Zima 2024, nr 4

Zamów

Ismail Kadaré i świat, który nie powinien istnieć

Ismail Kadaré, 2002. Fot. Lars Haefner / Wikimedia Commons

Tworzył powieści po mistrzowsku opowiadające o tym, do czego zdolny jest człowiek, któremu próbuje się odebrać duszę. Wybitny albański prozaik odszedł w wieku 89 lat.

Ismail Kadaré zmarł w poniedziałek, 1 lipca, w Tiranie. Miał 89 lat. Pozostawił po sobie opowieści o albańskiej duszy: o tym, co się jej przydarzyło, oraz co może się jeszcze zdarzyć w innym miejscu, w innym czasie i innym ludziom.

Poszukiwacze poległych

Żałosne pajace wojny. Ani weselnicy, ani grabarze. Maszerują w ciemność, nie potrafiąc odróżnić tego, co heroiczne, od tego, co nikczemne. Skrywając za uśmiechem porażkę, idą za konwojem ciężarówek obładowanych trumnami patriotów. Oto bohaterowie książki „Generał martwej armii”, która powstawała w latach 1962-1966.

Tytułowy bohater, włoski generał – wraz z księdzem i w towarzystwie eksperta od wykopywania poległych – poszukuje w Albanii ciał swoich martwych żołnierzy po przegranej przez Mussoliniego II wojnie światowej. Przeklęta misja. Nie zostało nic prócz wspomnienia klęski. Z dobrze wyszkolonej armii przetrwały same kości, kilogramy bezużytecznego wapnia. „Resztki te nie miały w swoim wyglądzie nic, co by robiło wrażenie. Zmieszane z pulchną ziemią wyglądały na kawałki suchych gałęzi”. Generał szykuje armię nieboszczyków, odzianą w plastikowe worki zamiast mundurów, do odwrotu.

W makabrycznym śnie, który wciąż go nawiedza, poszukiwacze poległych kopią na stadionie przy wypełnionych trybunach. „Po otwarciu każdego kolejnego grobu tłumy klaszczą ze wszystkich sił, cały stadion wstaje z miejsc i zaczyna skandować nazwisko żołnierza”. A na jawie, gdy generał martwej armii patrzy na żywego człowieka zmęczonym wzrokiem, „machinalnie odziera go z włosów, odejmuje mu policzki i oczy, jako coś niepotrzebnego, coś, co wręcz przeszkadza zgłębić jego istotę, i wyobraża sobie jego głowę w postaci czaszki i zębów”.

„Tędy przeszedł okryty hańbą Błękitny Batalion, który spalił tę wieś i wymordował jej ludność, pozabijał nasze kobiety i dzieci, a mężczyzn powiesił na stojących tu słupach” – głoszą słowa wyryte na jednym z albańskich pomników wzniesionych ku czci pomordowanych. Batalionem dowodził okrutny pułkownik Z – morderca i gwałciciel. Pragnąca odnaleźć jego zwłoki „matka pułkownika nie przestawała mówić o swoim synu, powtarzając nieustannie: – Był taki wrażliwy na wszystko, co piękne na ziemi! – i wycierała oczy chusteczką”. To, co piękne i heroiczne, mieszało się w jej duszy z tym, co wstydliwe i przytłaczające.

Po wojnach pozostają zgliszcza domów, opuszczone bunkry i sterczące nad rzekami kikuty mostów. Ale wciąż jeszcze żyją gdzieś matki, matki wierzące, że ich synowie polegli w słusznej sprawie. Ojczyzna poorana wstydliwymi bliznami nie opłakuje żadnego z nich. Ocalały dowódca z powieści, kryjąc się przed kamerami, przekopuje ziemię, by odnaleźć swoich chłopców i odwieźć ich do domów, w których przyszli na świat. To tylko przeszłość? Czy może taki świat znowu wyłoni się z wojen rozdzierających naszą rzeczywistość?

