Zima 2024, nr 4

Zamów

Henri de Lubac: Bóg jest zawsze większy, zawsze wymyka się człowiekowi

Henri de Lubac. Fot. Jesuits Ireland

Ojciec de Lubac uważał, że „za bardzo pragniemy w życiu pewności i nie chcemy się pogodzić z zagubieniem. Dlatego stwarzamy sobie malutką religię i dążymy do malutkiego zbawienia na naszą malutką miarę”.

Na początku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa Kościół Chrystusa potrzebuje przewodników, by pewnie kroczyć w świecie Bożymi drogami. Chrześcijanie ciągle poszukują wzorców, autorytetów, którym by można było zaufać. W XX w. Bóg hojnie obdarzył nas wielkimi teologami. Do ich grona należał kard. Henri de Lubac, francuski jezuita, który przez swoją twórczość teologiczną i edytorską znacząco wpłynął na przebieg i nauczanie II Soboru Watykańskiego. W dwóch seriach wydawniczych, których współzałożycielem był o. de Lubac: „Teologia” oraz „Chrześcijańskie źródła”, od 1940 do 1985 roku ukazało się 320 tomów.

Duszpasterska troska

Twórczość tego wybitnego teologa zakorzeniona jest w bogatej i różnorodnej Tradycji Kościoła. Przez 50 lat, mieszkając głównie w Lyonie, a potem w Paryżu, wiele pracował, by przybliżyć Kościołowi, za jego pośrednictwem całej ludzkości, żywą teologię wypracowaną przez świętych i chrześcijańskich myślicieli w ciągu dwudziestu wieków historii Kościoła.

Bardzo bliscy byli mu Ojcowie Kościoła, których dzieła czytał i studiował prawie do końca życia. W ich pismach odnajdywał świeżość chrześcijańskiej radości, której niewyczerpanym źródłem jest absolutna nowość życia i przesłania Jezusa Chrystusa. Prawie wszystko w twórczości o. de Lubaca przygotowuje na to najważniejsze spotkanie człowieka z Jezusem we wspólnocie Kościoła gromadzonej Boga Ojca i ożywianej działaniem Ducha Świętego. „Kościół jest pełen Trójcy Świętej” – powtarzał za Orygenesem.

Henri de Lubac szukał niewierzących, wątpiących i zrażonych do Kościoła. To im chciał ukazać Boga Miłości, któremu zależy na zbawieniu każdego człowieka

ks. Marek Wójtowicz SJ

Udostępnij tekst

Owocem wykładów z teologii fundamentalnej i historii religii w latach 1929-1950 były między innymi następujące dzieła: „Katolicyzm, społeczne aspekty dogmatu” (1938), „Dramat humanizmu ateistycznego” („La drame de l’humanisme athée”, 1945), „Nadprzyrodzoność” („Surnaturel”, 1946) oraz książki o buddyzmie.

W 1950 roku, po ukazaniu się encykliki Pius XII „Humani generis”, na skutek nieporozumień narosłych wokół dyskutowanego wtedy teologicznego zagadnienia wzajemnej relacji pomiędzy naturą człowieka i Bożą łaską, francuski jezuita został odsunięty od nauczania. Polemika toczyła się głównie wokół książki „Nadprzyrodzoność”, w której de Lubac odrzucił teorię o tzw. naturze czystej.

W ujęciu wielu rzymskich teologów połowy XX w. miała ona chronić darmowość łaski Bożej. Według de Lubaca podtrzymywanie tej teorii utrwaliło przekonanie o możliwym, duchowym spełnieniu człowieka w porządku czysto naturalnym, co przyczyniło się, według niego, w przeszłości do rozwinięcia myśli i ideologii ateistycznych. W 1960 r. został zrehabilitowany przez papieża Jana XXIII, który zaprosił go do komisji teologicznej przygotowującej teologiczne materiały na mający się wkrótce rozpocząć II Sobór Watykański.

Dzieła Henriego de Lubaca uderzają rozległą wiedzą teologiczną historyczną i filozoficzną. Teolog ten za główny cel stawiał sobie wprowadzenie chrześcijanina w tajemnicę Boga Trójjedynego, na którego obraz i podobieństwo stworzony został każdy człowiek. Jego książki i liczne artykuły, wykłady i publiczne wystąpienia miały służyć pogłębianiu rozumienia Bożego objawienia oraz obronie wiary w świecie dotkniętym procesami sekularyzacji. Dzieła wszystkie przygotowywane obecnie w Namur (Belgia) pod redakcją o. Georges’a Chantraina, jezuity, liczyć będą około 50 tomów!

