„Rzeczpospolita” publikuje dziś duży, kilkuczęściowy materiał Tomasza Krzyżaka i Piotra Litki o wykorzystywaniu seksualnym małoletnich w Kościele w Polsce w latach 1944–89. Identyfikuje 121 spraw. Jako jedną z nich – ks. Michała Czajkowskiego, byłego asystenta kościelnego „Więzi”.
„Wyniki pionierskiej kwerendy archiwalnej, w której ustaliliśmy 121 przypadków dotyczących wykorzystywania małoletnich, której przed nami nikt w Polsce nie przeprowadził – ani historycy, ani dziennikarze, ani kościelne czy państwowe instytucje – sugerują, że skala wykorzystywania seksualnego małoletnich była w Kościele nad Wisłą ogromna” – piszą Tomasz Krzyżak i Piotr Litka w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”.
Krzyżak i Litka szacują liczbę spraw na blisko 300, a liczbę osób wykorzystanych – ok. 1100. Publikują informacje na temat 121 zidentyfikowanych przez nich sytuacji (177 spraw zidentyfikowała jeszcze Konferencja Episkopatu Polski). Podają personalia tych sprawców, którzy znaleźli się w leksykonach duchowieństwa represjonowanego oraz tych, o których w ostatnich latach publikowano w mediach.
Listę podzielili na cztery części:
- sprawy dotyczące wykorzystywania seksualnego zakończone wyrokami sądowymi (72), w tym procesy polityczne (2) i dotyczące skrzywdzenia dorosłych (3);
- sprawy, w których do przestępstw doszło, ale je umorzono (24) z powodu niepodjęcia sprawy, wycofania zeznań, niezłożenia oficjalnego zawiadomienia, amnestii, zgody duchownego na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa lub jego śmierci;
- sprawy umorzone z braku dowodów lub zakończone uniewinnieniem w sądzie (11);
- sprawy, w których autorzy nie znają ostatecznego rozstrzygnięcia (14), choć śledztwo lub proces się rozpoczęły.
„By dokładniej zbadać ten problem – dodają dziennikarze – potrzebne są pogłębione kwerendy archiwów IPN [Instytut Pamięci Narodowej], AAN [Archiwum Akt Nowych] i innych. Trzeba skonfrontować te materiały także z archiwami kościelnymi w diecezjach i zakonach. Niewykluczone, że zrobi to specjalny zespół, który zamierza powołać Konferencja Episkopatu Polski. Ta kwerenda może być punktem wyjścia dla tej pracy”.
„Wielokrotne gwałty, ofiary zachodzące w ciąże, umierające przy porodach, aborcje. To najbardziej drastyczne przypadki przestępstw, jakie wyłoniły się w naszej kwerendzie” – piszą Krzyżak i Litka. W większości przypadków osoby wykorzystane nie zgłaszały swojej krzywdy.
W redakcyjnym komentarzu wicenaczelny „Rzeczpospolitej” Michał Szułdrzyński zwraca uwagę na „niemal zupełną obojętność na los skrzywdzonych. Nie ma śladów pomocy ofiarom. Nie interesowała się tym bezpieka, której celem była walka z Kościołem i szukanie na niego haków. Ale nie interesowała się też większość przełożonych w Kościele, dla których najważniejsza była obrona instytucji, ochrona dobrego imienia, nie zaś los wykorzystanych dzieci i młodzieży, które w Kościele szukały Boga, dobra i prawdy, a zamiast tego spotkała ich seksualna przemoc. A potem na lata zapadała głucha cisza”.
Ks. Michał Czajkowski – nowe materiały
Autorzy zwracają uwagę na pierwszej stronie dziennika zwłaszcza na dwie sprawy: ks. Eugeniusza Makulskiego (zm. 2020), kustosza sanktuarium w Licheniu, któremu w 1964 r. udowodniono skrzywdzenie 14-latka, lecz sąd na mocy ustawy amnestyjnej sprawę umorzył, oraz ks. Michała Czajkowskiego, który miał skrzywdzić dwóch chłopców, do czego przyznał się w 1960 r. w oświadczeniu napisanym w obecności oficera werbującego go do współpracy z bezpieką.
