Dokumenty wskazują jednoznacznie na uczciwość Wałęsy jako przywódcy „Solidarności”. Oskarżanie go dziś o agenturalność jest podłym oszczerstwem i dowodem nikczemności – pisał w 2017 r. prof. Andrzej Friszke. 80. urodziny Lecha Wałęsy.
Kolejna fala ataków na Lecha Wałęsę, którą przypuścili niedawno liderzy tzw. dobrej zmiany i ich propagandowe media, pokazuje nowe „metodologiczne” zasady oskarżycieli. Esbeckie dokumenty, znajdujące się w IPN, są przywoływane wybiórczo – te, które zdają się pasować do tezy głównej, są eksponowane; te, które tezie przeczą, są ukrywane, nieprzywoływane, pozostają nieistotne. Zamiast dokumentacji z epoki „dowodów” dostarczają subiektywne relacje niektórych działaczy wrogich Wałęsie, biorących odwet za dawne urazy lub niedocenienie, oraz wynajętych esbeków, potwierdzających to, co dzisiejsza władza chce usłyszeć.
Rozdźwięk między ideologiczno-polityczną konstrukcją, która ma zdelegitymizować nasze państwo – Trzecią Rzeczpospolitą – a dokumentacją spoczywającą w archiwach staje się coraz większy. Oczywiście łatwiej sprzedaje się sensacja i oszczerstwa niż prawda złożona, skomplikowana, zawarta w dokumentach. Propagandyści mają więc przewagę, tumanią, kreują hejt, korzystają z rozhuśtanej fali nienawiści, która ma zniszczyć Polskę zbudowaną po roku 1989 i jej symbol – Lecha Wałęsę. W mass mediach właściwie nie ma jak bronić prawdy historycznej. Złożona prawda wymaga czasu, skupienia uwagi, odwołania się do realiów tamtego czasu, a na to wszystko nie ma miejsca, nie ma też zbyt wielu chętnych do zagłębiania się w temat. Emocje i wyrazistość wygrywają, zyskują kłamstwa i oszczerstwa. Nie możemy jednak milczeć i należy przynajmniej w tym zakresie, w jakim możemy, dawać świadectwo prawdzie i wykazywać kłamstwa. Historycy różnych poglądów próbują to robić, choć ich ustalenia napotykają mur zbudowany przez propagandystów zmierzających do delegitymizowania naszej wolnej Polski.
Historycy piszą, hejterzy wiedzą lepiej
Prezentowany niżej materiał jest jednym z licznych dowodów na autentyzm przywództwa Lecha Wałęsy jako lidera opozycji wobec PRL, w tym władz stanu wojennego. Spróbujmy jednak wskazać na najważniejsze budzące kontrowersje fakty, które można zweryfikować w dokumentacji archiwalnej Służby Bezpieczeństwa. Kolejna fala ataków na Wałęsę rozpoczęła się wraz z ujawnieniem teczki Kiszczaka w lutym 2016 r. Sam Wałęsa zaprzecza jej autentyczności, ale jego stanowiska nie podziela żaden z zajmujących się podobną dokumentacją historyków. Dla hejterów wystarczający jest już sam fakt istnienia teczki i kontaktów Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa po grudniu 1970 r., reszta jest nieistotna, a cała aktywność Wałęsy jako przywódcy „Solidarności” drastycznie podważona. Tymczasem prawda tkwi w szczegółach, charakterze kontaktów z SB, ich zmienności i ich zakończeniu w 1976 r.
Wnikliwy i bardzo obszerny artykuł, opisujący zawartość kilkusetstronicowej teczki i wyłaniający się z niej portret Wałęsy, opracował Jan Skórzyński – „Od informatora do kontestatora. Akta Bolka – próba lektury”. Analiza została opublikowana w piśmie „Wolność i Solidarność” nr 9 z 2016 r . Jednym z punktów spornych między historykami a wrogami Wałęsy jest pytanie, czy Wałęsa między 1976 a 1980 r. miał niewłaściwe kontakty z SB, czy też zerwanie z kwietnia 1976 r. było definitywne? Na ten temat sam wypowiadałem się wiele razy, przytaczając stosowne materiały archiwalne – także ważny dokument z 1978 r., ogłoszony w słynnej książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa” – oraz publikując i analizując treść wystąpienia Wałęsy na wiecu przed bramą stoczni w grudniu 1979 r. i reakcję władz [ 1].
Prawda o Lechu Wałęsie tkwi w szczegółach
Ostatnio wypowiadali się na temat rzekomych kontaktów Wałęsy z Wojskową Służbą Wewnętrzną na łamach pisowskiego tygodnika „W Sieci” historycy związani z IPN i badający od wielu lat akta SB dotyczące opozycji: Piotr Gontarczyk i Grzegorz Majchrzak. Ich wnioski były jednoznaczne: „dziś śmiało możemy napisać, iż przyszły przywódca «Solidarności» agentem WSW w czasie służby wojskowej nie był” [2]. Grzegorz Majchrzak jest autorem rozprawy doktorskiej obronionej kilka lat temu, a dotyczącej rozpracowywania NSZZ „Solidarność” przez SB w latach 1980-1981. W czasie około dziesięcioletniej pracy przeanalizował tysiące dokumentów dotyczących Komisji Krajowej i innych ogniw centralnych władz „Solidarności”. Wyłonił także informatorów SB spośród członków Komisji Krajowej i zanalizował każdy przypadek. Ustalił, że najważniejszym agentem SB w Związku był Eligiusz Naszkowski, którego casus opisał. Niestety, fundamentalnie ważna dla całego tematu książka Majchrzaka nie jest dotychczas opublikowana.