Teologię o. de Lubaca cechuje duszpasterska troska o głoszenie Słowa Bożego i duchowy rozwój wiernych. Prawdziwie był on sługą Slowa-Jezusa Chrystusa, a także troskliwym kapłanem, który na Jego wzór cierpliwie szukał również osób duchowo zagubionych: niewierzących, wątpiących i zrażonych do Kościoła. To im wszystkim chciał ukazać Boga Miłości, któremu zależy na zbawieniu każdego człowieka.

Człowiek, który przerasta człowieka

Książki i liczne artykuły Henriego de Lubaca są świadectwem pogłębionej znajomości Pisma Świętego (wiele pisał o jego duchowej interpretacji), nauczania Kościoła oraz myśli wielkich teologów. Nie mają jednak nie z uczonych traktatów czy systemów, w których można by wyczytać gotowe odpowiedzi na temat tajemnicy Boga i tajemnicy człowieka. Raczej są one zaproszeniem, by rozpocząć przygodę na drogach, które prowadzą człowieka w kierunku Boga bogatego w łaskę i miłosierdzie.

Przykładem takiego właśnie spojrzenia jest książka „Na drogach Bożych” (1956). To za jej pośrednictwem francuski teolog próbował poszukiwać Boga w świecie naznaczonym dramatem niewiary, dramatem humanizmu ateistycznego.

Dzieło to jest dzisiaj bardzo aktualne, bo przecież dominujące w XX w. zjawisko ateizmu nadal się rozszerza w świecie, choć przyjmuje inne formy i oblicza niż w przeszłości, np. nihilizmu, o którym wspomina Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio” (nr 45). Także na początku XXI w. ludzie ulegają pokusie usunięcia Boga z kultury, nauki, działalności politycznej i społecznej. Sądzi się, że można urządzać szczęśliwą przyszłość świata bez Boga. Ale taka przyszłość, według de Lubaca, pozbawiona jest trwałego fundamentu dla rozumienia człowieka. Odrzucenie tego żywotnego odniesienia do Boga powoduje, że człowiek traci sens swego życia, natomiast sama nauka i rozwój techniki nie wystarczą, by zaspokoić najgłębsze ludzkie aspiracje i duchowe pragnienia.

W książce „Na drogach Bożych” francuski teolog przypomina prawdę wyrażoną przez Pascala o „człowieku, który przerasta człowieka”. W swoim sercu odnajduje on bowiem pragnienie Boga wpisane przez Stwórcę, bez którego tak naprawdę nie może istnieć. Kiedy człowiek odrzuca Boga, popada w duchową sprzeczność, a wtedy dusi się i ginie na ,,Saharze ateizmu”, bo stworzenie bez Stwórcy zanika. Dlatego życie duchowe człowieka w kulturze neopogańskiej zamiera. Odrzucany jest bowiem Bóg żywy, Bóg objawienia judeo-chrześcijańskiego, Bóg Mojżesza i Bóg Ewangelii: oto dramat humanizmu ateistycznego. Bóg jakby przestał interesować człowieka, ustało też zainteresowanie sprawami wieczności.

Francuski jezuita – mając na uwadze właśnie taką duchową sytuację wielu ludzi – starał się pokazać twórczą siłę chrześcijańskiej wiary, która zdolna jest oprzeć się różnego rodzaju kryzysom zaistniałym wskutek odrzucenia Boga. Według niego jedynie głęboka wiara – potwierdzona świadectwem życia – zdolna jest wzbudzić wiarę w drugim człowieku. Dlatego jako wierzący chrześcijanie nie powinniśmy dać się wciągnąć w ciemność i dramat niewiary pod pozorem źle rozumianej litości – przypomina w książce „Ateizm i sens człowieka” (1968), będącej komentarzem do Konstytucji soborowej „Gaudium et spes”.

Henri de Lubac w swojej twórczości podjął duchową walkę z ateizmem, co z największą mocą uczynił w dziele, „Dramacie humanizmu ateistycznego”. Według niego ateizm jest złem dla człowieka: „Człowiek bez Boga to człowiek odczłowieczony” – pisał. Kryzys wiary w Boga prowadzi do kryzysu człowieka. Bez Boga nie ma on fundamentu dla swojej godności, a przecież jej źródłem jest i pozostanie zawsze sam Bóg.

