Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Christopher Nolan, obrońca kina

Christopher Nolan na planie filmu „Mroczny Rycerz powstaje”, 2012. Fot. Materiały prasowe

Po raz pierwszy zobaczyłem „Milczenie owiec” w pustym kinie. Film nie wydał mi się straszny. Kiedy jednak później obejrzałem go na sali pełnej widzów, byłem przerażony – wspomina reżyser.

Fascynuje go to, jak jego filmy starzeją się razem z nim, a ich sekrety, których kiedyś tak pilnie strzegł, są teraz bez końca omawiane na stronach internetowych i blogach. Wprowadzone przez niego innowacje zostały wyeksploatowane i zbanalizowane przez jego naśladowców. Okazało się, że motywy jego filmów – dawniej bardzo osobiste  – reprezentują większe nurty historyczne, o  czym nie mógł wcześniej wiedzieć.

– Niektórzy filmowcy nigdy nie oglądają swoich filmów, ale ja jestem bardzo ciekawy, jak zmieniają się z czasem i jak stają się historycznymi artefaktami. Filmy, które mogły się wydawać trochę ogólnikowe albo staromodne, kiedy trafiły do kin, z upływem czasu zostają docenione, bo inne obrazy z tamtego czasu też zmieniają wydźwięk. Rzadko zauważamy historyczne schematy, które nas kształtują.

Od lat nie widziałem „Memento”. Za to ostatnio obejrzeliśmy z dziećmi „Mrocznego rycerza”. Problem z takimi filmami polega na tym, że liczą się w danym czasie. Trudno namówić kogoś, żeby ponownie obejrzał lub ocenił film o superbohaterze. Wkrótce ktoś nakręci nowego Batmana, rozumiesz? Z science fiction jest inaczej. W przypadku „Interstellar” od początku wiedziałem, że czeka go długa przyszłość. Co ludzie będą o nim myśleć za dwadzieścia lat? Miejmy nadzieję, że do niego wrócą.

Nawet „2001: Odyseja kosmiczna” Kubricka, film, który Nolan obejrzał po raz pierwszy w wieku lat siedmiu i do którego wracał przy każdej większej rocznicy, zmienił się z upływem lat. – Ciekawą rzeczą nawet w przypadku takiego arcydzieła science fiction jak „2001: Odyseja kosmiczna” jest to, że nieustannie się zmienia w odniesieniu do przyszłości.

Jakieś dziesięć lat temu udałem się na seans z okazji czterdziestej rocznicy powstania filmu. Mniej więcej w tym czasie po raz pierwszy pokazałem go swoim dzieciom i jedno z ich pytań brzmiało: „Dlaczego komputer mówi?”. W tamtym czasie, a było to przed Siri, idea mówiącego komputera wydawała im się czymś kompletnie bezsensownym. Bo dla nich komputer był narzędziem takim jak śrubokręt, sposobem obcowania ze światem.

Tym, co potrafi wyciągnąć widzów z domów, jest atmosfera kina. Emocje, których nie dostarcza nam telewizja w domu ani smartfon

Christopher Nolan

Udostępnij tekst

Kiedy obejrzałem ten film raz jeszcze w zeszłym roku z okazji pięćdziesiątej rocznicy powstania, wywarł na mnie większe wrażenie niż kiedykolwiek wcześniej, nawet w 1968 roku, kiedy trafił do kin. Astronauci siedzą przy śniadaniu i każdy z nich trzyma w dłoni tablet, na którym coś ogląda. Potem pojawił się iPad i nagle znów wszystko się zsynchronizowało. Gdy Samsung procesował się z Apple, próbował przedstawić ten film jako dowód, że Apple nie może rościć sobie praw do posiadania konceptu iPhone’a. Sędzia go nie dopuścił.

Ale fakt, że w ogóle próbowali to wykorzystać… Czyli zmiana dalej trwa. Jeśli chodzi o komputer HAL, to Kubrick zlecił kilku firmom stworzenie wizualizacji superkomputera z  przyszłości. W jednej z nich astronauci unoszą się we wnętrzu maszyny. Istnieje list napisany przez Kubricka mniej więcej takiej treści: „Marnujecie mój czas, przestańcie. To strzał kulą w płot”. Tylko że właśnie to widać w filmie.

