Jesień 2024, nr 3

Zamów

Tove Jansson. Dziecko wychowane przez morze

Tove Jansson w swoim domu, 1954 r. Fot. Wikimedia Commons

We wszystkich książkach Jansson odnajdziemy szczególny rys – ducha szkierów, poszarpanych lodowcem wysepek, oswajanych przez dziecko, którego autonomia i wolność jest szanowana.

Kojarzymy ją głównie z serii o sympatycznych trollach, która zawładnęła sercem najmłodszych czytelników i widzów – dziewięć książek o Muminkach zostało przetłumaczonych na ponad 60 języków i sprzedało się w 20 milionach egzemplarzy. 110 lat temu urodziła się Tove Jansson, jedna z najbardziej wpływowych fińskich artystek XX wieku i autorek literatury dziecięcej.

Jej twórczość to jednak znacznie więcej niż słynne trolle: to setki, tysiące ilustracji, obrazów, opowiadań, listów, rzeźb, komiksów i innych form artystycznych, które tworzyła od wczesnego dzieciństwa aż do śmierci. Było w niej coś nieprzeniknionego i niepokornego, jej książki skierowane do dzieci budziły oburzenie – jak to, gdzie tu pedagogika, gdzie nauka dziecięcych „cnót”: grzeczności, uległości, dyscypliny? Próżno ich szukać u Tove, która w swoim dzienniku pisała: „Chcę być dziką istotą, a nie artystą”.

Czy da się prosto opisać twórczy wszechświata Jansson, który składa się z tak wielu, rozproszonych po jej życiu fragmentów? Teoretycznie wszyscy ją znamy – każdy, kto wychowywał się w latach 90., zetknął się z holendersko-japońskim serialem animowanym, bazującym na książkach i komiksach poświęconych Muminkom. Lecz znawcy Jansson wiedzą o pewnych odstępstwach tej adaptacji od oryginału i dostrzegają pominięcia, które odbierają mu nieco głębi. Co ciekawe to polska animowana seria „Opowiadania Muminków”, zrealizowana w technice poklatkowej przez studio Se-ma-for w latach 1977-1982, uchodzi w oczach czytelników za najwierniejszą wobec dzieła artystki.

Uniwersum Jansson łączy melancholię, zadumę, dziwaczność, a czasami mrok i strach. Słychać u niej zachwyt nad urodą Zatoki Fińskiej, ducha niepokornej eksploracji – Tove jeszcze jako dziecko lubiła sama po kryjomu wypływać łódką na morze w czasie burzy – ale też pogłos mroków XX wieku. Zawarty w „Komecie nad Doliną Muminków” obraz tłumów uciekających przed uderzeniem meteoru był wprost inspirowany traumatycznym doświadczeniem artystki z młodości.

Życie Tove Jansson zaczęło się i skończyło pośród szkierów – morze i skały stawiały czoła jej niepokornemu od dziecka usposobieniu, uczyły zachwytu i samodzielności

Karol Grabias

Udostępnij tekst

W lutym 1944 r. niebo nad Helsinkami zakryły sowieckie bombowce. Wybuchy wybiły szyby w pracowni Tove Jansson przy ulicy Ulriksborgsgatan. Myśl o tym, że jej świat mógł zostać zniszczony w wojennej pożodze była na tyle przygnębiająca, że Tove przez rok nie sięgnęła po pędzel. Przyznała w wywiadzie udzielonym w 1946 r.: „To te przecholerne czasy wojny zmusiły mnie, malarkę, do pisania baśni”.

Córka malarza

Jej droga do artystycznej sławy miała dość rzadki i fortunny początek. Urodziła się w 1914 r. w Helsinkach, w artystycznej rodzinie należącej do szwedzkiej mniejszości: jej ojciec był rzeźbiarzem, a matka uznaną ilustratorką, dom zaś stanowił miejsce spotkań lokalnej bohemy. Tove od najmłodszych lat była zanurzona w świecie sztuki i wprost zachęcana do własnej twórczości, jako dziecko pomagała matce przy jej zleceniach. To właśnie sztuki plastyczne, nie literatura, były jej pierwszym żywiołem, któremu pozostała wierna do końca życia.

