Jak to możliwe, że w trzeciej dekadzie XXI wieku w naszym kraju wciąż – poprzez rozporządzenia o pushbackach i strefie zamkniętej – łamane są: Konstytucja, umowy międzynarodowe i podstawowe prawa człowieka?
Tekst wystąpienia wygłoszonego 11 grudnia 2024 r. w Krakowie, z okazji wręczenia warszawskiemu Klubowi Inteligencji Katolickiej Nagrody im. Jerzego Turowicza, przyznawanej przez Fundację Jerzego Turowicza. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Z wielkim skrępowaniem, a zarazem z ogromnym szacunkiem i wdzięcznością przyjmujemy Nagrodę im. Jerzego Turowicza. Dziękujemy Kapitule Nagrody i Zarządowi Fundacji za uznanie. Bardzo dziękuję Tobie, drogi Zbyszku, za tyle dobrych słów wygłoszonych w laudacji.
Nie sposób potraktować tego zaszczytnego wyróżnienia wyłącznie jako uznanie dla naszych działań. Patrzymy na nie przede wszystkim jako zobowiązanie dla naszego środowiska i wyraz zaufania, że zdołamy odpowiedzialnie sprostać tym ideałom w nieznanej, a z pewnością wymagającej przyszłości.
Dziękuję bardzo tym wszystkim, których praca, zaangażowanie i oddanie składają się na to, że Klub Inteligencji Katolickiej może realizować swoją misję. Dzisiejszy KIK to kilkutysięczna społeczność, setki wolontariuszek i wolontariuszy (na co dzień w działania KIK-u zaangażowanych jest około 180 takich osób) oraz kilkudziesięcioosobowa załoga pracowniczek i pracowników KIK-u.
Część z tych osób stoi tu przed Państwem, aby osobiście zaświadczyć, że KIK to nie szyld czy nazwa. KIK to bardzo konkretni ludzie, którzy na co dzień realizują działania zakorzenione w wartościach i misji, którą nadali nam nasi założyciele, na czele z Jerzym Turowiczem, a którą rozwijają i kontynuują kolejne pokolenia KIK-owców. Kochani – bardzo Wam dziękuję!
Ewangelia w Akcji
Jedną z najważniejszych inicjatyw naszego Klubu, którą realizujemy już od przeszło 60 lat jest szeroko rozumiana działalność wychowawcza. To nieustanny projekt dla przyszłości – poprzez wspólnotowe wychowywanie i kształtowanie dzieci, młodzieży, ale też nas, dorosłych, w duchu wartości chrześcijańskich, w otwartości na świat, w poczuciu odpowiedzialności za drugiego człowieka i troski o dobro wspólne. Budujemy w ten sposób podwaliny społeczeństwa, które – jak wciąż wierzymy – może i chce zmieniać się na lepsze.
Dlaczego ci, którzy domagają się poszanowania praw człowieka, nazywani są skrajnie proczłowieczymi? Gdzie jest ten SKRAJ, który decyduje, że ktoś jest bardziej, a ktoś mniej „człowiekiem”? Czy decyduje o tym obywatelstwo, paszport, kolor skóry, miejsce urodzenia, wyznawana lub nie wiara?
Podstawą tego wychowania są wartości takie jak: godność ludzka, solidarność i otwartość na drugiego człowieka, bez względu na jego pochodzenie czy wiarę. To zobowiązanie do troski o innych ludzi i skupienie na każdym człowieku jest sercem przesłania Ewangelii i urzeczywistnieniem miłości Boga.
Stąd definiując obecnie misję KIK-u, wyrażamy ją w krótkim skrótowcu: EwA – Ewangelia w Akcji. Nasze zadanie widzimy w urzeczywistnianiu ewangelicznego ideału. Dlatego mówimy, co myślimy i robimy to, co do nas należy.
Ojczyzna ludzi jako zadanie
Być może należałoby na tych ogólnych stwierdzeniach zakończyć. Tym bardziej, że Jerzy Turowicz mawiał ponoć, iż nie widział jeszcze takiego tekstu, któremu skrócenie nie wyszłoby na dobre. Nie śmiem dyskutować z Panem Jerzym, lecz – podejmując całe ryzyko z tym związane – zależy mi jednak, aby zająć Państwu jeszcze chwilę.
Tę część trzeba zacząć od nieco obszerniejszego, ale bardzo ważnego, cytatu z patrona dzisiejszego wydarzenia. W tekście „Widziane z księżyca” („Tygodnik Powszechny” 1969, nr 31) Jerzy Turowicz napisał: „[…] jeśli oczyma trzech astronautów patrzyliśmy z bliska na Księżyc, to trzeba także, byśmy spojrzeli z ich perspektywy na Ziemię. Ziemię, ojczyznę ludzi, rozdartą konfliktami politycznymi i społecznymi, ludzi zabijających się nawzajem od czasów Abla i Kaina, ziemię, na której jedni umierają z głodu, gdy drugim nie brak ptasiego mleka. Jest jakaś straszliwa ironia w stwierdzeniu, że łatwiej jest człowiekowi wylądować na Księżycu, niż na Ziemi zaprowadzić ład i sprawiedliwość”.
I pisał dalej redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”: „Najcenniejszą jednak stroną wyprawy człowieka na Księżyc wydają się nam jej skutki moralne. I to nie tylko to emocjonalne uczucie solidarności, które ogarnęło całą ludzkość w nocy z 20 na 21 lipca, ale przede wszystkim pogłębiająca się świadomość, że ludzkość jest jednością. Że w obliczu kosmosu maleńka Ziemia jest może jedyną planetą zamieszkaną przez istoty zdolne myśleć i kochać, powołane do tego, by wspólnym, solidarnym wysiłkiem budować dzieło cywilizacji, poddawać sobie tę Ziemię. Że wszystko, co ową jedność i solidarność ludzi rozdziera, jest szaleństwem i absurdem. Że ludzie są braćmi, związanymi na zawsze wspólnym losem. Godność człowieka polega na tym, że to braterstwo nie jest ludziom dane, ale zadane. Widziana z Księżyca Ziemia przedstawia się, jako ojczyzna ludzi. Ale to, żeby stała się ona naprawdę ojczyzną dla każdego z ludzi, jest tu, na Ziemi, naszym największym zadaniem”.
