Wołanie o pokój wznosi się z serc matek, jest wypisane na twarzach uchodźców, uciekających, rannych i umierających. Ich cichy krzyk nie zna magicznych formuł na wyjście z konfliktów, ale zasługuje na wysłuchanie – mówił wczoraj podczas międzyreligijnego spotkania w Rzymie papież Franciszek.
Przemówienie wygłoszone 25 października na zakończenie międzyreligijnego spotkania „Wołanie o pokój”, zorganizowanego w Rzymie przez Wspólnotę Sant’Egidio
Dziękuję każdemu z was, którzy wzięliście udział w tym spotkaniu modlitewnym o pokój. Wyrażam szczególną wdzięczność przywódcom chrześcijańskim oraz innych religii, ożywionym duchem braterstwa, który zainspirował pierwsze historyczne spotkanie, którego pragnął przed trzydziestu sześciu laty w Asyżu św. Jan Paweł II.
W tym roku nasza modlitwa stała się wołaniem, ponieważ dzisiaj pokój jest poważnie pogwałcony, zraniony, lekceważony. I dzieje się to w Europie, czyli na kontynencie, który w ubiegłym stuleciu doświadczył tragedii dwóch wojen światowych. Niestety, od tego czasu wojny nie przestały wykrwawiać i zubażać ziemi, ale moment, w którym żyjemy, jest szczególnie dramatyczny. Dlatego wznieśliśmy naszą modlitwę do Boga, który zawsze słyszy zatroskane wołanie swoich dzieci.
Nie dajmy się zarazić przewrotną logiką wojny; nie wpadajmy w pułapkę nienawiści wobec nieprzyjaciela
Pokój znajduje się w sercu religii, w ich pismach i w ich orędziu. W milczeniu modlitwy dzisiejszego wieczoru usłyszeliśmy wołanie o pokój: pokój zdławiony w tak wielu regionach świata, upokorzony przez nazbyt wiele przemocy, którego odmówiono nawet dzieciom i starcom, którym nie oszczędzono straszliwego okrucieństwa wojny. Wołanie o pokój jest często uciszane nie tylko przez retorykę wojenną, ale także przez obojętność. Ucisza je nienawiść, która narasta podczas prowadzonej walki.
Ale wołanie o pokój nie może być zatajone: wznosi się z serc matek, jest wypisane na twarzach uchodźców, uciekających rodzin, rannych czy umierających. I ten cichy krzyk wznosi się do nieba. Nie zna on żadnych magicznych formuł na wyjście z konfliktów, ale ma święte prawo, by prosić o pokój w imię doznanych cierpień, i zasługuje na wysłuchanie. Zasługuje na to, aby wszyscy, począwszy od rządzących, pochylili się, aby słuchali go z powagą i szacunkiem. Wołanie o pokój wyraża cierpienie i grozę wojny, matki wszelkiej biedy.
„Każda wojna pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała. Wojna jest porażką polityki i ludzkości, haniebną kapitulacją, porażką w obliczu sił zła” (Enc. „Fratelli tutti”, 261). To przekonania wypływające z bolesnych lekcji XX wieku, a niestety także tej pierwszej części XXI wieku. Dziś w rzeczywistości dzieje się to, czego się obawialiśmy i czego nigdy nie chcieliśmy usłyszeć: że otwarcie grozi się użyciem broni atomowej, która w sposób zawiniony była nadal produkowana i testowana po Hiroszimie i Nagasaki.
W tym mrocznym scenariuszu, w którym niestety plany możnych tego świata nie spełniają oczekiwań słusznych aspiracji ludów, nie zmienia się dla naszego zbawienia plan Boży, który jest „planem pokoju, a nie zguby” (por. Jr 29, 11). Tu znajduje wysłuchanie głos pozbawionych głosu, tutaj ma swoje oparcie nadzieja maluczkich i ubogich: w Bogu, któremu na imię Pokój.
Pokój jest Jego darem i błagaliśmy Go od niego. Ale ten dar musi być przyjęty i pielęgnowany przez nas, mężczyzn i kobiety, zwłaszcza przez nas, wierzących. Nie dajmy się zarazić przewrotną logiką wojny; nie wpadajmy w pułapkę nienawiści wobec nieprzyjaciela. Umieśćmy pokój ponownie w centrum naszej wizji przyszłości, jako główny cel naszych działań osobistych, społecznych i politycznych, na wszystkich poziomach. Rozładowujmy konflikty bronią dialogu.
Podczas poważnego kryzysu międzynarodowego, w październiku 1962 r., kiedy konfrontacja militarna i wybuch konfliktu nuklearnego wydawały się nieuchronne, św. Jan XXIII wystosował następujący apel: „Błagamy wszystkich rządzących, aby nie pozostali głusi na ten krzyk ludzkości. Niech uczynią wszystko, co w ich mocy, by ocalić pokój. W ten sposób oszczędzą światu okropności wojny, której strasznych konsekwencji nie da się przewidzieć. […] Promowanie, wspieranie i akceptowanie dialogu, na wszystkich poziomach i w każdym czasie, jest zasadą mądrości i roztropności, która przyciąga błogosławieństwo nieba i ziemi” (Orędzie radiowe, 25 października 1962).
