A gdyby tak nie tylko na świat, ale i na las, rzekę, a nawet pojedyncze drzewo, spojrzeć jak na dom?
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 4 lipca 2024:
Mam szczęście, bo przez kuchenne okno w moim rodzinnym domu widzę zalesiony obszar. Niewielki, ale jego intensywna zieleń na wiosnę i na początku lata sprawia, że zielono zaczyna robić mi się w głowie i znowu rozsnuwają się widoki na sens.
Tak, mam szczęście, bo z kolei przez okno w naszej łazience również widzę drzewa, a dokładnie ich górne konary. Bywa, że biorąc poranny prysznic, zdarzy mi się przyuważyć wiewiórki grające tam w berka. Taki widok działa prawie jak mocna kawa, a już naprawdę potrafi poprawić nastrój.
Uświadomiłam sobie niedawno, że drzewa z naszego najbliższego otoczenia, hasające po nich zwinnie wiewiórki oraz inni przedstawiciele flory i fauny (napotykani blisko domu i w dalekim świecie) to moi codzienni cierpliwi nauczyciele uważności, którzy dyskretnie pomagają zakorzenić się w życiu, intensywniej być w codzienności.
Cudownie ujęła to Julia Hartwig w wierszu „Drzewo to dom”, w którym zawarła prośbę skierowaną właśnie do drzew: „Nauczcie nas pogodzić się z miejscem gdzie żyjemy / nauczcie nas poznać je do głębi i pokochać do końca / Być drzewem zakorzenionym”.
Swoją wdzięczność florze i faunie wyrażam zachwytem, ale też smutkiem, a bywa, że i złością, kiedy w zagajniku za naszą furtką znajduję puszki po piwie, opakowania po jedzeniu oraz szmaty i mnóstwo innych dziwnych śmieci. Nie mogę też wyjść ze zdumienia, kiedy we wciąż dziewiczych zakątach Ziemi widzę walające się butelki po napojach czy plastikowe torebki. Natychmiast odpala mi się w głowie tekst z kultowej komedii: „Nasi tu byli”. Ale w ogóle nie jest mi do śmiechu.
A gdyby tak nie tylko na świat, ale i na las, rzekę, a nawet pojedyncze drzewo, spojrzeć – jak chciała poetka – jak na dom? Jeśli nie mój, to innych istot żywych.
Tym z Państwa, którzy mają młodsze dzieci, oraz tym wszystkim, którzy mieliby ochotę spotkać dziecko w samym sobie, polecam, aby wiersz Julii Hartwig nie tylko przeczytać, najlepiej na głos, ale też… narysować. Przećwiczyłam to. Była świetna zabawa oraz wiele małych i większych zachwytów. Bo „Drzewo to dom Malutcy i podobni ptakom przysiadamy we śnie na jego konarach / i powaga bezruchu drzewa przypomina teraz kościół żywy / pełen szeptów i szelestów”.
Przeczytaj też: Zobacz niewidzialne. 5 parków narodowych, których (jeszcze) nie ma