Zima 2024, nr 4

Zamów

Lisy w zbożu. O pułapkach żarliwości

Wojciech Jędrzejewski OP. Fot. D. Czoch dla RTCK

Trzeba odróżnić czysty żar – ten pochodzący z ołtarza, oczyszczający i zbliżający do Boga – od żaru „brudnego”, który może człowieka zdławić i zdusić. Kryterium jest jasne: „Czy to, co robię, czyni świat lepszym?”

Skończyłem niedawno czytać książkę Erica Hoffera „Prawdziwy wyznawca”. Hoffer dokonuje w niej bardzo interesującej analizy zjawiska fanatyzmu, obecnego w ruchach religijnych i politycznych, który sieje spustoszenie wszędzie wokół, niszcząc także swoich własnych wyznawców. Na okładce książki umieszczono zapaloną zapałkę w kształcie ludzkiej głowy na tle krwistej czerwieni. Mówiąc o płomieniu pasji, nie sposób nie wspomnieć o takim właśnie fanatycznym, brudnym żarze – niszczycielskiej sile, ukrytej pod maską religijnej gorliwości.

Żar czysty, żar brudny

Wielu jest takich, którzy – przepełnieni gorliwością – podejmują różne dziwne działania w przekonaniu, że wymaga tego od nich Bóg, a  nie zauważają, jakie spustoszenie wokół siebie robią. Działają w przepełnionym fanatyzmem amoku podobnym do amoku Szawła, który „dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1).

Pochłonięty brudnym żarem człowiek potrafi słowami i decyzjami dosłownie zmieść kogoś, o kim sądzi, że z powodu rzekomej nijakości albo niewierności zasługuje na napiętnowanie. Oczywiście sam gorliwiec jest święcie przekonany, że robi to ze względu na najwyższe dobro. Prawda jest jednak inna: to jest ślepiec, nie zdający sobie sprawy z tego, jak bardzo zatrute i nieczyste są jego motywy. Może nim kierować strach, głupota, chęć odwetu albo zwyczajna małostkowość, zaś tzw. „poczucie misji” staje się zasłoną dymną, której celem jest ukrycie owych rzeczywistych najgłębszych pobudek.

W iluż wspólnotach religijnych brudny ogień strawił normalność i wzajemne więzi! Zapalony wyznawca, lider lub jakiś wpływowy członek wspólnoty, potrafi nieraz latami manipulować ludźmi, którzy go otaczają, niszcząc ich w różnych wymiarach ich człowieczeństwa. Co gorsza, jeśli taki rozpalony lider, zgromadziwszy wokół siebie zaufane grono „wyznawców”, zacznie wskazywać tych, którzy w jego ocenie są zbyt mało gorliwi, potrafią zapłonąć stosy.

Warto regularnie badać samego siebie i zadawać sobie pytania: „Co mną kieruje?”, „Jakie pragnienia leżą u podstaw moich największych pasji?”, „Czy to jest pasja nawrócenia i uświęcenia?”, „Gdzie jest źródło wewnętrznego żaru, w Bogu czy poza Nim?”. Niezależnie od tego, co nas wewnętrznie rozgrzewa – czy angażujemy się w budowanie rodziny, czy w inną służbę – pytanie zawsze zostaje to samo: „Dlaczego to robię?”. Bardzo potrzebujemy wciąż wracać do tego pytania, bo wielu już pogubiło się we własnych motywacjach.

Niestety, były takie okresy w historii Kościoła, że podobne „pasje” rozpalały wyznawców Jedynego Boga. Dawali się oni owładnąć brudnej gorliwości, z pozoru religijnej, ale podsycanej nieczystymi, egoistycznymi motywami, niszcząc wszystko na swojej drodze.

Wojciech Jędrzejewski OP

Trzeba odróżnić czysty żar – ten pochodzący z ołtarza, oczyszczający i zbliżający do Boga – od żaru „brudnego”, który może człowieka zdławić i zdusić. Kryterium jest jasne: „Czy to, co robię, czyni świat lepszym?”. Warto sobie uświadomić, że płomień pasji, owa wewnętrzna gorliwość rozgrzewająca człowieka, potrafi być ambiwalentny i jeśli za mocno rozgrzeje nasze ego, to w końcu zacznie nas wewnętrznie niszczyć.