Sześćdziesiąt lat później słowa te brzmią uderzająco aktualnie. Czynię je własnymi. Nie jesteśmy „neutralni, ale opowiadający się za pokojem! Dlatego apelujemy o ius pacis jako prawo wszystkich do rozwiązywania konfliktów bez przemocy” (spotkanie ze studentami i środowiskiem akademickim w Bolonii, 1 października 2017 r.).
W ostatnich latach braterstwo między religiami poczyniło zdecydowane postępy: „siostrzane religie, które pomagają bratnim narodom żyć w pokoju” (spotkanie modlitewne w intencji pokoju, 7 października 2021 r.). Coraz bardziej czujemy, że jesteśmy dla siebie braćmi!
Rok temu, spotykając się właśnie tutaj, przed Koloseum, wystosowaliśmy apel, jeszcze bardziej aktualny dzisiaj: „Religie nie mogą być wykorzystywane do wojny. Tylko pokój jest święty i niech nikt nie używa imienia Boga do błogosławienia terroru i przemocy. Jeśli widzicie wokół siebie wojny, nie poddawajcie się! Ludy pragną pokoju”.
To właśnie będziemy starali się nadal czynić, coraz lepiej, dzień po dniu. Nie podawajmy się wojnie, pielęgnujmy ziarna pojednania; i dziś wznieśmy do nieba wołanie o pokój, raz jeszcze słowami św. Jana XXIII: „Niech wszystkie narody połączy więź braterstwa i niech wśród nich rozkwita i panuje bezustannie tak bardzo upragniony pokój” (Enc. „Pacem in terris”, 91). Niech się tak stanie, z łaską Boga i dobrą wolą mężczyzn i kobiet, których On miłuje.
Tłum. Stanisław Tasiemski OP / KAI
Przeczytaj też: Wojnę z Rosją trzeba wygrać. Ale…
„ius pacis jako prawo wszystkich do rozwiązywania konfliktów bez przemocy”.
Rzeczywiście, od wielu lat Putin bez przemocy chciał w Kijowie zainstalować swój rząd, ale mu nie pozwalali załatwić tego pokojowo. A teraz jego wrogowie udają, że są niewinni tej wojnie. A prosił, a perswadował, i nic, zero konstruktywnej odpowiedzi. Gdyby jego ludziom dali chociaż teki ministerialne obrony narodowej, spraw wewnętrznych i zagranicznych oraz dorzucili Chersoń i Odessę dla Rosji , to może wojny by nie było, bo Putin opanowując północny brzeg Morza Czarnego z pewnością zatrzymałby swoją ekspansję, no bo po co ona jemu?
Szkoda, że nasz ojciec święty Franciszek nie urzędował w 1939 r. – mielibyśmy nowe Monachium (Pomorze i Śląsk dla Niemiec), a jakby okazało się niewystarczające, to kolejne, i może w kwestii żydowskiej zawarłoby się jakiś kompromisik. Nie, żeby ktoś się cieszył, ale jakich ustępstw nie jest warty dialog? No, ale Rydz-Śmigły z Beckiem to nie byli ludzie dialogu jak Hitler.
Dialog z kim? Z potworem putinem, który odmawia Ukraińcom prawa do życia? Z tym, który bombarduje miasta, gdzie giną cywile (wczoraj kobieta w 7 miesiącu ciąży).
I ten brak jasnego nazwania dobra i zła w tej wojnie. Bo to nie Ukraińcy tę wojnę wywołali. A są mordowali, torturowani, gwałceni, zabierane są im dzieci (podobne do akcji Niemców w czasie II wojny- dzieci Zamojszczyzny) – a w telewizji publicznej w rosji ludzki potwór wzywa do mordowania, topienia w rzekach dzieci.
I w tym wszystkim jeszcze diabelskie wprost postępowanie Cyryla.
Czy moderacja moze skasować ten haniebny wpis? Ręka w rękę z putinem mordercą!!
Pani Marzeno – dziękuję za Pani komentarz.
@Tomasz,
Mnie się wydaje, że pan Piotr zastosował powyżej ironię / sarkazm.
Watpię aby to był sarkazm.
Dlatego wznieśliśmy naszą modlitwę do Boga, który zawsze słyszy zatroskane wołanie swoich dzieci” Jak mniemam to załatwia sprawę. Nie jakieś tam wołanie o solidarność z ofiarami, bojkot agresora, pomoc militarna i ekonomiczna dla napadniętych i mordowanych. Kochajmy się, módlmy się. Wiecie najlepiej to w imię tego pokoju, dać putinowi czego chce. Spuści zasłonę milczenia na to co będzie się tam później działo. Oko nie zobaczy, ucho nie usłyszy, to i sercu będzie lżej. Całkiem niedawno z ust naszego pasterza dowiedzieliśmy się, że żadna wojna nie jest sprawiedliwa – święte słowa panie, święte.