
Poszukując wrażeń i bodźców, młodzi ludzie odnaleźli je w – „doskonale” zaprojektowanym do pozyskiwania i utrzymywania uwagi – środowisku cyfrowym. W dużej mierze sami ulokowaliśmy ich w pułapce wszechobecnej przemocy. Jak z niej wyjść?
Do niedawna termin „społeczeństwo informacyjne” używany był w kontekście jednej z akademickich teorii nauki o komunikacji społecznej i mediach. Obecnie trudno spotkać kogoś, kto uznawałby, że jest to koncept teoretyczny zarezerwowany dla seminariów doktoranckich. Wyraźnie doświadczamy bezprecedensowego tempa rozprzestrzeniania się informacji i ich produkcji, a w zasadzie nadprodukcji. Jesteśmy pierwszym pokoleniem zmagającym się z tak silnym przebodźcowaniem informacyjnym.
Dynamika zmian w zakresie całego ekosystemu, w jakim żyjemy (w jego skład wchodzi też technologia), jest tak duża, że w gruncie rzeczy nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć, co się z nami dzieje. Jeden z psychologów amerykańskich, Mike Brooks, komentując nadmiernie bezkrytyczne wizje związane z gloryfikacją sztucznej inteligencji (AI), wyraził przekonanie o naiwności takiego podejścia, mówiąc, że smartfony mają już ponad dziesięć lat, a my ciągle spieramy się o ich wpływ na rozwój dzieci i młodzieży1. Skoro wciąż nie jesteśmy tego pewni, a nauka nie do końca potrafi nam w tym skutecznie pomóc, to skąd bierze się przekonanie, że będziemy potrafili zarządzić technologią sztucznej inteligencji w interesie społecznym?
Smartfon na komunię
Przenośny komputerek z dostępem do internetu, czyli smartfon, w tej chwili posiada niemal każda i każdy z nas. Dzieci otrzymują go najczęściej wraz z pierwszą komunią, jak niegdyś zegarki. Nierzadko odmowa zakupu tego typu sprzętu kończy się u dziecka poczuciem wykluczenia i bycia gorszym.
To małe urządzenie jest dzisiaj przedmiotem jednej z największych społecznych kontrowersji, szczególnie w odniesieniu właśnie do młodych ludzi. Nikt nie wyobraża sobie życia bez niego, a precyzyjniej mówiąc, bez jego funkcjonalności w postaci aplikacji. A zarazem daję sobie głowę uciąć, że w rozmowach nauczycieli, rodziców i opiekunów nie ma częściej pojawiającego się tematu jak właśnie to, czy i jak smartfony (a szerzej: technologie informacyjne) wpływają na rozwój dzieci i młodzieży, ich naukę, relacje z bliskimi, rówieśnikami i przyswajanie wiedzy. W tych rozmowach przewija się cała paleta zagrożeń.
To kwestia ważna dla zdecydowanej większości społeczeństwa. Klarowny podział na rzeczywistość online i offline w praktyce już dawno nie istnieje. Te wymiary są ze sobą tak bardzo związane, że funkcjonujemy równocześnie w obydwu nawet wtedy, kiedy nie do końca jesteśmy tego świadomi. Z tego faktu płynie też jeszcze jeden wniosek – najwyższy czas skończyć z ucieczką przed odpowiedzialnością. Musimy przestać argumentować, że skoro temat dotyczy spraw cyfrowych, to niech zajmują się nim inżynierowie, komputerowcy i informatycy, a nie ja, przeciętny zjadacz chleba, kierowca, urzędnik, psycholog czy nauczyciel.
Po latach narracji o potrzebie cyfryzowania instytucji i społeczeństwa (w ogóle jej nie podważam!) przyszedł czas na humanizowanie i uspołecznianie sfery cyfrowej. Debata – głośna lub toczona w zaciszach gabinetów i przy rodzinnych stołach – o młodych ludziach i smartfonach jest najbardziej widocznym wyrazem stanu spraw i rosnącej potrzeby aktywności w tym obszarze.
A może to przesada i efekt „paniki moralnej”? To pojęcie znane jest w naukach społecznych jako jedna z metod ucieczki przed odpowiedzialnością, którą stosują dorośli jako uogólniona grupa działająca – jak wiele dużych grup – stadnie.
Brytyjska kryminolożka Yvonne Jewkes wskazuje na kilka typowych dla paniki moralnej cech2. Po pierwsze, tendencja do przedstawiania przez media zdarzeń w jakimś sensie zwykłych, przeciętnych jako wyjątkowych. Po drugie, demonizowanie niektórych zachowań i zjawisk przez liderów opinii, polityków i dziennikarzy. Po trzecie, dynamiczne przemiany społeczno-ekonomiczne, związane z tym kryzysy i emocje. Po czwarte, definiowanie przez różne siły społeczne granic moralnych poprzez skrajne emocje i panikę właśnie. I w końcu, dominująca koncentracja na postawach dzieci i młodzieży oraz snucie negatywnych wizji dla ich przyszłości.