Co więcej, to, że ludzie są wewnątrz komputera, a nie obok niego, to przebłysk geniuszu „Odysei”. Na tym właśnie polega reżyseria. To szukanie odpowiednich współpracowników, a potem codzienne podejmowanie mało znaczących albo pozornie mało znaczących decyzji i patrzenie, co z tego wynika.

– Zdarzyły ci się tego typu rzeczy? Przypadkowe odkrycia, które okazały się kluczowe?

– W sensie wizualnym zdecydowanie tak. Scena z mgłą w „Prestiżu”, kiedy włączają się żarówki. Nie mieliśmy mgły w planach, nie to chcieliśmy osiągnąć. Jest w kilku scenach, kiedy Hugh przychodzi do laboratorium. Ostatnie ujęcie w „Mrocznym rycerzu” nakręciliśmy przypadkiem. Nie wiedziałem, jak wizualnie zakończyć film. Ujęcie, które ostatecznie wykorzystałem, znalazłem w materiale z dnia zdjęciowego. Przygotowaliśmy ujęcie z kaskaderem na motorze, którego mieliśmy gonić z kamerą innym pojazdem. Wjeżdża po rampie oświetlonej z końca reflektorem. Jechał prosto w światło, które lekko obrysowuje krawędzie peleryny.

Zobaczyłem je w nagraniach z dnia zdjęciowego, na samym końcu. Światło, cięcie. W którymś momencie pomyślałem, że to moje zakończenie. Kiedy zaczniesz kręcić film, codziennie coś cię zaskakuje. Czekasz na to. Inaczej wszystko robi się schematyczne. To podnosi poziom emocji.

Kina, do których Nolan uczęszczał jako chłopiec, prawie całkiem zniknęły. Odeon na West Endzie, w którym po raz pierwszy zobaczył z ojcem „2001: Odyseję kosmiczną” Kubricka w 1977 roku, został zastąpiony dziesięciopiętrowym apartamentowcem Edwardian Group z  hotelem i spa. Ostatnim filmem, jaki tam wyświetlono, był„Interstellar” na siedemdziesięciomilimetrowej taśmie, a plakat do filmu wisiał na afiszu jeszcze przez długie miesiące po zamknięciu kina. […]

Nolan
Tom Shone, „Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni”, tłum. Joanna Dziubińska, Wydawnictwo Znak Koncept, Kraków 2024

– Ludzie pytają mnie, czy kina umrą, bo tak to obecnie wygląda. Istnieje teraz silna tendencja, żeby oddzielić sposób prezentacji od treści. Ale to niemożliwe, bo częścią tego, czym są kina, jest unikatowy, subiektywny punkt widzenia, który dzieli się z innymi ludźmi. Dlatego 3D średnio się sprawdza. Wypacza tę relację, ponieważ kiedy masz na nosie okulary stereoskopowe, twój mózg uznaje, że to niemożliwe, żebyście wszyscy widzieli to samo. Nie patrzycie wspólnie na wielki obraz albo wielki billboard, którym właściwie jest film. Dlatego stadionowy układ widowni nie spisuje się przy seansach filmów komediowych, bo nie jesteś świadomy siedzącej dookoła widowni, nie widzisz głów przed sobą.

– Przeszkadza ci, że ludzie oglądają„Dunkierkę” w telefonie?

– Nie, dlatego że film znalazł się w kinach, które były pierwotnym miejscem jego dystrybucji. To doświadczenie rozprzestrzenia się do tego stopnia, że jeśli oglądasz film na iPadzie, to masz wiedzę i świadomość tego, jak oglądałoby się film w kinie, i ją ekstrapolujesz. Kiedy więc oglądasz serial na iPadzie, twój mózg jest w kompletnie innym trybie. M. Night Shyamalan napisał o tym artykuł do jakiegoś branżowego czasopisma, kiedy dziesięć lat temu zaczęły padać okna dystrybucji i bardzo dobrze to wyraził: tak, zarabiamy na sprzedaży dodatkowej, ale początkowa dystrybucja ją nakręca. Temu właśnie służą kina.

