Jesień 2024, nr 3

Zamów

Człowieka zmienia tylko miłość

Mozaika w Bazylice św. Wawrzyńca za Murami w Rzymie przedstawiająca wizerunek Chrystusa Dobrego Pasterza połączony z przedstawieniem Najświętszego Serca. Fot. Flickr

Jak jansenizm przejawia się ciągle w Kościele w Polsce? Po pierwsze przez przeciwstawianie miłosierdziu Boga Jego sprawiedliwości.

Publikujemy treść wpisu o. Dariusza Piórkowskiego SJ, który został opublikowany na platformie Facebook. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Razem z Siostrami Matki Miłosierdzia w Płocku przeżywamy 8-dniowe rekolekcje. W tym roku punktem wyjścia do codziennych medytacji są wybrane fragmenty z encykliki Benedykta XVI Deus caritas est i najnowszej encykliki Franciszka o Sercu Jezusa – Dilexit nos .

Moim zdaniem, mówią one niemal o tym samym. O bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, o dobroci miłości ludzkiej i o naszym ciągłym oporze w przyjęciu tej Dobrej Nowiny.

Ucieszyło mnie, że w encyklice Franciszka wspomniany jest jeden z głównych powodów ożywienia kultu Serca Pana Jezusa. A był i jest to jansenizm. Napisałem o nim sporo w książce „Nie musisz być doskonały”, ponieważ dostrzegam od lat wpływ jansenizmu i ciągłe działanie w obrębie katolicyzmu w Polsce. Jest on przyczyną religijnego perfekcjonizmu i cierpienia wielu wierzących.

Opór przed Bożym miłosierdziem

No i cieszę się, że Papież też to zauważa. Wprawdzie twierdzi, że dzisiaj jansenizm przybiera inne formy albo że inne pokusy odciągają nas od bliskości Boga, ale uważam, że w Polsce jansenizm jest ciągle żywy, chociaż nie w takiej postaci jak w XVII i XVIII wieku. Najpierw parę cytatów z najnowszej Franciszkowej encykliki:

„Św. Jan Paweł II przedstawił rozwój tego kultu [Najświętszego Serca Pana Jezusa – red.] na przestrzeni wieków jako odpowiedź na wzrost rygorystycznych i oderwanych od rzeczywistości form duchowości, które zapominały o miłosierdziu Pana. […] „Kult Najświętszego Serca, jaki rozwinął się przed dwoma wiekami w Europie pod wpływem mistycznych doświadczeń św. Małgorzaty Marii Alacoque, był reakcją na jansenistyczny rygoryzm, którego konsekwencją było niedocenianie nieskończonego miłosierdzia Bożego” (80).

„Propozycja przyjmowania Komunii Świętej w pierwszy piątek każdego miesiąca, była silnym przesłaniem w czasach, gdy wiele osób przestawało przystępować do Komunii z powodu braku zaufania w Boże przebaczenie i w Boże miłosierdzie. Traktowali oni Komunię jako swego rodzaju nagrodę dla doskonałych. W tym jansenistycznym kontekście, promowanie tej praktyki uczyniło wiele dobra, pomagając rozpoznać w Eucharystii darmową i bliską miłość Serca Chrystusa, które wzywa nas do zjednoczenia z Nim” (84).

„Było to trudne do zrozumienia dla wielu jansenistów, którzy patrzyli z góry na wszystko to, co ludzkie, uczuciowe, cielesne, i ostatecznie uważali, że taka pobożność oddala nas od najczystszej adoracji Boga Najwyższego. Pius XII nazwał «fałszywym mistycyzmem» elitarne podejście niektórych grup, które postrzegały Boga jako tak wzniosłego, tak odległego i oddzielonego, że uważały czułe formy pobożności ludowej za niebezpieczne i wymagające kontroli kościelnej” (86).

Dla św. Teresy z Lisieux Boża sprawiedliwość i miłosierdzie są jednym i tym samym. Miłosierdzie jest sprawiedliwością. Oddzielanie jednego od drugiego to herezja

Dariusz Piórkowski SJ

Udostępnij tekst

Opór przed Bożym miłosierdziem i bezwarunkową miłością Ojca jest w nas tak ogromny (bo „Bóg” religijności naturalnej siedzi w nas głęboko i nie chce łatwo umrzeć), że nie tylko kult Serca Jezusa był potrzebny, ale duchowa droga św. Teresa z Lisieux, a także „Dzienniczek” św. Faustyny Kowalskiej. Ciągle chodzi o to samo: przyjąć i zaufać miłości Boga. To trucizna jansenizmu spowodowała takie spustoszenie w Kościele.

Trucizna jansenizmu

Jak jansenizm przejawia się ciągle w Kościele w Polsce? Po pierwsze przez przeciwstawianie miłosierdziu Boga Jego sprawiedliwości. Do absurdu w tej kwestii dochodziło zwłaszcza podczas Roku Miłosierdzia. Niektórzy twierdzili, że nie możemy aż tyle mówić o miłosierdziu Boga, bo przecież jeszcze jest Boża sprawiedliwość. Jeśli więc będziemy mówić tylko o miłosierdziu, to ludzie będą… bardziej grzeszyć.

