Adam Michnik zrównał odwołaną za mobbing byłą szefową MOCAK-u z prześladowanym Zygmuntem Baumanem i postawił ją w rzędzie wielkich jurorów – Jana Błońskiego i Marii Janion. To pomieszanie tematów i proporcji.
Dziś ukazał się w „Dużym Formacie” mój aktualizowany felieton dotyczący kłopotów kapituły Nike z obecnością w niej oskarżonej o mobbing Maszy Potockiej. Serdecznie myślałam w ostatnich tygodniach o koleżankach i kolegach, wystawionych na ocenę publiczną. Dyskusje uderzały w nich, powtarzano „jury powinno”, choć jury nie ma innego głosu w sprawie składu poza zadysponowaniem własnym udziałem. Wczoraj dowiedzieliśmy się o burzliwym przebiegu obrad, które mimo wszystko skupiły się na literaturze i wyborze wspaniałego zbioru poetyckiego Urszuli Kozioł. Werdykt wywołał radość, ale nie oddalił wątpliwości.
Przemówienie Adama Michnika zostało de facto poświęcone Maszy Potockiej. Rozumiem, że słowo „dziękuję” padło ze strony prezesa Fundacji Nike Michała Sołtysiaka, gdy pierwszy raz wchodził na scenę. Odniósł się do samego odejścia Potockiej z jury (o którym publiczność jeszcze nie wiedziała) i zamkniętych, z pewnością burzliwych obrad. Już po gali dziękował za to zamykające spekulacje odejście na rok przed ukończeniem kadencji – jedyny ruch zgodny z regulaminem – przewodniczący Krzysztof Siwczyk.
Zasmucił mnie wywód Adama Michnika, który na każdej gali opowiada się za wolnością. Tym razem pierwszoplanową bohaterką uczynił Maszę Potocką, która została najpierw zrównana z prześladowanym Zygmuntem Baumanem, opiewanym w wierszu Urszuli Kozioł, a następnie postawiona w rzędzie wielkich jurorów – Jana Błońskiego i Marii Janion.
To pomieszanie tematów i proporcji. Marii Annie Potockiej udowodniono stosowanie mobbingu. W XX wieku ta kategoria nie była w Polsce używana, choć pokrzywdzeni mogli poskarżyć się Radzie Zakładowej. Krzywda jednak, także ta wynikająca z fatalnych stosunków w pracy, wywoływała protesty. Nikt tego dokładnie nie zbadał, ale jestem pewna, że przyjdzie na to czas – robotnicy wychodzili na ulicę z powodu kłopotów w zaopatrzeniu, zagrożeń bezpieczeństwa w pracy, ale też odczuwanej powszechnie niesprawiedliwości, w tym brutalnych relacji z przełożonymi. O przekroczeniach w tej sferze traktowały filmy nurtu moralnego niepokoju. Zniesienie cenzury i wolność słowa były ważne i wciąż pozostają fundamentem demokracji.
Prawomocny wyrok krakowskiego sądu stwierdzający, że dyrektorka Bunkra Sztuki stosowała mobbing, nie jest pogłoską, lecz faktem. Zwolnienie Maszy Potockiej z kierowania MOCAK-iem przez prezydenta miasta Krakowa Aleksandra Misztalskiego stanowi konsekwencję uznania, że w instytucjach podlegających samorządowi pierwszoplanową wartością jest bezpieczeństwo pracy.
Bez przesady można tu dodać, że dziś wiele osób zatrudnionych w podobnych instytucjach walczy o swą godność tak, jak strajkujący robotnicy w PRL, ale nie wychodzi na ulice, lecz próbuje egzekwować swoje prawa pracownicze w powołanych do tego komisjach wewnętrznych i w sądach.
Do tych faktów – oraz do odrzucenia możliwości zarządzania opartego na idei efektywności za wszelką cenę, także ludzkiej frustracji, bólu, a nawet choroby – odnoszą się zastrzeżenia wobec działalności publicznej jurorki, która przedstawiona została jako prześladowana w ramach ataku na wolność słowa, stosowanego przez współczesną cancel culture. Wolność słowa nie ma tu nic do rzeczy, ponieważ nie idzie o głoszone poglądy czy napisaną książkę, lecz o traktowanie podwładnych. Powstaje pytanie, co z wolnością i wymazaniem osób poddawanych udowodnionemu mobbingowi.
Dla środowiska literackiego zaskakujące było wczorajsze umieszczenie Potockiej w gronie trójki wybitnych jurorów. Wedle jakiego kryterium? Moralnych kwalifikacji? Odwagi zakończenia umowy? Adam Michnik ma pełne prawo do każdego twierdzenia, chcę jednak zauważyć, że za Błońskim i Janion stoją ich książki, teorie kultury, wyrafinowane interpretacje tekstów. Nie znam podobnych dokonań Maszy Potockiej w dziedzinie literaturoznawstwa i krytyki literackiej.
Usłyszeliśmy więc wczoraj mowę retoryczną opartą na hiperboli, superlatio, mającą przygwoździć publiczność. Przygwoździła, ale fakty pozostają faktami, a komentarze w środowisku nie ucichną, mimo aprobaty dla wyboru laureatki.
Przeczytaj też: Urszula Kozioł z Literacką Nagrodą Nike 2024