Jesień 2025, nr 3

Zamów

Czego chcą Ukraińcy?

Mykoła Riabczuk. Fot. Jan Piszczatowski / KIK

Bez względu na to, jak bardzo Ukraińcy pragną pokoju, muszą dążyć do zwycięstwa, bo po prostu nie mają żadnej innej realnej alternatywy. Dlatego – pomimo niewyobrażalnego zmęczenia i kolosalnych strat – także w trzecim roku wojny 89% Ukraińców wierzy, że ich kraj ostatecznie zwycięży.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2024, w dziale „Z drugiej strony Bugu”. Prenumeratę można kupić TUTAJ.

Tytułowe pytanie z pozoru jest czysto retoryczne. Bo tak naprawdę czego innego, jak nie pokoju, mogą chcieć ludzie w trzecim roku pełnowymiarowej wojny, która przyniosła już dziesiątki tysięcy zabitych, setki tysięcy rannych, miliony uchodźców i totalne zniszczenie infrastruktury cywilnej, przede wszystkim energetycznej? Ale jeśli przyjrzymy się (chociażby na Facebooku) temu, czego życzą sobie Ukraińcy z okazji urodzin czy w innych podobnych sytuacjach, to zobaczymy tam najczęściej życzenia nie „pokoju”, a „zwycięstwa”.

Dla Ukraińców te dwa słowa są prawie tym samym. Im naprawdę trudno jest przyjąć je oddzielnie – bez zwycięstwa pokój jest kapitulacją. Rosja nie pozostawiła im wyboru, otwarcie ogłaszając cel wojny: zniszczenie ukraińskiego narodu i państwa. Przez pewien czas maskowano go za pomocą obłudnej retoryki o „denazyfikacji i demilitaryzacji” Ukrainy, „zagrożeniach wynikających z rozszerzenia NATO”, „obronie rosyjskojęzycznej ludności” i podobnymi bzdurami, w które uwierzyło wielu cudzoziemców, a niektórzy z nich wierzą w nie nadal.

Na szczęście Ukraińcy nigdy nie mieli złudzeń co do tego, jaki jest ten cel, a więc tym bardziej nie mają ich teraz – po tym wszystkim, co Rosjanie zrobili na terenach przez siebie okupowanych i robią dalej na całym terytorium Ukrainy za pomocą swych rakiet, bomb, pocisków, jednocześnie mówiąc już wprost, że odbierają Ukraińcom i Ukrainie prawo do istnienia.

„Ostateczne rozwiązanie” kwestii ukraińskiej

Mamy w Ukrainie do czynienia ze specyficzną formą ludobójstwa, która nie daje się od razu rozpoznać, zwłaszcza przy pobieżnym spojrzeniu, gdyż podstawą do zniszczenia pewnej grupy nie jest tu kryterium etniczne (ukraińskie pochodzenie), lecz kryterium tożsamościowe (ukraińska samoświadomość), to znaczy pewna ideologia (arbitralnie określana przez Rosjan jako „nazizm”). Ma to na celu ominięcie Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, gdyż nie obejmuje ona grup mordowanych z powodów politycznych (Związek Sowiecki swego czasu wymógł usunięcie takich zapisów z treści konwencji, obawiając się możliwości podciągnięcia pod nie przypadków eksterminacji takich grup społecznych, jak „kułacy”, „nacjonaliści” i „wrogowie klasowi”).

Jednak w odróżnieniu od Żydów – którzy dla nazistów byli pasożytem na ciele ludzkości i należało niszczyć ich już tylko z powodu pochodzenia etnicznego, bez względu na tożsamość czy samoświadomość konkretnych osób – Ukraińcy dla putinistów nie są celem eksterminacji z powodu swego pochodzenia etnicznego. Wiele osób ukraińskiego pochodzenia robi dziś kariery w Rosji, tak jak kiedyś w Imperium Rosyjskim czy w ZSRR. Jedyne, czego się tam od tych ludzi wymaga, to „tylko” to, by uznawali się za odmianę Rosjan, to znaczy odrzucili ukraińską tożsamość narodową.