Pasja przemocy, pasja przemiany

Niestety, można być pasjonatem czegoś, co jest po prostu złem. Można też poddać się pasji, która stanie się przyczyną spustoszenia. Można zrobić tak, jak zrobił w swoim szaleństwie Samson, bohater Księgi Sędziów.

Żeby pokonać Filistynów – ale tak naprawdę zademonstrować własną siłę i spryt – podpalił ogony lisom, a te, biegnąc w zboże, spaliły całe plony wraz z winnicami i oliwkami: Samson odszedł, schwytał trzysta lisów, a wziąwszy pochodnie przywiązał ogon do ogona, a pośrodku między dwoma ogonami poprzyczepiał po jednej pochodni. Następnie podpalił pochodnie, a rozpuściwszy lisy między zboża filistyńskie spalił sterty i zboża na pniu oraz winnice wraz z oliwkami. Rzekli więc Filistyni: „Kto to uczynił?”. Odpowiedziano: „Samson, zięć Timnity, ponieważ ten odebrał mu żonę i dał ją jego towarzyszowi”. Poszli wówczas Filistyni i spalili ogniem ją i jej ojca. Samson dał im taką odpowiedź: „Ponieważ w ten sposób postąpiliście, dlatego nie spocznę, dopóki się nad wami nie zemszczę”. I zadał im wielką klęskę, bijąc od bioder aż do goleni (Sdz 15,4-8a).

W przywołanej scenie z Księgi Sędziów ponowie widzimy obraz ognia, i to niezaprzeczalnie ognia pełnego pasji, ale tym razem płomień niszczy wszystko. Jest to płomień rewolucji, która nie pyta o cenę, tylko roznieca wokół pożogę. „A niech szlag trafi nawet pół świata. Grunt, że mnie wewnętrznie grzeje” – zdaje się mówić człowiek ogarnięty taką niszczycielską pasją.

Niestety, były takie okresy w historii Kościoła, że podobne „pasje” rozpalały wyznawców Jedynego Boga. Dawali się oni owładnąć brudnej gorliwości, z pozoru religijnej, ale podsycanej nieczystymi, egoistycznymi motywami, niszcząc wszystko na swojej drodze. Były takie czasy, w których chrześcijanie podpalali stosy. Ba, nawet pochodnie św. Dominika interpretowano jako ogień podkładany przez Świętą Inkwizycję.

Wesprzyj Więź

Duch Święty przynosi nam miłosną moc do tego, abyśmy podjęli misję czynienia dobra i weszli w naszą życiową pasję z siłą i gorliwością, która może przeobrażać ten świat. Zaczyna się ona od naszej wewnętrznej przemiany, a rozszerza wszędzie tam, gdzie pozwolimy się Bogu posłać.

Fragment książki „Płomień pasji. Jak rozpalić w sobie radość, twórczość i zaangażowanie”. Wyd. RTCK, 2023. Śródtytuły pochodzą od redakcji Więź.pl.

Przeczytaj też: Jesteśmy dla Boga poszukiwaną zgubą, a nie ściganym przestępcą

Podziel się

6
Wiadomość

Przyznam i to chyba moje skrzywienie – że tytuł „lisy w zbożu” – przywołały mi rozmowę Małego Księcia i lisa. Tę piękną rozmowę o rytuale, przychodzeniu i oczekiwaniu.
Budowaniu przyjaźni. O kolorze zboża i oswajaniu lisa. Taka scena. Dobrze widzi się tylko sercem.

To się chyba czasem leczy, albo powinno – tę taką wiarę w ludzi – jak u Anny Frank.
Która napisała kiedyś:
„Wbrew wszystkiemu wierzę jeszcze, że ludzie są w głębi serca naprawdę dobrzy”.
Ale spokojnie – zaraz mnie tu na ziemię sprowadzą dyżurni sceptycy forum 🙂 Pozdrawiam.