To prawda, jeśli będziemy tylko mówić, to rzeczywiści mogą bardziej grzeszyć. Jeśli jednak doprowadzimy ludzi do doświadczenia/przeżycia całym sercem miłosierdzia Boga i Jego bezwarunkowej miłości, to z pewnością będą mniej grzeszyć. Jeśli nie doświadczają tego albo w Kościele nie potrafimy ich do tego doprowadzić, wówczas uruchamia się mechanizm straszenia, dyscyplinowania i przymusu. Innego wyjścia nie ma.

Twierdzenie, że od prawdziwego doświadczenia miłosierdzia Boga ludzie mieliby stać się gorsi, to kłamstwo. Podobnie, jako to, że dopiero, gdy postraszy się ich sprawiedliwością Boga, wtedy się zmienią. Większego nonsensu jeszcze nie słyszałem. Człowieka zmienia tylko miłość, a ta wyklucza strach, przymus i przemoc wszelkiego rodzaju.

Najbardziej to przeciwstawienie i cały jansenizm przekroczyła, według mnie, św. Teresa z Lisieux. Dla niej Boża sprawiedliwość i miłosierdzie są jednym i tym samym. Miłosierdzie jest sprawiedliwością. Oddzielanie jednego od drugiego to herezja.

Niestety w „Dzienniczku” św. Faustyny to przeciwstawienie nadal jest obecne. Przypuszczam, że wynika ono z katechez, rekolekcji i kazań, których słuchała Faustyna. Dla przykładu: „Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej… Na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia mego”. Wywieść można z tych słów wniosek, że do śmierci Bóg jest miłosierny, a po śmierci będzie sprawiedliwy. U św. Teresy z Lisieux nie znajdziemy takiego rozróżnienia.

Drugim przejawem jansenizmu jest ciągłe uważanie komunii świętej za nagrodę dla przeczystych i doskonałych. Tak do dzisiaj się ją pokazuje dzieciom przed Pierwszą Komunią świętą: ich serce ma być czyste jak łza. A to przecież jest niemożliwe, bo żadne ludzkie serce nie jest czyste, może być jednak stopniowo oczyszczone przez przyjmowanie Komunii świętej.

Wielu ludzi boi się przyjmować Komunię świętą z powodu fałszywego poczucia niegodności. Nierzadko uważają też, że mają grzech ciężki, choć w istocie tak nie jest.

Kolejnym przejawem jansenizmu są niektóre nasze pieśni. Ukazuje się w nich Boga jako zagniewanego, którego ciągle trzeba przebłagiwać, który jest zdystansowany, bezduszny, karzący i wymagający zadośćuczynienia w formie kar i cierpienia, aby nas z sobą pojednać.

A oto kilka przykładów: w pieśni „Witam Cię witam”, śpiewanej nierzadko po Komunii świętej, padają słowa: „byś gniew swój srogi, o Jezu drogi, pohamować raczył”. Komunia święta wyklucza to, że Bóg jest na nas pogniewany. Ale co tam. My śpiewamy co innego.

W pieśni „Boże lud Twój czcią przejęty” utrwalamy wręcz herezję. W jednej ze zwrotek śpiewanych zazwyczaj podczas Ofiarowania, mamy takie słowa: „Przyjmij Ojcze grzeszne syny, nie odpychaj swoich dzieci”. I dalej: „Niech [Ofiara] przestępstwa nasze zmywa i uśmierza gniew Twój, Panie, niech nas z niebem pojednywa i uzyska przebłaganie”. Czyli nic istotnego się nie zdarzyło: Bóg nie pojednał nas jeszcze ze sobą, bo ciągle się gniewa. A ofiarą, którą składamy, uśmierzamy Jego gniew. Wniosek: nadal tkwimy w pogaństwie i religijności naturalnej.

W pieśni „Serdeczna Matko” też pojawia się „Ojciec rozgniewany, który siecze i szczęśliwy kto się do Matki uciecze”. Jest jeszcze kilka takich michałków. Wszystkie te przykłady to piękna kalka przekładania stosunków międzyludzkich na relacje Boga z człowiekiem.

Katechizm Kościoła uczy w paragrafie nr 2779, że trudno do Boga mówić „Ojcze”, jeśli najpierw nie oczyścimy serca z niektórych fałszywych wyobrażeń tego świata. Czytamy tam: „Oczyszczenie serca dotyczy powstałych w naszej historii osobistej i kulturowej wyobrażeń na temat ojca lub matki, które wpływają na naszą relację do Boga”.

Wesprzyj Więź

Podobnego oczyszczenia wymagają niektóre nasze pieśni. Albo nie powinno się ich już śpiewać, albo należy zmienić ich treść. I właśnie tutaj szybko okaże się, jak wielki jest nasz opór przed miłością Boga, bo dla wielu zmiana tego typu (tekstów, które nie są natchnione) będzie się równała z zamachem na wiarę katolicką i dogmaty.

Dlatego potrzebna kolejna encyklika o miłości Boga. I pewnie jeszcze niejedna będzie potrzebna.

Przeczytaj też: Budowanie na ruinach. „Dilexit nos” papieża Franciszka

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.