Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Memorandum – istota sporu

Przeczytałem memorandum niemieckich teologów na temat kryzysu Kościoła katolickiego (Kościół 2011: konieczny przełom,). Trudno odmówić jego autorom troski o Kościół. To wstępne założenie jest konieczne: że nie z chęci niszczenia Kościoła, tylko z pragnienia jego odnowy, wszak Ecclesia semper reformanda. Memorandum spotkało się z różnymi reakcjami. Oczywiście rzecz rozbija się nie o motywy, które są moim zdaniem bezsporne, ale o propozycje. Nie będą komentował wszystkich, gdyż wiele z nich pozostaje poza moim bezpośrednim zainteresowaniem. Dwie propozycje są moim zdaniem warte komentarza: parafia (Gemeinde) i nabożeństwo, a właściwiej – liturgia (Gottesdienst)

Wesprzyj Więź

Prawdą jest, że „pod presją niedostatku kapłanów konstruuje się coraz większe jednostki administracyjne – »parafie o rozmiarze XXL« – w których trudno już urzeczywistnić doświadczenie bliskości i więzi. Poświęca się tożsamość historyczną i sieć społeczną. Księża ulegają wypaleniu”. O problemie tym pisałem w „Tygodniku Powszechnym” („Jak z letniego zrobić gorące”, TP 2011/7). Tutaj tylko kilka słów dodatkowego komentarza. Brak kapłanów w niektórych częściach świata (w tym w Niemczech) to bezdyskusyjna oczywistość. Trudno przewidzieć, jakie będą prognozy na przyszłość. Dotychczas triada: wspólnota (lokalna) – parafia – proboszcz tworzyła zintegrowaną całość. Wspólnota lokalna i parafia tworzyły zazębiający się i pokrywający się geograficznie organizm. Likwidacja małych parafii i tworzenie „parafii o rozmiarze XXL” wynika z braków personalnych, ściślej – z braku księży. Dokumenty Kościoła jasno podkreślają, iż miano „proboszcza” przysługuje tylko i wyłącznie „świętym szafarzom”, czyli kapłanom. Urzędu tego nie może sprawować ani diakon, ani osoba świecka. Napięcie pomiędzy koniecznością grupowania parafii a pragnieniem zachowania własnej, lokalnej wspólnoty niestety częściej skutkuje porzuceniem przynależności parafialnej niż niedzielną migracją w poszukiwaniu Mszy św. Ale co wspólnota może zaproponować bez księdza? I tutaj dochodzimy do kwestii liturgii.

„Liturgia żywi się aktywnym udziałem każdego z wierzących” – czytamy w memorandum. A właściwie należałoby powiedzieć, że liturgia „żyje z aktywnego udziału wszystkich wiernych” (Die Liturgie lebt von der aktiven Teilnahme aller Gläubigen). To wstępne stwierdzenie ma daleko idące konsekwencje. W takiej bowiem perspektywie wspólnota może być postrzegana jako wystarczający podmiot sprawowanej liturgii, co może prowadzić do relatywizacji Mszy św., a nawet prób sprawowania jej bez kapłana. Niejednokrotnie słyszałem wypowiedzi wiernych, którzy niedzielne nabożeństwo (nie Mszę!) odprawiane bez kapłana we własnej świątyni przedkładali ponad Eucharystię „u sąsiadów”. Spór o naturę liturgii trwa. Sobór Watykański II podkreślił podmiotowość wspólnoty. Kto zna teologię kard. Ratzingera, ten rozumie zapowiedzi tzw. „reformy reformy”, co się ma wyrazić w przywracaniu pewnych „dawniejszych” elementów liturgii i w większym czuwaniu nad jej sakralnością. Postulaty niemieckich teologów idą w przeciwnym kierunku. Według nich w liturgii „musi się […] znaleźć miejsce dla doświadczeń współczesności i jej form ekspresji. Nabożeństwo nie może zastygać w tradycjonalizmie”, co jest jasną aluzją do ostatnich tendencji w Watykanie.

Ten spór będzie trwał i pogłębiał się. Z jednej strony zwolennicy aggiornamento (dostosowanie się do współczesności), z drugiej – teologia ressourcement (powrotu do źródeł). Jedna teologia będzie podkreślać pierwszeństwo wspólnoty, druga – liturgii. Tamta będzie się upominać o wymiar horyzontalny Kościoła, ta – będzie się dopominać o wzmocnienie wymiaru wertykalnego. Tam – tradycjonaliści, tu – progresiści. I tak dalej. Oczywiście, skrajne postaci tych tendencji sytuują się już poza Kościołem katolickim, ale pęknięcie jest coraz bardziej widoczne. Jak do tego sporu odnosi się papież Benedykt? Wydaje mi się, że nie ustaje w poszukiwaniu tego, co można by nazwać via media – droga środka. Zdaje sobie sprawę, że wybierając tylko jedną opcję, a odrzucając drugą – jednych zachowa a innych straci. Czy da się zachować wszystkich?

Podziel się

Wiadomość