Definiując dziś misję KIK-u, wyrażamy ją w krótkim skrótowcu: EwA – Ewangelia w Akcji. Dlatego mówimy, co myślimy i robimy to, co do nas należy
Szanowni Państwo,
odbierając dzisiejszą nagrodę, której patronem jest tak wielki chrześcijanin i tak wybitna postać polskiej inteligencji, nie mogę nie odnieść się do jednej z najważniejszych dziś spraw. To kwestia, która ukształtuje nasze społeczeństwo na wiele kolejnych lat, a może pokoleń.
Co się z nami stało?
Od trzech lat w zasadzie nie ma dnia, abym się nie zastanawiał, jak to jest możliwe, że w trzeciej dekadzie XXI wieku, w kraju o tak dojmującej historii, a zarazem o tak wielkiej tradycji; w kraju, który aspiruje do europejskiej awangardy, a może już w niej jest; wciąż – poprzez obowiązywanie rozporządzeń o pushbackach i strefie zamkniętej – świadomie łamane są: Konstytucja, umowy międzynarodowe i podstawowe prawa człowieka.
Co się z nami stało, że jeszcze nie tak dawno duża część z nas z entuzjazmem i nadzieją szła za wezwaniem Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, a dziś dajemy sobie wmówić, że nasze bezpieczeństwo, bezpieczeństwo 38-milionowego europejskiego kraju, opiera się na odebraniu praw człowieka osobom najbardziej bezbronnym? Chodzi o ludzi, którzy w desperackim poszukiwaniu bezpiecznego i godnego życia, nie mając innego wyjścia, musieli stać się narzędziami w rękach największych od czasów II wojny światowej zbrodniarzy.
Czy nie jest to dla nas upokarzające, że ci nasi „bracia najmniejsi”, najsłabsi, najbardziej bezbronni, tak mocno już doświadczeni przez życie, stają się zarówno „obrońcami”, jak i ofiarami naszego bezpieczeństwa, naszego świata w którym, jak pisał Jerzy Turowicz, „nie brak ptasiego mleka”?
Zastanawia mnie co się takiego stało, że duża część polskiego społeczeństwa dziś przechodzi nad tymi kwestiami do porządku dziennego, nie protestuje i nie domaga się przywrócenia pełnej praworządności. Dlaczego tak często zatykamy nosy i uszy, zamykamy oczy i połykamy własne języki? Dlaczego tych, co protestują, co domagają się poszanowania praw człowieka, nazywamy „odklejonymi od rzeczywistości” czy w pejoratywnym znaczeniu SKRAJNIE proczłowieczymi?
Gdzie jest ten SKRAJ, który decyduje, że ktoś jest bardziej, a ktoś mniej „człowiekiem”? Czy decyduje o tym obywatelstwo, paszport, kolor skóry, miejsce urodzenia, wyznawana lub nie wiara?
Dlaczego dziś zamiast rozliczać polityków i rządzących z przestrzegania konstytucji, umów i konwencji międzynarodowych, hejtuje się, oskarża i sądzi wolontariuszki i wolontariuszy, które i którzy od trzech lat wcielają się w postać Samarytanina i bezinteresownie niosą w podlaskich lasach pomoc humanitarną dzieciom, kobietom i mężczyznom – ludziom takim samym jak my, „tylko że” będącym w bezpośrednim zagrożeniu zdrowia i życia? Dlaczego polskie państwo od trzech lat robi wiele, aby utrudnić im – w pewnej mierze nam – możliwości niesienia tej pomocy?
Droga chrześcijanina jest tylko jedna
Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. Na koniec każda i każdy z nas sam na sam zostaje z tymi pytaniami i tylko od nas zależy jakich udzielimy odpowiedzi. Jako KIK – nie nazwa, a ludzie – jako osoby spod znaku krzyża jesteśmy na swój sposób w komfortowej, a zarazem wymagającej sytuacji, w której posiadając kompas i mając wyznaczony cel, wiemy, że droga chrześcijanina jest tylko jedna a drogą ta jest człowiek, każdy i bez wyjątku.
Na zakończenie już tylko krótkie spostrzeżenia.
Po pierwsze, muszę sprostować jedną kwestię. W fundacyjnym uzasadnieniu przyznania Nagrody im. Jerzego Turowicza, KIK został przedstawiony jako „symbol chrześcijaństwa”. Zapewniam jednak wszystkich i uspokajam, że nie mamy takich aspiracji; podstawowym symbolem chrześcijaństwa jest i pozostanie KRZYŻ.
A po drugie: wydaje się, że jako KIK wspólnie z Fundacją Jerzego Turowicza, Wydawnictwem Znak i „Tygodnikiem Powszechnym” dokonaliśmy w ostatnim czasie niebywałego aktu jedności. Chyba jeszcze się nie zdarzyło, aby na przestrzeni dwóch lat Kraków dwukrotnie nagrodził Warszawę, a Warszawa, co prawda raz, nagrodziła Kraków w osobie ks. Adama Bonieckiego. Za ten akt jedności i solidarności w imieniu całego środowiska warszawskiego KIK-u serdecznie dziękuję!
Przeczytaj także: Warszawski KIK, czyli chrześcijaństwo