Jesień 2024, nr 3

Zamów

Stetoskop brata Luca

O. Michał Zioło

Słuchaj, najpierw posłuchaj, nie gadaj, nie pocieszaj, nie wymądrzaj się, nie oskarżaj, nie szantażuj, nie kokietuj. Jeśli Luc był taką milczącą podporą prześladowanych, to musiał go podpierać sam Bóg.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.

Wesprzyj Więź

Nieżywe buty pod nocną szafką. Jego stetoskop na dnie szuflady jak każdy inny stetoskop: oliwki, lira, głowica, którą przed badaniem dzieci o mroźnym górskim poranku ogrzewał trochę we wnętrzu swojej wielkiej dłoni. Gumowe przewody i krzątające się przy nich teraz – niczym tajemniczy nurkowie przy Nord Stream – zabłąkane mrówki. Symbol jego pierwszego powołania i zapomniana przez wszystkich relikwia. I moja intuicja, że tak jest słusznie, niech on tam sobie leży w spokoju w szufladzie, bo przecież Luc to ucho nieuzbrojone. Od szmerów pęcherzykowych zapodawanych mu przez staroświecki stetoskop, świstów, rzężenia, dźwięków skrobiących, bulgotów, które znał na pamięć, wolał ludzki głos algierskich górali z Tibhirine i ten ludzki zezwierzęcony, ale dla niego zawsze ludzki – terrorystów pokrzykujących na niego, żeby się śpieszył, wyciągał kulę, tamował krew, szył, dawał piguły na ból, nikomu nie mówił, bo popamięta. Albo ten nieco przytłumiony, jakby dobywający się z pancernej szafy na teczki, ten czasami przerażony i wściekły zarazem – żandarmów z Blidy i Medei.

Luc był lekarzem i mnichem. Jeszcze przed „dziwną wojną”, kiedy to trzeba było umierać za Gdańsk i nikt się nie kwapił, bo miał w pamięci Verdun, skończył medycynę w Lyonie. Od dzieciństwa kręcił się zawsze przy opactwie trapistów w Aiguebelle, bo urodził się nie tak daleko od klasztoru, więc kiedy poczuł, że ma zostać mnichem, zapukał właśnie do aiguebellskiej furty. Mnisi przyjęli młodego lekarza z wszelkimi honorami, dali brązowy habit brata konwersa i posłali pracować do chlewni.

Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń

Pakiet Druk+Cyfra

    • 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
      z bezpłatną dostawą w Polsce
    • 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
    • Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)

Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.

Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.

Pakiet cyfrowy

  • Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
  • Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
    w trakcie trwania prenumeraty)

Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.