
Żebym mógł zostać ochrzczony jako dorosły, muszę żałować tego, że dokonałem tranzycji. A przecież ja przez jakieś dwadzieścia ostatnich lat patrzę na tranzycję jak na jedyny sposób uratowania życia.
Poniższy fragment z Dzienniczka s. Faustyny Kowalskiej Maciek zna na pamięć. Kiedyś mama biła go pasem tak długo, aż wyrecytował go bezbłędnie. To dlatego, że po raz pierwszy powiedział w domu o swojej transpłciowości.
„[741] Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie – ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie – nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka – jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka – jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka – jest ustawiczne towarzystwo szatana: siódma męka – jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa”.
Spotykam go w przedsionku, choć nie jest pewien, czy tu należy. Bywają dni, kiedy nie daje sobie prawa do bycia w Kościele. Jak echo brzmi mu wtedy w głowie, że Bóg go skreślił. Zwłaszcza teraz, kiedy jest już po terapii hormonalnej i przygotowuje się do pierwszej z wielu operacji.
Z drugiej jednak strony nie przestał nigdy pielęgnować w sobie nadziei na Bożą dobroć i cichej wiary w Jezusową obecność nawet w najciemniejszych zakamarkach swojej historii.
Tę opowieść z przedsionka napiszę w kawałkach – takich, z jakich składa się w tej chwili Maćkowe życie. Z podziwem z daleka przyglądam się, z jaką determinacją i wytrwałością mój bohater skleja je w całość.
*
Stoi przed lustrem i nie wierzy własnym oczom. Żołądek ma już dawno w okolicy gardła, kręci mu się w głowie. Postanawia, że nie będzie więcej patrzeć na swoje odbicie. Miał nadzieję, że kobiecość jakimś cudem go ominie – że w końcu obudzi się z przykrego snu, w którym ciało było jego wrogiem. Rzeczywistość spada na niego znienacka, właśnie teraz, niczym kubeł zimnej wody. Nie da się nic zrobić. Dziewczęce ciało zaczyna dojrzewać. Trzeba zrobić wszystko, żeby to ukryć.
*
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, w jakim wieku dostrzec można pierwsze oznaki transpłciowości. Niektórzy spędzają lata na poszukiwaniu odpowiedzi, podczas gdy inni już jako dzieci wyraźnie artykułują tożsamość płciową inną od płci przypisanej po urodzeniu. Dla wielu osób transpłciowych coming out następuje po latach wypełnionych próbami wyparcia tego, co o sobie odkrywają.
W przypadku Maćka przełomowe były wakacje po ukończeniu szkoły podstawowej. Wtedy po raz pierwszy użył w towarzystwie męskiego imienia. Jego koledzy szybko przystosowali się do zmiany… czego nie można powiedzieć o rodzinie. To właśnie w te wakacje, dostając kolejne razy od matki, Maciek zmuszony był uczyć się całych passusów z Dzienniczka s. Faustyny. Tych, które mówiły o piekle.
*
W zasadzie przez całe gimnazjum funkcjonuje jako Maciek. Nosi szerokie spodnie, za duże koszulki, binder. Ma krótkie blond włosy. Stara się mówić – na tyle, na ile potrafi – niskim głosem. Od pierwszej klasy prosi nauczycieli, żeby używali wybranego przez niego imienia. Niektórzy zgadzają się od razu, inni do końca pozostaną przy imieniu żeńskim.
*
Na szczęście chwilę przed naszym pierwszym spotkaniem dowiaduję się, że nie powinno się pytać osób transpłciowych o dwie sprawy: o ich dawne imię (tzw. deadname1) i o… narządy płciowe (w zasadzie nie wyobrażam sobie pytania o to również osób cispłciowych…). Nie wiem więc i nie interesuje mnie ani to, jak zwracano się kiedyś do Maćka, ani jego genitalia. Okazuje się jednak, że jestem w mniejszości. – Myślę, że pyta o to co trzecia osoba, która dowiaduje się, że jestem trans – mówi mi z nutą zrezygnowania. Na szczęście nauczył się już stawiać granice. Zamiast się tłumaczyć, komunikuje, że nie jest to kwestia, którą ma ochotę poruszać w pierwszej rozmowie.