Panika moralna zazwyczaj odnosi się do kwestii technologii i wywołuje lęk wobec niej. Z jednej strony – czyniąc z niej kozła ofiarnego, ale z drugiej – poważnie obciążając psychikę młodych ludzi, co nierzadko prowadzi ich do stanu frustacji. Czy w tych kategoriach należy opisać aktualny stan debaty o zagrożeniach płynących z mediów społecznościowych?
Permanentne przywiązanie do sieci
Jednym z ważniejszych głosów debaty toczącej się dzisiaj w wielu krajach zachodnich stała się książka słynnego amerykańskiego psychologa społecznego Jonathana Haidta pod tytułem The Anxious Generation [Pokolenie lęku]. Stoją za nią również ambicje budowy ruchu, który ma na celu dokonanie wielkiej zmiany społecznej w zakresie ochrony i rozwoju dzieci oraz podejścia do smartfonów i innych urządzeń ekranowych. Wywody Haidta poparte są metaanalizami oraz eksperymentami i odniesieniami do wcześniejszych publikacji, wśród których na szczególną uwagę zasługuje iGen Jean M. Twenge. Już sam podtytuł tej ostatniej książki jest bardzo wymowny: Dlaczego dzieciaki dorastające w sieci są mniej zbuntowane, bardziej tolerancyjne, mniej szczęśliwe i zupełnie nieprzygotowane do dorosłości.
![]()
Po latach narracji o potrzebie cyfryzowania instytucji i społeczeństwa przyszedł czas na humanizowanie i uspołecznianie sfery cyfrowej
Z kolei Haidt przekonuje, że najwyższy czas uznać, iż między pogarszającym się dramatycznie stanem zdrowia psychicznego młodych ludzi a używaniem przez nich smartfonów (a precyzyjniej: mediów społecznościowych) istnieje nie tyle korelacja, ile związek przyczynowo-skutkowy. W wypowiedziach publicystycznych badacz, używając języka metaforycznego, zadaje pytanie: Jeśli widzimy leżące ciało, a nad nim człowieka z ciepłym jeszcze od wystrzału pistoletem, to czego potrzebujemy więcej do stwierdzenia, że mamy do czynienia ze sprawcą?
Haidt powołuje się na anglosaskie i skandynawskie statystyki opisujące kondycję psychospołeczną młodych ludzi, a także na dane odnoszące się do silnej dynamiki wzrostu prób samobójczych i samobójstw w tej grupie społecznej. Wykazuje, że krytycznie ważnymi datami dla współczesnego kryzysu są właśnie lata, w których pojawiały się innowacje technologiczne: 2007 – wypuszczenie na rynek pierwszego smartfona; 2010 – zainstalowanie w tego typu urządzeniach kamer umożliwiających wykonywanie zdjęć sobie samym, czyli tzw. selfie; 2012 – przejęcie Instagrama, którego działanie oparte jest na dzieleniu się zdjęciami, przez Facebook (obecnie Meta). Wskazane okoliczności spowodowały turboprzyspieszenie w budowaniu kultury wizualnej, robienia i udostępniania fotografii.
Przyrosty produkcji zdjęć w sieci są bezprecedensowe. Dziennie na plaftormach społecznościowych publikowanych jest około 500 milionów zdjęć, z czego około 350 milionów na Facebooku i ponad 92 miliony na Instagramie. Większość wykonywanych obecnie fotografii, bo aż 94%, powstaje przy użyciu smartfona. Zdjęcia i materiały wideo w ciągu zaledwie kilkunastu lat radykalnie zmieniły kontekst społeczny i kulturowy. Jeszcze relatywnie niedawno pokazywane były przede wszystkim zaufanym i dość wąskim kręgom rodzinnym i koleżeńskim. Od momentu wyposażenia smartfonów w aparaty i pojawienia się dostępnych powszechnie plaform do dystrybucji obrazu nawet najbardziej intymne zdjęcia i treści wideo pokazywane są tysiącom, a nawet milionom obcych ludzi. Zamieszczając je w przestrzeni cyfrowej, powodujemy przecież, że dostęp do nich mają odbiorcy na całym świecie.
Powszechność smartfonów, na co zwraca uwagę Haidt, spowodowała permanentne przywiązanie człowieka do sieci i do ciągłego zaangażowania w aktywności, które mają tam miejsce. Wiąże się to ze stałą ekspozycją na krytykę i oceny, koncentracją na własnym wyglądzie, stresem, a także dostępem do wielu destrukcyjnych treści. Wszystko to prowadzi do poważnych deficytów w relacjach społecznych, zaburzeń snu i uwagi oraz wzrostu skali uzależnień behawioralnych.
