Jesień 2024, nr 3

Zamów

Dlaczego zdanie „Jezus umarł za nasze grzechy” ma wybuchowe znaczenie?

Fot. Mazur / cbcew.org.uk

Dzięki śmierci Jezusa ludzie mogą wejść w oczyszczoną relację z Bogiem niezależnie od kultu kapłańskiego i liturgii świątynnej. Bez ofiar, bez kapłanów, bez świątyń.

Wierzący w Chrystusa nie potrzebują już kapłanów jako pośredników odpuszczenia grzechów, ponieważ są przekonani, że Bóg w śmierci Jezusa i przez nią odpuszcza grzechy bez ludzkich pośredników. Chrześcijanie nie potrzebują już kapłanów jako menadżerów kultu, mających składać ofiary ze zwierząt, aby usunąć brud grzechu, który zgromadził się między człowiekiem a Bogiem.

Jest ku temu głęboki powód. Ma on związek z „tajemnicą śmierci Jezusa”. Bo właśnie ta tajemnica wiary implikuje wykluczenie kapłanów jako pośredników między Bogiem a człowiekiem.

Pierwsi chrześcijanie byli mocno przekonani, że gwałtowna śmierć Jezusa nie była daremna, ale że Bóg w śmierci Jezusa i przez nią zdziałał coś pozytywnego, spowodował zbawienny efekt – dla wszystkich, którzy w to wierzą. Przekonanie to jest skondensowane w formule wiary, którą wszyscy dobrze znamy: „Jezus umarł za nasze grzechy” (zob. 1 Kor 15,3; Ga 1,4).

Zdanie „Jezus umarł za nasze grzechy” brzmi dla nas jak banał i oklepany frazes, ale jednocześnie sprawia nam ogromne trudności poznawcze, a nawet irytuje nas w naszym obrazie Boga, jeśli rozumiemy je w tradycyjnej, zwykłej interpretacji: Bóg musiał poświęcić swego Syna, aby móc wybaczyć nam nasze grzechy[1].

Jeśli jednak zrozumiemy tę formułę wiary w taki sam sposób, jak musieli ją rozumieć Żydzi w I wieku, a mianowicie w horyzoncie kultu świątynnego, a następnie uzmysłowimy sobie, co oni gdy słyszeli: „Jezus umarł za nasze grzechy”, wtedy stwierdzenie to nabierze niezwykle wybuchowego znaczenia.

Czy Kościół potrzebuje księży?
Martin Ebner, „Czy Kościół potrzebuje księży? Perspektywa biblijna”, tłum. Arkadiusz Ziernicki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2024

Wtedy formuła „Jezus (a tak właśnie musiano akcentować) umarł za nasze grzechy” będzie po prostu oznaczać: tego, co tam, w Świątyni, ma się dokonywać kosztem ogromnych nakładów finansowych i wysiłków liturgicznych za pośrednictwem kapłańskich ofiar ze zwierząt i rozlewu krwi, a mianowicie odpuszczenia grzechów, Bóg dokonuje w śmierci Jezusa – dla wierzących, ale bez ofiar, bez kapłanów, bez świątyń. Roszczeniu kapłańskiej instytucji świątynnej przeciwstawia się alternatywa, a właściwie prowokacyjna kontrkoncepcja. I jest ona zakotwiczona w tajemnicy śmierci Jezusa.

To, że sam Bóg przypisuje takie właśnie znaczenie śmierci Jezusa i że ludzie muszą w to wierzyć, jeśli chcą wejść w oczyszczoną relację z Bogiem niezależnie od kultu kapłańskiego i liturgii świątynnej, zakłada się tu bez słów. Całkiem wyraźnie jest to wyrażone w znacznie obszerniejszej formule wiary, którą Paweł przedstawia w Liście do Rzymian. Mówi się tutaj bezpośrednio o działaniu Boga w śmierci Jezusa na krzyżu.

Pozytywny skutek, do jakiego Bóg chce doprowadzić poprzez śmierć Jezusa, jest jednocześnie generalnym atakiem na wyjątkowy charakter Świątyni Jerozolimskiej i jej kapłanów, a szczególnie na generalne odpuszczenie grzechów, które arcykapłan celebruje w Dniu Pojednania – swoim rytualnym aktem na przebłagalni w Świętym Świętych. To centralne miejsce kultu, to centrum świątyni, zgodnie z formułą wiary, Bóg przeniósł gdzie indziej, na nowo je zdefiniował, spersonalizował – i tym samym udostępnił wszystkim, którzy wierzą w to wydarzenie dokonane w śmierci Jezusa.

