Pociągały go sprawy wszystkich naszych wschodnich sąsiadów, ale uwagę skupił na Białorusi. Przez kilka lat prowadził na łamach „Więzi” kronikę białoruską.
Nie widziałem się z nim od dekady, nasze drogi rozeszły się, zanim w 2016 r. doznał udaru mózgu. Słyszałem tylko, jak dzielnie walczył ze skutkami choroby, która w końcu powaliła go 21 maja tego roku. Wspominam go takim, jakim go zapamiętałem.
Michała poznałem w Alei Szucha, na początku urzędowania Krzysztofa Skubiszewskiego, pierwszego ministra spraw zagranicznych niepodległej Polski. Wtedy właśnie do naszej służby dyplomatycznej wkroczyło, można rzec, całe pokolenie „Pomostu”, podziemnej struktury środowiska studentów wydziału historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdecydowany antykomunizm łączył się u Michała z odruchowym protestem wobec wszelkiego zakłamania. W kraju, gdzie podobno komuniści ponieśli klęskę, cecha ta nabrała kształtów trzeźwego, zaprawionego nutą ironii realizmu
Ludzie ci z czasem objęli ważne stanowiska w placówkach dyplomatycznych Europy Środkowej i Wschodniej. Niektórzy z nich już nie żyją. O ich pracy, a także innych, być może, dowiemy się dopiero w przyszłości.
Michał był jednym z nich. Reprezentował sobą typowe cechy „pomostowego” pokolenia. Zdecydowany antykomunizm łączył się u niego z odruchowym protestem wobec wszelkiego zakłamania. W nowym kraju, gdzie podobno komuniści ponieśli klęskę, ta jego cecha nabrała trwałych kształtów trzeźwego, zaprawionego nutą ironii realizmu. Widział rzeczy takie, jakimi są, bez emfazy i złudzeń.
To z kolei, jak się wydaje, wskazywało mu granicę jego możliwości, naznaczając dojrzały życiorys piętnem spokojnej rezygnacji. „Szczęśliwie nigdy nie należałem do żadnej partii i nie mam w związku z tym mentalnych kłopotów ze światem polityki” – chyba każdy, kto go poznał osobiście, odnajdzie w tym wyznaniu autentycznego Michała.
Drugą typowo „pomostową” cechą była wrażliwość na losy Międzymorza. Michała pociągały sprawy wszystkich naszych wschodnich sąsiadów, ale uwagę skupił na Białorusi. Przez kilka lat prowadził na łamach „Więzi” kronikę białoruską, pisał o tym kraju artykuły publicystyczne i specjalistyczne analizy, wydał książkę „Sprawy białoruskie w polityce rządu Władysława Grabskiego”.
Swój polski patriotyzm wiązał ze świadomością wagi sprawy niepodległości Białorusi, a także Ukrainy – w perspektywie wolności i niezawisłości całego naszego regionu. Zakorzeniony w jego historii, był jednocześnie świetnym obserwatorem teraźniejszości. Hasło „wybierzmy przyszłość” z pewnością nie było jego ulubionym sloganem.
Wreszcie zwykła, ludzka przyzwoitość – konfrontowana z kolejnymi etapami jego pracy zawodowej. Michał nigdy nie pełnił kierowniczych stanowisk, był jednak na tyle blisko różnorakich gron decydentów, że rozumiał mechanizmy rządzenia. Nie zatracił też wrażliwości. Pamiętam, z jakim bólem pisał o śmierci matki.
Tyle mogę o nim powiedzieć. Nie napisałem życiorysu, niech to uczyni kto inny. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie!
Przeczytaj też: Michał Kurkiewicz, Rosyjski wirtualny świat pod kontrolą (tekst z roku 2000)