Ks. Czajkowski w latach 1984-2006 był asystentem kościelnym miesięcznika „Więź”. W maju 2006 r., na podstawie materiałów zgromadzonych w IPN, Tadeusz Witkowski ogłosił w „Życiu Warszawy”, że ks. Czajkowski był wieloletnim tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Jankowski”. Redakcja „Więzi” powołała wtedy specjalny zespół do zbadania sprawy. W lipcu 2006 r. opublikowaliśmy na ten temat obszerny raport i jego krótsze omówienie.
Krzyżak i Litka swoje dzisiejsze informacje opierają na nowych materiałach z tzw. teczki personalnej t.w. „Jankowskiego”, której nie znali autorzy raportu „Więzi”. Jak piszą, miał wykorzystać seksualnie dwóch braci (dziewięcio- i dziesięciolatka). Milicja dysponowała pisemnymi oświadczeniami pokrzywdzonych, ich rodziców i dwóch świadków. Duchowny „miał dotykać narządów płciowych chłopców i rozbierać się przed nimi, za co im zapłacił. Chłopcy opowiedzieli o tym, co ich spotkało, rodzicom, a ci zgłosili sprawę milicji”. W teczce personalnej zachowało się również pisemne oświadczenie ks. Czajkowskiego z sierpnia 1960 r., złożone podczas rozmowy z funkcjonariuszem bezpieki, w którym przyznał się do „wykroczenia seksualnego w stosunku do synów ob. W.”.
W artykule „Rzeczpospolitej” wypowiada się również sam, dziś 88-letni, ks. Czajkowski. W odpowiedzi na pytania autorów zaprzecza, jakoby historia z 1960 r. była podstawą jego ponownego werbunku. Stwierdza, że nigdy nie miał „skłonności pedofilskich”, a wtedy jedynie pomagał zejść z drzewa jednemu chłopcu. „Nie wiem, co powiedział ojcu, ale widocznie ktoś tam postanowił stworzyć opowieść dla uderzenia w niewygodnego księdza” – odpisał ks. Czajkowski Krzyżakowi i Litce.
Oświadczenie w tej sprawie wydali Andrzej Friszke i Zbigniew Nosowski, współautorzy (wraz z Anną Karoń-Ostrowską i Tomaszem Wiścickim) raportu z lipca 2006 r. Poniżej zamieszczamy to oświadczenie w całości.
Andrzej Friszke i Zbigniew Nosowski: Wyjaśnienie historyczne co do okoliczności szantażu SB wobec ks. Michała Czajkowskiego
- Opublikowane dziś w „Rzeczpospolitej” informacje dotyczące okoliczności werbunku ks. Michała Czajkowskiego przez Służbę Bezpieczeństwa w roku 1960 wskazują na jego zachowania o charakterze wykorzystania seksualnego małoletnich chłopców jako podstawę skutecznego szantażu wobec młodego duchownego.
- Autorzy opracowania, Tomasz Krzyżak i Piotr Litka, przywołują także nasz raport dotyczący ks. Czajkowskiego z roku 2006 opublikowany w „Więzi” (byliśmy jego współautorami wraz z Anną Karoń-Ostrowską i Tomaszem Wiścickim). W „Rzeczpospolitej” czytamy: „Osoby badające kilkanaście lat temu historię jego współpracy nie dysponowały materiałami, które pozwoliłyby ustalić szczegóły tego szantażu. Dopiero teraz dziennikarze »Rzeczpospolitej« odnaleźli w IPN dokumenty, z których wynika, że duchowny miał dopuścić się wykorzystania seksualnego dwóch chłopców”.
