zgodnej z charakterem każdego z nich.

Różne zgodności, o których wspomniałem, nie rozwiązują – same przez się – wszystkich problemów sprawy Galileusza, lecz przyczyniają się do stworzenia sytuacji sprzyjających ich godnemu rozwiązaniu, do pow­stania stanu ducha przychylnego uczciwemu i lojalnemu usunięciu daw­nych przeciwieństw.

Istnienie Papieskiej Akademii Nauk, której poprzedniczka w dalekiej przeszłości przyznała członkostwo Galileuszowi, tej akademii, do której dziś należą wybitni uczeni bez żadnej dyskryminacji etnicznej czy reli­gijnej, jest widomym znakiem ukazującym ludom głęboką harmonię, jaka może istnieć między prawdą nauki i prawdą wiary.

Oprócz założenia Papieskiej Akademii Kościół, na mocy decyzji mego poprzednika Jana XXIII, chce wspierać i nagradzać postęp nauki przez ustanowienie Medalu Piusa XI. Jestem bardzo rad, że na wniosek Rady Akademii mogę nadać to wysokie odznaczenie młodemu uczonemu, dr Antonio Paes de Carvalho, który swymi badaniami podstawowymi dał wielki wkład w postęp nauki i przysporzył dobra całej ludzkości.

Panie Przewodniczący, Panowie członkowie Akademii! Wobec obec­nych tu dostojnych Kardynałów, wobec Korpusu Dyplomatycznego, akre­dytowanego przy Stolicy Świętej, wobec znakomitych uczonych i wszyst­kich biorących udział w tym posiedzeniu Akademii, chcę oświadczyć, że Kościół powszechny, Kościół Rzymski wraz z wszystkimi Kościołami w świecie przywiązuje wielkie znaczenie do działalności Papieskiej Aka­demii Nauk.

Tytuł „Papieska” przyznany Akademii oznacza – jak wiecie – zain­teresowanie i zaangażowanie Kościoła w formach dalekich od dawnego mecenatu, lecz niemniej głębokich i skutecznych. Jak napisał znakomity, nieodżałowany przewodniczący Akademii, mons. Lemaitre: „Czy Kościół potrzebuje nauki? Na pewno nie. Krzyż i Ewangelia wystarczają mu. Jednak nic, co ludzkie, nie jest obce chrześcijaninowi. Jakże więc mógłby nie interesować się najszlachetniejszym ze ściśle ludzkich zajęć: poszu­kiwaniem prawdy?” (O. Godart, M. Heller: „Stosunki między nauką i wiarą w pismach Georges Lemaitre”. Papieska Akademia Nauk, Comentąrii, t. III, nr 21, s. 7).

Magisterium Kościoła zezwala na wielość reguł interpretacji Pisma Świętego

W Akademii, która jest wasza i moja, współpracują uczeni wierzący i niewierzący, zgodni w poszukiwaniu prawdy i w szacunku dla każdej wiary. Niech mi będzie wolno raz jeszcze zacytować światłe słowa mons. Lemaitre: „Obaj (uczony wierzący i uczony niewierzący) usiłują odczy­tywać wielowarstwowy palimpsest natury, w którym ślady różnych eta­pów długiej ewolucji świata nakładają się i mieszają. Wierzący ma – być może – przewagę, wie bowiem, iż zagadka ma rozwiązanie, że ukryty zapis jest ostatecznie dziełem bytu rozumnego, że – przeto – problem jest postawiony przez naturę po to, by mógł być rozwiązany, że jego trudność jest bez wątpienia proporcjonalna do obecnych lub przyszłych możliwości ludzkich. To – być może – nie da mu nowych środków dla jego badań, lecz przyczyni się do podtrzymania w nim zdro­wego optymizmu, bez którego nie można znieść długotrwałego wysiłku” (op. cit., s. 11).

Wesprzyj Więź

Wszystkim wam życzę tego zdrowego optymizmu, o którym mówi mons. Lemaitre. Optymizm ten bierze swój tajemniczy, lecz realny początek w Bogu, w którym pokładacie waszą wiarę lub w Bogu nieznanym, do którego zdąża prawda – przedmiot waszych światłych badań.

Oby nauka – którą wy – Panowie członkowie Akademii i Panowie uczeni – uprawiacie zarówno w dziedzinie nauki czystej, jak w badaniach stosowanych, mogła za zgodną pomocą religii dopomóc ludzkości w od­nalezieniu dróg nadziei i osiągnięciu najwyższego celu, jakim jest pokój i wiara.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 4/1980 pod tytułem „Einstein – Galileusz – Nauka – Wiara”. Pierwodruk: „L’Osservatore Romano”, nr 260 (36244) z 12-13.XI.1979. Tłumaczył z włoskiego Stefan Bakinowski.

Podziel się

Wiadomość