Niebezpieczne sny

Kadaré pozostawił wiele książek przedstawiających świat, który nigdy nie powinien był istnieć. Dramatyczną powieścią o nieludzkim systemie jest „Pałac snów”. Ukazuje rzeczywistość, w której każdy sen może okazać się groźny. Powstaje więc urząd analizujący ludzkie sny, by karać, a wręcz eliminować tych, którym przyśniło się coś podejrzanego. To zapewnia obywatelom bezpieczeństwo i szczęście. Niektórzy wręcz decydują się donieść na samego siebie – zgłaszają swój sen, który mógłby zaszkodzić społeczeństwu. Rzeczywistość staje się koszmarem.

Podobnie w opowiadaniu „Ślepy ferman”: zostaje wydany dekret nakazujący ściganie i karanie ludzi spoglądających złym okiem. Karą dla „złoocznych” jest „wyoczenie”, czyli oślepienie. Jeśli ktoś sam przyzna się do tego, że ma złe oczy, będzie mógł wybrać sposób „wyoczenia” i dostanie ponadto dożywotnią rentę. Jeśli natomiast Centralna Komisja sama złapie „złoocznego”, nie będzie miał on możliwości wyboru. O sposobie „wyoczenia” zdecyduje Komisja. Donoszenie staje się codzienną praktyką „odpowiedzialnych” obywateli. Żona donosi na męża, brat na brata. Ulice roją się od szpiclów.

Opowiadanie mówi o wynaturzeniu prawa i o ślepym posłuszeństwie wobec nakazów władzy, o bezrefleksyjnej wierze, ale także o ulotności widzialnego świata. Oczy to światło duszy, ale nie są w stanie stworzyć obrazu, ani przywołać tego, który przeminął. Świat widzialny trwa tylko chwilę, dopóki można go zobaczyć. Nie on jest najważniejszy. Czasem trzeba pozbawić ludzi oczu, by to zrozumieli – zdaje się mówić między wierszami Kadaré.

Przestrzelone drzwi

W innej książce, „Krew za krew”, drzwi wiejskiej chaty zostały przebite kulą wystrzeloną przez sąsiada. Zdarzenie to miało miejsce w Albanii w latach, gdy jeszcze wiernie przestrzegano przepisów prawa zwyczajowego zwanego Kanun. Zadano więc pytanie mędrcowi Binace: jakie konsekwencje według prawa powinien ponieść człowiek, który wyrządził sąsiadowi taką szkodę?

Powinien naprawić uszkodzone drzwi? Wstawić nowe, oczywiście na swój koszt? A może wolelibyśmy, aby sprawca nie tylko zadośćuczynił poszkodowanemu, ale także trafił do więzienia? Niech ma za swoje. Sąsiadowi z przestrzelonymi drzwiami należy się przecież odrobina satysfakcji.

Można snuć dywagacje na temat innych możliwych konsekwencji tego czynu. Niechby jakaś gazeta zrobiła z ofiary bohatera, a sprawcę napiętnowała na dobrych kilka lat. Albo jakiś religijny autorytet przekonałby poszkodowanego, by przebaczył i żył szczęśliwie w domu z przestrzelonymi drzwiami.

Alia Binaka – jak opisuje to Kadaré – wyjaśnił zgodnie z duchem prawa Kanun, że należy z domu sprawcy wyjąć dobre drzwi i wstawić je w miejsce uszkodzonych. Natomiast drzwi przestrzelone kulą powinny zostać wstawione do domu tego, kto je przestrzelił, i pozostać tam na zawsze. Czy nie tak właśnie chcielibyśmy rozwiązywać dzisiaj nasze problemy? Jeśli ktoś uczynił nam coś złego, powinien naszą krzywdę nosić w sobie po wsze czasy i czuć się tak, jak my czuliśmy się w momencie, gdy podniósł na nas rękę. Niech nosi piętno hańby do końca życia. Niech żyje z tą niezałataną dziurą, zniesławiony i potępiony przez wszystkich.