Przytoczona niżej formuła wiary jest straszliwie zawiła, ale w zasadzie łatwo jest ją zrozumieć komuś, kto zna świątynne obrzędy Dnia Pojednania: „Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej – za dni cierpliwości Bożej – wyrażała się w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie Jego sprawiedliwość, i [aby pokazać], że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa” (Rz 3,25–26).

Można wyodrębnić następujące kluczowe stwierdzenia:

1. Ukrzyżowany Jezus („Jego krwi”) został ustanowiony jako nowe centralne miejsce spotkania Boga z człowiekiem, można powiedzieć – jako najgłębszy punkt świątyni, właśnie jako „narzędzie przebłagania”. Na tym polega ukryte w głębi działanie Boga w ukrzyżowaniu Jezusa, które tylko wierzący mogą rozpoznać. Innymi słowy, Bóg nadaje śmierci krzyżowej Jezusa taki sens, że sam Jezus jest (nową) przebłagalnią, a zatem głównym i centralnym punktem nowej (duchowej) świątyni, zbudowanej przez Boga.

2. To działanie Boga było konieczne, ponieważ obrzędy ofiarne odprawiane w Świątyni Jerozolimskiej z wielkim wysiłkiem liturgicznym przez kapłanów pozostały bez skutku („względem grzechów popełnionych dawniej – za dni cierpliwości Bożej”). Bóg z wielką cierpliwością i powściągając swój gniew, odpuszczał grzechy popełniane DAWNIEJ, czyli przed śmiercią Jezusa na krzyżu, nie karał za nie, po prostu pozwolił im się gromadzić – aż wreszcie w śmierci krzyżowej Jezusa otworzył nową możliwość, nawet możliwość par excellence, odpokutowania za nie wszystkie, tak liczne. Jeszcze jaśniej: [otworzył] możliwość ZAPROPONOWANIA odpokutowania za wszystkie te liczne grzechy, a mianowicie w WIERZE w to, że miejscem prawdziwego spotkania z Bogiem i odpuszczenia grzechów jest wyznaczona do tego osoba ukrzyżowanego Jezusa – a nie sprawowanie kultu w Miejscu Najświętszym Świątyni.

3. Wobec faktu, że formuła wiary z fragmentu Rz 3,25–26 powstała i została spisana w czasie, gdy Świątynia Jerozolimska działała jeszcze w pełnym rozkwicie, chrześcijańscy teologowie dokonują prowokacyjnie wrogiego przejęcia (arcy)kapłańskiego przywileju możliwości porządkowania relacji między Bogiem a człowiekiem.

Mówiąc dokładniej, trzeba sparafrazować: to, co tam, w Świątyni, NA PRÓŻNO OBIECUJE SIĘ dostarczyć za cenę znacznych nakładów instytucjonalnych i finansowych, tu, wśród wierzących w Chrystusa, dostaje się za darmo – trzeba tylko wierzyć w boskie działanie w śmierci Jezusa. Raz jeszcze, innymi słowy: zastrzeżona dla kapłanów czy dla arcykapłana kompetencja pośrednictwa między Bogiem a człowiekiem zyskuje charakter duchowy i zostaje przeniesiona w szeregi wierzących w Chrystusa.

Taka jest pierwotna intencja teologii pokutnej Nowego Testamentu, jeśli rozumie się teksty kontekstowo, a konkretnie w perspektywie kultu świątynnego. Z jednej strony chodzi o krytykę instytucji świątynnej, a z drugiej – o odpowiednie upodmiotowienie wierzących w Chrystusa, oparte na wierze w działanie Boga w śmierci Jezusa.

Wesprzyj Więź

Fragment książki „Czy Kościół potrzebuje księży? Perspektywa biblijna”, tłum. Arkadiusz Ziernicki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2024. Tytuł fragmentu od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Stanowimy świątynię, która nie potrzebuje murów, by zaistnieć


[1] U podstaw tego leży teoria zadośćuczynienia Anzelma z Canterbury (XI w.). Punktem wyjścia jest typowy wzór myślenia i działania w jego czasach: honor w feudalnym systemie władzy. Jeśli senior doznał szkody od lennika, wówczas ten winien był oddać tamtemu co najmniej taką samą, jeśli nie większą, rekompensatę, aby zadośćuczynić za ujmę na honorze. Przenosi się to na Boga, który dał swoje stworzenie ludziom w lenno, a ci wykroczyli przeciw Niemu. Zgodnie z ówczesnymi ideami Bóg podlega wówczas pewnego rodzaju mechanizmowi przymusu: przywrócenie Jego honoru wymaga odpowiednio wysokiej satysfakcji, a wtedy może On udzielić wybaczenia – wymaga ofiary Jego Syna. W ten sposób średniowieczny teolog próbuje wyjaśnić ludziom swoich czasów wypowiedź o wynagradzającej śmierci Jezusa, biorąc pod uwagę ich idee.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.