Celem rosyjskiego ludobójstwa są „tylko” ci Ukraińcy, którzy nie uważają siebie za „Rosjan” i nie porzucają swojej ukraińskiej tożsamości narodowej. Tacy Ukraińcy z punktu widzenia putinistów są guzem nowotworowym na ciele narodu rosyjskiego, patologią, którą można wyleczyć, zmieniając ich zboczoną, perwersyjną samoświadomość i przymusowo przywracając im ich „prawdziwą” utraconą rosyjską tożsamość. Eksterminacji podlegają więc tylko ci, którzy się nie leczą, czyli nie odrzucają ukraińskiej tożsamości („specyficznego zaburzenia świadomości” – jak mówi o tym jeden z putinowskich ideologów Władisław Surkow) i w ten sposób potwierdzają, że są, według kremlowskiej taksonomii, „nazistami”.

Przyznanie Ukraińcom (jako odrębnemu, różnemu od Rosjan narodowi) prawa do istnienia jest takim samym problemem dla putinistów, jakim byłoby dla faszystów przyznanie prawa do istnienia Żydom. Ale ponieważ metody „ostatecznego rozwiązania” kwestii ukraińskiej w jednym wypadku i „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej w drugim są diametralnie różne, wielu cudzoziemcom bardzo trudno jest uświadomić sobie, że ludobójstwo jest faktycznym celem Putina podczas wojny z Ukrainą. Chcieliby więc znaleźć jakieś racjonalne powody rosyjskiej agresji i tak samo racjonalną drogę rozwiązania problemu, tzn. poprzez pokojowe negocjacje, terytorialne ustępstwa i neutralność Ukrainy.

Wiara w zwycięstwo

Jednak dla Ukraińców, którzy znacznie lepiej rozumieją prawdziwe powody i cele rosyjskiej agresji, wszystkie te pokojowe propozycje wyglądają w najlepszym razie na dziecinadę, w najgorszym zaś na hipokryzję. Zatem bez względu na to, jak bardzo pragną pokoju, muszą dążyć do zwycięstwa, to znaczy do kontynuowania oporu, bo po prostu nie mają żadnej innej realnej alternatywy.

Właśnie z tego powodu – pomimo niewyobrażalnego zmęczenia i kolosalnych strat – Ukraińcy także w trzecim roku wojny wierzą (89% przeciwko 4%), że ich kraj ostatecznie zwycięży (w ciągu dwóch lat optymizm nieco zmalał, chociaż nie znacząco: w 2022 r. było to 95% do 1%), przy czym 66% ankietowanych (66–67% w centrum i na zachodzie kraju, 64–65% na południu i wschodzie) rozumie zwycięstwo jako pełne wyzwolenie wszystkich bezprawnie okupowanych przez Rosję terytoriów, włącznie z Donbasem i Krymem (w 2022 r. także ten wskaźnik był trochę wyższy – 71%; to zmiana dość istotna)1.

W Ukrainie mamy do czynienia ze specyficzną formą ludobójstwa, która nie daje się od razu rozpoznać, gdyż jej podstawą jest nie kryterium etniczne (ukraińskie pochodzenie), lecz kryterium tożsamościowe (ukraińska samoświadomość).

Mykoła Riabczuk

Udostępnij tekst

W innym ogólnokrajowym sondażu (luty 2024 r.) 73% respondentów stwierdziło gotowość do znoszenia trudów wojny dopóty, dopóki będzie taka potrzeba (ten wskaźnik jest nawet o dwa punkty procentowe wyższy niż w 2022 r., przy czym determinacja społeczeństwa jest podobna we wszystkich regionach – od 68–70% na ostrzeliwanym codziennie wschodzie i południu do 79% na względnie bezpiecznym zachodzie). Co więcej, 24% pytanych wierzy w zwycięstwo Ukrainy w ciągu roku, a kolejne 38% w przeciągu dwóch lat. Trzy czwarte są przekonane, że Ukrainie uda się pokonać wszelkie trudności, przy czym jedna trzecia uważa, że uda się to zrobić w przeciągu kilku najbliższych lat, a tylko 11% sądzi, że Ukraina z tymi obecnymi trudnościami nigdy się nie upora2.

