Czy w psiej, kociej lub krowiej głowie może tlić się nadzieja na zachowanie od krzywdy? Nie wiem tego, choć mam nadzieję na ich nadzieję.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 19 września 2024:
Jednym z najbardziej dotkliwych spotkań ze złem, jakie przeżyłem, było ratowanie psa z mordowni dla bezdomnych zwierząt w Wojtyszkach. Obozowisko na łódzkim odludziu odgrodzone od świata wysokim betonowym płotem, niekończący się sznur nieogrzewanych baraków, a nad nimi skowyt setek istot – brudnych, chorych, leżących we własnych odchodach – z których połowa nie przeżyje kolejnego roku.
Stworzenie, które przyjąłem do swojego domu, było pozbawione naturalnych odruchów: nie biegało, nie chciało wychodzić na dwór, nie reagowało na piłki, smakołyki i patyki. W każdych okolicznościach szukało najgłębszej nory lub zakamarka – miejsca, by ukryć się przed światem, od którego doświadczyło tylko krzywdy. W pewnej chwili straciłem wiarę w to, że uda się ocalić psa w przerażonej istocie, która za mną mieszka.
A jednak – dzięki cierpliwości i dobroci, po wielu miesiącach mój nowy przyjaciel odzyskał swoją zranioną naturę. Ocalał w najbardziej fundamentalnym znaczeniu tego słowa. Co jednak z tymi zwierzakami, które zostały w anonimowych mordowniach? I tymi, które z wnętrza klatek patrzą z przerażeniem na nadchodzącą falę powodziową? Myślę o tym teraz, gdy spoglądam w ufne oczy swojego psa.
Czy w psiej, kociej lub krowiej głowie może tlić się nadzieja na zachowanie od krzywdy? Nie wiem tego, choć mam nadzieję na ich nadzieję. Na to, że jeśli nie my, to zachowa je „owa tajemnicza «pamięć» Boga, gwarant ostatecznego ocalenia”, którą opisuje Michał Gołębiowski. Nie ma nic zdrożnego w zrobieniu dla zwierząt odrobiny miejsca przy snopie światła – raz się nam już to przecież udało.
Przeczytaj też: Zwierzęta – nasi mniejsi bracia