Grzegorz Majchrzak i Tomasz Kozłowski opublikowali natomiast niezwykle ważną dokumentację oficerów BOR pilnujących i inwigilujących internowanego Wałęsę – Kryptonim 333. Internowanie Lecha Wałęsy w raportach funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu (Chorzów 2012). Książka zawiera podstawową dokumentację o warunkach więzienia Wałęsy, jego wypowiedziach i zachowaniach, a także odwiedzających go osobach. Dla wrogów Wałęsy liczyło się w tym tomie tylko jedno – zestawienie wypitego alkoholu (przez wszystkich tam obecnych, ale całą konsumpcję przypisano Wałęsie). Dokumenty wielkiej wagi ukazujące niezłomność Wałęsy zostały przekute przez ludzi podłych w kolejne narzędzie znieważania i wyśmiewania.
Grzegorz Majchrzak opublikował w ubiegłym roku tom „Solidarność na celowniku”, w którym umieścił kilkanaście studiów opartych na materiale źródłowym z akt IPN. Dotyczą one różnych epizodów z historii walki SB z „Solidarnością”, w tym działań podejmowanych wobec Wałęsy. Nie ma żadnego punktu, w którym oskarżenia wobec przewodniczącego „S” by się potwierdzały. Dotyczy to także wątpliwości wobec Wachowskiego, którego przypadek Majchrzak analizuje. Książka została zignorowana i przemilczana przez organizatorów nagonki na Wałęsę. Jednym z kluczowych momentów w historii „Solidarności” i Lecha Wałęsy osobiście jest okres bezpośrednio po 13 grudnia, kiedy był on przetrzymywany pod Warszawą i nakłaniany do zaakceptowania stanu wojennego, potępienia „radykałów” w „Solidarności”, legitymizowania projektu zbudowania neo‑Solidarności bezpośrednio sterowanej przez SB.
Ponad rok temu opublikowałem na ten temat źródłowy artykuł, zawierający m.in. notatki dotyczące rozmowy Wałęsy z min. Cioskiem, oceny wyrażane na posiedzeniu ścisłego kierownictwa MSW oraz przypomniałem opublikowane dawno temu notatki ppłk. Władysława Iwańca z rozmów z Wałęsą, przekazane prawdopodobnie dla Jaruzelskiego [3]. Publicyści szkalujący Wałęsę naturalnie ten tekst i przytoczone w nim materiały zignorowali.
Podobnie zignorowali obszerne studium Tomasza Kozłowskiego „Między szantażem i polityką. Internowanie Lecha Wałęsy” („Wolność i Solidarność” 2016, nr 9), cały czas dostępne na stronach ECS. Kozłowski, także na podstawie archiwaliów z epoki, jednoznacznie wskazuje na Wałęsę jako głównego wówczas przeciwnika reżimu, którego próbowano skompromitować i zniszczyć.
Próby skompromitowania
Służyła temu m.in. operacja SB podjęta wiosną 1982 r., a mająca wykazać działaczom „Solidarności”, że Wałęsa jest agentem SB. Opis tej operacji znamy z notatek sporządzonych przez wysokich funkcjonariuszy Biura Studiów MSW, złożonych w wewnętrznym śledztwie w MSW w 1985 r., po ucieczce z Polski E. Naszkowskiego, wówczas już zatrudnionego w owym Biurze Studiów. Dokumentacja tego śledztwa niestety nie jest opublikowana, oryginały rękopisów spoczywają w archiwum IPN (IPN BU 01619/14). Sprawę, w której chodziło zarówno o skompromitowanie Lecha w oczach działaczy (spreparowane dokumenty podrzucono m.in. Annie Walentynowicz), jak i niedopuszczenie do przyznania mu pokojowej Nagrody Nobla, opisał wyczerpująco Grzegorz Majchrzak we wspomnianym tomie. Pion prokuratorski IPN, który prowadził śledztwo w tej sprawie (fałszowania materiałów dla skompromitowania Wałęsy), po kilku latach nikłej aktywności zamknął ją, mimo że miał do dyspozycji samooskarżające rękopiśmienne oświadczenia esbeków z 1985 r. Pretekstem do zamknięcia śledztwa była niemożność odszukania świadka Naszkowskiego, który po ucieczce z Polski w 1985 r. ukrywa się gdzieś w świecie.