Optymizm społeczeństwa ukraińskiego nieco zmniejszył się w porównaniu do jesieni 2022 r. i wiosny 2023 r., kiedy – podbudowany sukcesami na froncie i nadziejami związanymi z planowaną kontrofensywą – osiągnął wartość szczytową, chociaż i teraz jest dość wysoki. Tylko 13% badanych uważa, że „najlepszy okres nasze państwo miało w przeszłości”, natomiast 67% widzi go w przyszłości. Większość respondentów wierzy, że ich dzieci, mieszkając w Ukrainie, będą mogły otrzymać dobre wykształcenie, pracę, bezpieczeństwo prawne, ochronę zdrowia, dobry start. 64% pytanych uważa za optymalny dla Ukrainy europejski model rozwoju, natomiast model rosyjski nie ma nawet jednego procenta zwolenników3.

Granice wytrwałości

Uchwalony ostatecznie w kwietniu 2024 r. przez amerykański Kongres, po ponad półrocznych międzypartyjnych przepychankach, pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy o wartości 60 mln dolarów trochę zwiększył szanse Ukrainy na sukces w zmaganiach z wielokrotnie bogatszym wrogiem. Chociaż oczywiste jest, że pomimo wielkiej wartości tego wsparcia pieniądze same z siebie nie zakończą wojny.

Po pierwsze, potrzeba tygodni, jeśli nie miesięcy, żeby to uzbrojenie znaleźć, zamówić i otrzymać, żeby dostarczyć je na front i nauczyć nowo zmobilizowanych żołnierzy posługiwania się nim. A po drugie: trzeba jakoś tych nowych żołnierzy jeszcze zmobilizować, gdyż ukraińskiej władzy dopiero w trzecim roku pełnowymiarowej wojny udało się wreszcie uchwalić od dawna potrzebne prawo o mobilizacji. W każdej dziedzinie jest wiele problemów do rozwiązania, tak więc radykalne zmiany w przebiegu wojny są w najbliższym czasie mało prawdopodobne.

Ukraińcy dalej są w defensywie, a Rosjanie w dalszym ciągu naciskają, starając się wykorzystać jak najlepiej otwarte w ubiegłym roku przez trumpistów okno możliwości. Brak amunicji jest, oczywiście, największym problemem Ukrainy: jeden lub dwa tysiące pocisków artyleryjskich, na jakie mogą sobie pozwolić każdego dnia, to niewielka część (jedna piąta bądź nawet jedna dziesiąta – według różnych źródeł) tego, co w analogicznym czasie wystrzeliwują w ich stronę przeciwnicy.

Tak samo kilkadziesiąt samolotów przestarzałych radzieckich typów nie może przeciwstawić się setkom zmodernizowanych rosyjskich MiG-ów i Su; a wątpliwe, żeby drony, jakimi Ukraińcy starają się atakować wojskowe obiekty na terytorium Rosji, mogły konkurować z pociskami balistycznymi, którymi Rosja atakuje wszystkie, a w szczególności cywilne cele na całym terytorium Ukrainy. Pojedynek ten bardzo przypomina walkę boksera wagi lekkiej z bokserem wagi ciężkiej, gdzie ten pierwszy ma dodatkowo przywiązaną jedną rękę – to zakaz atakowania obiektów w Rosji zachodnim uzbrojeniem.

Wojna na wyczerpanie powinna być wygodniejsza dla państwa ze znacznie większą liczbą ludności i nieporównanie większymi zasobami. „Zanim gruby schudnie, chudy umrze” – mówi popularne ukraińskie powiedzenie. W krótkoterminowej perspektywie Rosja jako autokracja ma więcej atutów niż nie tylko Ukraina, ale i zachodnie demokracje, które muszą się liczyć ze zdaniem swoich elektoratów, mają kłopoty podczas głosowań w swoich parlamentach i są ograniczone rygorystycznymi przepisami prawa i procedurami. Wszystkich tych problemów w perfekcyjnej dyktaturze Władimira Putina po prostu nie ma. Opozycja w Rosji została całkowicie zniszczona, opinia publiczna chodzi na smyczy propagandy, gospodarka została totalnie przestawiona na długotrwałą wojnę.