Nad taką sprawiedliwością czuwało prawo Kanun. Kodyfikowało uczucia, usprawiedliwiało negatywne emocje, czyniło z odwetu metodę wychowania kolejnych pokoleń. Wypominanie winowajcy dawnych krzywd i pastwienie się nad nim, przypominanie mu o tych przestrzelonych drzwiach naszego domu, które wstawiliśmy w jego życie, jest wciąż dla niektórych jedynym sposobem interpretacji trudnej historii. Niemcy, bolszewicy, współpracownicy SB czy pospolici przestępcy – oni wszyscy powinni nosić na sobie piętno hańby do końca życia, a nawet dłużej. Czy naprawdę nie ma już przebaczenia?

W twórczości albańskiego pisarza nie znajdziemy postaci, które rozluźniają zaciśnięte pięści, ale odwet i zemsta są częścią kulturowego prawa, a nie wyrazem nienawiści. Nawet możliwość odstąpienia od zemsty zostaje jasno ujęta w paragrafach prawa.

Według Albańczyka zemstą powinno kierować sprawiedliwe prawo, a nie nienawiść. Uważa on, że zemsta powinna być „ludzka” i dlatego musi odbywać się według ustalonych reguł. Jeśli prawu zemsty stanie się zadość, Albańczycy, którzy jeszcze przed godziną do siebie strzelali, zasiądą przy filiżance kawy lub szklance raki, by poopowiadać sobie dowcipy. Jakby nic się nie stało.

We wspomnianej powieści Kadaré przytacza jeszcze jedno przestępstwo i karę, jaką należałoby za nie wymierzyć według Kanunu w interpretacji Binaki. Trzech mężczyzn zatrzymało przemocą żonę jednego z górali. Nie było jej w domu przez trzy dni i trzy noce. Znieważyli ją, śpiąc z nią po kolei. Wezwano więc mądrego Binakę, który zawyrokował, że każdy z nich powinien wysłać do łoża zhańbionego górala własną żonę. Żona za żonę. Gwałt za gwałt. Zastanawiam się: czy przypisując zbrodnie całej rodzinie, innemu narodowi lub wyznawcom nie-naszej religii, nie myślimy podobnie? Pielęgnujemy pamięć o naszych rozstrzelanych drzwiach tkwiących wciąż w domu wnuków i prawnuków tego, który nas skrzywdził. Na wieczne świadectwo jego zbrodni.

Przewagę ma ten, kto pierwszy zacznie podejrzewać

Bohater powieści „Córka Agamemnona” rezygnuje z miłości do swojej dziewczyny, by w zamian stanąć na pierwszomajowej trybunie. To wielki zaszczyt, historyczna chwila w jego życiu. Droga, jaką przebywa do wskazanego w zaproszeniu sektora, jest pełna emocji i prowadzi przez wiele punktów kontrolnych.

Dokumenty proszę! Wyższość kontrolujących polega na tym, że to oni ciebie podejrzewają, a nie ty ich. Zawsze „przewagę ma ten, kto pierwszy zaczyna podejrzewać” – dowiadujemy się od narratora, a zarazem bohatera utworu. Lepiej więc obrzucać wszystkich „błotem brutalnie i na oślep”, niż usłyszeć od kogoś, że ma się coś na sumieniu.

Gdy trzeba wybrać między zaproszeniem na trybunę honorową, a umówionym spotkaniem z narzeczoną, córką jednego z dygnitarzy partyjnych, nasz bohater wybiera to pierwsze. Wmawia sobie, że gdyby dokonał innego wyboru, straciłby jedno i drugie.

Kadaré opowiada o świecie, w którym przewagę ma ten, kto pierwszy zacznie podejrzewać, a ten, kto zacznie się bać o swoją reputację, o swoje stanowisko, o samego siebie… jest już martwy

o. Wojciech Żmudziński

Udostępnij tekst

Nie jest to może wybitna książka tego wyjątkowego autora porównywanego nieraz do Franza Kafki. Pozostaje jednak długo w pamięci czytelnika. Kadaré próbuje przemycić w powieści donos na reżim Envera Hodży. Nie wymyśla mało realnej fabuły, lecz przenosi rzeczywistość przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych na papier. Życie potrafi pisać nieprawdopodobne scenariusze.