Kolejnym punktem podejmowanych od lat ataków na Wałęsę są okoliczności jego zwolnienia z internowania w listopadzie 1982 r. Przed laty już opublikowano zapis rozmowy ostrzegawczej z Wałęsą przeprowadzonej przez dyrektora Biura Śledczego MSW płk. H. Starszaka oraz prokuratora wojskowego płk. B. Klisia [4]. Transkrypt nagranej rozmowy ma świadczyć o ustępliwości Wałęsy, nielojalności wobec kolegów, których radykalizm potępia, rzekomej gotowości do spełniania w 1981 r. poleceń SB, by wyeliminować „elementy antysocjalistyczne” z „Solidarności”. Wałęsa oczywiście grał w rozmowie z pułkownikami w znany sobie sposób – „za, a nawet przeciw”, co przez jego wrogów jest przekuwane w oskarżenia.
Dokument poddałem analizie w opracowaniu „Delegalizacja «Solidarności» i uwolnienie Lecha Wałęsy” w tym samym numerze „Wolności i Solidarności” (2016, nr 9). Opracowanie oparłem na dokumentacji kierownictwa SB i Biura Politycznego partii, m.in. wypowiedzi o Wałęsie gen. Kiszczaka na posiedzeniu ścisłego kierownictwa PZPR. Cytuję też notatki Naczelnej Prokuratury Wojskowej do kierownictwa partii (zapewne Jaruzelskiego). NPW w 1982 r., a także po zwolnieniu Wałęsy – do lata 1983 r. – postulowała postawienie go przed sądem w procesie przeciw przywódcom „Solidarności”.
Rozgrywka wokół Wałęsy
W pierwszym półroczu 1983 r. Wałęsa nadal był przedmiotem rozgrywki, której celem była albo jego kompromitacja, albo uwięzienie. 10 i 11 lutego został przesłuchany przez prokuratora w śledztwie przeciw przywódcom KSS „KOR”. W materiałach IPN zachowały się nie tylko notatki dotyczące treści tego przesłuchania, kierowane do przywódców PRL, ale też blisko dwugodzinny zapis magnetofonowy (IPN BU 514/1, t. 25 CD 1). Wałęsa był niezłomny, nie obciążył nikogo, odmówił powiedzenia czegokolwiek, co mogłoby być wykorzystane przeciw oskarżonym. Na indagacje i nalegania odpowiedział: „Dziś jestem zobligowany tymi ludźmi, którzy siedzą. Siedzą między innymi przeze mnie. […] Moralnie jestem odpowiedzialny za tych ludzi”.
Wałęsa był symbolem „Solidarności” zdelegalizowanej, ale nie kapitulującej. Obserwowany, podsłuchiwany, miał ograniczone możliwości działania, lecz nie dawał się zepchnąć na margines. Pozostawał też w kontaktach z organizującą walkę podziemną Tymczasową Komisją Koordynacyjną.
9 kwietnia urwał się esbeckiej obstawie, zniknął i spotkał z członkami TKK, a fakt spotkania został ogłoszony przez podziemie [5]. 12 kwietnia wiceminister spraw wewnętrznych Władysław Ciastoń przedłożył gen. Kiszczakowi notatkę, w której pisał, że według agencji Reutera Danuta Wałęsowa poinformowała agencję o spotkaniu Wałęsy z TKK. Płk Starszak i płk Szpilski po konsultacji z prokuratorem generalnym F. Ruskiem, szefem NPW gen. J. Szewczykiem, prokuratorem J. Żytą oraz gen. Ciastoniem proponowali przesłuchanie obojga Wałęsów na okoliczność faktu spotkania z TKK. „Jeśli L. Wałęsa potwierdzi udział w spotkaniu z TKK, podając okoliczności wskazujące na przestępczy charakter tego kontaktu – wszczęcie postępowania karnego o przestępstwo z art. 276 kk z zastosowaniem aresztu tymczasowego”. Jeśli poda, że namawiał uczestników spotkania do ujawnienia się – „wykorzystanie propagandowe treści oświadczenia L. Wałęsy”. Jeśli Wałęsa zaprzeczy spotkaniu z TKK – opublikowanie komunikatu dezawuującego Reutera [6].
Wałęsa stanął wobec bardzo trudnego zadania. Przesłuchiwany 13 kwietnia, wykazał postawę niezłomną, ale i zdolność do niejasnych odpowiedzi. Pytany, czy prawdą jest komunikat o jego spotkaniu z TKK, odpowiedział: „Czy się spotkałem, czy nie, to wam nie odpowiem, ale miałem takie prawo. Oczywiście podyskutowaliśmy sobie tak, jak Polacy powinni porozmawiać. I to uważam za moje stanowisko bezprotokolarne. Nic więcej nie mogę panom o generalnych sprawach powiedzieć”. Wałęsa zapewniał, że stoi na gruncie porozumień sierpniowych i potrzeby rozmów, dialogu w Polsce.
W ten sposób rozmawiał przez 4 godziny. Odmówił zarazem podpisania protokołu przesłuchania [7]. SB nie otrzymała materiału do zrealizowania żadnego z proponowanych działań. Wałęsa natychmiast upowszechnił wiadomości o fakcie przesłuchania. Nazajutrz Radio Wolna Europa podało, że był przesłuchiwany przez 5 godzin przez dwóch przybyłych z Warszawy oficerów MSW. „Po powrocie do domu Wałęsa skomentował przesłuchanie, mówiąc, że znowu ukradziono mu parę godzin z jego życia. Odmówił wszelkich dalszych komentarzy”. Komunikat o fakcie przesłuchania zdecydowało się też wydać MSW[8].