Zmęczenie wojną na wyczerpanie

Jedyną przewagą, jaką mają Ukraińcy w tej walce na śmierć i życie, jest ich bojowy duch, ich oddanie pewnym zasadom i ideałom, ich obywatelska świadomość i patriotyczna mobilizacja. Ale i ona ma pewne granice. Co najmniej 31 tysięcy ukraińskich żołnierzy zginęło w walce, co przyznał nie tak dawno Wołodymyr Zełenski, chociaż eksperci nie bez uzasadnionych podstaw uważają faktyczną liczbę za dużo większą – co najmniej dwa razy…4 A ponieważ liczba rannych zazwyczaj jest trzykrotnie wyższa od liczby zabitych, to ogólna liczba strat Ukrainy wynosi prawdopodobnie od stu do dwustu tysięcy.

W niedawnym wywiadzie dla dziennikarzy brytyjskiej gazety „The Guardian”głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy generał Ołeksandr Syrśki stwierdził, że rosyjskie straty w ludziach są co najmniej trzykrotnie wyższe od ukraińskich5. Według oficjalnych danych ukraińskich Rosjanie stracili w Ukrainie już prawie 600 tys. żołnierzy (zabitych i rannych), tak więc możemy ukraińskie straty szacować na około dwieście tysięcy.

Wielu z tych, co polegli, stanowiło najbardziej odważną i najbardziej oddaną część ukraińskiego wojska. Dość często byli to ludzie, którzy bez wahania poszli na front jako ochotnicy w pierwszych dniach wojny. Dawno już minęły czasy, kiedy przed punktami rekrutacyjnymi ustawiały się kolejki chcących wstąpić do wojska i wielu z nich odmawiano, bo nie wystarczało dla nich umundurowania i uzbrojenia. Jedno to chcieć wyzwolenia spod okupacji wszystkich ukraińskich ziem, a co innego samemu o to wyzwolenie walczyć.

Unikanie mobilizacji stało się w Ukrainie dość powszechnym zjawiskiem. Nieudolność rządzących, którzy nie zauważyli na czas tego problemu, nie przeprowadzili sprawnie przez parlament potrzebnych ustaw i nie byli w stanie efektywnie poinformować o sytuacji za pomocą środków masowego przekazu, tylko wzmogła ogólny chaos i zażenowanie. Według badań socjologicznych tylko 29% respondentów potępia uchylających się od służby wojskowej, kiedy aż 46% ich nie potępia. I chociaż to nie jest ocena całego społeczeństwa (bo badacze zastrzegają, że w sondażu nie brali udziału żołnierze), jednak ogólna tendencja jest niepokojąca6.

Niedawno pierwszy raz w czasie wojny liczba tych, którzy uważają, że Ukraina idzie w złym kierunku, przewyższyła liczbę tych, którzy uważają ten kierunek w zasadzie za prawidłowy. Jednak i tak wskaźnik ten jest dużo lepszy od przedwojennego.

Mykoła Riabczuk

Udostępnij tekst

Ukraińcy, tak jak wcześniej, ofiarowują olbrzymie sumy na różne potrzeby wojska, aktywnie dołączając do inicjatyw obywatelskich, mających na celu podtrzymanie wojennego wysiłku. Zdecydowana większość popiera ideę walki aż do całkowitego wyzwolenia wszystkich terytoriów Ukrainy i ich mieszkańców oraz gniewnie odrzuca jakiekolwiek propozycje ustępstw wobec agresora. Ale zdecydowanie wiele mniej osób jest gotowych dobrowolnie ryzykować swoje życie dla tych wzniosłych i ważnych dla większości celów. Można nazywać taką postawę cyniczną czy po prostu ludzką, ale w każdym wypadku można ją zrozumieć – rodzi ją uczucie zmęczenia wojną na wyczerpanie, która przyniosła wszystkim niewyobrażalne straty i cierpienia, a perspektyw jakiegoś zakończenia w przewidywalnej przyszłości nie widać.

Nieefektywne zarządzanie rotacją i odtwarzaniem wojsk, a także znane, nagłaśniane przez media przypadki korupcji w różnych sferach i na różnych poziomach władzy (pomimo podejmowanych przez rząd i organy porządku publicznego realnych działań mających im zapobiegać) także sprzyjają szerzeniu się cynizmu i anomii w społeczeństwie. Jak niedawno zauważyła w „Dzerkale Tyżnia” Inna Wedernikowa, „walczą nie tylko armie, ale także i machiny państwowe”. A w ukraińskiej „machinie”, chociaż w znacznie mniejszym stopniu niż w rosyjskiej, są nadal relikty sowieckości.