- Potwierdzamy, że przygotowując raport o współpracy ks. Michała Czajkowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa, który został opublikowany w lipcu 2006 r., nie znaliśmy materiałów, jakie dziś zostały omówione w „Rzeczpospolitej”. Nie mieliśmy bowiem dostępu do teczki personalnej tajnego współpracownika (to tam SB gromadziła m.in. materiały dotyczące werbunku). Pisaliśmy o tym w ówczesnym opracowaniu: „Nie zachowała się (lub nie została dotychczas odnaleziona) tzw. teczka personalna t.w. »Jankowski«” („Jankowski” to pseudonim ks. Czajkowskiego, który sam sobie wybrał).
- Szczątkowe informacje zawarte w dostępnych tzw. teczkach pracy t.w. „Jankowskiego” (około 1000 stron) wskazywały jednoznacznie na szantaż na tle obyczajowym jako bezpośredni impuls do tzw. przewerbowania (czyli ponownego pozyskania przez SB tajnego współpracownika, po wcześniejszym zaniku współpracy). Napisaliśmy o tym w raporcie: „W sierpniu 1960 r. esbecy posłużyli się wobec ks. Czajkowskiego szantażem na tle obyczajowym. […] Ponowiony szantaż okazał się nad wyraz skuteczny i już po kilku tygodniach »Jankowski« podpisywał pseudonimem wszystkie składane charakterystyki licznych księży”.
- W rozmowach z nami w roku 2006 ks. Michał Czajkowski zdecydowanie zaprzeczał, aby szantaż z roku 1960 dotyczył jego zachowań homoseksualnych czy pedofilskich. Przedstawiał tamtą sytuację jako bardzo drobny incydent. Jednocześnie przyznawał, że efektem owego incydentu była jego zgoda na podjęcie współpracy z organami bezpieczeństwa. W raporcie tak o tym pisaliśmy: „Wedle dzisiejszej relacji ks. Czajkowskiego, to drobne wydarzenie, które stało się przedmiotem szantażu – na skutek groźby kompromitacji, jaką wmówił mu funkcjonariusz – urosło do rangi wiszącego nad nim »miecza Damoklesa« i stało się powodem jego uległości wobec SB”.
- Niezależnie od braku informacji co do okoliczności werbunku ks. Czajkowskiego dodać trzeba, że w 2006 r. historycy prowadzący badania nad lustracją powszechnie uznawali, iż nie należy publicznie przedstawiać szczegółów szantażu, gdy sprawa miała aspekt moralny. Skupiano się w publikacjach przede wszystkim na analizowaniu zakresu i skali współpracy z SB oraz szkodliwości współpracy dla otoczenia tajnego współpracownika i osób, o których działalności informował. Przez minione 17 lat, wraz ze zmianą świadomości społecznej, standardy te słusznie uległy zmianie. W przypadkach szantażu na tle obyczajowym powinno się zwracać większą uwagę na osoby skrzywdzone.
- Znając poprzednie publikacje historyczne Tomasza Krzyżaka i Piotra Litki, wyrażamy zaufanie do ich warsztatu badawczego. Z uznaniem przyjąć trzeba zwłaszcza pionierski charakter opracowania, które ma się jutro ukazać w „Plusie-Minusie”, ukazującego olbrzymią skalę przypadków wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych w okresie PRL. Najbardziej bolesny jest tu fakt ogromu krzywdy setek dziewcząt i chłopców. Te młode osoby zostały później pozostawione same sobie ze swym cierpieniem. Kwestie te z pewnością powinny być przedmiotem dalszych wnikliwych badań.
JH
Przeczytaj także: Tośka Szewczyk i jej walka – o siebie i o Kościół
A pewnie każdy z nich powiadał : Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie…
Poza skalą popełnianych przestępstw z analizy płynie jeszcze jeden wniosek. Nie było ze strony SB prowokacji wobec Kościoła w postaci fałszywego oskarżania księży o pedofilię. Dlatego sypie się narracja apologetów Jana Pawła II, że jako papież nie reagował na doniesienia ze świata, bo miałby mieć negatywne doświadczenia z Polski, gdzie SB używała fałszywych oskarżeń do oczernienia Kościoła. Służby nie musiały niczego fabrykować, tylko cynicznie wykorzystywały krzywdzicieli do własnych celów. Co tym bardziej powinno zapalić papieżowi czerwoną lampkę, by tym baczniej przyglądać się oskarżonym.