Zatem z góry przepraszam różnych Adamów za idealizm i to spojrzenie w kierunku dobra.
Chociaż obecności zła nie neguję.
Ale jest takie dobre zdanie w liście do Tesaloniczan – Ducha nie gaście. Tes 5,19

A na marginesie – o Odessie – zdanie też mam, a jakie ma teraz papież Franciszek o Putinie,
dalej to żarliwy obrońca chrześcijan, ten Putin – he he.
No więc.
Tu się już wypowiedziałam rok temu wyraźnie, kiedy inni kręcili lody na interpretacjach w stylu prorok.

Pani dalej kontynuje personalne wycieczki więc proszę przypomnieć sobie swój link o Mertonie i niepotrzebne manipulacje i szydercze hehe w kontekście katechety.

Pan Zbigniew Nosowski napisał wczoraj cyt. Już kilkakrotnie redakcja wskazywała tu, że pewne grono użytkowników traktuje komentarze pod tekstami jako miejsce swobodnej dyskusji na dowolne tematy, luźno lub w żaden sposób niepowiązane z komentowanym artykułem.

Jestem oczywiście zwolennikiem piętnowania kłamstw i bzdur ale po pierwsze trzeba samemu być w porządku, następnie pouczać innych i swoimi działaniami nie doprowadzać finalnie do zamknięcia sekcji 'komentarze’

@Wojtek,
To, co piszę jako samodzielne komentarze lub pod Twoimi pewne uwagi – nie jest żadną moją „prawdą”.
Jest nauką Kościoła Katolickiego i wierzę, że te prawdy mają wartość. Nawet jeśli do niektórych nie dojrzałam, wolę mieć je jako cel przed sobą niż potępić, wyśmiać lub zmienić.
A Ty to z nimi robisz.

@Krzysiek
Wyjaśnię Panu w punktach.
1.Link o Mertonie dałam nie dla sensacji. Proszę sobie poczytać więcej o Mertonie i M.
Można kogoś bardzo „subtelnie” wykorzystać bez przemocy – zakonnik moim zdaniem nie powinien utrzymywać żadnej miłosnej relacji z kobietą – jest to krzywdzące dla obu stron.

2.Wojtek przedstawił się tu ponad rok temu jako katecheta, dlatego tak poważnie traktuję to, co pisze – i nie krytykowałabym go tak wyraźnie, gdyby nie ta rola. Katechety.
Sam Pan przyzna, że jak na katechetę Kościoła Katolickiego dość często mija się z doktryną, etyką seksualną, ogólnym nauczaniem i teologicznymi wyjaśnieniami Biblii.

3.Na koniec – skutecznie mnie Pan zniechęcił do komentowania. Krew w piach.
Dziękuję. Będę mieć więcej czasu.

Sama Pani napisała, że Margie nie wypowiadala się w tej kwestii i nic o tym nie wiemy. Inne argumenty już tam wypunkowalem, nie będę ich powtarzał.

Co do Wojtka proszę zawsze prosić w istotnych sprawach o podanie źródła tak jak robił Soker, tak jak ja prosiłem o Margie. Wtedy będzie dyskusja w miarę rzetelna.

Proszę nie przeceniać moich możliwości, że tak wytrawnego gracza jak Pani jestem w stanie zniechęcić do komentowania. Ręczę, że jeżeli trzeba będzie kiedyś stanąć po Pani stronie, gdy będę o tym przekonany, nie zawaham się.

Joanna, bardziej należałoby zwrócić uwagę na problem żaru przekonania, że ma się jakiś dostęp do „prawdy”, gdy koniec końców okazuje się, że nie jest to prawda wynikająca z wiedzy i wiadomości, a jedynie własna projekcja „prawdy”.

