Wiosna 2025, nr 1

Zamów

Silny prezydent? Nie, podziękujemy

Prezydent Andrzej Duda podczas Obchodów Święta Wojska Polskiego na pl. Piłsudskiego w Warszawie 15 sierpnia 2022. Fot. Jakub Szymczuk / KPRP

Zakres konstytucyjnych kompetencji nie zachęca drapieżników politycznych do ubiegania się o Pałac Namiestnikowski – pisze Jarosław Kuisz na łamach „Kultury Liberalnej”.

W swoim artykule „Słaba głowa państwa to polska tradycja”, który ukazał się na łamach tygodnika „Kultury Liberalnej”, Jarosław Kuisz analizuje historyczne i kulturowe uwarunkowania, które sprawiają, że Polacy preferują liderów państwa o ograniczonych kompetencjach.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Autor zauważa, że „Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej jest groteskowy”. Pomimo starań kolejnych prezydentów, takich jak Bronisław Komorowski czy Andrzej Duda, aby nadać urzędowi powagę, do dziś nie darzymy go powagą i szacunkiem. „Im bardziej silono się na ceremoniały, tym bardziej urząd wydawał się papierowy. W ciasnych ramach konstytucyjnych dusiły się ludzkie namiętności. Najważniejszą kompetencją głowy państwa okazuje się przeczulenie na swoim punkcie” – czytamy w tekście.

Kuisz podkreśla, że „my, Polacy, nie lubimy mocnych głów państwa. Przeciwnie, uwielbiamy głowy słabe i niegroźne”. Ta tendencja jest widoczna na przestrzeni dziejów, od I Rzeczypospolitej po czasy współczesne. Wini za to m.in. tradycję „oskubywania przez szlachtę elekcyjnej władzy królewskiej w I RP”, co prowadziło do osłabienia pozycji monarchy w państwie polskim.

Autor wprowadza w tekście pojęcie „michalizmu”, odnosząc się do sytuacji, gdy na czele państwa stawiano osoby przypadkowe lub niechętne objęciu urzędu. Przykładem jest wybór Michała Korybuta Wiśniowieckiego na króla w 1669 roku, który „podobno sam był zaskoczony wygraną”. Podobne zjawisko miało miejsce w II Rzeczypospolitej, gdy „funkcję głowy państwa w Polsce regularnie i z lubością «obieramy» z realnych kompetencji”.

Kuisz zauważa, że „w 1922 roku, gdy sposobiono się do wyboru pierwszego prezydenta, teoretycznie naturalnym kandydatem do najwyższego urzędu wydawał się przywódca z krwi i kości, czyli Józef Piłsudski”. Jednak Piłsudski odmówił kandydowania, co doprowadziło do wyboru Gabriela Narutowicza. To pokazuje, że „politycy to drapieżnicy, szukają pełnokrwistej władzy”, a ograniczone kompetencje prezydenta czynią ten urząd mniej atrakcyjnym dla silnych liderów.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Współczesne realia polityczne również odzwierciedlają tę tendencję. Kuisz wskazuje, że „od 1990 roku suweren mógł wreszcie sam – bez pośredników czy moskiewskich nacisków – wybrać prezydenta”. Jednak „uprawnienia głowy państwa w III RP okazały się konstytucyjnie bardzo ograniczone”. To sprawia, że urząd prezydenta jest postrzegany jako mniej istotny w kontekście realnej władzy, co prowadzi do sytuacji, w której „do pierwszego szeregu wypychano wszelkiej maści politycznych: «wice-», «zastępców», «plenipotentów»”.

Autor podkreśla, że „w czasach wojennych wrażenie braku powagi międzynarodowej to ostatnia z rzeczy, których powinniśmy sobie życzyć”. Dlatego ważne jest, aby urząd prezydenta był obsadzany przez osoby o odpowiednich kompetencjach i autorytecie, zdolne do reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej.

Przeczytaj również: Dominika Sitnicka: Odbieranie sobie możliwości udziału w pierwszej turze jest absurdalne

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.