Zima 2024, nr 4

Zamów

„Oczyszczanie”, czyli czystka etniczna. Syria znowu rozdzierana przemocą

Syria, Napis na ulicznym murze. Fot. Paweł Średziński

W Syrii spełnia się scenariusz najgorszy z możliwych. Z rąk oddziałów lojalnych wobec nowej władzy zginęło prawie tysiąc cywilów, w tym kobiet i dzieci.

Milczy o tym większość polskich mediów: w Syrii doszło do czystek etnicznych, wymierzonych w rządzącą przez parę dekad społeczność alawicką – wyznawców islamu, uznawanych przez islamskich radykałów za heretyków. Przy okazji mieli zginąć przedstawiciele społeczności chrześcijańskiej. Relacje, które pojawiają się w sieci, są dramatyczne. Na celowniku nowych władz znajdują się dziś wszystkie religijne mniejszości w kraju.

Kilka miesięcy temu pisałem, że Syria stoi na rozdrożu. Bardzo niebezpiecznym rozdrożu, bo jej zszycie po latach wojny, która podzieliła jeszcze głębiej i tak już podzielone społeczeństwo, stwarza okazję do realizacji totalnych scenariuszy. A tymi są znane z historii czystki dokonywane przez zwalczające się strony.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

W beczce prochu, jaką wciąż jest Syria, w części kontrolowanej przez sunnickich radykałów, którzy doprowadzili do upadku reżimu alawickiego prezydenta, Baszara al-Asada, wystarczy tylko iskra. I ta iskra właśnie się pojawiła, pochłaniając życie prawie tysiąca cywilów, w tym kobiet i dzieci – chociaż ofiar może być więcej, nikt nie jest w stanie ich policzyć. Oprócz cywilów mieli zginąć uzbrojeni alawici, którzy starli się z siłami lojalnymi wobec obecnej władzy, oraz ich oponenci. Tak brzmi oficjalny komunikat.

Nie jest do końca jasne, jak do tych starć doszło. Można założyć, że część alawitów chwyciła za broń w reakcji na akcję sunnickich bojówkarzy. Obie strony walczyły ze sobą przez ostatnie lata wojny. A jeszcze na początku konfliktu zbrojnego w Syrii, na demonstracjach, przeciwnicy Assada wykrzykiwali hasła: „Alawici do grobu!”.

Kim są alawici?

Na temat alawitów powstało wiele legend i mitów, co wynikało z zamknięcia się na innowierców przez alawicką społeczność. Sunnici uznawali ich za heretyków. Prawdą jest, że samych alawitów trudno było nazwać wiernymi wyznawcami islamu. W podręcznikach ich wiarę zalicza się do islamskich wyznań, jednocześnie znajduje się w niej tyle elementów spoza islamu, że można by ją uznać za odrębną religię.

Alawici wywodzą się z łona szyizmu, dlatego też w czasie wojny iracko-irańskiej, będąc u sterów władzy w Syrii, nie stali po stronie Saddama Husajna, ale popierali ajatollahów. Potem alawicki prezydent w Damaszku zawdzięczał Teheranowi swoje przetrwanie w trudnym czasie wojny. Irańczycy stali się ważną częścią frontu wspierającego Asadów, podobnie jak szyicki Hezbollah z Libanu.

Alawici przez wieki żyli na marginesie muzułmańskiej wspólnoty. Ukrywali swój duchowy świat przed obcymi, otaczając się tajemnicą. Czerpią z różnych tradycji religijnych, obchodzą nie tylko święta związane z Alim, ale i perski Noruz, święto Mitry czy Noc Narodzin. Ta ostatnia jest powiązana z imieniem Isy, czyli Jezusa.

To zatem ugrupowanie synkretyczne, czerpiące z wielu religijnych tradycji Bliskiego Wschodu. Do Syrii przybyli w średniowieczu z Iraku. Przetrwali kolejne wieki prześladowań, a w okresie dwudziestolecia międzywojennego Francuzi wyodrębnili z terytorium swojego syryjskiego mandatu region przybrzeżnych gór jako obszar specjalny. Ten pas, od Latakii do Tartus, uznaje się za alawicki bastion. Tam właśnie doszło do niedawnej rzezi.

Na początku lat 70. Hafez al-Asad sięgnął po władzę i uczynił z prezydentury rodzinną sukcesję, której kres nastąpił w grudniu 2024 r. Pamiętać przy tym należy, że o ile alawitami są Asadowie, to nie wszyscy alawici należeli do ich stronnictwa.

„Oczyszczanie z wrogich sił”

Władze w Damaszku z jednej strony stwierdziły, że w pasie przybrzeżnym i położonych tam miejscowościach trwało „oczyszczanie” z sił wiernych poprzedniemu prezydentowi, a z drugiej zapowiedziały dochodzenie w sprawie masakry ludności cywilnej.

