Z perspektywy zamkniętego życia i twórczości Tomasza Łubieńskiego ukazuje się ich wspólny motyw. Jest nim wolność. Szukali jej bohaterowie jego esejów. Sam pożegnał czytelników tomem wierszy, które były walką o wolność możliwą w sytuacji niepełnosprawności i choroby.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
Debiut i finał dzieła zmarłego w marcu tego roku Tomasza Łubieńskiego to utwory poety. Pierwszy raz swe nazwisko ujrzał w druku na łamach tygodnika „Dziś i Jutro” jako autor cyklu wierszy. Wydrukowane 4 września 1955 r., o kilka miesięcy wyprzedziły inną publikację (choć z tymi wierszami jakoś związaną), w nieco bardziej prestiżowym periodyku „Wierchy”, wydawanym przez PTTK. W rubryce Ratownictwo odnotowuje się tam akcję ratunkową TOPR-u jemu, jak powiedzielibyśmy dziś: „dedykowaną”, a wywołaną przez zgłoszenie zaniepokojonej matki siedemnastolatka, która zainicjowała jego poszukiwania w górach. To kontekst tego udanego debiutu.
Wiersze nosiły tytuł Z Tatr. Solennie geograficzny („geopoetycki”). Mimo kasprowiczowskich konotacji młodopolskie bynajmniej nie były. Autor znał modnego Majakowskiego („Szliśmy równo jak dobre maszyny, / Naoliwił nas cukier i sen”), ale i budował samodzielne błyskotliwe metafory. Nadawał wersom zmienny rytm dla opisu odmiennych doświadczeń i łączył doznania fizyczne ze sferą psychiczną. Stanie się to znakiem rozpoznawczym górskiego i nie tylko górskiego pisarstwa Łubieńskiego.
Jego wiersze rejestrują dźwięk, dotyk, bodźce pochodzące z zewnątrz i te, które przychodzą od środka, jak bicie serca, rytm oddechu. Jest w nich świadomość zależności od sprawnego na szczęście ciała, satysfakcja z pokonywania kolejnych przeszkód, poczucie proporcji między człowiekiem i kamiennymi ścianami. Najważniejsze jednak, że obok jest śmierć i to ona nadaje smaku zmaganiom nastolatka, które są egzystencjalną i literacką przygodą, sportowym wyczynem i ćwiczeniem z ocalenia. Źródłem sensu i radości, o której pisał w kończącym cykl, nieco skamandryckim czterowierszu:
Niezwietrzałą radość mam w sercu –
Taką radość, że turnie przerasta.
Niosę ją jak herbatę w manierce
Po upalnych ulicach miasta.
Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń
Pakiet Druk+Cyfra
-
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
z bezpłatną dostawą w Polsce - 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.
Pakiet cyfrowy
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
- Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
w trakcie trwania prenumeraty)
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024