Zatroskany o losy ludzi oddalających się od Boga, Henri de Lubac podjął odnowioną refleksję filozoficzno-teologiczną nad tradycyjnymi dowodami, które pomagają odkryć istnienie Boga w świecie i w sercu człowieka. Przypominał, że Bóg jest zawsze większy, zawsze się wymyka człowiekowi. Wydaje się nam, że to my ciągle szukamy Boga, a tymczasem to On jest zawsze pierwszy! To On, w swoim wielkim miłosierdziu, wychodzi nam na spotkanie. Bóg z wielką cierpliwością wzywa człowieka, by kochał, istniejąc, kierował się w swoim życiu logiką miłości. Do każdego z nas kieruje swój apel miłości. A przecież, jak zauważa Hans Urs von Balthasar, duchowy uczeń de Lubaca, dla ludzi wiarygodna jest tylko miłość!

Ojciec de Lubac często przypominał też o potrzebie modlitwy i adoracji. Człowiek odnajduje samego siebie jedynie w obliczu Boga, stając przed Nim z całą pokorą i prostotą. „Kiedy umysł całkowicie podda się objawieniu, jest to dlań wzbogacające, ponieważ podporządkowuje się Tajemnicy”. Francuski jezuita umieszcza swoją refleksje nad chrześcijańskim objawieniem w perspektywie uniwersalnej, kosmicznej, w dialogu z wielkimi religiami i filozofiami.

Henri de Lubac podkreślał potrzebę ciągłego poznawania Bożego objawienia oraz nieustannego pogłębiania wiary. Przez swoje dzieła pomaga on ożywiać wiarę, by życie chrześcijan stawało się bardziej twórcze. „Nasza wiara dzięki Bogu jest nietknięta. Pozostaje silna sama w sobie. Ale czy nie nazbyt często się zdarza, że nie wierzymy już we własną wiarę?” – pytał. O. de Lubac uważał, że chrześcijanin zakorzeniony w Bogu odkrywa ścisłą więź pomiędzy ludzką naturą i Bożą łaską, pomiędzy rozumem i wiarą. Temu zagadnieniu poświęcił kilka książek. Według niego żaden postęp wiedzy ani osiągnięcia naukowe nie zagrażają Bogu Ewangelii.

„Wielkość teologii. Lecz z drugiej strony niepowtarzalna transcendencja wiary. Prawdziwy teolog nią się raduje. Jest przepełniony pokorną dumą ze swego miana człowieka wierzącego, miana, ponad którym nie istnieje już żadne inne” – tak pisał w książce, która jest zbiorem mądrości na temat pracy teologa i kapłana, duszpasterza i mistyka „Paradoksy i nowe paradoksy” (1983).

Wiara w Boga poddawana jest także próbie „ciemnych nocy”, o których pisze św. Jan od Krzyża, chętnie cytowany przez de Lubaca. Podczas „nocy ciemnych” Bóg wydaje się być człowiekowi wierzącemu daleki, nieobecny. Człowiek poddany jest wtedy nawet pokusie rozpaczy i tylko wiara odarta z wszelkiej duchowej pociechy pozwala mu przetrwać tę próbę.

Tajemnica Kościoła

W 1953 r. ukazała się książka „Medytacje o Kościele”, będąca pogłębioną refleksją nad bosko-ludzką, pełną duchowych paradoksów, tajemnicą Kościoła. Dla Henriego de Lubaca Kościół był po prostu Matką. Dlatego przestrzegał wiernych przed nieroztropną krytyką Kościoła, rozbijającą jego wewnętrzną jedność.

Uważał, że zasadnicze reformy, których wspólnota Ludu Bożego zawsze potrzebuje, dokonują się przede wszystkim w ciszy sakramentu spowiedzi i na modlitwie. On kochał Kościół, w którym Bóg obdarza nas zbawieniem pomimo ludzkiej biedy i grzechu. Kochał Kościół, w którym każdy wierzący umacniany jest przez modlitwy swoich braci i sióstr. To Kościół, który nieustannie się odnawia, by godniej ofiarować światu Ewangelię i dar Eucharystii. Podziwiał też piękno domu Bożego, cenił jego przeszłość, rozmyślał nad jego historią, szanował i badał jego Tradycję, która także dzisiaj może przywracać świeżość i duchową siłę wierzącym w Chrystusa.