No chyba jednak nie do końca. Najlepszym przykładem jest sprawa ks. Czajkowskiego.
@Alina, a możesz spróbować to jakoś uzasadnić czy tylko chcesz zanegować fakty? Prowokacja nie była służbom potrzebna, wykorzystali tylko okazję, która się przytrafiła. Szantaż zadziałał bo sprawa była oczywista.
To co dzis zostało ujawnione na szeroką skalę przez P. Krzyżaka i Pana Litkę juz dawno powinno było ujrzeć swiatło dzienne! A tego przez te wszystkie lata nie uczyniono! Po dzisiejszym ujawnieniu Episkopat Polski oraz biuro delegata powinni sie PODAĆ DO DYMISJI !! Juz czas najwyzszy aby episkopat przyznał się do wieloletnich celowych zaniechań! Które trwają do dziś! Biskupi nam nie pomagają, bo nas od lat nie odszukują! To temat TABU jak i temat odszkodowań! Dość ! Natychmiastowa dymisja! W tym biura delegara EP bo to te biuro powinno juz dawno tą listę księży wykorzystujących dzieci ujawnić i opublikować! A tego nie uczyniono! Zrobili to świeccy dziennikarze!
DYMISJA EPISKOPATU! NATYCHMIAST!!
Z tekstu nie wynika, czy chodzi o pedofilię czy o relacje efebofilne, a to istotne rozróżnienie. Księdza Czajkowskiego zapamiętałem z poruszających rekolekcji o Bożym miłosierdziu, dziś zatem lepiej rozumiem, dlaczego takie były.
Akurat nie chodzi o to czy to 15 czy 18 lat a i dorośli bywają gwałceni.
Tak tylko przypomnę, bo na tej efebofilii to się już nieźle przez wieki ubawili starsi wiekiem we wspólnocie. Pewne zachowania jak czytam dalej są do nazwania po imieniu. Polecam. Książkę Tośki (zamówiłam) i własne głębsze refleksje niż obrona status quo. Bardzo polecam.
@ JK , dlaczego sugeruje Pani ks. Czajkowskiemu „ a i dorośli bywają gwałceni” ? Nie odnoszę wrażenia, żeby chodziło o coś innego niż praktyki homoseksualne. Może ktoś napisze, czy pedofilia czy odmienność.
Sebastian, przecież jest wyraźnie w artykule, przestępstwo wykorzystania seksualnego małoletnich chłopców. Jednoznacznie chodziło o czyn pedofilny.
@Sebastian
„Nie odnoszę wrażenia, żeby chodziło o coś innego niż praktyki homoseksualne.”
Aha, czyli jak jakaś dorosła kobieta jest gwałcona lub wykorzystywana w inny seksualny sposób to jest to wg pana nic „innego jak praktyki heteroseksualne” ?
Litości. Słyszał pan kiedyś o wykorzystaniu seksualnym ? Na czym to w ogóle polega ? Czy wykorzystanie zależy od wieku ofiary ?
Proszę się czasem zastanowić co pan pisze publicznie, tym bardziej jako prezbiter…
A tak w ogóle a propos „praktyk” – zdaje się że macie zakazanie wszelkie seksualne „praktyki” prawda ? Zarówno hetero jak i homo.
Nie mówiąc o gwałceniu i wykorzystywaniu innych (i dzieci i dorosłych) wbrew ich woli, wykorzystując zastraszenie, podstęp, oszustwo lub zależność etc.
Po co pan uskutecznia to rozmywanie odpowiedzialności ? Że jak ksiądz wykorzysta seksualnie dajmy na to 17 latka to niby lepiej ?
Dla kogo lepiej ? Dla sprawcy na pewno bo to już nie pedofilia.
To jest ohydne co pan pisze.
Jerzy2, o rozróżnieniach czynów i związanej z nimi różnego rodzaju odpowiedzialności pisaliśmy przy okazji Jeana Vaniera, więc wystarczy.Pozdrawiam.
Owszem, przy okazji Vaniera też próbowałeś udawać, że nic się nie stało.
Zawsze to sobie przypominam, gdy mówisz o księżach, co mają uczyć ludzi odpowiedzialności małżeńskiej i rodzicielskiej. Pokazujesz jednak że ksiądz nie jest w stanie nauczyć czegokolwiek w tym zakresie, skoro nawet podstawy podstaw to zbyt wiele.
@Sebastian
„o rozróżnieniach czynów i związanej z nimi różnego rodzaju odpowiedzialności pisaliśmy przy okazji Jeana Vaniera, więc wystarczy.”
Skoro „wystarczy” to niech pan przestanie powtarzać te chore teorie i rozmywać odpowiedzialność sprawców, inaczej każdy z komentatorów ma prawo to skomentować „od nowa”.
Ktoś kto sam rzekomo naucza moralności nie rozumie co to jest wykorzystanie seksualne ?
Jak pan naucza innych nie rozumiejąc podstaw ?
To jest wprost niewiarygodne. I pan się dziwi, że ludzie z Kościoła odchodzą jak duchowni piszą o rzeczach, które nawet dziecko rozumie a oni jakoś nie mogą tego pojąć ?
@Sebastian – pisałam ogólnie, że nie chodzi o to czy 8, 12, 15 lat czy 18 itp – ponieważ przeraża mnie takie mówienie, że rozróżniamy czy pedofilia czy efebofilia albo czy były dorosłe i wiedziały co robią.
Już tam poniżej księdzu zresztą wyjaśniono.
Wojtek i Jerzy w komentarzach.
To nie jest istotne rozróżnienie. Krzywda jest zawsze krzywdą, niezależnie od wieku ofiary. A warto przypomnieć, że homoseksualizm w Polsce nie był karalny, więc chodziło wyłącznie o przypadki niechcianych kontaktów seksualnych.
Był podstawą szantażu.
Przestępstwo wykorzystania dziecka było podstawą szantażu
@ Tego nie wiadomo.
Sebastian, wiadomo.
@Sebastian
Kolejny, dzisiejszy artykuł Krzyżaka i Litki podaje: „miał wykorzystać seksualnie dwóch braci (dziewięcio- i dziesięciolatka). Milicja dysponowała pisemnymi oświadczeniami pokrzywdzonych, ich rodziców i dwóch świadków”.
https://www.rp.pl/plus-minus/art38492991-raport-specjalny-skrzywdzeni-w-kosciele-w-czasach-prl
Uzupełniliśmy w związku z tym naszą informację.
@Więź- dziękuję za informację. Jeżeli było tak, jak Państwo pisaliście wcześniej, że ksiądz się obnażał przed tymi dziećmi i płacił za milczenie, to sprawa jest jasna w tym przypadku.
„Będą kolejne afery. I co z nimi zrobicie? JPII, kolejny generał zakonu. Albo sympatyczny Wasz własny duszpasterz. Np. Vanier.”
A teraz i ten taki niby szablonowy przykład, co się z Więzią rozliczył.
No jednak nie do końca – jak widać. I nie piszę tego złośliwie tylko ze smutkiem.
Dalej opieracie się na ludziach? Ludzie zawodzą na całej linii od wieków. Również w osobistym życiu. What’s the news.
Niech się sypie ten domek z kart, ta iluzja kleru.
Bardzo to dobre zjawisko.
A jednocześnie dalej Boga w tym cały chaosie i kairosie.
Po prostu widać jak na dłoni. 🙂
Lekko nie mieli ci, co przecierali szlaki – https://3zdania.pl/2020/05/21/tylko-on/
A mnie to nie dziwi już. Zadaję sobie znów to dobre pytanie co dalej i dlatego idę step by step – nie da się myśleć o całej ulicy, do zamiatania, tylko o następnym kroku warto. To z „Momo” dobra książka – jak słuchała Momo innych, też ktoś kiedyś tu napisał. Pamiętam.
Jest też „Nie kończąca się opowieść” Też warto do niej wrócić.
Ja wracam.
Powtarzaj – Herbert.
Stare zaklęcia ludzkości.
Ludzie, nie widzicie tej hiporyzji episkopatu? Tego dzisiejszego oświadczenia Prymasa? Żadnych dymisji? Nic? Jak oni mogą nadal nas pouczać jak mamy żyć ! Ohyda!
Nic się nie stało? Nic? Przez tyle lat nic? …
Publikacja Rzeczpospolitej właściwie nie zmienia oceny współpracy ks.Czajkowskiego z SB. Mogło tak być, że było to drobny incydent, który w wyniku słabości młodego księdza pociągnął za sobą ogromne konsekwencje. Warto przypomnieć, że ks.Czajkowski sam zerwał współpracę po zamordowaniu ks.Popiełuszki. W odróżnieniu od wielu innych współpracowników SB, nie szedł „w zaparte” ani zmiękczające narracje. Moja żona krótko po opublikowaniu raportu Więzi miała mailowy kontakt z ks.Czajkowskim. Odbudowywał zaufanie. Pamiętam, że uczciwe, a nawet heroiczne postępowanie w Więzi pierwszy raz w życiu zwróciło moją uwagę na środowisko, że nie jest ono takie jak inne środowiska, że czymś się wyróżnia, że deklarowane wartości są przestrzegane. To rzadkie.
Na marginesie, znana mi osoba badająca działania SB wobec Kościoła w pewnym powiecie małopolskim ustaliła, iż ok.20% księży podpisało współpracę. Nie wszyscy jednak lojalnie współpracowali, było wiele narzekań ubeków na „mataczenie” ze strony TW. Ale na szantaż obyczajowy tylko jeden odmówił podpisania współpracy i powiedział, że „woli wrócić do cywila”. Chciałbym poznać tego świętego.
Przepraszam, ale naprawdę wykorzystanie seksualne dzieci nazywasz „drobnym incydentem w wyniku słabości”? Słabość można mieć do tabliczki czekolady, a nie do dzieci.
@Wojtek, miałeś rację- jest uzupełnienie informacji o zarzutach postawionych ks. MC. Jeśli tak było, to w tym przypadku, po latach, można ocenić, na ile ks. MC się zresocjalizował, i w tym przypadku się to udało. Inną sprawą jest także jego szantażowanie przez ówczesne specsłużby i wyrwanie się z tego szantażu. Także, po latach, można ustalić, jeśli poszkodowani żyją i tego chcą, jakiej pomocy potrzebują-czyli zrobić to, do czego nasi biskupi powołali Fundację św. Józefa.
Resocjalizacja to odbywa się w zakładzie karnym, a nie w okolicznościach, gdzie mu się upiekło, bo był chwilowo przydatny dla służb. A po jego zachowaniu widać, że wcale żadnej „resocjalizacji” nie było, skoro nawet po latach kłamał i szedł w zaparte, że to były jakieś drobiazgi z młodości. Żadne drobiazgi, ksiądz dzieciom zniszczył prawdopodobnie całe życie.
A Fundacją proszę nie mydl mi oczu. Jak widać trzeba było znowu dziennikarzy, którzy przekopali archiwa, żeby sprawa wyszła na światło dzienne. Kościół żadnych ofiar nie szuka i nie pomaga im, reaguje dopiero, gdy kolejny raz mleko się rozleje. I kolejny raz przypomnę – Fundacja Św. Józefa nie zajmuje się pomocą bezpośrednią dla ofiar, robi to wyłącznie w sytuacjach, gdy kurie biskupie nie wywiązują się ze swoich obowiązków zadośćuczynienia. Bo jeśli nazywamy „pomocą” kupno komuś leków, na które nie było go stać, czy sfinansowanie koniecznej terapii, to jest to perfidia. Terapie i leki powinny być opłacane z milionowych odszkodowań, które się zwyczajnie ofiarom należą, a nie z jałmużny z konta fundacji.
@Wojtek- czy była recydywa? Nie. Czy rodzice wnieśli sprawę do sądu? Nie. Czy znamy okoliczności czynu i stan sprawcy? Nie. Więc myślę, że warto nie zastępować nikogo, kto był uczestnikiem sprawy, w orzeczeniu winy. Ponadto proszę zważyć, że jedyny opis wypadków znamy z notatek szantażystów. Nie przypuszczam, by był to sprawiedliwy punkt wyjścia do ferowania wyroków. Jeśli zgłoszą się ci, którzy wtedy byli dziećmi, będzie szansa dowiedzieć się więcej. No i wtedy można podsumować, w każdym aspekcie, omawianą sprawę. Wcześniej nie.
Czy była recydywa? Nie wiemy. Prawdopodobnie była, skoro sprawca dostał parasol służb, w zamian za informacje. W innych przypadkach tak bywało, naiwne jest więc myśleć, że było inaczej.
Opis wypadków znamy od ofiar, a nie od szantażystow. Jak na razie nie udało się znaleźć choć jednego przykładu, by SB fabrykowała nieistniejące oskarżenia o pedofilię.
Poza tym nie przestaje mnie zadziwiać, jak często w temacie pedofilii księża stosują podwójne standardy moralne. Na kazaniach do wiernych wciąż powtarza się o winie moralnej, o wymaganiu więcej i o konieczności skruchy, pokuty i zadośćuczynienia. Ale gdy przychodzi do tematu pedofilii księży, to nagle te standardy nie obowiązują i księża zamieniają się w legalistów, głoszących, że nawet złapany za rękę pedofil, który się przyznał jest niewinny, bo się wszystko przedawniło, a o winie można mówić tylko po wyroku. Trochę hipokryzja, prawda?
@Sebastian
„można ocenić, na ile ks. MC się zresocjalizował, i w tym przypadku się to udało”
” czy była recydywa? Nie”
Pan to ma jednak tyle optymizmu graniczącego z naiwnością, że szok.
Żył pan z tym panem 24 godziny na dobę po tych wydarzeniach aż do dziś ?
Nie ? To skąd pan czerpie informacje o jakiejś rzekomej „resocjalizacji” bez kary ? i braku recydywy ?
A co jeśli recydywa jednak była ale nie zgłoszona przez poszkodowanego ?
Na ten moment po prostu nic nie wiemy na ten temat. Jego publiczny image jest taki jaki sobie sam wyrobił równocześnie umniejszając wydarzenia z przeszłości co jest naturalną czynnością każdego przestępcy. Nie przyznawać się do momentu aż już nie ma wyjścia a i wtedy umniejszać ile się da.
Standard.
Lepiej milczeć jak się nie wie co kto porabiał przez tyle lat niż go wybielać.
@Jerzy, z tego co wiemy o innych przypadkach, recydywa nie przechodzi niezauważona. Tu nic o takiej nie słyszano. Jasne, póki się nie zje z kimś beczki soli to się go nie zna. Nie można wykluczać, także u ks. MC, że pojął, czego się dopuścił i tego nie powtórzył.
