Dlaczego zagraniczne media nie są w szoku, że Świątek pożegnała się z dotychczasowym trenerem? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta: takie zmiany są całkowicie normalne. Mało tego – bardzo potrzebne.
W zeszłym tygodniu tenisowy świat obiegła nowina, że Iga Świątek zakończyła współpracę ze swoim dotychczasowym trenerem, Tomaszem Wiktorowskim. Pod jego wodzą została – jako pierwsza Polka w historii – liderką światowego rankingu, którą nadal (jeszcze) pozostaje. W trakcie tych trzech lat udało im się wspólnie zwyciężyć m.in. w czterech finałach wielkoszlemowych, w tym trzy razy na paryskich kortach Rolanda Garrosa, oraz zdobyć brązowy medal na ostatnich igrzyskach olimpijskich.
Celowo użyłem sformułowania świadczącego o wspólnym udziale raszynianki i jej coacha przy wspomnianych sukcesach. Nie można, pomimo że tenis to sport indywidualny, nie docenić wkładu tak ważnej osoby dla gry zawodnika, jaką jest trener. To on przecież ma ogromny wpływ nie tylko na szkolenie umiejętności technicznych i konkretnych wariantów gry, ale również – być może przede wszystkim – na mentalność i podejście do rywalizacji swojego podopiecznego. To od trenera przecież wymaga się, aby wydobywał z zawodnika pełen jego potencjał.
Wielu komentatorów i publicystów sportowych zaczęło spekulować o potencjalnych nazwiskach. Na ten moment wiemy, że Iga trenuje pod okiem szkoleniowca tenisowej reprezentacji Polski Dawida Celta i w towarzystwie swojego sparingpartnera Tomasza Moczka. Równolegle z nakręcaniem maszyny domysłów dotyczącej tego, kto ostatecznie zastąpi Wiktorowskiego, działa inny nośny, typowo plotkarski temat – skąd to rozstanie? Chciałbym jednak zadać inne pytanie – w mojej ocenie, w porównaniu do poprzedniego, zasadne: dlaczego takie zmiany w ogóle następują?
Polskie media sportowe są tematem zakończenia owej współpracy przez Igę rozgrzane do czerwoności. Takie w każdym razie odnoszę wrażenie, widząc dziesiątki nowych nagłówków i newsów, które mają dawać odpowiedź, dlaczego to rozstanie nastąpiło. Tymczasem, przeglądając zagraniczne portale, można zobaczyć, że jeśli już ten temat się pojawia, to raczej w kontekście czysto informacyjnym – najczęściej artykuły dotyczą utrzymania przez Igę miejsca nr 1 w rankingu (wiemy już, że nie uda jej się tego dokonać).
Dlaczego zagraniczne media nie są w szoku, że Świątek pożegnała się z dotychczasowym trenerem? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta: takie zmiany są oczywiste. Mało tego – bardzo potrzebne.
Największe tenisistki i najwybitniejsi tenisiści nierzadko mają na koncie bogate archiwum zmian swoich coachów. Można tu wymienić takie nazwiska, jak Roger Federer czy Rafael Nadal (obaj mieli po 7 trenerów w trakcie swoich seniorskich karier), Serena Williams (6 trenerów) czy Novak Djoković (od początku kariery juniorskiej współpracował z 13 trenerami).
Największe tenisistki i najwybitniejsi tenisiści nierzadko mają na koncie bogate archiwum zmian swoich coachów
Regularna zmiana składu własnego teamu nie jest niczym niezwykłym w tenisie. Każdy szkoleniowiec wnosi do współpracy inne doświadczenia, skupia się na odmiennych aspektach gry – od techniki dotyczącej poszczególnych jej składników, przez strategię, po mentalność sportowca.
Z biegiem czasu potrzeby zawodnika się zmieniają. Wręcz konieczna jest zmiana perspektywy i skupienie się na elementach, które nie były dotąd wystarczająco „zaopiekowane”. Tak jest również w przypadku Igi. Barbara Shett – była tenisistka, a obecnie komentatorka Eurosportu – powiedziała: „Iga Świątek może być numerem jeden na świecie, ale nadal musi rozwijać swoją grę poza kortami ziemnymi. Nie oszukujmy się, w ciągu ostatniego roku czy dwóch to się nie wydarzyło. Ona szuka teraz czegoś innego, spojrzenia na sytuację z zewnątrz. Na najwyższym poziomie liczy się każdy szczegół”.
Nie jest to pierwsza osoba, specjalizująca się w tym sporcie, która zwraca uwagę na jednowymiarowość gry Polki. Przez ten niuans często nie potrafiła ona dostosować się do dynamicznie zmieniającej się sytuacji na korcie – szczególnie gdy jej najlepsze zagrania nie funkcjonowały prawidłowo. Stąd nie tylko słuszna, ale i naturalna wydaje się decyzja zmiany trenera.
W nowym, jesiennym numerze kwartalnika „Więź” Damian Jankowski wraz z Tomaszem Stawiszyńskim poruszają temat zmienności człowieka – istoty, która jest w nieustannym procesie samoodkrywania. „Każdy z nas co najmniej raz w życiu konfrontuje się z koniecznością rewizji swoich przekonań. Ważne jest nie tyle, by niczego nie zmieniać, ile by używać do tego rozumu. By kierować się elastycznością oraz otwartością, a nie dogmatyzmem” – mówi Stawiszyński.
Pomimo że wspomniany fragment (jak i cały tekst) odnosi się do rzeczywistości znacznie głębszej i bardziej skomplikowanej niż decyzje kadrowe tej czy innej zawodniczki, pokazuje nam coś istotnego również w tym kontekście. Tak, jak w ciągle zmieniającym się świecie, rewidowanie własnych poglądów i wyobrażeń dotyczących rzeczywistości działa ożywczo na własną kondycję oraz umiejętności współistnienia z innymi ludźmi, tak nieustanne szukanie swoich słabych punktów oraz świadoma praca nad nimi jest nieodłącznym elementem doświadczenia sportowca – szczególnie tego, który chce utrzymywać się na światowym „topie”.
Nie dziwi mnie więc szukanie nowego trenera ze świeżą perspektywą. Mało tego: najwyższy na to czas! W tym świetle największym triumfem jest zwycięstwo nad samym sobą – własnymi słabościami i niedoskonałościami. Przede wszystkim takich zwycięstw trzeba życzyć Idze.
Przeczytaj też: Euro 2024. Sny do wyśnienia