Żyjemy i pracujemy w analogowym świecie. Potrzebujemy tyłków w fotelach. Potrzebujemy ludzi przychodzących do kina, którzy wczuwają się w film. Co się teraz sprawdza w kinie? Tym, co potrafi wyciągnąć widzów z domów, jest atmosfera kina. Emocje, których nie dostarcza nam telewizja w domu ani smartfon. Żyjesz tu i teraz, doznajesz silnych wrażeń w czasie rzeczywistym. Nazywam to intensywnie subiektywne doświadczenie „wirtualną rzeczywistością bez gogli”. To właśnie spodziewają się zobaczyć widzowie.

Przywiązanie Nolana do taśmy fotochemicznej nie tylko pomogło przywrócić do życia Kodaka, ale stale popycha technologię do przodu, głównie w związku z jego nowatorskim użyciem kamer IMAX.

– Efektem mojej publicznej rozmowy z Tacitą Dean jest to, że rzuciła światło na takie problemy ze świata sztuki jak „specyfika medium” i „opór medium” – mówi. 

– Opór, jaki stawia glina podczas tworzenia rzeźby, wpływa na to, w jaki sposób tworzysz swoją sztukę, i na to, jaka się stanie. Ma to pełne zastosowanie w rzemiośle filmowym. Jeśli kręcisz film niemy, w czerni i bieli, w kolorze albo z dźwiękiem, opór medium wpływa na twoje wybory. Wpływa na to, jak podchodzisz do aktorów, jak ustawiasz sceny, jak je dekonstruujesz, jak poruszasz kamerą i czy w ogóle chcesz ją ruszyć. To medium wywiera na mnie nacisk. Stawia opór. Stawia przede mną wyzwania, które należy pokonać. Ma to wpływ na rytm twojego dnia. Musisz na przykład przeładowywać kamerę, możesz kręcić przez tylko dziesięć minut na raz. Przy kamerach IMAX mogłem kręcić tylko po dwie i pół minuty, co przypomina mi moje pierwsze eksperymenty z Super 8 ojca, bo w tej kamerze kartridż też trzeba było zmieniać co dwie i pół minuty. Wróciłem do punktu wyjścia.

Jest niewiele rzeczy, które Nolan lubi bardziej niż wielkie rodzinne wyjście do kina. – Nigdy nie lubiłem sam oglądać filmów – mówi. – Wciąż nie lubię. Lubię wybrać się do kina z dziećmi albo z rodziną i porozmawiać potem o tym, co zobaczyliśmy. Z Emmą jest inaczej. Z przyjemnością pójdzie sama na film. Ja nigdy się tego nie nauczyłem i chyba nigdy nie nauczę. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. 

Wspomnienie z wyjścia do kina, które na zawsze zapadło mu w pamięć, dotyczyło „Milczenia owiec”, adaptacji thrillera Thomasa Harrisa wyreżyserowanej przez Jonathana Demme’ego z 1991 roku. Nolan był fanem książki. Studiował wtedy na pierwszym roku na UCL i wrócił do Chicago na święta.

– Poszedłem do jakiegoś podrzędnego kina na przedmieściach pod koniec pierwszego obiegu filmu. Kino było puste, może jedna czy dwie osoby na sali. Chciałem go obejrzeć z bratem i bardzo mi się podobał. Uważałem, że to świetna adaptacja. Film nie wydawał mi się ani trochę straszny. Obejrzałem go na zupełnym luzie. Kilka miesięcy później miał premierę w Londynie i poszedłem zobaczyć go z Emmą na West Endzie, na pełnej sali. Byłem przerażony. To jedno z moich najstraszniejszych kinowych wspomnień. Pamiętam, że byłem wstrząśnięty.

Wesprzyj Więź

Filmy są absolutnie wyjątkowe dzięki kombinacji subiektywności i reakcji wewnętrznej z doświadczeniem i empatią dzielonymi z pozostałymi widzami. To wręcz mistyczne doznanie. Czytanie to totalnie subiektywna sprawa. Nie przeżyjesz go wspólnie z innymi. Jesteś w tej fabule sam. Scena daje doświadczenie empatyczne, ale każdy widzi ją z innej perspektywy. Film daje unikatową mieszankę subiektywności i immersji, ale również wspólnoty. Nie doznasz tego dzięki żadnemu innemu medium i dlatego to takie wspaniałe. I wieczne.

Fragment książki „Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni”, tłum. Joanna Dziubińska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024

Przeczytaj też: Christopher Nolan. Zimny analityk czy prorok?

Podziel się

2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.