Paradoks wychowania w krajach wysoko rozwiniętych polega na tym, że rodzice – także poprzez swoistą, choć nieco inną od opisywanej wyżej, panikę moralną – wytworzyli pewien stan mentalny nazywany przez amerykańskiego psychologa ideologią bezpieczeństwa. Stał za nią strach przed zagrożeniami, w szczególności wykorzystywaniem seksualnym, ale także wieloma innymi niebezpieczeństwami, jakie czyhały na dzieci spędzające dużo czasu w przestrzeni publicznej – w parkach, na placach zabaw, a najczęściej na ulicach miast i miasteczek. Zatem wskutek wzrostu zamożności motywowani troską opiekunowie poszerzali sferę kontrolowania zachowań młodych ludzi w celu ich chronienia. Ochrona ta dotyczyła i wciąż dotyczy cielesności.
Dzieci zabrano więc z miejsc publicznych. Zaczęły one spędzać więcej czasu w domu (najwięcej w historii!), pod okiem dorosłych, którzy zyskali spokój i satysfakcję z dobrze spełnionego obowiązku rodzicielskiego. W tym samym czasie nadeszła istna, choć cicha, rewolucja, przenosząca ludzi w czasy społeczeństwa informacyjnego, republiki elektronicznej, demokracji medialnej lub elektronicznej. Tego typu nazw stworzonych do opisu współczesnych społeczeństw można wymieniać bez liku.
Ten okres to także czas pandemii COVID-19 i życia młodych ludzi w całkowitej lub względnej izolacji przez niemal dwa lata. Haidt nie zgadza się z twierdzeniami, że przyczyną kryzysu zdrowia psychicznego były problemy wywołane wirusem i lockdownem. One raczej spotęgowały niekorzystne zjawiska rozwijające się znacznie wcześniej, wywołane powszechnością korzystania z serwisów społecznościowych za pośrednictwem smartfonów.
Zarzut stawiany przez Haidta opisanej wcześniej ideologii bezpieczeństwa związany jest z całkowitym zignorowaniem przez nią wpływu środowiska cyfrowego na sferę poznawczą oraz emocjonalną dzieci. Badacz idzie dalej i przekonuje, że zabierając dzieci z placów zabaw i ulic, wyrządziliśmy im wielką krzywdę, bo tam nabywały naturalnych kompetencji radzenia sobie z trudnościami, sprawności psychoruchowej, umiejętności budowania relacji i odporności psychicznej. Antykruchość jest elementem natury dziecka – skłonnego do upadków, niebezpiecznych zabaw, wdrapywania się na drzewa, biegania, czołgania i wykonywania tysiąca innych niepozbawionych ryzyka czynności. Odbierając młodym ludziom te wszystkie aktywności, wystawiliśmy ich w zamian na nieograniczoną liczbę zagrożeń w sieci – bez żadnego nadzoru i ochrony ze strony dorosłych ani możliwości zdobycia umiejętności radzenia sobie ze stresem, na przykład dzięki wsparciu społecznemu, rozwojowi pasji, ruchowi.
W pułapce algorytmów
Nie chodzi w tym podejściu bynajmniej o to, aby straszyć technologiami informacyjnymi i je demonizować, lecz o to, by budować dojrzałe podejście, uwzględniając ogląd krytyczny. A zacząć trzeba od przyjęcia oczywistego założenia wyjściowego: środowisko cyfrowe nie zostało stworzone z myślą o bezpieczeństwie i dobrostanie dzieci. Projektując aplikacje i tworząc algorytmy, nikt w punkcie wyjścia nie kierował się najlepiej pojętym interesem dziecka, a więc zasadą jego dobra, która jest jedną z czterech zasad prawnych i zobowiązań zawartych w Konwencji o prawach dziecka (trzy pozostałe to: tworzenie przyjaznych warunków do życia, przeżycia i rozwoju, zakaz dyskryminacji oraz branie pod uwagę głosu ludzi młodych we wszystkich sprawach, które ich dotyczą).
W konsekwencji młodzi ludzie znaleźli się w pułapce. Poszukując wrażeń i bodźców, odnaleźli je w – „doskonale” zaprojektowanym do pozyskiwania i utrzymywania uwagi – środowisku cyfrowym, do którego zdecydowana większość z nich ma dostęp właśnie za pomocą smartfona. W dużej mierze sami ulokowaliśmy ich w pułapce wszechobecnej przemocy, co wydaje mi się najbardziej niebezpieczne.
Z monitoringu podmiotowości i praw dzieci w dobie społeczeństwa informacyjnego Dojrzeć do praw Fundacji Orange wynika, że młodym ludziom towarzyszy stałe poczucie zagrożenia związane z hejtowaniem, wyśmiewaniem, wykorzystywaniem koleżeńskich dialogów oraz zdjęć i materiałów wideo przeciwko nim3. Jednocześnie borykają się z poczuciem braku zrozumienia ich doświadczeń przez bliskich oraz nauczycieli w szkole. Ci koncentrują się bardziej na krytykowaniu niedosypiania czy spędzania zbyt dużej ilości czasu w telefonie, na ocenianiu i zakazywaniu. W ten sposób odbierają sobie szansę na to, aby dowiedzieć się, że młodych najbardziej motywuje naturalna potrzeba przynależności oraz strach przez byciem wykluczonym. To wykluczenie odbywa się poprzez „bekę”, drwiny, trafianie na listy osób wyśmiewanych danego dnia lub bycie przedmiotem ataku na specjalnie w tym celu zakładanych grupach na komunikatorach. Z badań NASK Nastolatki 3.0 dowiadujemy się, że ponad jedna trzecia z nich posiada osiem i więcej kont w mediach społecznościowych4. Wielu czuje przymus ich ciągłego monitorowania z powodu wspomnianego już wcześniej lęku.
