Odsunięcie assadowskich zbrodniarzy od władzy jest wystarczającym powodem, by na chwilę odetchnąć, wspomnieć bohaterki i bohaterów. I może nawet pomarzyć o pokoju.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 12 grudnia 2024:
„Niezależnie od sytuacji, biorąc pod uwagę nawet najgorsze, co może się wydarzyć, pozostaje rolą wszystkich chrześcijan powołanych przez Boga, kochać wszystkich muzułmanów” – pisał Paolo Dall’Oglio w swoim duchowym testamencie.
Włoski jezuita, praktykujący w katolickim obrządku syryjskim, przez trzy dekady odtwarzał życie monastyczne w starożytnym klasztorze św. Mojżesza Abisyńskiego na północ od Damaszku. Stworzył tam niezwykle otwartą społeczność zakonną, żyjącą w duchu dialogu międzyreligijnego i poszanowania dla różnorodności. Zdobył tym zaufanie i opinię duchowego mędrca wśród chrześcijan i muzułmanów. W 2013 roku udał się na terytoria zajęte przez ISIS z misją pokojowego uwolnienia przetrzymywanych biskupów Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego i Prawosławnego Patriarchatu Antiocheńskiego. Wtedy ślad po nim zaginął.
Mazen al-Hamada dostarczał mleko dla niemowląt do obleganych powstańców na przedmieściach Damaszku. Został za to zatrzymany przez funkcjonariuszy reżimu Baszszara al-Assada, a następnie był poddawany potwornym torturom przez 1,5 roku. Pod koniec 2013 roku okaleczony został zwolniony z aresztu i uciekł do Holandii, gdzie opowiadał o bestialstwie reżimu okulisty wykształconego na brytyjskim uniwersytecie. W 2020 roku został zwabiony do ojczyzny, gdzie natychmiast go aresztowano i poddano dalszym torturom. Jego ciało zostało kilka dni temu odnalezione w najkrwawszej katowni Assadów – więzieniu Sednaja pod stolicą.
Męczennic i zmarłych bohaterów syryjskiej wojny domowej są setki tysięcy. Ale już te dwa przykłady pokazują wielowymiarowość konfliktu, a także odpowiedzialność różnych stron za liczne zbrodnie wojenne i łamanie podstawowych praw człowieka. Przede wszystkim jednak pokazują one, że wojna – wspierana i opłacana przez największe regionalne i światowe mocarstwa – jest tak naprawdę konfliktem wymierzonym w podstawowe ludzkie odruchy, pragnienia i nadzieje. Wojna zezwierzęca, niszczy to, co wspólne i odziera z godności.
Dlatego, choć wojna w Syrii jeszcze się przecież nie skończyła, dziś nastał czas świętowania. Niepełnego, jasne, raczej krótkiego i ostrożnego, bo nie wiemy, co niesie przyszłość dla Syrii – nie mamy nawet pewności, czy będzie ona choć trochę lepsza – ale odsunięcie assadowskich zbrodniarzy od władzy jest wystarczającym powodem, by na chwilę odetchnąć, wspomnieć bohaterki i bohaterów. I może nawet pomarzyć o pokoju. Oby to marzenie znalazło w Syrii swoich oddanych apostołów.
Przeczytaj również: Syria żyje nadzieją, która leży w nieznanym