Żeby spotkanie z papieżem było przykre
Na początku czerwca 1983 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa w piśmie do kierownictwa PRL jeszcze raz powtórzyła: „Przed przystąpieniem do zaznajamiania podejrzanych z aktami sprawy wymaga rozstrzygnięcia kwestia, czy przedmiotowym postępowaniem zostanie objęty Lech Wałęsa. Naczelna Prokuratura Wojskowa prezentuje pogląd, że L. Wałęsa winien być oskarżonym w tej sprawie” [9]. Opinię tę ponowił i rozwinął zastępca szefa NPW płk A. Suski w notatce złożonej 8 czerwca 1983 r. gen. Jaruzelskiemu, sekretarzowi KC M. Milewskiemu i prokuratorowi generalnemu F. Ruskowi. Pisał, że proces karny bez Wałęsy jako przywódcy ruchu, który tolerował dojrzewający spisek przeciwko PRL, za którym opowiedział się ostatecznie w Radomiu, a o którym wiadomo, iż uczestniczył w nielegalnej działalności poprzedzającej powstanie „Solidarności”, korzystał z pomocy i inspiracji KSS KOR, otoczył się doradcami powiązanymi z tą organizacją – może doprowadzić do określonej porażki oskarżenia. Dlatego należałoby jeszcze raz rozważyć kwestię postawienia w stan oskarżenia i aresztowania Lecha Wałęsy [ 10].
W rozmowie z pułkownikami w 1982 r. Wałęsa grał w znany sposób – „za, a nawet przeciw”
Los Wałęsy decydował się na najwyższym szczeblu władz PRL, z pewnością ostatnie zdanie należało do gen. Jaruzelskiego. Sprawa była ściśle powiązana ze stosunkami z Kościołem, w tym Janem Pawłem II, który upominał się o „Solidarność”, uwięzionych i Wałęsę. Życzenie papieża, by w czasie pielgrzymki do kraju w czerwcu 1983 r. spotkać się z Wałęsą, wywołało irytację władz, w tym Jaruzelskiego. Na posiedzeniu Komisji Wspólnej sekretarz KC Milewski groził: „Jeśli nie odstąpi od tego zamiaru, to nie wyjdzie to na dobre dla obu stron”. I dodał: „ten szczegół może przekreślić nasze ustalenia. Może mieć wpływ na czas/okres wizyty Papieża, może ją skrócić…” [11].
Na posiedzeniu Biura Politycznego 24 maja Jaruzelski miał powiedzieć: „trzeba stworzyć taką sytuację, żeby spotkanie papieża z W. było dla niego przykre”[ 12].
W Biurze Studiów MSW na początku maja opracowano harmonogram działań mających kompromitować Wałęsę. Na najbliższym posiedzeniu Komisji Wspólnej rządu i Episkopatu zamierzano poinformować biskupów, „że władze dysponują odpowiednimi materiałami dyskredytującymi L. Wałęsę i w związku z jego nieodpowiedzialną postawą zdecydowane są ujawnić je opinii publicznej”. W zakresie kompromitowania Wałęsy zamierzano rozkolportować w 50 tys. egzemplarzy stenogram „rozmowy braci” Wałęsów, a w tym celu „zmodyfikować taśmę do emisji w TV «rozmowy braci», wykorzystując dodatkowo: przesłuchanie Lecha i Stanisława Wałęsów w Izbie Skarbowej, przesłuchanie w Biurze Śledczym MSW, ewentualną ekspertyzę porównawczą głosu, publiczne wypowiedzi L. Wałęsy w latach 1980-81”.
Odpowiedzialnym za realizację tego zadania miał być Jerzy Urban. Sondażowa emisja filmu miała się odbyć w jednym z małych zakładów pracy w Szczecinie, a następnie dla pracowników Stoczni Szczecińskiej. W popularnym tygodniku „Przyjaciółka” i w popołudniówce „Express Wieczorny” miały się ukazać artykuły kompromitujące rodzinę Wałęsów. Ponadto zamierzano nękać Wałęsę wezwaniami na przesłuchanie w sprawie siedmiu więzionych przywódców „Solidarności” i do Izby Skarbowej w Gdańsku, stosować sankcje za naruszanie przepisów ruchu drogowego, rygorystycznie przestrzegać dyscypliny pracy oraz wytwarzać wobec niego atmosferę nieufności. Ponadto plan przewidywał: „Rozwinąć działania utwierdzające L. Wałęsę [w przekonaniu] o przygotowywaniu zamachu na jego życie. W celu tym m. innymi zrealizować akcję «ARAB» oraz przeprowadzić z nim rozmowę uprzedzającą przez wyznaczonego funkcjonariusza MSW. Winno to doprowadzić do większej ostrożności i rezygnacji z publicznych środków lokomocji” [ 13].
Papieski parasol ochronny
Operacje propagandowe i specjalne mające kompromitować Wałęsę realizowano, ale próba pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej byłaby aktem powrotu do ostrych represji i musiała wywołać wzburzenie społeczne, czego Jaruzelski w tym momencie już chciał uniknąć. Bardzo też skomplikowałaby stosunki z Kościołem, który bronił Wałęsy i osłaniał go, a z pewnością doprowadziłaby relacje z papieżem do stanu wrzenia.