Ukraina dzisiaj bez wątpienia nie jest tak skorumpowana jak kiedyś, ale też sytuacja obecnie jest zupełnie inna. Wojna podniosła w znaczny sposób poziom sprawiedliwości i uczciwości, jakiego domaga się społeczeństwo, powodując, że kwestia korupcji stała się niezwykle drażliwa, tak więc reakcja na nią jest nadzwyczaj ostra. Dla Ukraińców, bez dwóch zdań, korzystne jest posiadanie niezależnych środków masowego przekazu, jednak wolność słowa powoduje, że przedstawiciele władz muszą posiadać specjalne umiejętności komunikowania się, a one niestety nie są na takim poziomie, jakiego wymaga nadzwyczajna sytuacja.

W konsekwencji zaufanie do instytucji państwowych spadło prawie do poziomu sprzed wojny, chociaż jest tu kilka wyjątków. Zbrojne Siły Ukrainy, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, Policja Narodowa, Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych7 cieszą się zaufaniem zdecydowanej większości społeczeństwa (od 75 do 90%, zgodnie z badaniami socjologicznymi). Stosunek do prezydenta, ministra spraw zagranicznych, niezależnych mediów i władz lokalnych również pozostaje pozytywny, chociaż jest istotnie niższy niż w 2022 r.8

Pierwszy raz w czasie wojny liczba tych, którzy uważają, że Ukraina idzie w złym kierunku, przewyższyła liczbę tych, którzy uważają ten kierunek w zasadzie za prawidłowy – 38% vs. 37%. Ten wskaźnik w sposób istotny pogorszył się od lutego/marca 2023 r., kiedy tylko 21% badanych uważało, że rozwój wydarzeń idzie w złą stronę, a aż 61% uważało, że kierunek ten jest dobry. Jednak i tak wskaźnik ten jest dużo lepszy od przedwojennego, kiedy (w grudniu 2021 r.) 66% badanych odpowiedziało, że kraj idzie w złą stronę, a tylko 20%, że w dobrą9.

Między dwoma imperatywami

Wszystkie te zmiany można uważać w pewnym sensie za ambiwalentne: z jednej strony odzwierciedlają one frustrację, zmęczenie i rozczarowanie spowodowane wojną na wyczerpanie i brakiem sukcesów na różnych frontach i w różnych aspektach. A z drugiej strony pokazują projekcję negatywnych emocji na płaszczyznę realnej polityki, na konkretne instytucje czy działaczy, ale nie na pewne normatywne zasady i podstawowe wartości, które pozostają niewzruszone i niepodważalne: sprawiedliwość, wolność, godność, suwerenność narodu.

Odpowiedź i reakcja respondentów na pytanie o możliwość negocjacji pokojowych i dopuszczalne granice kompromisu wyglądają także na ewidentnie ambiwalentne. Z jednej strony Ukraińcy, którzy rozumieją prawdziwe powody i cele rosyjskiej agresji, nie są gotowi do żadnych ustępstw w sferze prawnej wobec państwa, które każdego dnia ich zabija i nie ukrywa nawet, że jego celem jest ostateczne ich unicestwienie.

Ale z drugiej strony są obiektywne realia – i na froncie, i na tyłach, i na arenie międzynarodowej – które popychają Ukraińców do pokojowych (jakoby) negocjacji, podczas których jednak nie są oni gotowi do jakichkolwiek ustępstw. Dzieje się tak i z powodu poczucia sprawiedliwości (to znaczy z powodu niechęci do spełniania zuchwałych żądań agresora), i z powodu myślenia o własnym bezpieczeństwie (to znaczy z powodu świadomości, że żadne ustępstwa tak naprawdę nie zadowolą przeciwnika, nastawionego na „ostateczne rozwiązanie” kwestii ukraińskiej).

