Lato 2024, nr 2

Zamów

Bóg jest zbyt prosty, aby być nieobecny

Fot. LUM3N / Pixabay

To my, z naszymi skomplikowanymi i zaśmieconymi umysłami, jesteśmy tego nieświadomi. Tymczasem, jak pisał św. Augustyn, „Bóg jest bliżej nas niż my siebie samych”.

Fragment książki „Ocean Światła. Kontemplacja, przemiana i wyzwolenie”, tłum. Michał Nolywajka, Wydawnictwo WAM, Kraków 2024. Śródtytuły i tytuł pochodzą od redakcji Więź.pl

„Jak możesz cokolwiek widzieć w całym tym świetle?”. Tak pyta z emfazą dwudziestowieczna amerykańska autorka Dorothy Parker (1893–1967). Słynąca ze swego ciętego dowcipu i zakrapianych rozmów z tworzącymi elitę pisarzami swych czasów Parker upiła się do nieprzytomności i na potężnym kacu odzyskiwała równowagę. W takim stanie nie mogła znieść światła dziennego.

Świetlista Tajemnica

Kłopoty pani Parker różnią się znacznie od przynoszącego oświecenie doświadczenia wyzwolonego więźnia ze słynnej „alegorii jaskini” Platona. Gdy więzień w końcu się z niej wydostaje, oczyszczony i uwolniony od zacienionej ignorancji, jedynej znanej mu dotąd rzeczywistości, musi zasłonić oczy przed słońcem, by stopniowo przyzwyczajać się do jaśniejącego splendoru Dobra.

Ocean Swiatła
Martin Laird OSA, „Ocean Światła. Kontemplacja, przemiana i wyzwolenie”, tłum. Michał Nolywajka, Wydawnictwo WAM, Kraków 2024

Światło, którego nie znosi Dorothy Parker, różni się od światła objawianego przez Jezusa: „odblasku Jego chwały” (Hbr 1,3) lub jaśniejącego splendoru ukazanego, gdy „po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło” (Mt 17,1–2).

Istnieje światło, które gwałtownie zatrzymuje św. Pawła, zwanego wtedy jeszcze Szawłem: „gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba […]” (Dz 9,3). Święty Paweł jest przez trzy dni niewidomy w wyniku swego spotkania z boskim Światłem Zmartwychwstałego. Paweł nie jest pijany do nieprzytomności, ale oślepiony Światłem. Apostoł Narodów stopniowo wtapia się w boskie Światło, odtąd będące siłą napędową jego całego życia i misji.

Co więcej, owo boskie Światło staje się czymś tak blisko związanym z tożsamością Pawła, że gdy ten spogląda w głąb siebie, nie odnajduje tam nikogo o imieniu Szaweł – ani nawet Paweł. Stąd jego radosna konstatacja: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Święty Paweł spogląda w głąb siebie i widzi nie siebie, lecz Chrystusa.

Tajemnica ta, świetlista i intymna, złożyła pocałunek na życiu wielkich świętych i mnichów tradycji kontemplatywnej; wiedzą oni, że owa twórcza i życiodajna Tajemnica jest także przesyconym Światłem źródłem, konstytuującym ludzkie istnienie, światło, życie i miłość. Ta świetlista Tajemnica składa pocałunek również na życiu każdego z nas. Gdyby tak nie było, nie istnielibyśmy.

Boska arytmetyka

Zjednoczenie z Bogiem nie jest czymś, co moglibyśmy lub powinniśmy osiągnąć. Dzięki umiejętnościom zaangażowanej wrażliwości i wyzwolenia, właściwym kontemplatywnemu sposobowi życia, z upływem lat uświadamiamy sobie tę Jedność coraz głębiej i wyraźniej. Bóg jest zbyt prosty, aby być nieobecny. To my, z naszymi skomplikowanymi i zaśmieconymi umysłami, jesteśmy nieświadomi tego, iż owo konstytuujące Światło nieustannie rozkwita w żyznym i niezgłębionym TERAZ. Jak napisał św. Augustyn w „Wyznaniach”: „Bóg jest bliżej nas niż my siebie samych” .

Parafrazując to zdanie, Mistrz Eckhart poucza: „W miarę jak człowiek się wyrzeka siebie samego ze względu na Boga i z Nim się jednoczy, jest bardziej Bogiem niż stworzeniem. Kiedy ze względu na Boga zaparł się całkowicie siebie, do nikogo poza Nim nie należy i dla niczego oprócz Niego nie żyje, wówczas utożsamia się przez łaskę z tym, czym on jest z natury, a Bóg sam nie widzi różnicy między sobą a tym człowiekiem”.

Święty Augustyn także rozpoznaje owo podstawowe światło: „To jest światłość, jedyna […]. I jedność stanowią wszyscy, którzy widzą ją i miłują”. Ten rozdział pozwala nam wsłuchać się w Pieśń Jedności śpiewaną na przestrzeni wieków przez chór tych, którzy weszli głęboko na bezdrożną ścieżkę kontemplatywnej świadomości. W chórze tym każdy z nas śpiewa własnym głosem, jednak z uwagi na wypełniający nasze głowy wewnętrzny hałas żyjemy w dużej mierze głusi na owe głosy śpiewające Pieśń Jedności o nas – na zawsze ukrytych w Bogu.

Wesprzyj Więź

Także ten chór zaświadcza o bliskości, jakiej doświadcza się w podstawowym zjednoczeniu, wyśpiewywanym przez wieki w różnych czasach i miejscach. Ponieważ to, co nazywamy jaźnią, pozostaje zawsze ukryte, nigdy nie możemy dostrzec lub opisać jaźni jako przedmiotu naszej świadomości, gdyż jest podtrzymującą podstawą świadomości, AUTOŚWIADOMOŚCIĄ bijącą z naszych oczu. Jednocześnie jaźń osadzona jest w radości nieustannie wzrastającej na widok pięknej wyjątkowości charakterów każdego z nas.

Ta poszerzająca serce radość objawia prostą rzeczywistość całego stworzenia – to, jakie ono jest samo w sobie (ang. suchness). W arytmetyce boskiej jedności jeden plus jeden równa się „nawet nie jeden”. Bez tej podstawowej jedności nigdy nie moglibyśmy dostrzec tego szczególnego dynamizmu stworzonej tożsamości całego ewoluującego stworzenia.

Przeczytaj też: Perseidy, czyli słowo o zadzieraniu głowy

Podziel się

1
1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.