W 1930 r., jako szesnastolatka, za zgodą matki przerwała regularne nauczanie, by udać się na trzyletni kurs artystyczno-rzemieślniczy do największej uczelni artystycznej w Szwecji: Królewskiej Wyższej Szkoły Technicznej w Sztokholmie. To tu, jak pisze w swoim dzienniku, zaczęło się jej prawdziwe życie. Jako nastolatka zaczyna przyjmować pierwsze płatne zlecenia: tworzy okładki książek (w tym szwedzkiej edycji „Pinokia”), gazet i murale. Jej komiksy i karykatury zaczynają ukazywać się w czasopiśmie „Garm” – nie tylko parodiuje tam w swoich rysunkach Adolfa Hitlera i Józefa Stalina, ale także po raz pierwszy rysuje postacie, które stanowią zapowiedź uniwersum Muminków.

Podczas swej drogi ilustratorki i malarki dużo podróżuje: studiuje w helsińskim Ateneum, paryskim École d’Adrien Holy i École des Beaux Arts, odwiedza kilkukrotnie Włochy, Niemcy i Francję. A do tego w każde wakacje, nieprzerwanie od dzieciństwa, wyjeżdża z rodzicami do chatki na jednej z setek fińskich wysp, oddalonej kilkadziesiąt kilometrów od Helsinek.

To właśnie wakacje na wyspach w Zatoce Fińskiej ukształtują wrażliwość Tove w sposób nieodwracalny: jej upodobanie do spontanicznej eksploracji, odwagę i zadumę wobec potęgi przyrody, oraz pielęgnowaną od dziecka autonomię.

Lubię, jak jest burza

W swojej późnej, wydanej w 1972 r. książce „Lato”, Tove napisała: „To we mnie dość zabawne – powiedziała Sophia. Myślę, że ładna pogoda bywa nudna. – Naprawdę? – powiedziała jej babcia. Więc jesteś jak twój dziadek, on też lubił burze”. To niewielkie dziełko, opisujące relacje 6-letniej dziewczynki z jej babcią podczas lata spędzanego na niewielkiej wysepce, stanowić może pewien klucz do całej twórczości Tove.

W filmie dokumentalnym Margarety Strömstedt „Mumin och havet” (Muminek i morze) z 1968 r. Jansson opowiada, jak jej ojciec Viktor, często nazywany Faffanem, uwielbiał sztormy. „Uważał, że lato było zbyt zielone, zbyt monotonne, zbyt leniwe, nic się nie działo. A potem nagle barometr spadał, a on wpadał w ekstazę: biegał dookoła, mierzył wysokość wody i wyciągał łodzie, ostrzegając rodzinę”.

Według siostrzenicy Tove, Sophii Jansson – pierwowzoru bohaterki z cytowanego „Lata” – miłość Tove i jej ojca do burz może być związana z poczuciem wolności: „Niektórzy ludzie wybiegają i tańczą, gdy jest burza; dla innych burze mogą być nawet przerażające. Relacja Tove z burzami była podobna do relacji jej ojca, na którego burze na fińskim archipelagu działały uspokajająco” – mówiła krewna artystki. „W pewnym sensie burze są siłą większą od nas, można nawet poczuć się przez nie przytłoczonym, ale w rzeczywistości efekt może być zupełnie odwrotny: można się zrelaksować i rozluźnić, ponieważ burze są silniejsze od nas, ludzi”.

Duchowość szkierów

W pracowni Tove Jansson – dziś dostępnej dla odwiedzających – wysoko w wieży budynku mieszkalnego wznoszącego się ponad dachami Helsinek, na szczycie stołu warsztatowego znajduje się półka ze specjalną kolekcją książek o sztormach i prądach morskich. Drzwi do łazienki studia zostały pokryte zdjęciami i artykułami, przedstawiającymi dramatyczne podróże morskie i spektakularne burze.