Ten dylemat – pomiędzy tym, co jest w praktyce możliwe, a tym, czego się w kwestiach prawnych pragnie – istniał w ukraińskiej świadomości (i polityce) od samego początku rosyjskiej agresji. Jeszcze w maju 2022 r. w ogólnokrajowym sondażu 59% respondentów godziło się na to, że „oprócz prowadzenia walki zbrojnej Ukraina powinna szukać też i dyplomatycznej drogi zakończenia wojny z Rosją, żeby zminimalizować straty w ludziach”, natomiast 35% uważało, że „Ukraina może pokonać Rosję tylko prowadząc walkę zbrojną, bez względu na liczbę ofiar”. Obecnie ten drugi punkt widzenia reprezentuje tylko 23% respondentów, kiedy 72% uważa dyplomatyczną drogę za pożądaną – co prawda, nie zamiast prowadzenia walki zbrojnej, a tylko jako jej uzupełnienie.

Niedawno tezę tę potwierdził nie kto inny, jak generał Wadym Skybyćki, zastępca dowódcy wywiadu wojskowego Ukrainy. Przyznał on, że na polu walki jest dużo problemów i sytuacja może się jeszcze pogorszyć, dlatego że z jednej strony armia rosyjska nie jest już tak butna i jednocześnie nieefektywnie zorganizowana jak w 2022 r.; obecnie działa jak „jeden organizm, z jasnym planem i pod jednym dowództwem”. A z drugiej strony Ukraina nadal usilnie potrzebuje amunicji, jednak partnerzy w wielu wypadkach nie są w stanie w najbliższym czasie jej dostarczyć (przykładowo cała UE produkuje obecnie trzy razy mniej nabojów artyleryjskich niż Rosja). To oznacza, podsumowuje Skrybyćki, że w takich warunkach Ukraina nie jest w stanie wygrać wojny na polu bitwy samodzielnie.

Nawet gdybyśmy byli w stanie odrzucić rosyjskie wojska do linii granicy – a to bardzo odległa perspektywa – wojna na tym jednak się nie skończy. Takie wojny mogą zakończyć się traktatami… Na razie obydwie strony starają się zająć „najdogodniejsze pozycje” przed potencjalnymi rozmowami. Ale wątpliwe jest, by faktyczne rozmowy rozpoczęły się wcześniej niż w drugiej połowie 2025 roku… Obydwu stronom może wtedy zabraknąć uzbrojenia. Dlatego jeśli obecna sytuacja [z dostawami] radykalnie się nie zmieni, Ukrainie może go zabraknąć wcześniej10.

To oświadczenie chyba nie do końca jest zgodne z oficjalnym stanowiskiem ukraińskiego rządu, który kategorycznie zaprzecza możliwości jakichkolwiek rozmów pokojowych z obecnym rosyjskim kierownictwem, na czele z oskarżanym o zbrodnie wojenne Władimirem Putinem. Ukraiński parlament nawet sformalizował ten zakaz, uchwalając stosowne prawo. Jednak niedawne słowa prezydenta Zełenskiego na ten temat (podczas wystąpienia w Instytucie Ronalda Reagana) niepozbawione były też pewnej dwuznaczności: „kiedy mówicie o terytorium, to powinniście rozumieć, że musimy przede wszystkim ratować ludzi i państwo”11.

Wadym Skrybyćki, jak się wydaje, tak samo miota się między dwoma imperatywami. Z jednej strony: „Będziemy kontynuować walkę. Nie mamy wyboru. Chcemy żyć”. Ale z drugiej strony: „rezultat wojny […] zależy nie tylko od nas”. Tak naprawdę to ta sama postawa, którą w 2022 i w 2024 r. prezentowała większość respondentów (choć w różnych proporcjach), odpowiadając na pytanie socjologów: „Czy zgadzasz się, że oprócz prowadzenia walki zbrojnej Ukraina powinna szukać też i dyplomatycznej drogi zakończenia wojny z Rosją, żeby zminimalizować straty w ludziach?”. Akcent jest tu oczywiście położony na „oprócz”, a nie na „zamiast”, to znaczy chodzi o pomocniczą aktywność, będącą uzupełnieniem wojskowej, a nie o ich zamianę. Ale jak w praktyce miałaby wyglądać ta kombinacja aktywności podstawowej i dodatkowej?