Oczywiście twórcy algorytmów stojących za mediami społecznościowymi i innymi aplikacjami obecnymi w telefonach dzieci robią wszystko, co w ich mocy, żeby przyciągać ich uwagę i utrzymywać ją jak najdłużej, co się wiąże z pozyskiwaniem jak największej ilości informacji o nich. Wszystko to – czas i dane osobowe – jest przez właścicieli przedsiębiorstw cyfrowych monetyzowane we współpracy z reklamodawcami i marketerami. Jak bardzo nietransparentne mechanizmy mediów społecznościowych mogą szkodzić psychice, wskazywały w swoich eksperymentach dwie ważne organizacje, publikujące w końcu ubiegłego roku swoje raporty.
Jedną z nich była Amnesty International. W publikacji Driven into the Darkness [Wciągnięci w ciemność] informowała ona o tym, jak szybko dziecko w wieku 13 lat doświadcza na TikToku efektu króliczej nory5. Wystarczy zaledwie kilka do kilkunastu minut (w zależności od formy poszukiwania informacji odnoszących się do zdrowia psychicznego), by zaczęło ono otrzymywać coraz mniej moderowane treści, a nawet takie, do których bezdyskusyjnie nigdy nie powinno mieć dostępu: zachęcanie do samookaleczenia, estetyzowanie śmierci, romantyzowanie samobójstw etc.
Z kolei przeprowadzony przez Fundację Panoptykon eksperyment, choć odnoszący się do osób dorosłych, wykazał, że algorytm Mety wykorzystuje i pogłębia stany lękowe użytkowników. Brak chęci dostępu do pewnych treści, potwierdzony zaznaczeniem tego faktu w ustawieniach, powodował, że badane osoby otrzymywały ich jeszcze więcej. Raport na ten temat nosi tytuł Algorytmy traumy6.
Krzywda na wyciągnięcie ręki
Ze wspomnianego już raportu Nastolatki 3.0 dowiadujemy się, że połowa młodych ludzi wystawiona jest na antyspołeczne treści w przestrzeni wirtualnej. Aż 70% jest przekonanych, że mowa nienawiści (hejt) jest największym problemem internetu. W jakimś sensie potwierdzają to międzynarodowe wyniki badań Youth Skills, opublikowane także pod koniec zeszłego roku7. Na tle pięciu innych krajów młodzi ludzie w Polsce znajdują się na niechlubnej pierwszej pozycji, jeśli chodzi o ekspozycję na intencjonalną mowę nienawiści oraz na treści krzywdzące w ogóle.
Platformy działają wolno także w zakresie blokowania i usuwania treści zamieszczanych przez patostreamerów – osoby krzywdzące innych za wynagrodzeniem i organizujące z tego transmisje lub nagrywające te akty przemocy. Z patostreamami miało kontakt 37% młodych ludzi. Aż 73% z nich oglądało tego typu treści z ciekawości, 29% – z nudów, a 24% – z chęci rozerwania się. Dla 88% stanowiły one źródło nieprzyjemnych emocji, głównie niepokoju8. W raporcie Nastolatki 3.0 czytamy: „Niemal połowa młodych ludzi spotyka się w internecie z sytuacjami, kiedy ich znajomi są atakowani i wyzywani (44,6 proc.). Z ośmieszaniem i poniżaniem kogoś w sieci zetknął się co trzeci nastolatek (ośmieszanie – 33,2 proc., poniżanie – 29,6 proc.)”9. Kiedy młodzi ludzie doświadczają przemocy, najczęściej nie reagują i nie mówią o tym nikomu.
Wzrasta też niepokojące zjawisko decydowania się na spotkanie z kimś, kogo poznało się w sieci. Jedna czwarta respondentów nie poinformowała nikogo o takim zdarzeniu. Ponad 40% twierdzi, że w internecie nie da się odróżnić informacji prawdziwych od fałszywych, a połowa nie weryfikuje wiarygodności śledzonych profili w mediach społecznościowych. Ponad 1,3 mln polskich nastolatków korzysta z najpopularniejszego serwisu pornograficznego, a 0,8 mln – z serwisów hazardowych. Ponad 30% uczestników badania w ostatnim roku uczestniczyło w podejmowaniu wyzwań (zadań, jakie młodzi ludzie stawiają sobie i innym, by później dokumentować ich wypełnianie), które potencjalnie narażały czyjeś życie lub zdrowie.