Przed wizytą papieską było to więc niemożliwe, a po wizycie… Jan Paweł II zaraz po przybyciu do Polski 17 czerwca 1983 r. wymusił na Jaruzelskim w czasie rozmowy w cztery oczy w Belwederze zgodę na odbycie osobistego spotkania z Wałęsą. Spotkanie to – do którego doszło 23 czerwca w górach – choć prywatne, było faktem publicznym, zauważonym przez wszystkie media na świecie, i dawało Wałęsie parasol ochronny. Po pomyślnym zakończeniu wizyty papieskiej władze zdecydowały się na ogłoszenie amnestii, która miała obniżyć poziom napięcia w Polsce, spełniała też – choć nie całkowicie – oczekiwania Kościoła.
Wałęsa był symbolem „Solidarności” zdelegalizowanej, ale nie kapitulującej
Na podstawie amnestii ogłoszonej 22 lipca z więzień zwolniono 365 skazanych i 275 tymczasowo aresztowanych więźniów politycznych. Pozostali w nich skazani na kary ponad 3 lat więzienia, m.in. Władysław Frasyniuk i Andrzej Słowik, przywódcy KPN, m.in. Leszek Moczulski, oraz znajdujący się w śledztwie z oskarżeniem o próbę obalenia przemocą ustroju PRL przywódcy NSZZ „Solidarność” i KSS „KOR” [14]. Wszystkie przywołane dokumenty są jednoznacznym dowodem na uczciwość Wałęsy jako przywódcy „Solidarności” i wyraźne traktowanie go przez aparat bezpieczeństwa, prokuratury i przywódców PRL jako zdeklarowanego i groźnego przeciwnika. Oskarżanie go dziś o agenturalność, zmowę z bezpieką itd. jest podłym oszczerstwem i dowodem nikczemności.
Aresztować Wałęsę?
Publikowany poniżej dokument ukazuje kolejne posunięcie kierownictwa SB wobec Wałęsy – próbę postawienia go w stan oskarżenia za kontakty z zachodnimi dziennikarzami i uczestnikami działalności podziemnej.
12 sierpnia 1983 r. dyrektor Biura Śledczego MSW płk Zbigniew Pudysz przesłał do dyrektora Departamentu Postępowania Karnego Prokuratury Generalnej Z. Rozuma krótką notatkę: „Nawiązując do rozmowy, przedkładam informację dot. szkodliwej działalności politycznej prowadzonej przez L. Wałęsę. Informacja ta wg naszych założeń może stanowić materiał do rozmowy dyscyplinującej przeprowadzonej przez Prokuratora z L. Wałęsą” [15]. Kilka dni później, 17 sierpnia, płk Pudysz przesłał wiceministrom spraw wewnętrznych Władysławowi Ciastoniowi, Władysławowi Pożodze i Konradowi Straszewskiemu pismo następującej treści:
„Przedkładam – do akceptacji – ocenę prawną wraz z wnioskami dot. działalności L. Wałęsy po wejściu w życie ustawy o amnestii. Jednocześnie informuję, że przedłożyłem Dyrektorowi Departamentu Postępowania Karnego Prokuratury Generalnej kopię rozpowszechnianej «odezwy» Tajnej Komisji Zakładowej NSZZ «Solidarność» Stoczni Gdańskiej i treść oświadczenia L. Wałęsy z dnia 15.08.1983 r., nadmieniając, że dysponujemy innymi materiałami ilustrującymi zachowanie się ww. w różnych okolicznościach, po uchwaleniu ustawy amnestyjnej. W dniu dzisiejszym w Prokuraturze Generalnej opracowana zostanie ocena przedłożonych dokumentów i zajęte stanowisko co do celowości i zakresu wykorzystania innych zebranych dotychczas materiałów” [ 16].
Akceptacja musiała być natychmiastowa, skoro już 18 sierpnia gen. Pożoga podpisał publikowane niżej pismo do gen. Jaruzelskiego – wówczas premiera i I sekretarza KC PZPR, załączając wspomniane opracowanie, podpisane jednak jako materiał Biura Śledczego MSW. Interesujące są wcześniejsze, choć niemal równoczesne, redakcje pisma przewodniego Pożogi dla Jaruzelskiego. W innej wersji, także datowanej na 18 sierpnia, pisał wprost: „proszę o decyzję w sprawie ewentualnego”, po czym następowały trzy punkty propozycji działań. Być może uznano, że pozostawienie na papierze prośby do premiera o decyzję jest niezręczne, ujawnia polityczną dyspozycyjność prokuratury i lepiej zastąpić prośbę formułą oględną. Wersja wyraźnie wcześniejsza, bez daty dziennej i oryginalnego podpisu Pożogi, ma też inną redakcję i jawnie oddaje działania oraz propozycje:
„Treść notatki była przedmiotem uzgodnień z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Jednocześnie proponuję: – niezwłoczne wszczęcie w tej sprawie śledztwa i przedstawienie L. Wałęsie zarzutu. Postępowanie to prowadziłby Wydział Śledczy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku, pod nadzorem tamtejszej Prokuratury Rejonowej, – opublikowanie do 22.08.1983 r. komunikatu Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku informującego o wszczęciu śledztwa przeciwko L. Wałęsie, – rozstrzygnięcie po 31.08.1983 r. kwestii ewentualnego zastosowania wobec ww. tym‑ czasowego aresztowania [18].