Dla Jansson morze i sztormy były centralnym źródłem inspiracji, na co dzień otaczała się przedmiotami przypominającymi jej o morzu – kamieniami i muszlami morskimi. W 1964 r., gdy miała 50 lat, postanowiła przenieść się ze swoją wieloletnią partnerką Tuulikki Pietilä na niezamieszkałą i prawie jałową wyspę Klovharun, znajdującą się na skraju archipelagu Pellinge. Właśnie to miejsce było inspiracją dla książki „Lato”.

Nie bez powodu prawie wszystkie wielkie wydarzenia w świecie Muminków mają związek z morzem: ogromna powódź zalewająca dwukrotnie Dolinę Muminków (w „Lecie Muminków” i „Małych trollach i wielkiej powodzi”, gdy dolina nie miała jeszcze własnej nazwy), niebezpieczna przeprowadzka na wyspę z „Tatusia Muminka i morza”, czy tragiczny odpływ, spowodowany zbliżający się przybyciem komety w „Komecie nad Doliną Muminków”. To nad morzem Nini, niewidzialna dziewczynka z „Opowiadań z Doliny Muminków”, skrzywdzona przez przemocową ciotkę, odzyskuje swoją dawną, widzialną postać.

Morze powraca w dziełach Jansson nieskończoną ilością metafor, obrazów, niewidzialnych powiązań między krajobrazem a formą życia. Jest doskonałą scenerią jej mikrokosmosu – skupia w sobie familiarność i wieczną nowość, przychylność i przytłaczającą potęgę, balans i chwile szaleństwa. To na zetknięciu ziemi z morzem dokonują się głębokie przemiany i wewnętrzne doświadczenia bohaterów, jak choćby to z końca „Tatusia Muminka i morza”: „Podszedł do krawędzi wody i stanął, obserwując fale. Morze – jego morze – mijało go, fala za falą, pieniąc się bezmyślnie, szalejąc wściekle, ale jednocześnie w jakiś sposób będąc spokojne. Wszystkie myśli Tatusia ustały. Czuł się całkowicie żywy, od czubków uszu po czubek ogona. To była chwila, którą należało żyć w pełni”.

Może nie ma tu mowy o ścisłej prawidłowości, ale jestem przekonany o istnieniu związku pomiędzy krajobrazem dzieciństwa i predyspozycji do określonego typu duchowości, czy też formy konstrukcji świata wewnętrznego. We wszystkich książkach Tove Jansson odnajdziemy ten jeden, niezwykły rys – ducha szkierów, poszarpanych lodowcem skalistych wysepek, oswajanych przez dziecko, którego autonomia i wolność jest szanowana.

Wesprzyj Więź

Życie Tove zaczęło się i skończyło pośród wysp – morze i skały hartowały jej ducha, stawiały czoła jej niepokornemu od dzieciństwa usposobieniu, uczyły zachwytu i samodzielności, otwierały horyzont pytań i doświadczeń, na które Tove odpowiadała własnym rodzajem prazaufania, o którym Karol Tarnowski pisał w książce „Tropy myślenia religijnego”: „Żyjąc ufamy, życie samo w sobie to poryw ufności. […] chcieć żyć to pierwotnie wierzyć, że życie jest tego warte i że nas nie będzie nieustannie zawodzić”.

Otwieram „Lato” na takim fragmencie: „Każdy człowiek, który mieszka na wyspie, co jakiś czas przesuwa wzrokiem po horyzoncie. Widzi faliste linie znajomych szkierów i znaki nawigacyjne, które zawsze znajdują się na tych samych miejscach, i krzepi się spokojną świadomością, że widoczność jest dobra i wszystko jest tak, jak być powinno”.

Przeczytaj również: Antoine de Saint-Exupéry i historia jednej bransoletki

Podziel się

2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.