*
Przez całą trzecią klasę Maciek przygotowuje się do bierzmowania. Wie, że musi wybrać imię żeńskie. W końcu decyduje się na „Aleksandrę” – łatwo skrócić ją do neutralnego „Aleks”. Pozostaje mu najtrudniejsze: przekonać proboszcza, żeby biskup udzielił mu bierzmowania indywidualnie, bez kolegów. Tak, żeby Maciek mógł ubrać się w garnitur i nie musiał słyszeć, że kogoś przy tym gorszy. Proboszcz pozostaje jednak nieugięty. Maciek ma obowiązek stawić się na uroczystości w czarnej sukience i usiąść po stronie dziewcząt. Rodzinna presja nie pozwala mu zrezygnować. Przychodzi więc w ostatniej chwili, próbując za żadne skarby nie rzucać się w oczy. Nie uda mu się. Następnego dnia w szkole zostanie pobity.
*
„Test realnego życia” – tak nazywa się wymyślona za oceanem praktyka (od której, na szczęście, coraz częściej się odchodzi), według której, aby lekarz orzekł, że jest się osobą transpłciową, na początku tranzycji należy przeżyć od kilku do kilkunastu miesięcy jak osoba tej płci, z którą się identyfikuje. W praktyce oznacza to, że transpłciowa kobieta, aby udowodnić swoją determinację, ma funkcjonować w społeczeństwie w „kobiecej roli” (przepraszam z góry wszystkich urażonych tym określeniem – pożyczam je od Maćka), nosić kobiece ubrania, korzystać z damskiej szatni na basenie – mimo że nie rozpoczęła jeszcze terapii hormonalnej (jej głos, owłosienie, budowa ciała pozostają męskie) i nie ma zmienionych danych metrykalnych. Dla wielu osób transpłciowych jest to moment nie tylko upokarzający, ale też znacznie utrudniający codzienne funkcjonowanie w sferze społecznej i zawodowej.
*
Zdejmuje binder, sycząc z bólu. Nie stać go na porządny materiał – ten, który ma, ociera go do krwi na żebrach i klatce piersiowej. Musi się szybko wykąpać, bez zbędnego myślenia o tym, że właśnie ma okres. Ciało jest jego więzieniem; samo przebywanie w nim boli ponad życie. Żeby poczuć choć odrobinę ulgi, sięga po żyletkę. Ma już wiele blizn na udach i przedramionach.
*
Trudno mi wyobrazić sobie kogokolwiek, kto wybrałby cierpienie związane z dysforią płciową (czyli towarzyszącą wielu osobom trans rozbieżnością pomiędzy tożsamością płciową a odczuwaniem własnego ciała i funkcjonowaniem społecznym) ze względu na kaprys czy modę. Już samo niekończące się obrzydzenie w stosunku do samego siebie wydaje się okropnie trudne. Chcąc sobie pomóc, osoby te mogą zdecydować się na tranzycję – proces, na który składają się konsultacje seksuologiczne, psychologiczne, terapia hormonalna, tranzycja medyczna i prawne uzgodnienie płci2. Procedury trwają zazwyczaj kilka lat i wiążą się z kosztami rzędu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
*
„Jesteś diabłem!” – huczy mu w głowie, kiedy siedzi z tyłu ciemnego kościoła. Ma osiemnaście lat i właśnie zakomunikował rodzinie, że zamierza dokonać tranzycji. Diabłem? Może mają rację? Może dlatego czuje się jak w piekle? Czy to znaczy, że już wszystko stracone? Że Bóg stworzył go transpłciowym po to tylko, żeby go potępić?
*
Maciek przynosi na naszą rozmowę kilka wydrukowanych podpunktów ze Stanowiska Konferencji Episkopatu Polski w kwestii LGBT+, które wpadło mu w ręce w 2020 r.3 Niektóre sformułowania są podkreślone czerwonym długopisem. Siadam więc obok niego – tak, żeby też widzieć tekst – i słucham, jak dyskutuje z kolejnymi sformułowaniami. „[Dorosła] osoba przygotowująca się do chrztu świętego nabywa w trakcie katechumenatu nowe spojrzenie na «zmianę» swojej płci. Mając na uwadze fakt, że chirurgiczna zmiana płci genitalnej jest nieodwracalna, szczery żal należy uznać za wystarczający” – czyta na głos.