Dlaczego nie postawiono Wałęsy pod sąd?
Nie znamy odpowiedzi Jaruzelskiego. Bardzo prawdopodobne, że miała ona charakter ustny, i z pewnością była odmową podjęcia działań proponowanych przez MSW i Prokuraturę Generalną.
Źródłowe publikacje poważnych historyków są ignorowane przez organizatorów nagonki
Dlaczego? Zapewne z tego samego powodu, dla którego proponowano aresztowanie Wałęsy po 31 sierpnia, a więc po rocznicy podpisania porozumień sierpniowych, by nie prowokować gwałtownych, rocznicowych protestów. W MSW zdawano sobie sprawę, że byłoby to dolaniem oliwy do ognia. Jaruzelski brał pod uwagę szerszy kontekst, przede wszystkim skutki aresztowania Wałęsy dla złożonych relacji z Kościołem oraz reakcje zachodnich wierzycieli Polski, a stan gospodarki PRL był katastrofalny. Przyznanie Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla wykluczało możliwość wytoczenia mu sprawy karnej bez ryzyka wielkiej kompromitacji międzynarodowej.
Jesienią 1983 r. we władzach naczelnych PRL utorowała sobie drogę nowa koncepcja rozwiązania sprawy nadal więzionych opozycjonistów – zamiast wytaczania wielkiego pokazowego procesu chciano wysłać ich za granicę i tak pozbyć się z kraju. Tym samym doszłoby do zniszczenia mitu „Solidarności”, a na pewno jej przywódców.
Opublikowane niżej dokumenty znajdują się w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej pod sygnaturą IPN BU 01092/1, mikrofilm 7596/3, mikrofisza 147. Na potrzeby publikacji oczywiste błędy w zapisie i interpunkcji zostały poprawione.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, nr 3/2017
[1] A. Friszke, „Narodziny Wałęsy”, „Gazeta Wyborcza” 5 grudnia 2008.
[2] P. Gontarczyk, G. Majchrzak, „Kapral Wałęsa”, „W Sieci” 2017, nr 14.
[3] A. Friszke, „Solidarność zastępcza”, „Ale Historia” 14 marca 2016.
[4] Dokument podany m.in. w aneksie do: S. Cenckiewicz, P. Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa, Gdańsk— Warszawa—Kraków 2008, s. 358—386.
[5] Komunikat TKK o spotkaniu w „Tygodniku Mazowsze” nr 47 z 14 kwietnia 1983; o przesłuchaniu Wałęsy — nr 48 z 21 kwietnia 1983.
[6] IPN BU 01092/1, mf. 7596/3—142.
[7] IPN BU 01092/1, mf. 7596/3—143. Tu transkrypt z magnetofonowego zapisu przesłuchania.
[8] IPN BU 514/20, t. 4, k. 58. Nasłuch Radia Wolna Europa z 14 kwietnia 1983.
[9] IPN BU 01101/1, t. 14, k. 177—179. „Notatka dot. A. Gwiazdy i innych ekstremalnych działaczy b. NSZZ «Solidarność»” z 4 czerwca 1983.
[10] IPN BU 01101/1, t. 14, k. 184—189. „Notatka dot. śledztwa p ‑ko Andrzejowi Gwieździe i innym kierowniczym działaczom b. NSZZ «Solidarność»” z 8 czerwca 1983.
[11] P. Raina, „Wizyty apostolskie Jana Pawła II w Polsce”, Warszawa 1997, s. 187.
[12] M. F. Rakowski, „Dzienniki polityczne 1981—1983”, Warszawa 2004, s. 547.
[13] IPN BU 01092/1, mf. 7596/3—144. „Harmonogram realizacji ustaleń przyjętych na posiedzeniu Zespołu w dn. 6.05.83 r.” opracowany w Biurze Studiów MSW.
[14] A. Friszke, „Internowani, aresztowani, skazani. Pozbawieni wolności w okresie stanu wojennego 1981—1983/4”, „Kwartalnik Historyczny” 2017, nr 3 (w druku).
[15] IPN BU 01101/1, t. 15, k. 46.
[16] IPN BU 01101/1, t. 15, k. 51. 18 IPN BU 01092/1, mf. 7596/3—147.
Przecież przedstawicielom „podłej zmiany” nie zależy na Prawdzie, a już najmniej na prawie i sprawiedliwości. To oburzające, że dzisiejszy Episkopat wspiera takich kłamców i złodziei.
Cóż, jak ktoś kocha bardziej traktor niż swoich współpracowników…
Bardzo to wszystko piękne, ale nie zmienia faktu, że albo Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie Bolek, albo nie.
Albo pisał donosy (wedle ekspertyz autentyczne), albo nie, a to, co ma esbecja, to (wedle tłumaczeń zainteresowanego) jego pamiętniki (pisane per „nie znam nazwiska, ale moge ustalić).
