Autorzy wychowani w kulturze danego języka mają jakiś wspólny kod, ale też każdy z nich jest indywidualnością. Posiada swój własny świat odniesień i skojarzeń, własny styl, własny idiom. Te jego osobliwości trzeba rozpoznać i oddać po polsku, najlepiej jak się da – mówi Małgorzata Łukasiewicz.
Rozmowa ukazała się w kwartalniku „Więź” zima 2024. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
Damian Jankowski: Dekadę temu wśród kategorii Nagrody Literackiej Gdynia pojawiła się nowa: za przekład na język polski. Słyszałem, że to Pani inicjatywa. Jak do tego doszło?
Małgorzata Łukasiewicz: Wróciłam akurat z festiwalu literackiego w Szwajcarii, Solothurner Literaturtage. Ogromne wrażenie zrobiło tam na mnie, że wielojęzyczna Szwajcaria nagradza obok siebie poetów, prozaików, eseistów, tłumaczy – na równi, bez hierarchizowania. Pomyślałam: spróbujmy zrobić to samo w Polsce.
W środowisku nie było oporów?
– Oporów nie było, ale były zrozumiałe wątpliwości, czy to się uda, czy miasto jako inicjator nagrody zaakceptuje takie rozszerzenie. Ale się udało i trwa już, jak Pan wspomniał, dekadę. Szybko się też okazało, że problem jest taki sam jak przy innych kategoriach…
Klęska urodzaju?
– Tak. Trzeba wskazać do nominacji pięć pozycji i ostatecznie nagrodzić tylko jedną, a znakomitych przekładów jest więcej i chciałoby się każdy należycie uhonorować.
Czy ideą nowej kategorii było dowartościowanie pracy tłumaczy? Pokazanie, że są oni autorami?
– Dowartościowanie pracy – jak najbardziej! Natomiast wprowadzając pojęcie „autorstwa”, wchodzimy na grząski grunt. Trudno to precyzyjnie zdefiniować – tak żeby uwzględnić swoiste znamiona pracy tłumacza. Jako tłumaczka nie odpowiadam za pomysły autora oryginału w zakresie tematu, fabuły, kompozycji itd. Ponoszę jednak pełną odpowiedzialność za polski kształt. W tym sensie można powiedzieć, że tłumacz jest autorem przekładu. Przekładu – podkreślmy – a nie utworu, który przekłada.
Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń
Pakiet Druk+Cyfra
-
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
z bezpłatną dostawą w Polsce - 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.
Pakiet cyfrowy
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
- Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
w trakcie trwania prenumeraty)
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2024 jako część bloku tematycznego „Kiedy Nobel dla tłumacza?”.
Pozostałe teksty bloku:
Jerzy Jarniewicz, „Co wolno tłumaczowi”
Katarzyna Jaworska, „Odbudowując wieżę Babel. O roli sztucznej inteligencji w tłumaczeniu literatury”