Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Biskupi szukają skrzywdzonych przez ks. Surgenta. Wyjątkiem diecezja abp. Jędraszewskiego

Od prawej: abp Marek Jędraszewski i kard. Stanisław Dziwisz podczas zawierzenia narodu polskiego Najświętszemu Sercu Jezusa, Kraków, 11 czerwca 2021 r. Fot. episkopat.pl

Kto i dlaczego zdecydował, aby na terenie archidiecezji krakowskiej w parafiach, gdzie pracował drapieżca seksualny, nie ogłaszano komunikatu skierowanego do jego dawnych ofiar? Biuro Prasowe tej diecezji nie odpowiada na nasze pytania.

24 listopada w „Plusie Minusie”, weekendowym dodatku do „Rzeczpospolitej”, ukazał się tekst Tomasza Krzyżaka i Piotra Litki „Kościelne peregrynacje seksualnego drapieżcy” (nasze omówienie można przeczytać tutaj). Autorzy opisali w nim historię ks. Eugeniusza Surgenta, który na przestrzeni wielu lat krzywdził małoletnich chłopców (zmarł w 2008 roku). Formalnie był duchownym archidiecezji lubaczowskiej, pracował jednak początkowo w archidiecezji krakowskiej, następnie w diecezjach koszalińsko-kołobrzeskiej i pelplińskiej.

Dwa dni po publikacji tekstu w parafiach diecezji bielsko-żywieckiej (kiedyś należały do archidiecezji krakowskiej), koszalińsko-kołobrzeskiej oraz pelplińskiej zostały odczytane komunikaty z prośbą o zgłaszanie się osób, które zostały skrzywdzone przez ks. Surgenta lub mają wiedzę na temat wyrządzonych przez niego krzywd.

– Ogrom krzywdy wyrządzonej przez ks. Surgenta szokuje i przeraża, ale tym bardziej w tym momencie powinniśmy myśleć o osobach skrzywdzonych. Sprawca już nie żyje, nie można przeprowadzić procesu karnego, ale pokrzywdzeni przez niego do dziś noszą w sobie bolesne skutki jego przestępstw. Należy im pomóc – mówił Katolickiej Agencji Informacyjnej ks. Piotr Studnicki, kierownik Biura Delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży, abp. Wojciecha Polaka.

Dlaczego jednak komunikatu z prośbą o zgłoszenia nie odczytano na terenie archidiecezji krakowskiej? Przecież ks. Surgent w latach 1962-64 pracował w Wieliczce, a od 1968 do 1971 roku – na krakowskim Salwatorze. Pytanie jest tym bardziej istotne, że – jak opisali to Krzyżak i Litka – siedząc w areszcie, duchowny przyznał się współosadzonemu, iż skrzywdził więcej osób, i wymienił między innymi te właśnie miejsca.

– Krakowski delegat przekazał propozycję pomysłu [odczytania komunikatu w kościołach] swoim przełożonym, ale z tego, co wiem, inicjatywa nie została podjęta – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” ks. Studnicki.

Spróbowaliśmy sprawę wyjaśnić. Rozmawialiśmy z ks. Arturem Chłopkiem, duszpasterzem osób skrzywdzonych w archidiecezji krakowskiej. Przyznał, że nie ma pojęcia, dlaczego komunikatu nie odczytano. Podkreślił, że nie zależało to ani od niego, ani od ks. Marcina Cholewy, diecezjalnego delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży. Ks. Cholewa odpowiedział podobnie. Polecił nam skontaktować się z ks. Łukaszem Michalczewskim, szefem Biura Prasowego archidiecezji.

Tak zrobiliśmy. Ks. Michalczewski odparł, że nie ma czasu rozmawiać i poprosił o przesłanie pytania na piśmie. Zapytaliśmy, kto i dlaczego zdecydował, aby na terenie archidiecezji krakowskiej w parafiach, gdzie pracował ks. Surgent, nie ogłaszano komunikatu skierowanego do jego dawnych ofiar. Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Udało nam się dotrzeć również do ks. Grzegorza Kotali, kanclerza kurii. Odesłał nas jednak z powrotem do Biura Prasowego.

W rozmowie z „Więzią” ks. Piotr Studnicki wyjaśnia, że w diecezjach bielsko-żywieckiej, koszalińsko-kołobrzeskiej i pelplińskiej komunikaty zostały przygotowane bardzo sprawnie przez miejscowych delegatów ds. ochrony dzieci i młodzieży, we współpracy z Biurem Delegata KEP. Podkreśla też, że apel do pokrzywdzonych wynika z gotowości wysłuchania ich krzywdy i ich przyjęcia. Dodaje, że w kontakcie z diecezjami jest Fundacja Świętego Józefa KEP, gotowa udzielić pomocy osobom, które się zgłoszą i będą potrzebować wsparcia.

Po publikacji tekstu Krzyżaka i Litki z innym apelem do abp. Jędraszewskiego wystąpił publicznie o. Adam Żak, koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży oraz dyrektor Centrum Ochrony Dziecka. W wypowiedzi dla KAI postulował otwarcie krakowskiego archiwum diecezjalnego: – Byłoby bardzo dobrze, aby teraz – po tym podziwu godnym wysiłku ustaleń autorów tekstu – przystąpiła do dzieła krakowska kuria, umożliwiając uzyskanie odpowiedzi na nasuwające się pytania.