Albo pobierał wynagrodzenie przewidziane w taryfie i przeliczone wedle aktualnego kursu srebrnika do złotówki, albo systematycznie wygrywał w totka (linia jego żony) względnie pokwitował fikcyjnie dzieści tysięcy zapłakanemu esbekowi, który zgubił pieniądze na samochód (linia Wałęsy).
Przez delikatność już nie mówiąc nic o słynnej wypowiedzi „to oni mnie słuzyli, jak chciałem to dali pieniądze, jak chciałem to dali mieszkanie”.
może Arturku oceniaj własną moralność. Gdzie byłeś bohaterze, jak aresztowali za poglądy. Pewnie albo cię nie było, albo handlowałeś na stadionie X-lecia.
Typowy argument z tamtej strony. Zmienic temat, uciekac od meritum gdy sie slyszy cos niemilego i proboac walczyc argumentami ad personam i dziecinnym osmieszaniem rozmowcy.M.in. dlatego przegrywaja wybory. Z pogardy do maluczkich.
Typowy, w dodatku brzydki atak ad personam. Nigdy takich nie pisałem, a jednak kasowano komentarze. Dlaczego Więź nie interweniuje?
Artykuł i większość komentarzy pochodzi z roku 2017. Jak widać, prowadziliśmy wtedy bardziej łagodną politykę wobec komentarzy. Słusznie ją zaostrzyliśmy.
Panie Arturze, pisze Pan „według ekspertyzy grafologicznej”. Pięknie. No bardzo pięknie i naiwnie zarazem. Jaka jest statystycznie trafność ekspertyzy grafologicznej według grafologów? Rozmawiał Pan osobiście z jakimś grafologiem? Szukał Pan autorów anonimów po ich piśmie odręcznym? Czy jedna ekspertyza uzyskana przez prokuratora w SPRAWIE umarzanej przez niego bez skierowania SPRAWY do sądu jest automatycznie dowodem w innej SPRAWIE nawet nie rozpoczętej? Moje, podkreślam, moje odpowiedzi na takie pytania może Pan znaleźć na moim profilu facebookowym https://www.facebook.com/dominik.thebear Tam piszę dla ludu już ponad dwa lata, a tutaj nie chcę Państwa zanudzać komentarzem jeszcze dłuższym. Instytut Ekspertyz Sądowych im. Sejny w Krakowie ustami swoich władz mi mówiło tej ekspertyzie, ale nie pokazał jej!
Dominik, ale po co ekspertyza? Chyba że na potrzeby ludu. Z punktu widzenia metodologii historii i źródłoznawstwa zarówno teczki, jak i wcześniejsze odnalezione materiały, na podstawie których niemal bezbłędnie historycy IPN zrekonstruowali ogólny zakres współpracy Wałęsy z SB, są niepodważalne, również dla samego prof. Friszke.
Małe domowe pieski, szczekają dużo, ze strachu i dla efektu. Duże psy nie muszą szczekać……. A już te największe, są spokojne i łagodne. Wiedzą, że mogą urwać łeb przy samej d……. Oczywiście HIENY, polują stadnie i potrafią odebrać zdobycz nawet lwu.
Wałęsa mocno boli dwie grupy. Tych od bezinteresownej polskiej zawiści i tych zagranicznych, dla których POLAK znany i podziwiany na całym Świecie, to szkło w d….. Ci drudzy, często posiłkują się tymi pierwszymi prymitywami. G…. mnie obchodzi co robił Wałęsa przed 1980r. Obchodzi mnie to, co robił PO 1980 r. Bo w 1989 r, komuniści SAMI przyszli do niego, ZE STRACHU.
Niestety, nie mam zaufania do publikacji prof. Friszke. Powiazanie Profesora z politycznym, (ntypolskim, antynarodowym ?) obozem Michnika dodatkowo go kompromituje.
Masz prawo ufać komu chcesz, ale jeżeli kogoś próbujesz oceniać, a tym bardziej osądzać to nie opieraj się na zaufaniu tylko na dokładnie przeanalizowanych wszystkich dowodach i faktach z nich wypływających. Twój sąsiad też może nie mieć do Ciebie zaufania, ale to nie oznacza, że jak mu ktoś porysuje auto to Ty jesteś winny tylko dlatego, bo Twoim tłumaczeniom sąsiad nie daje wiary.
Jestem przekonany, że Lech Wałęsa nie współdziałał z SB po 1976 roku i ma ogromne zasługi dla naszej wolności, zwłaszcza w stanie wojennym. Jego wcześniejsze uwikłania nie przekreślają generalnie pozytywnej oceny jego działalności w PRL. Ale styl obrony Lecha Wałęsy wybrany przez prof.Friszke jest jak najgorszy. Te emocje nie dają mi pewności, że tak jak jego adwersarze nie przemilcza faktów niewygodnych dla jego stanowiska. Historia Lecha Wałęsy kładzie się cieniem na polskiej historiografii współczesności – zaczęto pisać o L.Wałęsie nie-laurkowo dopiero jak druga strona przycisnęła ich faktami, owszem, może dobranymi tendencyjnie, ale co z tego? Natomiast dawna współpraca z SB z pewnością negatywnie zaciążyła na jego prezydenturze, kiedy się posunął do czynów odrażających jak np. działania wobec współpracującego w czasach PRL z opozycją kpt Hodysza. z SB, który miał pełną wiedzę o jego przeszłości. Takie działania L.Wałęsy dają alibi tym, którzy wszystko tłumaczą przeciwko niemu. Tego prof.Friszke nie uwzględnia miotając obelgi godne swoich adwersarzy. Sorry, Redakcjo, ale tekst w takiej poetyce nie powinien być puszczony.