Problem polega na tym, że osoby, które dokonywały tego mordu, były najprawdopodobniej częścią oddziałów lojalnych wobec obecnego rządu. Oprócz zamordowanych alawitów, ale też chrześcijan – których nikt jeszcze nie policzył i nie wiemy, czy to zrobi – około 100 tysięcy osób miało uciec do sąsiedniego Libanu. Nie łudźmy się: „oczyszczanie”, o którym mówi w komunikacie Damaszek, jest takim samym eufemizmem, jak określenie „operacja specjalna”, którego używa rosyjska propaganda w kontekście Ukrainy.

Spełnia się zatem scenariusz najgorszy z możliwych. Religijne mniejszości nie mogą liczyć na bezpieczeństwo. Zapewnienia, że nowa władza będzie szanować prawa wszystkich, stają się nieaktualne. To zresztą najprostszy sposób na pozbycie się innowierców, w tym „heretyckich” alawitów, szyitów, a także – w dalszej kolejności – chrześcijan. Ci ostatni wyjeżdżali z Syrii już wcześniej i ich obecność jest w kraju coraz mniejsza.

W alawickiej społeczności nie brakowało przeciwników obalonego prezydenta. Nikt z mordujących o polityczne poparcie lub jego brak nie pytał. Ginęli również przeciwnicy Assada. Pretekstem do mordu było to, że jest się alawitą

Paweł Średziński

Udostępnij tekst

Mówi się o tym, że uzbrojeni członkowie sił rządowych wkraczali do domów. Tym, co sprawdzali, było wyznanie. Alawici mieli zginąć. Ginęli mężczyźni, kobiety i dzieci. Nikt nie był bezpieczny, jeśli nie okazał się sunnitą.

W alawickiej społeczności nie brakowało przeciwników obalonego prezydenta. Nikt z mordujących w weekend o to polityczne poparcie lub jego brak nie pytał. Ginęli również przeciwnicy Assada. Pretekstem do mordu było to, że jest się alawitą. Na Bliskim Wschodzie znów zadziałała odpowiedzialność zbiorowa.

Chrześcijanie również, jak wspomniałem, mieli pojawić się wśród ofiar ostatnich czystek. Wynika to z faktu, że – oprócz wyznawania innej niż islam religii – w czasie syryjskiej wojny domowej mogli liczyć na opiekę ze strony innych syryjskich religijnych mniejszości, alawitów i szyitów. Ten sojusz nie wynikał jednak z sympatii wobec Asada, ale z najbardziej pragmatycznego powodu. Alawickie i szyickie siły chroniły chrześcijan przed islamistami wywodzącymi się z szeregów sunnitów.

Po tym, co stało się w ostatnich dniach, wśród chrześcijan mieszkających w Syrii zaczyna pojawiać się przekonanie, że mogą być następni. Po latach spędzonych w warunkach straszliwego konfliktu są na straconej pozycji…

Z Kurdami zawiązują porozumienie

Wiele wskazuje na to, że jedność Syrii, którą deklaruje obecny prezydent Syrii – niepochodzący zresztą z wyboru, ale ogłoszony przez siły, które pokonały Assada – może zostać „osiągnięta” w krwawy sposób. Strach towarzyszący wyznawcom innych niż sunnizm odłamów islamu, jak i chrześcijanom, nie jest niczym nowym. Jeszcze w trakcie wojny głośno było o Państwie Islamskim, które w części kontrolowanego przez siebie kraju wprowadziło najbardziej opresyjne rozwiązania wobec innowierców.

W cieniu czystek doszło do ogłoszenia innego porozumienia. Kurdowie, którzy kontrolują północno-wschodnią Syrię, zgodzili się uznać zwierzchnictwo nowego rządu w Damaszku. W ten sposób dojdzie do pacyfikacji w miejscu, w którym, jak dotąd, kurdyjskie siły nie chciały oddawać broni. Przypomnę tylko, że to kluczowy obszar, gdzie znajdują się syryjskie złoża ropy naftowej, i gdzie wciąż są obecni Amerykanie, których wsparciu Kurdowie zawdzięczali swoje militarne sukcesy w walce z ISIS.

Oczywiście nie można wykluczyć, że Kurdowie, którzy stanowią dziś jedną dziesiątą mieszkańców Syrii, nie staną się ofiarami władz w Damaszku, kiedy te okrzepną. Porozumienie zostało już ogłoszone jako historyczne. Nie zmienia to faktu, że w północno-wschodniej Syrii w ostatnich latach inne mniejszości, szczególnie Asyryjczycy, byli szczególnie prześladowani. Część z nich została wymordowana przez Państwo Islamskie, inni uciekli. Ci, którzy zostali w kraju, nawet pod kontrolą kurdyjską nie mogli liczyć na pełne uznanie swoich praw. Wynika to ze skomplikowanej historii, a swoje źródło ma w masakrach z poprzednich dwóch stuleci, których na Asyryjczykach dokonywali wspólnie z Turkami Kurdowie.