Kultura wizualna powoduje, że dla prawie połowy badanych przez NASK ważne jest postrzeganie swojego wyglądu i skupianie się na atrakcyjności fizycznej prezentowanej w mediach społecznościowych. Paradoksalnie określenie „media społecznościowe” bardzo kontrastuje z faktem, że ponad połowie korzystających z nich nastolatków doskwiera poczucie osamotnienia.
Jednym z najgroźniejszych zjawisk mogących dotknąć dziecko jest krzywdzenie seksualne. Aż 26% młodych ludzi doświadczyło go bez kontaktu seksualnego – informuje Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę10. Większość z tych wydarzeń miała miejsce w sieci. Jedna z najbardziej prestiżowych organizacji międzynarodowych – We Protect Global Alliance – w swoich badaniach szacunkowych wykazuje, że 74% osób poniżej 18. roku życia doświadczało jednej z czterech form krzywdzenia w internecie, jakimi są: otrzymywanie treści o charakterze seksualnym od osoby dorosłej, którą znały lub której nie znały; prośba o zachowanie w tajemnicy części relacji online o charakterze seksualnym z osobą dorosłą (znaną lub nie); udostępnianie zdjęć o charakterze seksualnym przez rówieśnika lub dorosłego; prośba o wykonanie jakiejś czynności seksualnej w sieci, co było dla nich bardzo niekomfortowe. Badanie to dotyczyło Francji, Niemiec, Holandii i Polski11. Od 2019 r. o 87% wzrosła liczba materiałów przesyłanych w sieci ukazujących seksualne krzywdzenie dzieci. Z kolei aż o 360% zwiększyła się liczba zdjęć krzywdzących seksualnie udostępnianych w internecie przez same dzieci12.
Obraz przedstawiany powyżej nie jest całościowy i byłoby oczywiście nieuczciwe twierdzenie, że do takich właśnie doświadczeń sprowadza się aktywność młodych ludzi w sieci. Ilość czasu spędzanego w internecie – głównie w smartfonach – przez nastolatków regularnie wzrasta. Obecnie jest to 5 godzin i 36 minut dziennie, a w dni wolne od szkoły – 6 godzin i 16 minut13. Aby poczuć się lepiej, z mediów społecznościowych korzysta czterech na dziesięciu młodych respondentów, a prawie jedna trzecia zaniedbuje z tego powodu różne obowiązki – domowe lub szkolne.
Zatem teza Haidta o istnieniu pokolenia lęku znajduje swoje potwierdzenie. Choć jednocześnie musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że informacje złe łatwiej przebijają się do świadomości społecznej i wszyscy poniekąd nakręcamy w ten sposób panikę moralną. Zaś brak higieny cyfrowej, w tym kontrolowania czasu ekranowego czy korzystania ze smartfonu tuż przed spaniem, charakteryzuje także zdecydowaną większość dorosłych (powyżej 80%), co wykazały badania Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa i Fundacji Orange14.
Po prostu zakazać?
Co zatem z tym fantem zrobić? To chyba najczęściej zadawane sobie w naszych domach i szkołach pytanie. Wydaje się, że obecnie dominuje pomysł, by zakazać używania smartfonów w szkołach. Presja tego rodzaju widoczna jest zresztą nie tylko w Polsce. Najczęściej upatruje się nadziei w centralnie narzuconym oficjalnym zakazie. Przywoływany Jonathan Haidt także głosi potrzebę uczynienia z placówek edukacyjnych stref wolnych od telefonów.
Dyskusja o używaniu smartfonów jest integralnym elementem debaty o naszym podejściu do mediów cyfrowych czy technologii informacyjnych jako takich oraz do edukacji w tym zakresie. Przy czym przez edukację rozumiem zarówno to, co dzieje się w placówkach oświatowych, jak i poza nimi – w domu, mediach, lokalnej społeczności, kulturze popularnej, a więc we wszystkich tych miejscach, które w bardziej lub mniej sformalizowany sposób tworzą przestrzenie kształtujące nasze postawy i wspierające rozwój.
Wyróżniłbym w tej dziedzinie cztery podstawowe podejścia: technopesymistyczne, artystyczno-twórcze, technokratyczne, refleksyjno-krytyczne15.
Technopesymiści upatrują w mediach cyfrowych, w tym w smartfonach, przede wszystkich zagrożeń, traktując je w pewien sposób jako zło i kłopot społeczny. Najbardziej cenioną przez tę grupę wartością jest bezpieczeństwo. Osoby dorosłe, a przede wszystkim nauczyciele i rodzice, pełnią w tym podejściu rolę strażników chroniących młodych ludzi przed złym wpływem i krzywdami.
Z kolei w podejściu artystyczno-twórczym podkreśla się wagę indywidualizmu, możliwości ekspresji i kreatywności. Stosunek do mediów i urządzeń cyfrowych jest pozytywny. W tak rozumianej edukacji rolą dorosłych jest bycie mentorami.
