
Wygląda na to, że kultura zachowuje się jak obdarzony mechanizmem homeostatycznym organizm – i na każdy (lub prawie każdy) akt inkluzji przypada cichaczem wprowadzony gest ekskluzji w jakimś innym obszarze.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2025. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
Do szkoły podstawowej chodziłem na warszawskiej Woli, co przed laty znaczyło więcej niż umiejscowienie przestrzenne. Wola w okresie PRL była tą „gorszą” dzielnicą stolicy – mieszkańcom Mokotowa czy Saskiej Kępy kojarzyła się z wielkimi, ponurymi fabrykami, między którymi jakoby szczerzyły się na wpół zrujnowane przedwojenne czynszówki. Jeszcze na początku lat 80. nowo poznany student z Żoliborza, słysząc, skąd jestem, użalił się nade mną, bo „żeby pójść do parku, musisz się udać do innej części miasta” – gdy w rzeczywistości przed blokiem, w którym mieszkałem, rozpościerał się park Szymańskiego, przechodzący płynnie w park Moczydło. Ta presja (złego) wizerunku wytworzyła we mnie kompleks, który przez lata nie zginął bez reszty: dla rodzinnej dzielnicy – w której od lat nie mieszkam – noszę w sobie czułość taką, jaką odczuwamy dla pierogów leniwych w towarzystwie miłośników ostryg.
Wola stała się po drugiej wojnie światowej terenem pewnego nieudanego, jak myślę, eksperymentu społecznego. Od 1905 r. ciesząca się opinią „czerwonej”, proletariackiej części miasta, zaczęła być zapełniana nowymi osiedlami, w których lokowano przedstawicieli środowisk inteligencko-mieszczańskich, być może z nadzieją, że naturalnie socjalistyczny (jakoby) klimat wpłynie na ich stosunek do władzy. Jednocześnie jednak robotnicy, wbrew propagandowym deklaracjom, wydawali się w komunizmie grupą przez władze pogardzaną – mieli pracować i nie marudzić. Frustrację topili w alkoholu – i obok proletariatu nie rozwinęła się na Woli prokomunistyczna inteligencja pracująca, tylko rozkwitł lumpenproletariat, skądinąd mający w tych okolicach własną, przedwojenną jeszcze tradycję.
Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń
Pakiet Druk+Cyfra
-
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
z bezpłatną dostawą w Polsce - 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.
Pakiet cyfrowy
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
- Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
w trakcie trwania prenumeraty)
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2025 w dziale „Na progu”.