Hipotetyczne porozumienie

Zakres możliwości określić jest dość trudno, ponieważ tutaj na razie nie ma niczego nawet zbliżonego do konsensu. Łatwiej jest domyślać się zgodnego stanowiska dotyczącego tego, co jednoznacznie jest niemożliwe i nieakceptowalne zarówno dla ukraińskiej klasy politycznej, jak i społeczeństwa. Ukraińcy w zasadzie mogliby się zgodzić na zawieszenie broni i zamrożenie konfliktu na obecnej linii frontu (wariant „koreański”), jeśliby USA i inni poważni międzynarodowi gracze solennie zagwarantowali swoimi siłami zbrojnymi nienaruszalność tego rozejmu z przeciwnikiem, jakiemu w najmniejszym nawet stopniu wierzyć nie można. Ukraińcy w zasadzie mogliby zrezygnować z ogłoszonych planów wyzwolenia okupowanych terytoriów metodami siłowymi, ale w żadnym razie nie zrezygnują z tych terytoriów (i swoich obywateli je zamieszkujących) na korzyść agresora na mocy jakiejkolwiek formalnej umowy.

Rozejm nie oznacza rezygnacji ze sprawiedliwego zakończenia tego konfliktu (zwrot terytoriów, wypłata reparacji, pociągnięcie do odpowiedzialności zbrodniarzy wojennych); oznacza tylko brak możliwości rozwiązania obecnie tych problemów metodami siłowymi i odłożenie ich na nieokreśloną przyszłość, do czasu pojawienia się w Rosji jakiegoś bardziej postępowego i racjonalnego rządu czy jakiejś innej radykalnej zmiany sytuacji międzynarodowej. Do czasu pojawienia się tych zmian i sprawiedliwego rozwiązania konfliktu ani Ukraina, ani jej międzynarodowi partnerzy nie powinni w żadnym razie normalizować stosunków z Rosją.

Wszystkie ogłoszone obecnie sankcje mają działać, dopóki okupowane ziemie nie będą zwrócone, reparacje wypłacone, a zbrodniarze wojenni ukarani. Formalne członkostwo w NATO nie jest dla Ukrainy celem samym w sobie; faktycznym celem jest system realnych gwarancji bezpieczeństwa od międzynarodowych partnerów – w przeciwieństwie do bezpłodnych „zapewnień” Traktatu Budapesztańskiego z 1994 r.

Żeby to mogło się ziścić, rosyjska władza musiałaby zasadniczo zmienić swój stosunek do Ukrainy albo całkowicie zmienić się sama. Oba warianty wydają się bardzo mało prawdopodobne, jeśli (i dopóki) Ukraińcy nie pomogą w tym na polach bitew, a partnerzy – efektywnymi sankcjami. Żadne ustalenia, a tym bardziej umowy z Moskwą nie będą mieć sensu, jeśli nie będą poparte jasnymi i realnymi gwarancjami bezpieczeństwa od międzynarodowych partnerów. I wygląda na to, że jest to główny problem dla zachodnich „wprowadzaczy pokoju”, którzy popychają Ukrainę do rozejmu, a za żadne skarby nie są gotowi utrzymać jego stałości i nienaruszalności za pomocą własnych sił zbrojnych.

W opublikowanych w tym roku podobno autentycznych dokumentach z rosyjsko-ukraińskich rozmów pokojowych, które miały miejsce w pierwszych miesiącach pełnowymiarowej rosyjskiej agresji (w marcu–kwietniu 2022 r.) wiele trudnych pytań jednak pozostało bez odpowiedzi. Jedno z nich, być może podstawowe, odnosiło się do wiarygodności pośredników i gwarantów stałości rozejmu. Pomimo krążących plotek o tym, że podobno to „naciski Zachodu” (a nawet osobiście Borisa Johnsona) miały zmusić Kijów do odrzucenia rozmów i podjęcia decyzji o prowadzeniu wojny, tak naprawdę głównym problemem była niechęć Zachodu do „zostania wciągniętym w rozmowy z Rosją, a szczególnie takie, które spowodowałyby, że kraje NATO miałyby nowe zobowiązania dotyczące zagwarantowania bezpieczeństwa Ukrainie”, co zmuszony był przyznać nawet Samuel Charap, jeden ze zwolenników „rozmów pokojowych”12.

