A co jeśli istnieje pewien rodzaj życia wewnętrznego, który ma szansę rozwinąć się tylko wtedy, gdy ofiarujemy autonomii małego człowieka wystarczającą dawkę szacunku?
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 16 sierpnia 2024:
Czuję pewien rodzaj subtelnego zirytowania za każdym razem, gdy widzę pełnego zachwytu światem brzdąca, którego ciekawość i żądza przygód jest pacyfikowana przez komendy: „Zostaw to!”, „Nie twoja sprawa!”, „Bądź grzeczny!”.
To oczywiste, że jako rodzice mamy obowiązek nakierowywać swoje pociechy na to, co dobre, piękne i bezpieczne, a oddalać je od zagrożeń. Ale nierzadko zamiast wychowania serwujemy dzieciom tresurę, a zamiast swobodnej eksploracji pozwalamy im tylko na obsługę naszych własnych potrzeb i ambicji
A co, jeśli istnieją niewidzialne tryby we wnętrzu każdego człowieka, które mogą zostać naoliwione i wprawione w ruch tylko na tym kluczowym etapie naszego życia, jakim jest dzieciństwo? A może istnieje pewien rodzaj życia wewnętrznego, który ma szansę rozwinąć się tylko wtedy, gdy ofiarujemy autonomii małego człowieka wystarczającą dawkę szacunku?
W personalistycznym „manifeście niedokończonym” z najnowszego numeru kwartalnika „Więź” piszemy: „duchowość to szczególny rodzaj wewnętrznego słuchu, który chce być czuły na subtelną akustykę osoby – nieprzeniknione dla nas duchowe centrum, nienaruszalne granice, niedające się zinwentaryzować wewnętrzne prądy”.
Myślę, że wyzwaniem, jakie stoi przed każdym rodzicem i wychowawcą – nie tylko u progu roku szkolnego – jest ostrożne nasłuchiwanie tych nieoczywistych poruszeń, które stanowią zapowiedź dojrzałego życia duchowego. Całe szczęście, nie jesteśmy w tym sami – za przewodników służyć nam mogą tacy odkrywcy dziecięcego geniuszu, jak Tove Jansson, czy Janusz Korczak.
Przeczytaj również: Tove Jansson. Dziecko wychowane przez morze