Powrót „normalnych mężczyzn” do historii oznacza, że więcej będzie zależeć od swobodnej inicjatywy kilku charyzmatycznych liderów, a mniej od procedur, regulacji i umów międzynarodowych.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 7 listopada 2024:
„A więc wygraliśmy. To jest przesądzone. Świat już nigdy nie będzie taki jak wcześniej. Globaliści przegrali swoją ostatnią walkę. Przyszłość jest wreszcie otwarta. Jestem naprawdę szczęśliwy” – napisał triumfalnie na swoim profilu na X (Twitter) czołowy rosyjski geopolityk i zwolennik euroazjatyzmu Aleksander Dugin. W kolejnych wpisach obwieszczał początek rewolucji „normalnych mężczyzn, którzy wracają do historii”.
„Normalność”, „zdrowy rozsądek”, „chłopski rozum” – to hasła ze sztandarów obozu świętującego zwycięstwo Donalda Trumpa we wtorkowych wyborach. Niektórzy, jak jego główny sojusznik w świecie cyfrowych technologii Elon Musk, mówią wprost, że w tej elekcji doszło do konfrontacji dobra przeciwko złu i prawdy przeciwko fałszowi. Nie trzeba wiele sprytu, by domyślić się, po której stronie Musk i Trump stawiają sami siebie w tej iście manichejskiej wizji współczesności.
W swoim tekście Bartosz Bartosik pisze, że zwycięstwo Trumpa to triumf idei zdrowego rozsądku i wyraz zmęczenia ruchem woke. Chciałoby się jednak od razu zapytać: jaką definicję zdrowego rozsądku, normalności, dobra i prawdy proponują nam Trump i Musk? To zagadnienia, nad którymi filozofowie wylali morze atramentu i daleko im do jednoznaczności, w którą wierzą wodzowie konserwatywnej rewolucji.
Jedno wydaje się pewne i w tej jednej kwestii nie myli się Dugin: przyszłosć jest znów „otwarta”. Powrót „normalnych mężczyzn” do historii oznacza, że więcej będzie zależeć od swobodnej inicjatywy kilku charyzmatycznych liderów, a mniej od procedur, regulacji, umów międzynarodowych i utrwalonego ładu. Tym, co pewne, staje się radykalny powrót niepewności.
Przeczytaj również: Zdroworozsądkizm górą. Donald Trump 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych