Zima 2024, nr 4

Zamów

Benedykcie, niech twoja radość będzie pełna

Pogrzeb Benedykta XVI 5 stycznia 2023 r. w Watykanie. Fot. prezydent.pl

Przyzwyczailiśmy się w Polsce do kwiecistych kazań pogrzebowych. A Franciszek powiedział nam dziś, co sam dostrzegał w życiu i postawie Benedykta XVI: pokorną, ale zdecydowaną wierność Ewangelii. 

Skończyła się pogrzebowa msza święta papieża emeryta Benedykta XVI. Nad placem św. Piotra rozbłysło słońce. Chmury zakryły jednak przed niektórymi głęboki sens biblijnej homilii wygłoszonej przez papieża Franciszka.

Nie mogło być chyba lepszego nawiązania do ostatnich słów Benedykta XVI, które wypowiedział na kilka godzin przed śmiercią – „Signore, Ti amo!”, „Panie, kocham Cię!” – niż oparcie refleksji na Łukaszowym wersecie, w którym przekazuje ostatnie słowa Jezusa na krzyżu: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mojego”. Jak powiedział Franciszek, to ostatnie westchnienie było potwierdzeniem całego życia: ciągłego oddawania samego siebie w ręce Ojca. 

Nie widzę w homilii Franciszka braku szacunku wobec poprzednika. Widzę głęboką refleksję nad tym, co winniśmy zmarłemu papieżowi emerytowi i nad tym, co jest najważniejsze tam, gdzie on teraz – jak wierzymy – się znajduje

Krzysztof Bramorski

Udostępnij tekst

„Pan, w gotowości na wydarzenia, jakie spotykały go na ziemskiej drodze, pozwalał się kształtować Boskiej woli, gdy brał na swe ramiona wszystkie konsekwencje i trudności Ewangelii, aż po moment, w którym Jego ręce ukazały rany Jego miłości” – mówił Franciszek. 

Tak też widzi dziś zmarłego poprzednika: Pasterza, który ofiarował się w modlitwie, stawiając czoła sprzecznościom i kontrowersjom, by sprostać zadaniu chronienia powierzonej mu w zaufaniu owczarni. Jak Mistrz niósł na swych barkach dotkliwy ciężar wstawiania się za innymi i lania balsamu na powierzony sobie lud przede wszystkim tam, gdzie walczyć musi Dobro. 

Potrafił z daną mu przez Pana łagodnością rozumieć, przyjmować, ufać i mieć odwagę wykraczającą poza niezrozumienie, które jego postępowanie mogło wywoływać. Mówił też Franciszek o ofierze, jaką dzięki mocy Ducha Świętego składał Benedykt, nie ustając w głoszeniu piękna i radości Ewangelii. Papież senior dawał owocne świadectwo wraz z tymi, którzy jak Maryja pozostali pod krzyżem, w ich bolesnym, lecz pełnym mocy pokoju, – pokoju, który ani nie atakuje, ani nie uciska, w uporczywej, ale cierpliwej nadziei, że Pan dotrzyma obietnic danych naszym ojcom i ich potomkom. 

Czy można trafniej i piękniej scharakteryzować dzieło życia Josepha Ratzingera, zwieńczone ośmioletnim pontyfikatem i dziesięcioma laty życia w ukryciu – jak sam powiedział – ofiarowanego Kościołowi w modlitwie? Czy można wyrazić to głębiej, niż deklarując wolę podążania jako wspólnota Kościoła śladami zmarłego papieża i zawierzając światło jego życia Bożemu Miłosierdziu, jak uczynił to dziś jego następca? Czy można uczynić to pokorniej – a jednocześnie z większą miłością – niż przywołując obraz kobiet u grobu Jezusa, ofiarując zmarłemu Benedyktowi „kadzidło wdzięczności i balsam nadziei”, otaczając jego trumnę z tą samą delikatnością i ofiarą, jakie on dawał nam za życia?

Nie widzę w tej homilii – jak niektórzy komentatorzy – braku szacunku czy braku pokory Franciszka wobec jego poprzednika. Nie widzę słabości. Nie widzę obawy Franciszka, że pokazanie zasług Benedykta przesłoni jego samego. Widzę głęboką refleksję nad tym, co winniśmy zmarłemu papieżowi emerytowi i nad tym, co jest najważniejsze tam, gdzie on teraz – jak wierzymy – się znajduje. Gdzie słyszy już na zawsze głos Oblubieńca.

Przyzwyczailiśmy się w Polsce do kwiecistych kazań pogrzebowych, wyliczających tytuły i zasługi zmarłych. Do trumien otoczonych orderami, wieńców sławiących dokonania. Tablic nagrobnych, na których wypisano funkcje, odznaczenia, stanowiska. A Franciszek dziś powiedział nam, co jest najważniejsze, co on dostrzegał w życiu i postawie Benedykta XVI, i czemu wielokrotnie dawał wyraz: pokorna, acz zdecydowana wierność Ewangelii. 

Abdykując w lutym 2013 r., Benedykt XVI przyrzekł swemu następcy posłuszeństwo. Odwiedzając swego poprzednika po raz pierwszy w Castel Gandolfo kilka tygodni później, 23 marca, Franciszek ominął wskazany mu przez Benedykta, przygotowany dla niego honorowy klęcznik, wziął go za rękę mówiąc „jesteśmy braćmi” i razem uklęknął na modlitwie w ławce. 

Ta postawa była charakterystyczna w relacjach obu papieży przez wszystkie lata, aż po ostatnie odwiedziny w środę po audiencji ogólnej i hołd oddany Zmarłemu w kilkanaście minut po śmierci, około godziny 10 w Sylwestra ubiegłego już roku. Ktokolwiek dopatruje się u Franciszka złych intencji i resentymentów wobec poprzednika, błądzi i pokazuje własne wobec niego uprzedzenia.

Wesprzyj Więź

A Benedyktowe zasługi? Jak jest ich wiele możemy przeczytać w opublikowanym właśnie przez Stolice Apostolską Rogito, złożonym wraz z ciałem papieża emeryta do trumny. Są tam najważniejsze wydarzenia i zasługi z czasu sprzed i po wyborze na Stolicę Piotrową. Jest hołd złożony Josephowi Ratzingerowi jako teologowi. Jest przywołanie jego zaangażowania w zwalczanie jednego z najstraszniejszych grzechów Kościoła – nadużyć i zbrodni popełnionych przez duchownych wobec dzieci, osób słabych i nieporadnych, zaangażowania w potrzebne z ich powodu nawrócenie, modlitwę, pokutę i oczyszczenie Kościoła. 

To może jeden z najważniejszych akcentów pontyfikatu Benedykta XVI i nie jest – z pewnością zaaprobowanym przez Franciszka – przypadkiem, że wspomnienie o nim znalazło się właśnie w „podsumowaniu podsumowania” ratzingerowego pontyfikatu.

Przeczytaj także: Benedykt XVI i „santo subito”? On sam nie byłby tym pomysłem zachwycony

Podziel się

3
2
Wiadomość

A i owszem. Franciszek odsączył wszystko, co było zewnętrzne, aby pokazać wnętrze osoby wiernej Ewangelii. Do takiej wierności zdolny jest każdy, niezależnie od tego, jaką funkcję pełni. Ta homilia to taka redukcja fenomenologiczna, sięgającą istoty wiary chrześcijanina.
Aczkolwiek jednocześnie homilia raczej powszednia niż świąteczna.