Według de Lubaca teologia powinna być ściśle połączona z życiem duchowym oraz z duszpasterstwem

ks. Marek Wójtowicz SJ

Udostępnij tekst

Ojciec de Lubac żył problemami Kościoła. Dbał, by jego główna misja głoszenia Ewangelii była spełniana. Troszczył się o jego jedność, której źródłem jest i pozostanie Eucharystia. Był przekonany, że od zaraz możemy cieszyć się „pełnią Chrystusa” w Kościele. Wszystko jest do naszej dyspozycji: Słowo Boże, Eucharystia, wspólnota ze świętymi. To Eucharystia tworzy i buduje Kościół. Katolik we wszystko obfituje: całe duchowe dobro Kościoła i bogactwo wiary, pozostawione mu przez świętych, jest do jego dyspozycji. Według niego najbardziej twórczymi ludźmi w Kościele są ukryci święci. Oni prowokują innych ludzi do przemiany życia, do opowiedzenia się za Bogiem. Dlatego Kościół powinien dbać, by w jego wspólnocie rodzili się i owocowali święci.

Był przekonany, że tajemnica i dobrodziejstwa Kościoła przerastają zawsze nasze konkretne życie. „Możemy przyswoić sobie zaledwie drobną cząstkę bogactw, jakimi obdarza nas nasza Matka. Niemniej każdy katolik, jeśli nie jest niewdzięcznym synem, śpiewa w swym sercu hymn wdzięczności, ubrany w słowa przez poetę. Każdy katolik woła wraz z Paulem Claudelem, wybitnym poetą francuskim: Sławiona bądź zawsze, dostojna Matko, u której kolan wszystkiego się nauczyłem!”.

Henri de Lubac sądził, że wobec złożoności zjawisk społeczno-kulturowych współczesnego świata w życiu każdego chrześcijanina rodzi się pilna potrzeba duchowego rozeznawania. Praktycznym przewodnikiem w tym trudnym dziele jest książka de Lubaca „Paradoksy i nowe paradoksy”. Autor przypomniał w niej, że teologia powinna być ściśle połączona z życiem duchowym oraz z duszpasterstwem. Według francuskiego teologa życie duchowe rozkwita w człowieku, zwłaszcza w warunkach mało sprzyjających, gdzie jest miejsce na ofiarę i zapomnienie o sobie.

O. de Lubac uważał, że „za bardzo pragniemy w życiu pewności i nie chcemy się pogodzić z zagubieniem. Dlatego stwarzamy sobie malutką religię i dążymy do malutkiego zbawienia na naszą malutką miarę. Paradoksy Ewangelii to dla nas zbyt mocne wino, i zamykamy uszy na wielkie wyzwalające Wezwanie. Tchórzymy wobec wszelkich form śmierci, które stanowią nieuniknioną bramę do życia”.

W swoich dziełach francuski jezuita ukazywał także piękno chrześcijańskiej wspólnoty, jaka rodzi się w modlitwie. Przypominał, że wiara rozkwita w adoracji Boga. Główną inspiracją dla de Lubaca było doświadczenie mistyczne: zakorzenienie się w tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa.

Zadanie chrześcijanina

Ewangelizacja według de Lubaca wypływa z potrzeby serca chrześcijanina… „Gdybym przestał głosić Chrystusa, oznaczałoby to, że nie mam już w swoim sercu miłości” – pisał w artykule o teologicznym fundamencie misyjnego dzieła Kościoła. Miłość i postawa miłosierdzia są głównymi motywami ewangelizacyjnej działalności Kościoła, który z natury swojej winien być misyjny, jest to bowiem jego racją bycia w świecie. Już w 1963 r., w trakcie trwania Soboru, o. de Lubac mówił o pilnej potrzebie nowej ewangelizacji, by z większą niż do tej pory gorliwością i bardziej twórczo przekazywać płomień wiary współczesnemu światu. 

Jeśli Kościół pragnie być wierny dziełu głoszenia Ewangelii Jezusa Chrystusa, powinien zawsze unikać ducha świata: „żadną miara nie pozwalajmy naszymi czynami lub nawet myślami na przystosowanie chrześcijaństwa do ducha świata, na redukowanie chrześcijaństwa do sfery wyłącznie ludzkiej, na jego pomniejszanie, zniekształcanie lub osłabienie. Oby chrześcijańska Tajemnica nie straciła w nas swej żywotnej siły”. Dlatego chrześcijanom potrzeba zapatrzenia się w boskie Oblicze Jezusa w postawie adoracji i kontemplacji. Z modlitwy wypływa radość głoszenia innym Ewangelii.