Trzecia postawa również jest optymistyczna wobec technologii informacyjnych, ale z innych względów. Dla technokratów najważniejszymi wartościami są sukces, skuteczność, a także indywidualizm. Zgodnie z tym podejściem nauczyciele lub rodzice (zdecydowanie bardziej nauczyciele) powinni pełnić rolę technologicznych profesjonalistów uczących wykorzystywania ogromnego potencjału tkwiącego w rozwiązaniach cyfrowych.
Natomiast dla refleksyjnych krytyków charakterystyczny jest ambiwalentny stosunek do nowych mediów, choć z silnym akcentem neutralno-pozytywnym. Wartościami cenionymi przez to grono najbardziej są: dobro wspólne, równość, sprawiedliwość, społeczeństwo, dialog, podmiotowość i demokracja. Zgodnie z tym podejściem zadaniem uczących i wychowujących jest wspieranie rozwoju młodych ludzi, najczęściej w procesie grupowym, poprzez stawianie ważnych pytań i dialog wokół nich.
Wydaje się, że jeszcze do niedawna zdecydowanie dominującą grupą byli technooptymiści, silnie wspierani przez sektor gospodarczy i media. Emanacją tego podejścia jest artykułowanie potrzeby (ale też w dużej mierze praktyka) wprowadzania jak największej liczby zajęć z informatyki, programowania i sztucznej inteligencji. Podejście twórczo-artystyczne posiada własną specyfikę i ograniczenia. W ostatnim czasie do głosu coraz mocniej dochodzą technopesymiści, którzy głównych źródeł problemów upatrują w technologiach informacyjnych i urządzeniach. To z tego grona najczęściej usłyszeć można głosy o potrzebie odgórnego zakazywania używania telefonów komórkowych w szkole, co byłoby ich zdaniem lekiem na większość opisywanych tu kłopotów.
Wspólnota celu zamiast centralnych zakazów
Debata wokół smartfonów i młodych ludzi zawsze dotyczyć musi w jakimś stopniu polityki edukacyjnej, a precyzyjniej rzecz ujmując – oświatowej. Dyskusja ta dotyka też naszej prefilozofii – wartości, przekonań i norm, którymi kierujemy się nieświadomie, lub – odwołując się do Charlesa Taylora – naszego społecznego imaginarium. Ważną częścią tego systemu jest niekwestionowane przekonanie o tym, że dorosłość jest stanem lepszym i bardziej pożądanym niż dzieciństwo. Postrzegamy ją jako swoisty ideał, szczyt mądrości, do której dziecko musi długo dorastać i dojrzewać. Jak zauważa słynny współczesny polski pedagog Bogusław Śliwerski w książce Pedagogika dziecka. Studium pajdocentryzmu:
Stan „jeszcze nie…” lub „bardziej niż…” jest dowodem na to, że dziecko nie osiągnęło jeszcze form dojrzałości do bycia człowiekiem, ono nie jest jeszcze dorosłe, nie jest jeszcze mądre, kulturalne, samodzielne i nie może uczestniczyć w społecznym procesie pracy, a przez to nie może współdecydować o sprawach społecznych ani też o własnych16.
Dziecko odczytywane jest głównie przez pryzmat tego, kim nie jest – jego braków. Dzieje się tak pod płaszczem deklaracji, że jest ono „nadzieją świata”, „projektem przyszłości”, „inwestycją w przyszłość”. Małgorzata Jacyno i Alina Szulżycka opisują to trafnie, mówiąc, że: „Dziecko może być w przyszłości wszystkim i Każdym, dlatego teraz jest Nikim”17.
Postulat odgórnego zakazu używania smartfonów w placówkach oświatowych odczytuję właśnie przez pryzmat podejścia, które w swojej istocie jest adultystyczne (adultyzm od ang. adult – dorosły), motywowane przekonaniem nieznoszącym sprzeciwu, że to dorosły wie lepiej i ma rację. Wielu zwolenników tego podejścia powołuje się właśnie na Haidta. Te same osoby nie uwzględniają jednak jego trzech innych postulatów, a tylko razem tworzą one (przynajmniej w moim odbiorze) całościową wizję „społecznej terapii” i troski o dzieci.
Chodzi mianowicie o podniesienie dolnej granicy wieku pozwalającego na korzystanie z mediów społecznościowych z obecnych 13 do 16 lat; dozwolenie na użytkowanie przez dzieci poniżej 16. roku życia wyłącznie tradycyjnych telefonów komórkowych, a nie smartfonów; a także zwiększanie liczby miejsc rozwoju, nauki i rozrywki dla młodych ludzi, które byłyby bezpieczne, a gdzie mogliby oni spędzać wspólnie czas bez nadzoru opiekunów oraz rodziców, realizując swoje zainteresowania i pasje oraz zaspokajając potrzeby.
