Jesień 2024, nr 3

Zamów

Daj im leżeć i pachnieć. Wyjazd wytchnieniowy nad jeziorem

Alla, Ania i Anton, uczestnicy wyjazdu wytchnieniowego nad jeziorem Pluszne Małe, lato 2023. Fot. Ewa Drozda

Dokładnie takie jest założenie wyjazdów wytchnieniowych – dać możliwość opiekunom osób z niepełnosprawnością odpoczywać. W tym roku taką możliwość mieli także opiekunowie z Ukrainy.

Ostatnia niedziela sierpnia, przedpołudnie. Na „stopa” wyruszamy z Olsztynka do oddalonego o prawie 6 kilometrów ośrodka Perkoz nad jeziorem Pluszne Małe. […]

Perkoz nad jeziorem

Ośrodek, do którego w końcu udaje nam się dotrzeć, znajduje się na półwyspie oblewanym z trzech stron przez wody jeziora. Jest, gdzie popływać – również na rowerach wodnych, łódkach i kajakach, które można wynająć w ośrodku. Jest też gdzie pospacerować – dookoła rośnie piękny las.

Perkoz to ośrodek Związku Harcerstwa Polskiego i obowiązują w nim dość ścisłe zasady – choćby dlatego, że przebywają w nim różne grupy – nam podczas pobytu towarzyszyli m.in. uczestnicy kolonii dla młodzieży. Również układ naszego dnia był – jak dalece było to możliwe – ustalony. Dzień zaczynał się o 8:00 rano gimnastyką dla chętnych. Potem było śniadanie na wspólnej stołówce. Od 10 do 16 z przerwą na obiad trwał czas wolontariuszy z osobami z niepełnosprawnością. To, co działo się w tym czasie, wolontariusze mogli omówić na odbywającym się po kolacji kręgu wolontariuszy.

Podczas trwającego tydzień wyjazdu, oprócz porannej gimnastyki odbywały się m.in. zajęcia plastyczne dla dzieci, gra terenowa, warsztaty z dietetyczką, a nawet sesja zdjęciowa. Ponadto wieczorami, po kręgu wolontariuszy, odbywało się wspólne czytanie książki „Aktywna nadzieja” Joanny Macy i Chrisa Johnstone’a.

W poprzednich latach wyjazdy wytchnieniowe odbywały się w stanicy harcerskiej w Zalesiu, kilka kilometrów od Lanckorony. Tym razem Stowarzyszenie zdecydowało się zorganizować wyjazdy w miejscu, gdzie łatwiej będzie przemieszczać się osobom z niepełnosprawnością ruchową. By było to możliwe, uruchomiono też zrzutkę pieniędzy – pod wiele mówiącym hasłem „Daj im leżeć i pachnieć”. Bo dokładnie takie jest założenie wyjazdów wytchnieniowych – dać możliwość opiekunom osób z niepełnosprawnością odpoczywać. W tym roku taką możliwość mieli także opiekunowie z Ukrainy, którzy mają doświadczenia uchodźstwa.

Czeburaszka

By opiekunowie mogli odpocząć, ich dziećmi zajmowali się wolontariusze. Jednym z nich byłem – ja. Pod moją opiekę (to duże słowo moim zdaniem, ale nie znajduję lepszego) była Ania – córka Ałły, dziewczynka z czterokończynowym porażeniem mózgowym. W kontakcie z nią i jej zawsze uśmiechniętą mamą posługiwałem się językiem rosyjskim.

Obie razem z bratem Ani, rezolutnym Antonem, przed wojną mieszkały w podkijowskich Browarach. Gdy nadszedł 24 lutego, musiały uciekać i w końcu znalazły swoje miejsce w Polsce, a dokładnie w Krakowie. Udało się znaleźć przedszkole dla Ani, a jej mamie pracę jako księgowa. Jednak bycie mamą dziecka z niepełnosprawnością na uchodźstwie nie jest najłatwiejszą rzeczą. Zwłaszcza gdy dziecko niewiele mówi i samodzielnie się nie rusza, a do mieszkania trzeba dostać się po schodach. Do tego przecież trzeba mieć czas dla drugiego dziecka. Nic więc dziwnego, że dla Ałły możliwość wyjazdu wytchnieniowego była prawdziwym zbawieniem.

Przyznam, że na początku bałem się, czy sobie poradzę z obowiązkami wolontariusza, ale szczery śmiech Ani wynagradzał wszelkie trudności. Chodziliśmy razem na spacery po okolicznych lasach, razem słuchając nagranych na tablet bajek – z rewelacyjnym radzieckim „Kubusiem Puchatkiem” na czele. Sam też starałem się wymyślać krótkie bajki i rymowanki po rosyjsku, moje nie zawsze najbardziej udane próby Ania nagradzała swoim szczerym i perlistym śmiechem.

Wesprzyj Więź

Szczególnie żywiołowo reagowała na dwie piosenki znane chyba każdemu, kto przyszedł na świat po tej mniej szczęśliwej stronie żelaznej kurtyny – „Niebieski wagon” i „Urodziny z kreskówki Czeburaszka”. Proste i w swej prostocie piękne piosenki o przyjaźni i wspólnym przeżywaniu przygód potrafią rozweselić każdego – już pierwsze takty wywoływały na buzi małej Ani uśmiech. Gdy to sobie przypominam – nachodzi mnie refleksja. Tych samych piosenek słuchają dzieci, które uciekają przed bombami i te, których rodzice (a oni w dzieciństwie zapewne też) te bomby zrzucają.

Fragment tekstu, który ukazał się na stronie niepełnosprawni.pl

Przeczytaj też: Mój syn z niepełnosprawnością intelektualną się zakochał. Co robić?

Podziel się

1
Wiadomość