– Rozumiesz? Żebym mógł zostać ochrzczony jako dorosły, muszę żałować tego, że dokonałem tranzycji. Przecież ja przez jakieś dwadzieścia ostatnich lat patrzę na tranzycję jak na jedyny sposób uratowania życia. Naprawdę próbowałem już wszystkiego.
Rzeczywiście, próbował. Spędził wiele lat w terapii, sięgał po medytację i silne psychotropy. Ulgi szukał też w narkotykach. Z drugiej strony – kilkukrotnie poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy, błagając, żeby Bóg zdjął z niego ciężar, z którym żyje. Bez skutku.
– Czy naprawdę ratując swoje życie, zrywam więź z Bogiem? Mam zgrzeszyć, zabijając się, czy zgrzeszyć, dokonując korekty płci? Czasem w tej retoryce czuję się jak potwór, dla którego nie przewidziano miejsca w Kościele – dodaje Maciek. Pokazuje mi również, że według KEP dorosła osoba po tranzycji musi wybrać imię zgodne z płcią przypisaną po urodzeniu. Nie jest także możliwa zmiana w księgach parafialnych nawet wtedy, kiedy zmiany dokonane zostały w dokumentach państwowych.
– Spójrz na to – mówi w końcu, wskazując na podpunkt, w którym mowa jest o możliwości bycia rodzicem chrzestnym. – „Osoba transseksualna prezentuje w sposób publiczny postawę przeciwną do moralności chrześcijańskiej”. Jeśli naprawdę fakt, że próbuję przetrwać, jest przeciwny moralności chrześcijańskiej, to nie wiem, czy jest dla mnie jakaś nadzieja.
*
„Ciekawe…” – myśli na chwilę przed rozprawą sądową. Nie wiedział wcześniej, że aby dokonać prawnego uzgodnienia płci, będzie musiał pozwać w procesie cywilnym własnych rodziców. Nie wiedział, że sąd powoła biegłych, którzy będą mylić orientację seksualną z tożsamością płciową. Nie wiedział, że będą w szczegółach pytać go o jego życie seksualne. I że dostęp do całej dokumentacji, jako strona w procesie, będzie miała jego matka.
Podczas rozprawy matka stwierdzi w zeznaniach, że Maciek nie ma już dokąd wracać. Skoro on wybiera wieczne potępienie, nie może dłużej z nią mieszkać.
*
Kiedy Maciek zobaczył, że z okazji Światowego Dnia Ubogich w 2023 r. papież Franciszek zaprosił na obiad między innymi grupę osób transpłciowych, rozpłakał się. Z jednej strony wydarzenie to ma dla niego ogromne znaczenie. Z drugiej, jak sam przyznaje, smuci go to, że takie momenty przedstawiane są w kategorii niezwykłych. „Przecież to powinno być normalne, że w człowieku widzę człowieka. Przecież ja też jestem Kościołem… prawda?”.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Prawda, Maćku. Proszę, zawsze o tym pamiętaj.
1 Według danych Fundacji Trans-Fuzja „osoby transpłciowe, których imię jest szanowane, o ponad 70 proc. rzadziej mają objawy depresji i podejmują próby samobójcze o 65 proc. rzadziej niż osoby trans, do których nie zwraca się w sposób, jaki sobie tego życzą” (źródło: https://sexed.pl/transplciowosc-i-niebinarnosc, dostęp: 19.08.2024).
2 Nie każda osoba transpłciowa decyduje się na wszystkie te etapy.
3 Jesienią 2023 r. w odpowiedzi na list biskupa Santo Amaro w Brazylii Watykańska Dykasteria Nauki Wiary wydała dokument, w którym „wyraża pozytywną opinię w sprawie chrztu osób transseksualnych pod warunkiem, że nie wywoła to zgorszenia wśród wiernych”. Tranzycja nadal uznawana jest w Kościele katolickim za grzech ciężki. Zob. https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2023-11/osoby-transseksualne-moga-przyjac-chrzest.html [dostęp: 19.08.2024].
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024 jako felieton z cyklu „Opowieści z przedsionka”.