Zabierając dzieci z placów zabaw i ulic, wyrządziliśmy im wielką krzywdę, bo tam nabywały naturalnych kompetencji radzenia sobie z trudnościami, budowania relacji i odporności psychicznej
W moim odczuciu propozycja Haidta jest znacznie bliższa podejściu krytyczno-refleksyjnemu niż technopesymistycznemu. Autor The Anxious Generation daleki jest od piętnowania kogokolwiek za dzisiejszy stan rzeczy, choć najbardziej krytyczny wydaje się wobec decydentów – polityków i regulatorów oraz wielkich korporacji technologicznych. Nie obwinia jednak dzieci, rodziców ani nauczycieli. Wie, że ludzie nieustająco uczą się od siebie wzajemnie, ulegają presji innych (stąd właśnie wziął się smartfon jako prezent komunijny w Polsce), szukają wokół optymalnych rozwiązań. W związku z tym bliska mi wizja Haidta opiera się na potrzebie dialogu i wspólnotowej pracy na rzecz zmiany społecznej.
Takie przeobrażenia są możliwe tylko przy współpracy wszystkich sektorów oraz zaangażowaniu lokalnych społeczności, począwszy od środowisk szkolnych. Nie jest to droga zaczynająca się wyłącznie od odgórnego zakazu – a przynajmniej ja tak postrzegam właściwe podejście do wyzwania, przed którym obecnie stoimy. Powinno przyświecać nam myślenie w nurcie krytycznej refleksji, a więc traktującej podmiotowo wszystkich, których problem dotyczy – w pierwszej kolejności dzieci i młodzież.
Bliższa jest mi zatem wizja wspólnoty celu zamiast wspólnoty centralnych zakazów, które są ucieczką od odpowiedzialności nas wszystkich, a więc z jednej strony rodziców, nauczycieli i dyrekcji (która dzięki temu mogłaby raportować brak patologii cyfrowych na terenie szkoły), a z drugiej – młodych ludzi, którzy zgodnie ze znaną w psychologii regułą reaktancji (naturalnego dążenia do korzystania z wolności wbrew zakazom) jeszcze bardziej koncentrowaliby się na celowym obchodzeniu zakazów, a być może także jeszcze bardziej kompulsywnie używaliby sprzętu. Bez względu na nasze społeczne imaginarium oraz podejście do technologii informacyjnych wierzę, że tym, co łączy większość z nas, jest troska o młodych ludzi. Skoro wszystkim ten problem doskwiera, to również dla wszystkich – używając języka Janusza Korczaka – oznaczać to może doskonały moment wychowawczy.
Sam należę do osób, które wolałyby, żeby dzieci w szkole nie miały dostępu do smartfonów, a w życiu pozaszkolnym ograniczyły mocno ich używanie. Jestem jednak zdania, że powinien to być efekt wspólnego dialogu – w domu i w szkole. W ramach dyskusji powinniśmy dzielić się swoimi niepokojami i potrzebami, faktami i dowodami, przykładami na to, jakie szkody wyrządzają smartfony oraz jak wspaniałą mogą być pomocą. Taki proces warto byłoby też wzmocnić zajęciami z higieny cyfrowej, co od dawna postuluje wiele środowisk, między innymi publikująca na łamach „Więzi” Magdalena Bigaj oraz Fundacja Orange, którą kieruję. W konsekwencji takiego procesu powstawać mogą domowe i szkolne zasady ekranowe uznawane przez wszystkich, bo wspólnie wypracowywane. Wartością bezcenną dla nauczycieli i rodziców byłaby wiedza o świecie cyfrowym i zachowaniach w sieci z perspektywy doświadczeń młodych ludzi – aplikacji, gier, serwisów i stylów komunikowania się typowych dla nich.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Otwarte pozostaje też szersze pytanie – o sens szkoły i edukacji, także tej poza instytucjami oświaty. Roman Leppert, polski pedagog, używając na niedawnym spotkaniu w Uczelni Korczaka porównania jednego z klasyków, nazywa edukację interwencją rozwojową w relacji człowieka ze światem. Sprzeciwia się tworzeniu opisu ideału, do którego następnie dopasowuje się jednostkę. Takie koncepty kończą się katastrofą i podejściem przemocowym, co znamy z historii. Jeśli zatem mamy do czynienia z rozwojem technologicznym, który zrewolucjonizował dostęp do informacji oraz wiedzy, to od instytucji edukacyjnych należy raczej oczekiwać, że nie tylko to zauważą, ale także wykorzystają i będą się koncentrować na kluczowym aspekcie niezbędnym do dobrego życia – na mądrości. A myśląc o mądrości, odrzucić trzeba zarówno przekonanie, że młodzi ludzie nie znają życia i mają dzisiaj zbyt lekko, jak i drugą skrajność – że stracili dzieciństwo wskutek wpływu nowych technologii.
1 M. Brooks, Psychological climate change: the cost of our digital world. Personal perspective: Our digital revolution is rewiring humanity faster than we can comprehend, https://www.psychologytoday.com/us/blog/tech-happy-life/202407/psychological-climate-change-the-cost-of-our-digital-world [dostęp: 6.09.2024].-happy-life/202407/psychological-climate-change-the-cost-of-our-digital-world [dostęp: 6.09.2024].