– Na podstawie dostępnych dokumentów, które były publikowane, trudno ustalić mechanizm decyzji podjętych w Krakowie – zaznaczył jezuita. – Mamy sądowe zeznania osób pokrzywdzonych, wiedzę o granicach kompetencji ówczesnego ordynariusza krakowskiego, o decyzji biskupa Jana Pietraszki, odpowiedzialnego za sprawy personalne w archidiecezji krakowskiej, ale brak jest informacji na temat roli ówczesnego ordynariusza, kard. Karola Wojtyły w procesie decyzyjnym. A to przecież najbardziej dziś interesuje opinię publiczną, bo w jego imieniu były podejmowane decyzje, które – jak się wydaje – były zgodne z wówczas obowiązującym prawem kanonicznym.

Wesprzyj Więź

Nic nie wiadomo o jakiejkolwiek odpowiedzi metropolity krakowskiego na apel o. Żaka.

Przeczytaj też: Jak długo mój Kościół będzie deptany? Przecież to skrzywdzeni są Kościołem

DJ, ZN

Zranieni w Kościele
„Zranieni w Kościele” – telefon wsparcia dla osób dotkniętych przemocą seksualną

Podziel się

19
2
Wiadomość

Ludzie przez niego deprecjonowani do poziomu „tęczowej zarazy” nic nie są winni dzieciom krzywdzonym przez seksualnych zboczeńców w koloratkach. W przeciwieństwie do „ekscelencji”, który w natchnieniu tak ich traktuje. Przypatrzcie się wszyscy.

To zdecydowanie pokazuje jak ekscelencje kk traktują „zwykłych” ludzi. Zresztą nie tylko krakowski tak się zachowuje, inni są ulepieni z tej samej mąki. I choc może są jakieś 1-2 wyjątki, to jednak w obliczu grzechów swoich kumpli milczą.
Patrząc na całość widać, że ci panowie od dawna nie czczą już Boga, tylko pieniądze.

Każda ekspresowa kanonizacja w Kosciele Katolicki wywołuje zdumienie. Wiadomo, o kogo chodzi w ostatnich czasach. Nie kwestionując zasług owych świętych czy błogosławionych, nie dokonano szerokiej analizy całości postępowania tych duchownych zwłaszcza w zakresie liturgii kościelnej i nie tylko. Takie pospeszne wynoszenie na ołtarze bez krytycznej analizy nie tylko zasług, ale także, a może przede ws, ystkin szkód poczynionych w Kosciele jest jednym z powodów upadku Kościoła Katolickiego.

Do tego jakoś ostatnio dużo papieży zostaje świętymi. Warto byłoby też zbadać proporcje w całej liczbie świętych: chyba jest tak, że łatwiej zostać świętym kiedy nosi się sutannę niż zajmuje dziećmi w rodzinie.

Karol, brata Wojtyły jeszcze jakoś na siłę bym zrozumiał. Ale matka? Postulat jej świętości ma polegać na tym, że wychowała przyszłego świętego. Tyle, że sam „święty” we wspomnieniach mówi, że jej prawie nie znał.

@Wojtek
A ja nie rozumiem!
Bo czym takim szczególnym wsławił się brat Karola.
Umarł za wiarę? Heroicznie bronił wiaty? Nie.. To czym?
To może i mój brat albo siostra też zasługują, żeby znaleźć się w tym gronie? A jeżeli nie, to dlaczego?
To uwłaczające prawdziwej świętości, jak w kk następuje PRODUKCJA tych tzw. „świętych”.
Obawiam się że za chwilę usłyszymy, że niejaki Kurski też będzie kandydatem na ołtarze.

Nie wiemy, czy będzie kandydatem na ołtarze, ale bezsprzecznie jest jednym z najbardziej znanych katolików w Polsce, do tego bardzo wyraźnie deklarującym swoją wiarę oraz przywiązanie do tradycyjnych wartości i postaci św. Jana Pawła II. Taka postawa musi zyskiwać uznanie w oczach biskupów, o czym świadczą uroczystości, jakie dla niego organizowano w krakowskim sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Kiedy ktoś mi mówi, że nie widział nigdy prawdziwie wierzących katolików, to pokazuję mu postać Jacka Kurskiego, Mateusza Morawieckiego czy Jarosława Jakimowicza.

Ciekaw jestem, czym jest dla Pana prawdziwa świętość. Bo ortodoksyjne nauczanie katolickie jest takie, że są do niej powołani wszyscy wierzący – i Pański brat, i Pańska siostra, i Pan też (o ile utożsamia się Pan z wiarą). I wcale to nie musi oznaczać umierania za wiarę ani jej heroicznego bronienia.
Rzecz jasna, to nie jest głos w kwestii właściwej liczby członków rodziny Wojtyłów w gronie osób oficjalnie kanonizowanych. Pytam o podstawy Pańskiego myślenia.

Świętość to konstrukt złożony z aktualnych trendów politycznych w Watykanie, uwarunkowań politycznych i dobrze lub źle odczytywanej woli ludu. Chyba przyzna Pan, że świętych „nieoficjalnych”, tych, którzy byli rzeczywiście święci, ale nie uznano ich oficjalnie, niewielu zauważa i poważa.

Poza tym wydaje mi się zabawnym, że akurat Jacek Kurski jest jednym z najbardziej znanych prawdziwie wierzących katolików w naszej zapomnianej przez Boga ojczyźnie.