Odświętnie ubrani ludzie spieszyli tłumnie na pierwszomajowy pochód, „zatłoczony chodnik był jak zakątek raju” – notuje pisarz. „Oto wybrańcy narodu, w blasku majowego słońca, przy niebiańskiej muzyce…”, z zaproszeniami w rękach, szli w kierunku trybuny, do stóp boskiego Olimpu, gdzie poczują się jakby cały świat dał im szansę. Ale za takie podniosłe chwile musieli „oddawać kawałki siebie, aby nie pochłonęła ich ciemność”.

Bohater powieści, zwykły śmiertelnik, stanie w miejscu dla wybrańców mimo że na nikogo nie doniósł. Dokonał jedynie słusznego wyboru. Między miłością a prawdą? Jak potoczą się jego dalsze losy?

Zapach ciał, które się boją

Kadaré kontynuuje ten wątek w swojej kolejnej książce zatytułowanej „Następca”. Córka Następcy, ubrana w najlepsze zachodnie ciuchy, była niedostępna dla zwykłego śmiertelnika. A jednak zakochała się w synu człowieka z wątpliwą przeszłością i niepewnymi poglądami. Seks był dla nich wybuchową mieszanka strachu i namiętności. „Ojciec i jego towarzysze mieli inne przyjemności w życiu, zjazdy, sztandary, hymny, cmentarze męczenników, ona zaś miała tylko to… własne ciało… swoje nienasycone ciało…”.

Dygnitarze partyjni byli twardzi i niewzruszeni. Bali się wszystkiego, co nieprzewidywalne. Jeśli pojawiał się na horyzoncie ktoś, kto mógłby pozbawić ich pewności siebie, już nie żył. Zostawał skazany za kierowanie spiskiem, nawet nie wiedząc, że spiskuje. Ale oni wiedzieli. Wszystko wiedzieli, bali się nie wiedzieć.

Gdy partyjne sale wypełniały się, łatwo było wywróżyć z zapachu, jaka będzie przyszłość tej ideologii. „Sprzątaczki, które sprzątały sale, otwierały drzwi i okna, by je przewietrzyć, były zaskoczone dziwnym, wszechobecnym zapachem. To nie był odór potu czy niemytych nóg, albo kwaśnego mleka, jaki wydzielają gunie, unoszący się często w pomieszczeniach po spotkaniach pasterzy-przewodników. To był nowy zapach, ostatnio coraz częściej wyczuwalny. To był zapach ciał, które się boją”.

Kadaré opowiada o świecie, w którym przewagę ma ten, kto pierwszy zacznie podejrzewać, a ten, kto zacznie się bać o swoją reputację, o swoje stanowisko, o samego siebie… jest już martwy.

Gdy nie ma winnego, trzeba go stworzyć

Bohaterowie powieści zatytułowanej „Kto przyprowadził Doruntinę?” to Kapitan Stres i jego zastępcy. Tajemniczą zagadką, która ich nurtuje, jest przybycie zza gór tytułowej Doruntiny. Kto przyprowadził dziewczynę z tak daleka? Ona sama twierdzi, że towarzyszył jej w drodze Konstantyn – jeden z nieżyjących od trzech lat braci. Ale czy martwy człowiek mógł powstać z grobu? Co ukrywa Doruntina? A może wydarzyło się „coś, co umysł ledwo pojmuje?”.

Kapitana, który prowadzi w tej sprawie śledztwo, fascynuje to, co niejasne i niewiarygodne, a nie zwykłe fakty. Coś musi się za nimi kryć. Gdy wydarzenia odrzeć z zagadki, niewarte są uwagi. Dla organów ścigania same fakty wydają się mało interesujące. Wolą torturować ludzi za swoje własne obsesje i wydumane przez siebie tajemnice niż za ukrywane zbrodnie.