2 Zob. J. Pyżalski, Agresja elektroniczna i cyberbullying jako nowe ryzykowne zachowania młodzieży, Kraków 2012, s. 87–88.
3 Fundacja Orange, Raport „Dojrzeć do praw”. Czy prawa dziecka są respektowane także w środowisku cyfrowym?, https://fundacja.orange.pl/aktualnosci/artykul/raport-dojrzec-do-praw-czy-prawa-dziecka-sa-respektowane-takze-w-srodowisku-cyfrowym [dostęp: 6.09.2024].-dojrzec-do-praw-czy-prawa-dziecka-sa-respektowane-takze-w-srodowisku-cyfrowym [dostęp: 6.09.2024].
4 Nastolatki 3.0. Raport z ogólnopolskiego badania uczniów i rodziców, red. R. Lange, https://www.nask.pl/pl/aktualnosci/5316,c.html [dostęp: 6.09.2024]. [dostęp: 6.09.2024].
5 Amnesty International, Kanał „Dla Ciebie” na TikToku rozpowszechnia wśród młodych osób treści szkodliwe dla zdrowia psychicznego, https://www.amnesty.org.pl/tiktok-rozpowszechnia-tresci-szkodliwe-dla-zdrowia-psychicznego [dostęp: 6.09.2024].-rozpowszechnia-tresci-szkodliwe-dla-zdrowia-psychicznego [dostęp: 6.09.2024].
6 M. Wróblewska, Algorytmy traumy. Jak Facebook karmi się twoim lękiem, https://panoptykon.org/algorytmy-traumy-2-podcast [dostęp: 6.09.2024]. [dostęp: 6.09.2024].
7 Zob. publikacje Youth Skills, https://yskills.eu/publications [dostęp: 6.09.2024]. [dostęp: 6.09.2024].
8 Patotreści w internecie. Raport o problemie, red. S. Wójcik, https://fdds.pl/_Resources/Persistent/a/9/d/3/a9d3f60edf0bfabffe0276837d9fca36a1574f0d/fdds-raport-patotresc-www.pdf [dostęp: 6.09.2024]. [dostęp: 6.09.2024].
9 Nastolatki 3.0…, dz. cyt., s. 7.
10 K. Makaruk, K. Drabarek, A. Popyk, S. Wójcik, Diagnoza przemocy wobec dzieci w Polsce 2023, https://fdds.pl/_Resources/Persistent/4/0/d/e/40de383c074981a2c2061800f8a565d2f4d53b55/Raport%20Diagnoza%20Przemocy%20wobec%20Dzieci%202023.pdf [dostęp: 6.09.2024]. [dostęp: 6.09.2024].
11 WeProtect Global Alliance, Economist Impact, Szacunki dotyczące narażenia dzieci na krzywdy seksualne w sieci i ich czynników ryzyka. Badanie doświadczeń z dzieciństwa 18-latków w czterech krajach europejskich. Profil krajowy w Polsce, https://www.weprotect.org/wp-content/uploads/WeProtect_Economist-Impact_European-online-sexual-harms-study_Poland-country-profile_translation.pdf [dostęp: 6.09.2024]. [dostęp: 6.09.2024].
12 WeProtect Global Alliance, Global Threat Assessment 2023. Assessing the scale and scope of child sexual abuse online, https://www.weprotect.org/global-threat-assessment-23 [dostęp: 6.09.2024].-threat-assessment-23 [dostęp: 6.09.2024].
13 Nastolatki 3.0…, dz. cyt.
14 Instytut Cyfrowego Obywatelstwa, Wyniki Ogólnopolskiego Badania Higieny Cyfrowej 2022 osób dorosłych, https://cyfroweobywatelstwo.pl/wyniki-badania-higieny-cyfrowej [dostęp: 6.09.2024].-badania-higieny-cyfrowej [dostęp: 6.09.2024].
15 K. Ciesiołkiewicz, Cztery nurty edukacji o mediach cyfrowych, https://fundacja.orange.pl/strefa-wiedzy/post/cztery-nurty-edukacji-o-mediach-cyfrowych [dostęp: 6.09.2024].-wiedzy/post/cztery-nurty-edukacji-o-mediach-cyfrowych [dostęp: 6.09.2024].
16 B. Śliwerski, Pedagogika dziecka. Studium pajdocentryzmu, Gdańsk 2007, s. 102.
17 M. Jacyno, A. Szulżycka, Dzieciństwo. Doświadczenie bez świata, Warszawa 1999, s. 22.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024 jako część bloku tematycznego „Pokolenie lęku?”.
Pozostałe teksty bloku:
Maria Rogaczewska, „Rodzina o dobrym zasięgu. Dlaczego książka Haidta wywołała burzę w USA?”
„Zdigitalizowani. Jak młodzi są okradani z uwagi”, Aleksandra Daszkowska-Kamińska w rozmowie z Ewą Buczek