@Sebastian, niestety praktyka pokazuje coś wręcz odwrotnego. Przypadki molestowania są/były tak długo tuszowane aż nie zostały nagłośnione przez media. Znamienny jest tu przykład x. Stanisława z diecezji tarnowskiej, w którego sprawie prokuratura odnalazła około 100 !!! pokrzywdzonych i który to ksiądz by przerzucony nawet na Ukrainę gdzie też dopuścił się molestowania. Dopiero nagłośnienie tej sprawy ukróciło ten proceder choć sprawca pozostanie pewnie bezkarny. Toczy się jedynie postępowanie karne w sprawie tuszowania…
Wojtek- fundacja Sw Józefa zajmuje sie pomocą bezposrednią. Wiem co mówię.
Ze sprawozdania finansowego wynika, że pomoc bezpośrednia to marginalna działalność poza działaniem statutowym. Fundacja pomaga bezpośrednio wyłącznie w przypadkach (o ile pamiętam jakiś 20 ofiar) w których przypadku nie doszło do uzyskania pomocy ze strony kurii.
Może porozmawiaj. Net to tylko net. Zapytaj Martę Titaniec. Da się.
Ksiądz Grzegorz Strzelczyk też zjadł beczkę soli na tym temacie.
https://www.youtube.com/watch?v=YowxWqmMaWk
https://www.youtube.com/watch?v=n-KyPwgBpwM
…
Sugerujesz więc, że fundacja kłamie w swoim sprawozdaniu, gdy pisze o pomocy bezpośredniej i dlatego muszę pytać Strzelczyka, czy Titaniec?
Nie kłamie- tylko można mieć szerszy obraz sytuacji. Po prostu.
No nie. Jeśli fundacja pisze, że nie zajmuje się pomocą, a jedynie okoliczności ją do tego „zmuszają” w przypadku dwudziestu kilku osób, a ktoś mówi, że jednak fundacja się tym zajmuje, to ktoś wprowadza w błąd.
Dla tych 20 osób to zmienia życie. Zamiast krytykować warto się zainteresować, bo działalność może się rozwinąć jak zwykle w przypadku różnych fundacji bywa.
Autorzy tego artykułu w Rzeczpospolitej zwracają uwagę na to, że liczba ofiar szacowana przez nich jest prawdopodobnie zaniżona. Cieszę się, że napisali to. Taka jest prawda – w Polsce takich rzeczy nawet teraz osoby pokrzywdzone wolą nie zgłaszać nigdzie. Rodziny też ich do tego, delikatnie mówiąc, nie zachęcają.
Tak, jak kiedyś powiedział na jednym spotkaniu o. Prusak – to jest ogromny problem społeczny w Polsce.
A od siebie jeszcze dodam, że niestety mało osób rozumie, jak kolosalna jest to krzywda i mało osób traktuje go naprawdę poważnie. A już o zrozumieniu w społeczeństwie skutków wykorzystania popełnionego wobec młodzieży czy dorosłych, to w ogóle szkoda gadać.
Lista Rzeczypospolitej wcale nie wyczerpuje skali zjawiska. Jest pionierskim badaniem ale skala przestępstw jest zapewne kilkukrotnie większa. Znalazły się na niej tylko te przypadki które (1) się zachowały bo nie zostały zniszczone, (2) ofiary oparły się presji by nie zgłaszać sprawy na milicję bo to przecież ksiądz, (3) ofiary miały tyle odwagi, że nie bały się wstydu jaki z jakim łączyło się przyznanie się do bycia ofiarą molestowania. Rzeczywista skala jest więc zapewne co najmniej kilka razy większa niż te 121 przypadków…
X. M.Cz. miał wielu obrońców. W 2006 roku sprawa molestowania seksualnego przed duchownych wciąż jeszcze była tematem tabu… Jako jeden ze współautorów Ekumenicznego Przekładu Przyjaciół (przekładu Nowego Testamentu) jest powszechnie szanowany. Wielu pewnie nie mieściło się w głowie, że równocześnie mógł mieć coś takiego na sumieniu…
„Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. 3 Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach. ” (Łuk. 12:2,3)
Brakuje jeszcze informacji o tym czy M.Cz. donosił i szkodził innym. Tak w uzupełnieniu opisu sylwetki.