Trzeba wskazać kogoś, komu będzie można zarzucić, że wie coś, o czym nie mówi. A jeśli nie znajdzie się winnego, i jedynym oskarżonym okaże się spoczywający w grobie Konstantyn, trzeba winnego stworzyć. W innym wypadku powstanie legenda misternie utkana z domysłów i pogłosek, która może zagrozić istniejącym dogmatom.

Jeden z bohaterów powieści „Kolacja dla wroga”, doktor Gurameto, mówi na przesłuchaniu całą prawdę, taką prawdę, jaką zna i pamięta. Przesłuchującym pozostaje tylko przymuszenie go do złożenia podpisu pod przyznaniem się do spisku. Jakiego spisku? Któż to wie? Łamigłówka, zagadka, tajemnica. „Enigma przerasta wszystko. Jej korzenie sięgają głęboko. Systemy polityczne rozpadają się, rządy są obalane, ale ten tajemniczy rdzeń zawsze trwa niewzruszony”. Torturowany może wyjawić coś ważnego, nazwisko kogoś, kto na nas czyha, jakiś sekretny kod. Jeśli się nie dowiemy, wszyscy zginiemy. Nasz kraj pogrąży się w chaosie.

Albania nigdy nie rozliczyła winnych z czasów reżimu Envera Hodży, bo niemal każdy musiałby stanąć przed sądem, łącznie z Ismailem Kadarém, który w latach 1970-1982 był członkiem albańskiego parlamentu i działaczem komunistycznym. Nie ulega jednak wątpliwości, że stworzył on dzieła po mistrzowsku opowiadające o tym, do czego zdolny jest człowiek, któremu próbuje się odebrać duszę.

Wydana w Albanii za czasów reżimu powieść „Kronika w kamieniu”, przetłumaczona na język polski dopiero rok temu, to szczególnie cenne dzieło w dorobku pisarza. Podobnie jak „Generał martwej armii” i „Pałac snów” zaliczam ją do jego najwybitniejszych powieści. Bohaterem „Kroniki” jest Gjirokastra – miasto z kamienia w południowej Albanii widziane oczyma dziecka. Zawieszone pomiędzy jawą a snem, między rzeczywistością a magią.

Do tego uroczego miasta, do kamiennych domów mających duszę, zaczyna docierać wojna. Nigdy nie będzie już ono takie jak wcześniej, choć kamienie zakonserwują linie i kształty, a staruszki będą kultywowały dawne zwyczaje.  

Powieści Ismaila Kadarégo świadczą o tym, że wielka literatura zawsze wymykała się cenzurze najbardziej okrutnych dyktatur. Tam, gdzie odbierano człowiekowi godność, ludzki geniusz pozostawiał ślad, który przetrwał nie tylko ku przestrodze, lecz by zachwycać opowieściami o świecie, w jakim nikt z nas nie chciałby żyć. Gdyby wszystko działo się po naszej myśli, czy byłoby miejsce na dobrą literaturę?

Wesprzyj Więź

Książki Ismaila Kadarégo wymienione w tekście:

„Córka Agamemnona”, tłum. Dorota Horodyska, Świat Książki, Warszawa 2011
„Generał martwej armii”, tłum. Maria i Cezary Gawrysiowie, PIW, Warszawa 1984
„Kolacja dla wroga”, tłum. Dorota Horodyska, Świat Książki, Warszawa 2014
„Kto przyprowadził Doruntinę?”, tłum. Anna Laurent, Wydawnictwo Kurpisz, Poznań 1991
„Kronika w kamieniu”, tłum. Marek Jeziorski, Wydawnictwo Akademickie Sedno, Warszawa 2023
„Następca”, tłum. Dorota Horodyska, Świat Książki, Warszawa 2008
„Pałac snów”, tłum. Dorota Horodyska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006
„Ślepy ferman”, tłum. Dorota Horodyska, Wydawnictwo Pogranicze, Sejny 2010

Przeczytaj też: Julian Tuwim. Poeta, któremu pękło serce

Podziel się

3
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.