@Wojtek,
To, co piszę jako samodzielne komentarze lub pod Twoimi pewne uwagi – nie jest żadną moją „prawdą”.
Jest nauką Kościoła Katolickiego i wierzę, że te prawdy mają wartość. Nawet jeśli do niektórych nie dojrzałam, wolę mieć je jako cel przed sobą niż potępić, wyśmiać lub zmienić.
A Ty to z nimi robisz.

„Warto regularnie badać samego siebie i zadawać sobie pytania” Owszem warto, myli się jednak ten kto uznaje, że załatwia to cokolwiek. Jeśli masz siebie za nauczyciela, znaczy nauki pobierasz od głupca. Z wiekiem jesteśmy coraz bardziej skłonni okopywać się w swoim świecie, bodźce zewnętrzne jakie do siebie dopuszczamy to takie, które z nim są w zgodzie, inne odrzucamy, nawet nie wgłębiając się w ich racje. Księga Sędziów (Sdz 15,4-8a) niesie pewne przesłanie, niestety nieczytelne dla dzisiejszego odbiorcy. Płoną pola zbóż w Ukrainie, a i na świecie idiotów wielkiego kalibru nie brakuje, czyż nie byłoby czytelniej nimi się posłużyć. Chyba, że tekst ten przeznaczony jest dla znawców nawiedzonych pism, którzy doznawszy inspiracji sięgną po lekturę, odnajdą kontekst. Ilu jest takich wśród nas? Niestety czasy podkładania świętego ognia trwają w najlepsze. O zgrozo niejednokrotnie podkładany przez kościelnych hierarchów, że o politykach nie wspomnę. Również i w tym kontekście nie trudno o przykłady z dzisiejszego naszego podwórka. Oczywiście bezpiecznie sięgnąć do inkwizycji, czasu błędów i wypaczeń. Do spraw już przetrawionych, obgadanych, oswojonych, bezpiecznych. Nikt się nie przyczepi. Moje stanowisko jest może i dziwaczne, ale uważam, dopóty nie nauczymy się nazywać spraw po imieniu, takimi jakie są, bez uciekania się do tak zwanego wiecie, rozumiecie, nic się nie zmieni w naszym Kościele. Dotyczy to wszystkich, głównie kaznodziei.

@willac,

Ogień podkłada też Bóg. Wypala w ogniu kruche naczynie. Tak.
„Z wiekiem jesteśmy coraz bardziej skłonni okopywać się w swoim świecie, bodźce zewnętrzne jakie do siebie dopuszczamy to takie, które z nim są w zgodzie, inne odrzucamy, nawet nie wgłębiając się w ich racje.”
A można inaczej.
„Rzucę kamieniem prosto w Twoją twarz – nic o mnie nie wiesz, a ja Ciebie znam.”
https://www.youtube.com/watch?v=LDP6cRSyS
JAK SIEBIE SŁUCHAMY.
Ok willac, odpowiem konkretniej, by nie było za poetycko.
A btw _ Rodos też płonie.
Słuchając się uczymy nawzajem, bez okładania po głowie racjami.
Wiem, nie koniecznie tak wyglądam i spełniam tych standardów czasem na forum, tym forum – ale, jak ktoś kłamie w żywe oczy – widzę to. I dlatego na tym forum nauczyłam się być złośliwą. A zresztą na żadnym innym nie byłam.
Willac – pozdrawiam. Mierzysz się z teorią vs praktyką.
OK. Zatem – bądź zmianą, którą chcesz ujrzeć w świecie ;).
Frazes, ale działa 🙂

Być może frazes nie działa, ale podobnie jak reklama uważam, że działa oj działa. Jest tak samo popularny jak kłamstwo, półprawda. Jeszcze dodałbym najprawdziwszą prawdę znaczy g…. prawdę. Ja i owszem odwiedzam inne fora i nieco swych „mądrości” wrzucam, nie mam w związku z tym żadnych oczekiwań. Bywam złośliwy i lubię dziur się doszukiwać. Skupiam się jednak na sprawach, na które mam wpływ. Te poza moim zasięgiem komentuje, lecz nimi się nie ekscytuje.