Od 1988 roku wiele razy powracałem do lektury dzieł Henriego de Lubaca. Zawsze odnajduję w nich inspirację do ożywienia i wzmocnienia mojej wiary. Jego myśl prowokuje mnie do nowego spojrzenia i odczytania aktualnych problemów ludzi. Jest też przynagleniem do bardziej gorliwego z mojej strony zaangażowania się w dzieło ewangelizacji. Jego pisma mają coś z wielkanocnej radości apostołów, jaką można odnaleźć w Dziejach Apostolskich oraz w dziełach Ojców Kościoła.

Henri de Lubac, podobnie jak święci teologowie na przestrzeni wieków, przekazuje wierzącym nie tylko usystematyzowaną wiedzę na temat Boga i Jego objawienia, lecz przede wszystkim mądrość Ewangelii, mądrość Jezusa Chrystusa, mądrość krzyża i zmartwychwstania.

Wesprzyj Więź

Gdy w latach 1916-1917 jako młody zakonnik Towarzystwa Jezusowego doświadczał wraz z innymi cierpień żołnierskiej poniewierki i ran, napisał w swoim dzienniku duchowym: „Jak słodko oddać siebie w błogosławione ramiona naszego Pana! Być wpatrzonym tylko w Niego, mieć tylko Jego, tylko od Niego zależeć, Jemu ufać. To jakby już doświadczać nieba! Słyszę ALLELUJA rozbrzmiewające nieustannie w moim sercu”.

Fragment książki „Leksykon wielkich teologów XX/XXI wieku”, tom I, pod redakcją Józefa Majewskiego i Jarosława Makowskiego, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2003

Przeczytaj też: Reforma Kościoła nie uda się bez ożywienia duchowości

Podziel się

3
Wiadomość

Przyznam, że mam kłopot ze zrozumieniem niektórych zdań z tego tekstu.

„Za bardzo pragniemy w życiu pewności i nie chcemy się pogodzić z zagubieniem. Dlatego stwarzamy sobie malutką religię i dążymy do malutkiego zbawienia na naszą malutką miarę”.
A na jaką miarę mielibyśmy mierzyć nasze zbawienie, jak nie na naszą własną-ludzką naturę?
Wynika z w.w. zdania, że pragnienie pewności i obawa przed zagubieniem jest BŁEDEM człowieka, a zaraz potem czytamy o konieczności posiadania sensu życia. A czym jest sens życia jak nie swoistą PEWNOŚCIĄ?
Dla Henriego de Lubaca człowiek jest bardzo niedoskonały, może powinien reklamować u Tego, “na którego obraz i podobieństwo stworzony został każdy człowiek”, jak sam zaznacza?
——————————————————-

“Odrzucenie tego żywotnego odniesienia do Boga powoduje, że człowiek traci sens swego życia “.
Dość obcesowe założenie, to ateista nie może mieć świadomości sensu życia, być spełnionym człowiekiem? Z drugiej strony: czy każdy katolik automatycznie ZNA i POSIADA sens życia?
——————————————————-

“Nauka i rozwój techniki nie wystarczą, by zaspokoić najgłębsze ludzkie aspiracje i duchowe pragnienia.”
A co ma piernik do wiatraka? Co ma nauka do DUCHOWYCH pragnień?
——————————————————-

“Kościół powinien dbać, by w jego wspólnocie rodzili się i owocowali święci.”
Zastanawiam się w jaki sposób można zadbać o zwiększone RODZENIE SIĘ świętych?
——————————————————-

“żadną miara nie pozwalajmy naszymi czynami lub nawet myślami na przystosowanie chrześcijaństwa do ducha świata, na redukowanie chrześcijaństwa do sfery wyłącznie ludzkiej.”
Wyalienowanie Kościoła od realnego świata i jego problemów, jako pomysł na ewangelizację i walkę z ateizmem? Kapitalny pomysł!
Chrześcijaństwo nie tyczy wyłącznie sfery ludzkiej? A jakiej???
A co ze słynnym: “Człowiek jest drogą Kościoła”?
——————————————————-

„Człowiek bez Boga to człowiek odczłowieczony”
Dość odważne stwierdzenie. Kim w takim razie jest Bóg bez człowieka?
——————————————————-

“W XX w. Bóg hojnie obdarzył nas wielkimi teologami.