Szanowny Panie Piotrze Ciompa,
widzę, że rzeczywiście jest Pan przekonany. Nawet żarliwy i zatroskany zarazem. Pocieszę Pana i innych wskazując tu tylko na mój wcześniejszy wpis powyżej pod datą 20 września 2017 – 22:31.
A ja mam pełne zaufanie do publikacji prof. Friszke.
Dzięki za tę odrobinę optymizmu na dobranoc. Znalazłem znakomity tekst „Człowiek kształtujący siebie w dramacie wypalenia” pod adresem https://karmelicibosi.pl/czytelnia/czlowiek-ksztaltujacy-siebie-w-dramacie-wypalenia/ w którym nie ma słowa o polityce, ale pasuje do zrozumienia sytuacji w Polsce idealnie.
Jeśli Wałęsa złożył fałszywe zeznania dotyczące akt jego współpracy z SB w latach 1970 – 1976, to powinien odpowiadać JAK KAŻDY za składanie fałszywych zeznań I to tyle co należało napisać w miejsce demagogicznego odwracania kota ogonem w artykule j.w.
Panie Friszke- teraz Pan mówi zupelnie co innego.
A oto Pana zdanie z roku 2016:
„25 lutego 2016 historyk Andrzej Friszke stwierdził, że „nie ma wątpliwości, że to są autentyczne akta i że chodzi o Lecha Wałęsę” i nie ma możliwości, aby zostały sfabrykowane przez SB”
Styl obrony przez p. Friszke w ogóle nie dziwi. Gdy studiowałam w Gdańsku, mój akademik na Polankach było niedaleko domu LW. Do dziś pamiętam jego wizytę na Uniwersytecie Gdańskim, poszłam i szybko wyszła- ta jego deklinacja słowa JA, JA, JA. Przeczytałam też książkę jego żony, gdzie obraz ojca i męża wychodzi bardzo, bardzo nieładny. Do tego nie przyszło mi do głowy, by głosować na niego na prezydenta, bo to był czas, gdy czytałam Gazetę Wyborczą, te teksty o LW p. Michnika, p. Frasyniuka. Oczywistością było głosowanie wtedy na p. Mazowieckiego.
Teraz pojawia się taka „obrona” LW przez p. Friszke, zaprzeczająca temu, co niedawno sam o nim mówił.
A gdy popatrzę czasem na wpisy i zdjęcia LW w socjal mediach, widzę tylko to, że był symbolem dobrego ruchu, ale jest niedobrym człowiekiem jakże mocno zadufanym w sobie.
Szkoda, że na podstawie artykułu nie wiem, o co chodzi. O jaki sąd ma teraz chodzić. Zabrakło choć jednego linku. W każdym razie wszystko co podaje prof. Friszke jest zasadniczo prawdą. Szkoda, że wątek urywa się na PRL, bo jakże ważne od strony politycznej stały się kontakty Wałęsy z SB i byłą SB po 4 czerwca 1990 oraz jego poczynania oraz jego ludzi wobec archiwów SB, jak kwestia pewnej zażyłości dawnego SB.
Mam w pracy jednego gagatka, taki upierdliwy do bólu gość, wszystko wie, na wszystkim się zna, a jak przychodzi co do czego, chwyta telefon i wydzwania do wszystkich świętych, coby za niego robotę ktoś zrobił. W zeszłym tygodniu wpadł do biura i o tym paskudnym filmie Holland nadaje. Siedzi tam taka mała Baśka, od czarnej roboty, jak komuś nie idzie to na nią szef przerzuca i sprawa nabiera biegu. Wojtek, Mówi, a ty ten film widziałeś. Nie. Odpowiada. Ale piszą wszędzie, że tylko świnie… . To się zamknij jak nie masz nic od siebie do powiedzenia mądrego. Rób swoje, bym znowu za ciebie nie musiała prostować. Tak, wielu mamy specjalistów z dupy od Wałęsy. Najwięcej tych co się po 1989r szczęśliwie nawrócili w zbiorowym cudzie narodowym. Nigdy się nie pogodzą z tym, że zwykły prawie analfabeta robol miał czelność własny tyłek nadstawiać i dał radę. A oni tak gorliwie odpowiadali Gierkowi gdy pytał pomożecie? Pomożemy krzyczeli, ale rady nie dali.
Jeszcze może tylko dodam. Gdyby Lechu nie dał rady tylko ci cudownie nawróceni. Dziś prezes byłby zapewne pierwszym sekretarzem i wyborami nikt by sobie głowy zawracać nie musiał.