Naprawdę Ukraińcy nie mają na razie innego wyboru oprócz tego, o którym ze smutkiem powiedział generał Skybyćki: muszą kontynuować walkę. Żeby w niej zwyciężyć, powinni ją zmienić z walki pomiędzy „grubym” i „chudym” na walkę pomiędzy głupim i mądrym, powolnym i szybkim, w coś w rodzaju historycznej rywalizacji między potężnymi dinozaurami a małymi, ale zaradnymi ssakami. Bo dopóki mniejsza postsowiecka armia będzie walczyć z większą postsowiecką armią, wynik wojny będzie przewidywalny. Ukraińcy zrobili już kilka ważnych kroków, by odejść od sowieckości, jednak tych reliktów pozostało w Ukrainie nadal jeszcze zbyt dużo – i w armii, i w społeczeństwie, i w organach władzy – by możliwy był naprawdę szybki, sprawny i oczekiwany przez wszystkich przełom.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

1 Zob. Perceptions of the course of Russia’s war against Ukraine after nearly two years of large-scale invasion, Kyiv International Institute of Sociology, 21.02.2024, https://kiis.com.ua/?lang=eng&cat=reports&id=1372&page=1 [dostęp: 20.10.2024].
2 Zob. analiza Centrum Razumkowa, https://razumkov.org.ua/napriamky/sotsiologichni-doslidzhennia/otsinka-sytuatsii-v-kraini-dovira-do-sotsialnykh-instytutiv-politykiv-posadovtsiv-ta-gromadskykh-diiachiv-stavlennia-do-vyboriv-vira-v-peremogu-cherven-2024r [dostęp: 20.10.2024].
3 Zob. https://razumkov.org.ua/napriamky/sotsiologichni-doslidzhennia/identychnist-gromadian-ukrainy-tendentsii-zmin-cherven-2024r [dostęp: 20.10.2024].
4 Zob. I. Tharoor, In a ‘meat grinder’ of a war, Russian and Ukrainian casualties rise, „The Washington Post”, 30.04.2024, https://www.washingtonpost.com/world/2024/04/30/russia-troops-ukraine-toll-casualties [dostęp: 20.10.2024].
5 Zob. L. Harding, „I know we will win – and how”: Ukraine’s top general on turning the tables against Russia, „The Guardian”, 24.07.2024, https://www.theguardian.com/world/article/2024/jul/24/i-know-we-will-win-and-how-ukraines-top-general-on-turning-the-tables-against-russia [dostęp: 20.10.2024].
6 Zob. https://zn.ua/ukr/UKRAINE/vijna-chi-mir-ukrajintsi-khochut-povernuti-kordoni-1991-roku-ale-chijimi-rukami-rezultati-sotsiolohichnoho-doslidzhennja.html [dostęp: 20.10.2024].
7 Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych to mniej więcej odpowiednik straży pożarnej [przypis od tłumacza].
8 Zob. https://iri.org.ua/sites/default/files/editor-files/Всеукраїнське%20опитування%20IRI_0.pdf [dostęp: 20.10.2024].
9 Zob. https://razumkov.org.ua/novyny/otsinka-sytuatsii-v-kraini-dovira-do-sotsialnykh-instytutiv-vira-v-peremogu-stavlennia-do-vyboriv-berezen-2024r [dostęp: 20.10.2024].
10 A fresh Russian push will test Ukraine severely, says a senior general, „The Economist”, 2.05.2024, https://www.economist.com/europe/2024/05/02/ukraine-is-on-the-brink-says-a-senior-general [dostęp: 20.10.2024].
11 Zob. https://zn.ua/ukr/war/jakshcho-rosijski-vijskovi-zalishatsja-na-teritoriji-ukrajini-nastupnij-povnomasshtabnij-napad-rf-bude-lishe-pitannjam-chasu-zelenskij-.html [dostęp: 20.10.2024].
12 Zob. S. Charap, S. Radchenko, The Talks That Could Have Ended the War in Ukraine, „Foreign Affairs”, 16.04.2024, https://www.foreignaffairs.com/ukraine/talks-could-have-ended-war-ukraine [dostęp: 20.10.2024].


Przełożył z języka ukraińskiego Marek S. Zadura

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2024 w dziale „Z drugiej strony Bugu”.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.