W dwóch seriach wydawniczych … ukazało się 320 tomów.”

Jakoś to Kościołowi niewiele pomogło, mówiąc zgryźliwie…
——————————————————-

“Dla Henriego de Lubaca Kościół był po prostu Matką. Dlatego przestrzegał wiernych przed nieroztropną krytyką Kościoła, rozbijającą jego wewnętrzną jedność”
No to jesteśmy w domu. 😉
O tym, kiedy krytyka Kościoła jest nieroztropna decyduje oczywiście…Kościół.
Na łamach Więzi czytam co chwilę apele, o nieco inne zachowania co do tej Matki. Ktoś tu się zatem musi mylić …
——————————————————-

“Bóg jest zawsze większy, zawsze wymyka się człowiekowi”
To, że Bóg jest większy od człowieka jest bezdyskusyjne, ale skoro ZAWSZE się wymyka, to jaki jest sens tych setek tomów teologicznych traktatów?
Jednak, jak przekonuje nas Stary Testament, Trójjedyny miał dawniej skrajnie inną technikę – objawiał się dość powszechnie, czy to sam, czy też przez wysłanników. Może warto zamienić słowo “zawsze” na “obecnie”?

Adamie o niejednym imieniu. Adam to ludzkość w końcu.
Zbawienie to wyjście ze strefy komfortu. Mówiąc współczesnym językiem nie tylko korporacji. To raz.
Malutka religia to faktycznie malutka. Donikąd prowadzi.
Tomasz z Akwinu napisał słoma, kiedy poznał. Boga. Wyrywa z butów.
A jednak tyle piszemy.
Zatem może warto się poznać – inaczej tylko słoma z butów wystaje każdemu i filozofowanie na potęgę gra rolę. Czyli gadanie bez odniesienia do konkretu. Tak można sobie a muzom.

Joanna, Zz tym Tomaszem i “słomą” to wymyślona bajka. Tomasz faktycznie miał kryzys, przez który nie dokończył Summy Teologicznej. Wbrew legendzie nie z powodu jakiś mistycznych wizji, ale prawdopodobnie zwykłej depresji. Z czasem wbrew faktom zrobiono z tego historyjkę, mającą przekonać, że żywe doświadczenie Boga wygrywa z najlepszymi umysłami, jednak legenda nie wytrzymuje konfrontacji z faktami.

“Zbawienie to wyjście ze strefy komfortu.”
Ciekawa teza. Można by zaryzykować, że wręcz rewolucyjna.

“Zatem może warto się poznać – inaczej tylko słoma z butów wystaje każdemu .”
Aha.

“Czyli gadanie bez odniesienia do konkretu.”
Swoje zastrzeżenia, wydaje mi się, wyłuszczyłem dość konkretnie…

Adam, kluczowy jest tu kontekst czasów. Kościół w czasach De Lubaca to była końcówka histerii antymodernizmu ery Piusów. W której to nadal jeszcze nie potrafiono pogodzić się z upadkiem Państwa Kościelnego i władzy koronowania królów. To okres, gdzie dojrzewają demokracje, a ludzie zdają sobie sprawę, że mogą sami o sobie stanowić, a nie tylko słuchać władców. W tym kontekście człowieka trzeba było “zgasić”, by przestał myśleć o swoich osiągnięciach, ale wrócił do uznania, że jest niczym wobec potęgi Boga (która to potęga Boga definiowała potęgę Kościoła).

Podobnie z akapitem o rozwoju nauki i techniki. Technika w tamtym okresie zmieniła świat dalece mocniej, niż Kościół i wiara. Ludzie to zauważali. Zaś co do nauki, to działalność zbiegała się chociażby z wielkimi odkryciami z zakresu biblistyki. Mówiono wówczas, że nauka obaliła wiarę.

Co do samej myśli De Lubaca, to jest ona dość banalna. Ale wówczas te banały były przełomowe.

Dziękuję za odpowiedź. Nie mogę się już doczekać tego wielkiego w dziejach ludzkości dnia, w którym dane nam będzie zapoznać się z Pana publikacjami:-) Serdecznie pozdrawiam