Nowe szaty Dżaulaniego

Wszystko to sprawia, że Syria znów krwawi, ale teraz celem jest pozbycie się grup, które przeszkadzają w zjednoczeniu państwa pod władzą Abu Muhammada al-Dżaulaniego, dziś znanego światu jako Ahmad Husajn asz-Szara.

Oprócz zmiany nazwiska zaczął on nosić garnitur, który ma oznaczać nowe otwarcie. Nie zmienia to jednak faktu, że asz-Szara był członkiem Al’Kaidy w Iraku, a później został wpisany na amerykańską listę poszukiwanych terrorystów. W czasie wojny w Syrii założył najpierw Dżabhat an-Nusra, afiliowany przy irackiej Al’Kaidzie, a potem – w rezultacie wewnętrznych konfliktów – stanął na czele koalicji trzech radykalnych ugrupowań, znanej pod nazwą Hajat Tahrir asz-Szam. To ona pod koniec ubiegłego roku doprowadziła do błyskawicznego obalenia Assada. Co ważne, wewnątrz sunnickich radykalnych ugrupowań również były konflikty, które prowadziły do ich wzajemnej rywalizacji. Zwycięzcą okazał się Dżaulani.

Wśród ekspertów pojawiają się opinie, że Dżaulani vel Szara będzie parł ku wizji bliższej Afganistanowi talibów, jednak w jej realizacji odwoła się do subtelniejszych metod. Manifestacją talibanu w zmodyfikowanej formie może być sam wspomniany garnitur. O ile obecny prezydent Syrii zapowiada, że doprowadzi do wyjaśnienia mordów dokonanych na alawitach, to wciąż nie wiemy, czy i jak dalece on sam nie miał udziału w przyzwoleniu na przeprowadzenie czystek.

Syria nie będzie już tym krajem, jaki miałem okazję poznać. Poczucie krzywdy, zemsta, czystki etniczne są ponurym finałem pewnego etapu w umieraniu tego państwa. Wszystko wskazuje na to, że Syria pod kontrolą Hajat Tahrir asz-Szam nie stanie się mozaiką ułożoną z różnych grup religijnych i etnicznych.

Przeraźliwe postscriptum

Na koniec przytoczę zakończenie mojej książki, którą napisałem o Syrii w formie przewodnika po kraju, którego już nie ma:

„W 2013 r. jeden z wiodących sunnickich uczonych, urzędujący w Katarze egipski szejk Jusuf al-Karadawi, ogłosił, że «nusajryci (tak nazywano alawitów i nazwa ta jest uznawana za pogardliwą) są większymi niewiernymi niż Żydzi i chrześcijanie» i wezwał do walki z państwem Asadów. Odwoływał się do czternastowiecznej fatwy. Linie frontu w czasie syryjskiej wojny domowej przebiegały coraz częściej zgodnie z wyznaniem walczących stron. Samar Yazbek, alawitka i dziennikarka, która parokrotnie wyruszyła, aby relacjonować konflikt w Syrii na terytorium opanowanym przez przeciwników Asadów, pisała o strachu, jaki jej w tym towarzyszył. Bała się ujawnić swoją prawdziwą tożsamość.

Alawitów czekała niechybna śmierć ze strony przeciwników reżimu. Walczyli o przetrwanie. W przypadku przegranej Asada, którego w czasach pokoju nie popierali wszyscy alawici, wewnętrzne animozje ustępowały przed lękiem o życie. Alawici bali się arabskiej wiosny. Przetrwali dzięki sojuszowi z Rosją i Iranem. Prezydent Putin zastąpił generalnych sekretarzy KPZR i ocalił Baszara al-Asada przed upadkiem. Cena za życie syryjskiego przywódcy nie była wygórowana: swobodny dostęp do regionu, gdzie o wpływy od lat rywalizują wielkie mocarstwa.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

W październiku 2011 r., kiedy w Syrii płomień wojny był coraz większy, al-Asad powiedział w jednym z wywiadów: «Mój kraj to nie Egipt, Tunezja czy Libia. Syria jest spoiwem Bliskiego Wschodu, jeśli zaczniecie się bawić na jej terenie, wywołacie trzęsienie ziemi». Zachodni komentatorzy byli przekonani, że władza Asada upadnie”.

Trzynaście lat później prezydent Asad pożegnał się ze swoim urzędem. Trzęsienie ziemi, którego doświadczyli Syryjczycy, pochłonęło już życie pół miliona ludzi. Teraz trwa kolejny wstrząs, który może okazać się zabójczy dla wszystkich pozostających jeszcze przy życiu mniejszości w tym kraju. Tym bardziej, że w szeregach sił zbrojnych obecnego reżimu znajduje się mnóstwo islamistów wywodzących się z innych krajów, którzy w ostatnich miesiącach mieli otrzymywać syryjskie dokumenty. Być może to oni zastąpią tych, którzy zginą lub zdecydują się uciekać do Bejrutu albo jeszcze dalej.

Przeczytaj też: Syria żyje nadzieją, która leży w nieznanym

Podziel się

3
1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.